• Nie Znaleziono Wyników

Pytanie, czy istnieje „doświadczenie” w naukach nieeksperymentalnych, dręczyło i dręczy nadal wiele pokoleń uczonych.1 W badaniach historycznych samo określenie „doświadczenia” jest bądź niejasne, bądź w oczywisty sposób dotyczy różnych znaczeń. Niekiedy, jak w ujęciu W. Diltheya,2 kryje się pod nim „rozumienie historii” , niekiedy, jak traktował je J. Huizinga,3 pojmowane jest jako przeżycie historyczne; niekiedy jako „przyswojenie” źródła historycz­

nego. Co oznacza ten ostatni termin - trudno w sposób precyzyjny od­

powiedzieć. M ożna sądzić, że chodzi tu o dogłębne zrozumienie źródła czy, jak chcą niektórzy, „wczucie się” w jego treść. Od tego rozumienia jest już blisko do -przejdźm y te terminy kolejno - „wczuwania się” w przeszłość, „doznawania”

przeszłości, wreszcie - „doświadczania przeszłości” . Są badacze, którzy używa­

ją rozdzielnie określeń „doświadczać przeszłości” i „doświadczać” czyli

„doznawać doświadczenia” o przeszłości.4 Innymi słowy termin „doświad­

czenie” nie dotyczy działań mających potwierdzić lub zaprzeczyć przed­

stawianej tezie, postępowaniu sprawdzającemu domysł lub kreowaniu potrzeb­

nych zjawisk, lecz stanów świadomości badacza. W niejakim stopniu przypomi­

nać może zjawisko znane z dziejów starożytnej Grecji: „doświadczanie” , a więc poznawanie nie przeszłości, lecz przyszłości przez delficką Pytię. Ta ostatnia mianowicie wprowadzana była w stan oszołomienia, stan narkotyczny, który pozwalał jej „doświadczyć” tego, co miało nadejść. Jestem jak najdalszy od chęci ośmieszania takiego doświadczenia, tym bardziej, że moje pokolenie uczone było jeszcze doceniania „przeżycia historycznego” . Zabytkowe wnętrze katedry, parę taktów starej kolędy miało badacza wprowadzać w stan ducha ułatwiający zrozumienie czasów minionych.5 Kłopot polegał - dodać trzeba, że polega nadal - na tym, że nie sposób udowodnić, że przeżywając czyli

„doświadczając” przeszłość (oczywiście bardzo subiektywnie) lepiej ją rozumie­

my. Niekiedy nawet formułowane były i są poglądy, że narzucając na odległe epoki siatkę dzisiejszych naszych uczuć, ocen, opinii, dodatkowo fałszujemy historię. Wśród naszych kolegów biologów, fizyków czy chemików dodatkowo pojawia się (od zawsze!) zarzut skądinąd słuszny, że tak rozumiane doświad­

czenie nie spełnia podstawowego członu używanej przez nich definicji - nie może być dokładnie i wielokrotnie powtarzalne.

26 Henryk Samsonowicz

Dyskusja na te tematy nabrała przyspieszenia wraz z pojawieniem się postmodernizmu w historiografii, podważającego wartość wszystkich dotych­

czasowych sposobów i metod poznawania przeszłości. Może zresztą nie są te obecne poglądy zbyt oryginalne, jako że już od głębokiej starożytności poprzez różne wersje agnostycyzmu rodziły się pytania, czy możliwe jest pełne poznanie człowieka i - w konsekwencji - zrozumienie przekazywanych przez niego treści zawartych w źródłach różnego typu.6 Nie chcę tu demagogicznie stawiać pytania, czy inne nauki są w stanie przekazywać nam wiarygodne dane, jako że dostarczane są one także przez ludzi - językiem, który może być źle rozumiany, i sposobem nie zawsze akceptowanym przez innych badaczy. Nie ulega jednak wątpliwości, że jak w innych gałęziach wiedzy, tak i w postępowaniu historyka wszystkie przekazy i doświadczenia muszą być rozpatrywane w szerokim kontekście z uwzględnieniem danych zakodowanych w strukturach poznaw­

czych, czyli z zastosowaniem wzorów opartych na wiedzy proceduralnej.7 Historyk żyje (jak astrofizyk badający sygnały dochodzące z kosmosu) w szumie informacyjnym dochodzącym z przeszłości. Musi poddawać je ocenie, selekcji, różnorodnej krytyce, stosując powtarzalne metody, niekiedy weryfiko­

wane przez wzory postępowania i osiągnięcia innych nauk.

Doświadczenie historyczne (nie negując wartości odmiennych wspom­

nianych definicji) w praktyce badawczej może być utożsamiane z mało precyzyjnym i często stosowanym określeniem „wiedzy pozaźródłowej” . Nie dotyczy ono (acz niekiedy tak właśnie jest określane) intuicyjnego rozumienia procesów dziejowych czy działań ludzi. Z intuicją nie da się dyskutować odwołując do przyjętych procedur badawczych, można ją co najwyżej próbo­

wać wyjaśniać. Oczywiście każdy historyk wie dobrze, jak ważny dla jego pracy jest kontakt z przeszłością poprzez przeżycie, wrażenie. Świadomość, że dotyka się kamienia obrobionego ręką ludzką w X wieku, obserwuje podpis złożony przez znaną osobistość, słucha chorału gregoriańskiego - ma duży wpływ na postawę badacza, inspirując go do szerszych rozważań, stawiania - niekiedy -now ych pytań, nie mówiąc już o tym, że dostarcza mu estetycznej satysfakcji.

Ale te doznania nie dają podstaw do pomnażania wiedzy o przeszłości. Można jednak, jak sądzę, zgodnie z definicją doświadczenia rozumieć je jako kategorię teorii poznania, oznaczającą całokształt procesu postrzegania rzeczywistości.

W tym. przypadku, w ramach analizy intelektualnej przeprowadzanej przez historyka, można wykorzystywać dwojakie źródła informujące o czasie prze­

szłym: wspomnienia obejmujące kilka generacji pokoleniowych i względnie stałe stosunki międzyludzkie odbite w relacjach pisanych.8 Wbrew opiniom wielu sceptyków „pomost wspomnień” przekazywanych przez łańcuch pokoleń dostarczać może informacji o dość odległej przeszłości nie tylko w czasach homeryckiej Grecji.

Nie zajmując się w tym miejscu znaczeniem pamięci w społeczeństwach niepiśmiennych (być może funkcjonującej w sposób dla nas tylko częściowo zrozumiały)9 ani funkcją „historii oralnej” w poznaniu przeszłości wczesno­

średniowiecznej Europy,10 warto może zwrócić uwagę, jak dalece w dobie

Doświadczenie historyczne 27

współczesnej wspomnienia mogą dostarczyć historykowi dodatkowych, niepi­

sanych, niematerialnych informacji.

Dobrze znana mediewistom M aria Dembińska często relacjonowała wspo­

mnienia swej prababki, córki Karoliny M urat, którą na rękach nosili gwardziści Napoleona. Nie są w tych wspomnieniach, jak sądzę, sprawą najistotniejszą informacje o koneksjach genealogicznych. Ważniejsze były podobne odczucia wspominającej, relacjonującej i słuchaczy: dotyczyły obcowania z wielką historią, w której było miejsce i na drobne szczegóły życia codziennego, i mało znane fakty, to prawda, że drugorzędne. Nie wiemy na przykład, czy byli to rzeczywiście gwardziści cesarscy, czy tylko wojsko przyboczne króla Neapolu.

Ważne jest jednak, że w XIX w. (jak i współcześnie) służby państwowe były obecne w życiu prywatnym władców i że nie zawsze wykorzystywane były zgodnie ze swym przeznaczeniem. Co więcej, to wspomnienie w odbiorze wielu słuchaczy stanowiło komplementarną informację o Prusowskim Starym Su­

biekcie i trwającej po dziś (yide nasz hymn państwowy) legendzie napoleońskiej, czyli o stanie ducha naszych rodaków. Można snuć tu rozważania dotyczące psychicznych potrzeb Polaków poszukiwania heroicznej (i oczywiście zmitolo- gizowanej) przeszłości w niejakiej mierze rozładowującej kompleksy dzisiejsze.

Inny przykład: znałem dobrze uczestnika walk partyzanckich w lasach pod Przysuchą, kapitana przedwojennego KOP, Aleksandra Busza, który rozpo­

czynał swą karierę jako pochodzący z Inflant młody praporszczik, dodajmy - protestant, w lejbgwardii Mikołaja II; kończył ją zaś jako człowiek postawiony na marginesie społecznym, trudniący się nielegalnym handlem.

Jego barwne wspomnienia, świetnie opowiadane i uzupełniane komentarzami żony, białej Rosjanki, na pewno były nieco ubarwiane, przekolorowane. Ale i jego losy osobiste, i jego komentarze dotyczące nastroju, wrażeń, przeżyć stanowiły znakomite źródło ułatwiające poznanie stosunków panujących przed blisko wiekiem. Pozwalały na lepsze zrozumienie przekształceń zachodzących w świadomości ludzi, zmian poczucia przynależności do różnych wspólnot społecznych, państwowych, językowych, nawet narodowych.

Oczywiście, te wspomnienia, opinie i oceny powinny być poddawane właściwej krytyce, tym bardziej, że upływ czasu nie tylko przynosi różne zmiany spowodowane zatartą pamięcią, nakładaniem się jednych obrazów na inne, lecz także przekształca zakres znaczeniowy używanego słownictwa. Do tych wspomnień potrzebne jest odrębne vademecum historyka, nie mniej obszerne niż to, które jest wykorzystywane na zajęciach z tradycyjnych nauk pomoc­

niczych. Tytułem przykładu: mój pradziadek w czasie Powstania Styczniowego - o czym wiem od mojej babki - był „w partii” . Dla snującej te wspomnienia osoby wychowanej w XIX wieku „partia” oznaczała oddział partyzancki. Jest oczywiste, że w przekazywanych relacjach ten rzeczownik nie może pozostać bez odpowiedniego wyjaśnienia. Już przed pół wiekiem studenci historii, a więc teoretycznie przygotowani do przeprowadzania krytyki źródeł, śpiewając pieśń z czasów Powstania Listopadowego Za Niemen, za Niemen... pojmowali te słowa jako wezwanie do marszu na wschód. W rzeczywistości pieśń ta

28 Henryk Samsonowicz

nawoływała braci zza Niemna do łączenia się z wojskami polskimi w Królestwie Kongresowym. Oczywiście - im odleglejszy czas, tym trudniej o trafne zrozumienie przekazu, tym bardziej procedury badawcze muszą być skom­

plikowane, wyniki mniej pewne. Szczególnie widoczne jest to dziś, gdy dorasta pokolenie, które nie widzi nic dziwnego w zdaniu z Księgi Henrykowskiej, że „w okolicy tej młyny wodne były nadzwyczaj rzadkie” , jako że dziś także w Polsce zdanie to jest aktualne. Jeśli warto ten przykład przywołać, to dlatego, że, jak sądzę, współczesna transformacja kulturalna związana z rozwojem informatyki i pojawieniem się Internetu może przypominać w ograniczonym stopniu tę, która zachodziła w Europie po wynalezieniu druku. Przyspieszenie, któremu uległa wówczas wymiana informacji, wprowadziło zmiany zakresu znaczenio­

wego wielu pojęć.

Drugie źródło wiedzy opartej na doświadczeniu stanowić mogą - wiem, że trzeba być tu szczególnie ostrożnym - analogie dotyczące treści aktualnych dzisiaj. Czy jest to możliwe? Znakomity biogenetyk Piotr Słonimski w wywia­

dzie udzielonym w roku 199911 stwierdził, co następuje: „...noworodek sprzed 15 tysięcy lat wychowany w typowej rodzinie może być profesorem, premie­

rem...” . Nie jest to wbrew pozorom negatywna opinia o współczesnych uczonych i politykach, jako że kolejne stwierdzenie Słonimskiego brzmi: „Od Babilonu do Drugiego Cesarstwa nic się nie zmieniło” . Co prawda, odbywa się według niego „ewolucja kulturalna, bardzo szybka w porównaniu z biologicz­

ną, [która] trwa zaledwie około sześciu tysięcy lat” . Nawet jednak zakładając, że perspektywa czasowa może być odmiennie postrzegana przez specjalistów różnych dziedzin nauki, wniosek płynący z tych wywodów jest dla historyka istotny. Pozwala bowiem, z dużym przybliżeniem naturalnie, pokusić się o rozumienie stanu psychicznego naszych przodków i ocenę motywów ich działań. Tytułem przykładu: czy rzeczywiście dla dzisiejszych czytelników będzie trudno zrozumiały przekaz dotyczący historyków piszących swe roz­

prawy. „Są wśród nich tacy, [...] którzy chcą upiększeniem stylu zyskać sławę i honor u współczesnych i potomnych” ; tacy, którzy chcą „zalecić się tym, których cnoty chwalą” ; tacy, którzy „sami byli czynni podczas pokoju i wojny” , czyli piszący o sobie dla potomności. Wreszcie - są i tacy, którzy piszą „dla poznania prawdy” , z „miłości Ojczyzny”, „z miłości do bliźniego” . Sądzić chyba można, że te opinie naszego Jana Długosza12 można, po odpowiednim retuszu stylistycznym, przyjąć jako i obecnie aktualne, zrozumiałe i - tym samym - dające wskazówki dotyczące motywacji ludzi żyjących w XV wieku.

Podobnie rzecz się ma z informacją Długosza o utworzeniu uniwersytetu w Krakowie.13 Jak wiadomo, według tego historyka powołano wszechnicę celem zwalczania herezji i zaszczepiania cnót, kształcenia ludzi użytecznych w kancelarii koronnej i dla „rozwoju wiedzy” . Jeśli przełożymy „zaszczepianie cnót” na „wychowanie” , na „właściwą edukację” (niekiedy na „jedynie słuszną ideologię”), jeśli pod mianem „kancelarii” będziemy rozumieć urzędy państwo­

we - łatwiej może zrozumiemy przyczyny prowadzące do założenia Akademii Krakowskiej. Tym samym dzięki temu „doświadczeniu” lepiej zapewne

Doświadczenie historyczne 29 poznamy badaną przeszłość. Niezależnie bowiem od różnych pułapek - języko­

wych i znaczeniowych - stwierdzić wypada, że bardzo podobne problemy i wydarzenia były godne zapisu i upamiętnienia w ciągu ostatniego półtysiąca lat. Znowu warto sięgnąć do Długosza. Oczywiście dominują u niego informa­

cje o wielkiej polityce, o dokonaniach władców świeckich i hierarchów duchownych. Ale inne wiadomości i dziś znalazłyby się na pierwszych stronach gazet: „bezprzykładne” zbrodnie Jana Pieniążka, klęski szarańczy, wielkie epidemie, anomalie pogodowe („bardzo ciepła zima”), powodzie, pożary, uderzenia pioruna, zaćmienie słońca, pojawienie się komety.14

Podobnie można czytać dawne źródła sądowe, dopatrując się dobrze znajomych spraw. Oczywiście, różnice w wysokości główszczyzny w statutach Kazimierza Wielkiego będą dla dzisiejszego czytelnika, przyzwyczajonego do zasady równości prawa, sprawą trudną do zrozumienia. (Acz i dziś jest dobrze zrozumiałe staropolskie przysłowie: „Prawo jest jak pajęczyna, bąk się przebije, a muchę zatrzyma” . W wieku XIV zasadę taką legalizowano.) Jednak informacje z tegoż stulecia dotyczące kradzieży, napadów, gwałtów, bójek, obrazy godności człowieka bardzo przypominają dzisiejszą kronikę kryminalną (łącznie ze wzmiankami o „grupach przestępczych” , rozmaicie tylko nazywa­

nych).15 Nie ma także większych chyba wątpliwości, że odczucia estetyczne ludzi żyjących w minionych epokach były podobne do naszych, a w każdym razie - że potrafimy je ocenić czy zrozumieć. Wizerunki Nefretete, Wenus z Milo, Primavery Boticellego, tak jak zdjęcia współczesnych gwiazd ekranu, stanowią wzorce piękna dla ludzi niejednego stulecia. A czy inskrypcje wykute w kamieniu (wnikliwie badane przez Józefa Szymańskiego) byłyby do zro­

zumienia bez znajomości postaw dzisiejszych fundatorów tablic „ku czci” czy

„dla upamiętnienia”? Innymi słowy - kłaniam się tu strukturalistom - istnieją, nie wiem czy od prekonsula z Afryki, czy dopiero od czasów neolitu, stany psychiczne człowieka niewiele zmieniające się w wielu podstawowych dziedzi­

nach życia. Mówię to z niejakim wahaniem: historia jest wiedzą o strukturach zmiennych, nie zjawiskach stałych. Jednak wiedza o tych stałych czynnikach kształtujących nasze postawy może przynosić dodatkowe informacje o za­

chodzących przemianach, co więcej - stanowić dowód oparty na doświad­

czeniu. Znowu przykład. W stosunkowo niedawnych latach obowiązywała zasada parafrazowana przez młodych: „Jest radosna wiadomość, byt określa świadomość” . Niezależnie od politycznych implikacji tego poglądu - zwracają­

cego uwagę na znaczenie warunków materialnych w działaniach ludzkich - kryła się w tym słuszna skądinąd myśl o potrzebie badań nad historią gospodarczą. Efekty tego poglądu przyniosły celne i wartościowe prace we Francji, w Anglii, we Włoszech, w USA, a także w Polsce. Można jednak na podstawie wiedzy powziętej z obserwacji ostatnich dwudziestu lat naszych dziejów wyznaczyć też inny stały czynnik wpływający na działalność ludzi:

potrzebę dowartościowania psychicznego, uznania wartości - i jednostki, i zbiorowości, potrzebę podkreślenia własnej godności. Można postrzegać dzieje ludzkie jako ciąg walki o byt, ale w tym bycie mieszczą się - przynajmniej

30 Henryk Samsonowicz

od czasów lepiej nam znanych - obok potrzeb materialnych także potrzeby psychiczne człowieka. Czy historia w myśl tych wywodów jest nauką doświad­

czalną? Nie mamy się czego obawiać, na pewno nie. Ale postrzeganie przeszłości może być weryfikowane doświadczeniem współczesnym - oczywiście stosowa­

nym bardzo, bardzo ostrożnie.

PRZYPISY

1 Ostatnio por. E. Domańska, Mikrohistorie, Poznań 1999, s. 103, gdzie też literatura.

2 W. Dilthey, Przeżycie i twórczość poetycka, [w:] Z. Kuchowicz, Dilthey, Warszawa 1987, s. 276.

3 J. Huizinga, Jesień średniowiecza, Warszawa 1967, s. 33.

4 F. R. Ankersmit, Język a doświadczenie historyczne, „Konteksty” 1997, nr 2, s. 81 i n.

5 A. Gieysztor, Wstęp do nauk historycznych, cz. I, Warszawa 1946, s. 4.

6 J. Topolski, Jak się pisze i rozumie historię, Warszawa 1996, s. 349 i n., 389; id., Wprowadzenie do historii, Poznań 1998, s. 16, 153 i n.; E. Domańska, op. cit., s. 12.

7 J. Kozielecki, Koncepcje psychologiczne człowieka, Warszawa 1997, s. 212.

8 J. Topolski, op. cit., s. 97 i n.

9 M. Tymowski, Państwa Afryki przedkolonialnej, Warszawa 1999, s. 56.

10 G. Labuda, Fragmenty dziejów Słowiańszczyzny zachodniej, 2, Poznań 1964, s. 191;

J. Banaszkiewicz, Polskie dzieje bajeczne Mistrza Wincentego Kadłubka, Wrocław 1998, s. 5 i n.

11 „Gazeta Wyborcza” z dn. 4—5 września 1999 r.

12 Annales seu Cronicae, Varsoviae 1964, Księga I, Wstęp.

13 Ibid., Księga X, rok 1400.

14 Ibid., Księgi XI, XII, lata 1412, 1415, 1448, 1450, 1451, 1455, 1465, 1472, 1474.

15 Archiwum Główne Akt Dawnych, Płockie księgi sądowe, nr 1 - około 70% spraw dotyczy wymienionych oskarżeń o przestępstwa kryminalne.

DROGĄ HISTORII

STUD IA OFIAROW ANE PROF. JÓZEFOWI SZYM AŃSKIEM U W 70. ROCZNICĘ URODZIN

JA R O SŁA W W EN TA