• Nie Znaleziono Wyników

Wydaje się, że Akademia pana Kleksa jest utworem niezwykle zaan-gażowanym nie tylko w tworzenie nowoczesnej powojennej literatu-ry dziecięcej dekonstruującej dotychczasowe wzorce baśni, ale przede wszystkim w egzegezę Wydarzenia, jakim były wojna i Holokaust43. Szczególnie wyraźnie akcentuję tu termin „egzegeza”, ponieważ według mnie, Brzechwa nie proponuje li tylko pacyfistycznej opowieści o prze-rwanym dzieciństwie, które przed katastrofą było sielskie i szczęśliwe, ale idzie o krok dalej — dokonuje bowiem interpretacji Wydarzenia, włączając je do historiozoficznej refleksji. Dlatego też opowieść o panu Kleksie nie została pomyślana jako forma ucieczki przed przepracowa-niem wojennej katastrofy, lecz generowała przymus refleksji nad spu-stoszeniem, jakie poczyniła wojna.

41 Zob. Wojna w oczach dziecka… [b.n.s]. Wypracowanie Jadwigi Malinowskiej z klasy drugiej. Zachowuję autentyczną formę zapisu.

42 Ibidem.

43 Warto zaznaczyć, że Akademia pana Kleksa była poddawana różnorodnym interpretacyjnym eksploracjom, co tylko utwierdza w przekonaniu, że jest tego rodzaju tekstem, który znacznie wykracza poza ramy gatunkowe baśni. Należy tu przypomnieć choćby brawurową interpretację Alicji Baluch rozpisującą tekst Brzechwy na polifonię fantazmatów i mitologemów. Zob. A. Baluch: Homo magicus, czyli Pan Kleks…, s. 5‒8.

Tym samym tekst raczej nie był pisany jedynie wbrew okrucień-stwu świata44, ponieważ ono się właśnie dokonało, ale być może po to, aby wyjaśnić prawidłowości, jakimi rządzi się Duch Dziejów. Ta pa-raheglowska konstatacja w kontekście trylogii Brzechwy nie powinna dziwić, bo casus takiej opowieści, choć chronologicznie pierwszy, nie jest odosobniony. Wystarczy przecież przywołać cykl narnijski uznany za historiozoficzną i teologiczną wykładnię II wojny światowej45, które-go pisanie Clive Staples Lewis rozpoczął w 1950 roku. Marek Oziewicz, badacz dorobku twórcy Narnii, przekonuje, że wojna oraz powstały w jej wyniku nowy układ polityczny niepokoiły pisarza, który w lite-raturze widział szansę walki z

technologicznie zinstrumentalizowanymi i posługującymi się ma-nipulacją siłami, które operując dla celów komercyjnych, stwarza-ją totalitarne zagrożenie dla społeczeństwa poprzez kształtowanie w ludziach poczucia bezradności i daremności [podejmowania ja-kichkolwiek — M.O.] prób zmian w swym życiu i wyznaczenia mu kierunku46.

Istotnie, historyczny totalizm II wojny i fikcyjny totalitaryzm rzą-dów Białej Czarownicy próbują przemodelować dotychczasowy porzą-dek świata. Podobnie zresztą jak Brzechwowy Alojzy — mechaniczny twór, będący technologiczną reprezentacją autorytarnej władzy, jaką pragnie narzucić wolnemu światu baśni:

Symbolem destrukcyjnym jest […] Alojzy […], niegodziwa karyka‑

tura człowieka, siejąca […] spustoszenie i terror. To właśnie w tym momencie ujawniają się atrybuty groteski — postać Alojzego budzi grozę i jest absurdalnie przerysowana. Pozbawiony uczuć brutalizm zmechanizowanej kukły epatuje przesadą i przerażają-cą nienormalnością47.

44 Autorem tego sformułowania jest Grzegorz Leszczyński. Badacz przywołuje następujące argumenty: „Pierwsza część trylogii powstała wśród mroków wojny, dwie dalsze — w latach sześćdziesiątych, niewesołych czasach małej stabilizacji”.

G. Leszczyński: Skandalista Jan B. …, s. 11—18.

45 Zob. M. Oziewicz: Magiczny urok Narnii. Poetyka i filozofia „Opowieści z Narnii”

C.S. Lewisa. Kraków 2005, szczególnie rozdziały „Opowieści z Narnii” jako „fenome‑

nologia” religii oraz „Opowieści z Narnii” jako diagnoza współczesności.

46 Ibidem, s. 288. Autor rozprawy o Narnii cytuje fragment tekstu Jacka Davida Zipesa we własnym przekładzie. Zob. J. Zipes: Fairy Tales and the Art of Subversion.

New York 1991, s. 171.

47 A. Szóstak: Baśniowa fantastyka…, s. 252.

Nie tylko przerysowana groteskowość komplikuje nieco tradycyjny wzorzec baśni, za jaką uchodzi przecież Akademia pana Kleksa. O innym aspekcie gry z tradycyjną konwencją baśni pisze Violetta Wróblewska:

W tradycyjnych opowieściach fantastycznych świat przedstawio-ny był motywowaprzedstawio-ny magicznie, to znaczy, że o jego kształcie, o postaciach i ich działaniach decydowały przede wszystkim pra-wa nadprzyrodzone, czary […]. Tymczasem w takich utworach, jak książka Jana Brzechwy, jednoznaczność motywacyjna zostaje zakwestionowana. Czary okazują się niekiedy zawodne albo bo-haterowie nie wiedzą, jak sobie z nimi poradzić. Kleks […] nie potrafi opanować destrukcyjnych działań kukły, […] traci nawet na pewien czas swe nadprzyrodzone umiejętności48.

Poczynione ustalenia pomagają zrozumieć, w jaki sposób kształtu-je się fundamentalny dla baśni układ dobro — zło. Tradycja baśnio-wego ujęcia nakazuje, aby dobro reprezentował zazwyczaj mędrzec, natomiast zło — odhumanizowana kukła. Nowatorskie i jednocześnie przerażające jest jednak zakończenie tej opowieści, skazujące ją na brak happy endu. Wielkim przegranym tego baśniowego agonu okazuje się pan Kleks, a jego ciągle zmniejszająca się sylwetka zdaje się niezwy-kle plastyczną metaforą klęski uczonego, który ustępuje przed siłami zła i ciemnością. Grozy finału Akademii… nie jest w stanie złagodzić nawet metaliterackie zakończenie baśni we wspomnianej interpretacji Lipszyca. Opowieść ma przecież wyprowadzać czytelnika z przestrze-ni dzieciństwa ku dorosłości, przekonując, że baśń była tylko literacką grą autora, który chętnie oddaje się bajdurzeniu:

Jestem autorem historii o panu Kleksie odparł szpakowaty pan. Napi‑

sałem tę opowieść, gdyż ogromnie lubię opowieści fantastyczne i pisząc je, sam się bawię znakomicie49.

Zatem baśń swe istnienie zawdzięcza pracy imaginacji twórcy. Zo-stała pomyślana i napisana jedynie po to, aby oszołomić czytelników, którzy niczym po zabawie w kręcenie się wokół własnej osi lub jeździe na karuzeli muszą oprzytomnieć i wrócić do normalności. Po szalonym ilinx pozostaje jedynie zawrót głowy50. Adaś Niezgódka wyznaje:

48 V. Wróblewska: Baśń jako zabawa konwencją. „Polonistyka. Czasopismo dla Nauczycieli” 1999, nr 6, s. 353.

49 J. Brzechwa: Akademia pana Kleksa. Wrocław 1995, s. 116.

50 Zob. kategoryzację zabawy zaproponowaną przez Rogera Caillois’a. Por.

R. Caillois: Żywioł i ład. Warszawa 1973.

Szumiało mi w uszach, a przed oczami fruwały czerwone płatki51. Samotnego i oszołomionego chłopca otacza ciemność rozświetlona tajemniczym blaskiem księżyca. To noc saturniczna —

ponura, groźna, rozpętująca złośliwe i złowrogie demony. Oświet- la ją księżyc, naturalny sprzymierzeniec wampira i wilkołaka52. Taka noc sprawia, że czas lunarny oznacza czas odwróconych zna-czeń — znika to, co do tej pory trwało, a pojawia się to, czego nie było za dnia. Ta prawidłowość wpisana jest również w ontologię samego gmachu Akademii, który

nie był już dawnym wspaniałym gmachem. Nie spostrzegłem zupełnie, że zmniejszył się o połowę i nadal kurczył się w moich oczach. To samo stało się z parkiem i z otaczającym go murem53.

Oczywiście, transgresję baśniowego świata w niebaśniową prze-strzeń gabinetu bajkopisarza można tłumaczyć konwencją oniryczną rozpisaną na „przygody oka”, wszak główny bohater prawdopodobnie budzi się ze snu lub walczy z ogarniającą go sennością54. Wydaje się jed-nak, że Adaś wcale nie zostaje wybudzony z sennego koszmaru, mimo że przecież zamiana groźnego księżyca na kulistą lampę w gabinecie pisarza jest czytelnym znakiem przejścia między snem a rzeczywisto-ścią i zwycięstwem światła nad ciemnorzeczywisto-ścią. Wszystko wskazuje na to, że świat odzyskał swą formę, której fundamentem jest biblioteka:

Tam, gdzie był mur, stała biblioteka, a furtki w murze zamieniły się w grzbiety książek, na których wyciśnięte były złotymi literami ich tytuły.

Znajdowały się tam wszystkie bajki pana Andersena i braci Grimm, baj‑

ka o dziadku do orzechów, o rybaku i rybaczce, o wilku, który udawał żebraka, o krasnoludkach i sierotce Marysi, o Kaczce ‑Dziwaczce i wiele, wiele innych55.

Ale to właśnie teraz rozpoczyna się prawdziwy dziecięcy koszmar.

Oto bowiem przed Adasiem siedzi wciąż zmniejszający się pan Kleks,

51 J. Brzechwa: Akademia…, s. 114.

52 M. Janion: Wampir. Biografia symboliczna. Gdańsk 2008, s. 135.

53 J. Brzechwa: Akademia…, s. 114.

54 Frekwencja motywu oka w ostatnim rozdziale baśni jest imponująca. Oto tylko kilka przykładów: „Księżyc raził mnie w oczy”; „Nie spostrzegłem zupełnie”;

„przed oczami fruwały czerwone płatki”; „Powieki mi się kleiły”; „Gdy po chwili otworzyłem oczy”. Ibidem, s. 114—117.

55 Ibidem, s. 115.

który w końcu zamienia się w guzik doktora Paj -Chi -Wo. Cudowny przedmiot porwany przez Mateusza dokonuje kolejnej przemiany.

Szpak Mateusz przedzierzga się w samego pisarza. Okazuje się, że to nie pan Kleks, lecz właśnie autor jest swoistym homo magicus, dokonują-cym swego podwójnego zamknięcia — w formie guzika i postaci Mate-usza. Finał opowieści to prawdziwe narodziny jej twórcy, ale na zupeł-nie innych zasadach niż te znane z Barthes’owskiej koncepcji. Aby mógł się pojawić autor, konieczne są do spełnienia dwa warunki: ogłoszenie

„śmierci” bohatera i pozbawienie twórcy atrybutów boskości. Dlatego też pan Kleks musi zniknąć, a metamorfoza ptaka — Horacjańskiego symbolu poezji — w człowieka przywraca utracony porządek, a ściślej:

porządek utracony przez rzeczywistość na rzecz baśni.

Dokonuje się to, co Max Weber nazwał „odczarowaniem świata”:

Wzrastająca racjonalizacja i intelektualizacja nie oznacza zatem powszechnej wiedzy o warunkach życiowych, którym podlegamy.

Oznacza ona coś innego: wiedzę o tym, albo wiarę w to, że gdyby człowiek tylko tego chciał, to mógłby w każdej chwili przekonać się, że nie ma żadnych tajemniczych, nieobliczalnych mocy, które by w naszym życiu odgrywały jakąś rolę, ale wszystkie rzeczy można — w zasadzie — opanować przez kalkulację. Oznacza to jednak odczarowanie świata. […] Los naszej epoki, z właściwą jej racjonalnością i intelektualizacją, a przede wszystkim wraz z za-chodzącym w niej odczarowaniem świata, polega na tym, że z ży-cia publicznego zniknęły ostateczne i najbardziej wysublimowane wartości56.

Czy istnieje zatem różnica między odczarowaniem świata a wypro-wadzeniem dziecięcych czytelników z baśniowej przestrzeni dzieciń-stwa? Wydaje się, że problem dotyczy samej procesualności działania baśniowej opowieści. Narracyjność baśni ma przecież zarówno dzięki fabule, której centrum stanowi zagadnienie dojrzewania, jak i dzięki powtarzalności znanych fabularnych motywów oraz baśniowych for-muł przygotować czytelnika do opuszczenia bezpiecznej przestrzeni dzieciństwa. Odchodzenie od baśni jest naturalnym procesem, a jego poszczególne etapy zostają rozłożone w czasie. Baśń, choć wyparta przez dorosłość i włączona do mitycznego kodu dzieciństwa, nadal za-chowuje swą ontologiczną tożsamość57. Zatem interpretacja

zakończe-56 M. Weber: Nauka jako zawód i powołanie. W: Idem: Polityka jako zawód i powoła‑

nie. Przeł. P. Egel, M. Wander. Warszawa 1987, s. 47—48, 59.

57 Należy choćby zasygnalizować obecność wątków baśniowych, szczególnie w literaturze kierowanej do dziewcząt. Badaczka powołuje się na ustalenia Doroty Simonides, wskazuje również przyczynę tego zjawiska. Dziecku między

jedena-nia Akademii pana Kleksa rozpatrywana w kategoriach dojrzewajedena-nia nie powinna stanowić żadnego zaskoczenia.

Finał Brzechwowej opowieści nie wpisuje się jednak w kanon po-żegnań z baśnią58. Ma on bowiem charakter totalny i nieodwracalny.

Czytelnik dowiaduje się przecież, że historia pana Kleksa jest wymyś- lona, a jej twórca przyznaje się do prestigitatorskiej sztuczki. Wiedza o istnieniu, a w zasadzie o nieistnieniu baśni przychodzi znienacka, aby zdobyć czytelnika gwałtem i odczarować świat, w którym dziecko do tej pory było zanurzone. A przecież baśń ze swej natury

traktuje owe egzystencjalne lęki i dylematy całkowicie poważnie i zawiera bezpośrednie odniesienia do nich: do potrzeby, aby być kochanym, i lęku, że się jest uważanym za kogoś pozbawionego wartości; do miłości życia i lęku przed śmiercią. Co więcej, baśń ofiarowuje rozwiązania tego rodzaju, że są one dziecku dostęp-ne na jego poziomie rozumienia. […] Wskazuje jednak, że istnieje coś, co może złagodzić ból wywołany krótkością naszego życia na ziemi: przynosząca prawdziwą satysfakcję więź z drugim człowie-kiem. Baśń powiada, że jeśli uda nam się więź taką stworzyć, osią-gamy najgłębsze poczucie bezpieczeństwa emocjonalnego, jakie możliwe jest dla człowieka, oraz maksymalną trwałość więzi, i że jest to jedyna rzecz, która może rozproszyć lęk przed śmiercią59. Wyznanie pisarza w baśni Brzechwy, który pojawia się niczym deus ex machina, ucina wszelkie spekulacje na temat przeżywanej przez dziec-ko opowieści. Sprowadzona do aktu zmyślania, aktu odpowiadającemu ludycznym potrzebom artysty i odbiorcy, nie ma już terapeutycznej zdolności pocieszania i wspierania czytelników. Jest ona przecież tylko pięknym kłamstwem, na które dają się nabrać wrażliwi czytelnicy.

W takim ujęciu Akademia pana Kleksa reprezentuje jeden z najokrut-niejszych finałów baśni, wszak ujawnienie jej fikcyjności wstrząsa stym a dwunastym rokiem życia przestaje wystarczać fantastyka, jednak nie wy-zbywa się potrzeby happy endu. Dlatego też literatura dla dziewcząt odpowiada na to czytelnicze wyzwanie, proponując właśnie powieści oparte na baśniowym schemacie. Zob. M. Graban -Pomirska: Szkoła narzeczonych w powieści dla dziewcząt w dwudziestoleciu międzywojennym. Gdańsk 2006. Por. D. Simonides: Fantastyka baśni i innych tekstów folklorystycznych w życiu dziecka. W: Baśń i dziecko. Red. H. Skrobi-szewska. Warszawa 1978.

58 Można uznać, że prekursorem ujawniania fikcyjności baśni był Hans Chri-stian Andersen. O jego świadomej grze z gatunkiem pisze Ewa Ogłoza: O narracji i kilku opowieściach Andersena. W: Eadem: Wokół opowieści Hansa Christiana Anderse‑

na. O radości czytania. Katowice, 2014, s. 155—156.

59 B. Bettelheim: Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni. Przeł.

D. Danek. Warszawa 2010, s. 33.

światem dziecka. Ta swego rodzaju autodemaskacja skłania do tego, by w tekście Brzechwy widzieć zaczyn baśni postmodernistycznej. Aby jednak nie nadużywać pojęć zarezerwowanych dla zjawisk, które w od-niesieniu do Akademii… pojawią się dopiero za kilka dekad, proponuję, aby widzieć w niej antybaśń60, ale nie ze względu na podjętą próbę genologicznej reinterpretacji, lecz z uwagi na jej zaangażowanie w in-terpretację historii.