• Nie Znaleziono Wyników

W listopadzie 2003 r. spotkałem się w KD „Barbara” w Mikołowie z przedstawicielami Carbonautomatyki w sprawie wyprodukowania przyrządu do praktyce zwalczania zagrożenia metanowego doszedłem do wniosku, że zagrożenie metanowe na wylocie ze ściany można ograniczyć przez

pomiaru gęstości pyłu kamiennego na zaporach przeciwwybuchowych.

Rozmowy były bardzo obiecujące, niestety ktoś musiał przeszkodzić w ich realizacji. W listopadzie w ramach wymiany inspektorów między urzędami pojechałem na inspekcję wymienną na kopalnię „Budryk”. Pojechałem na dół na ścianę, którą za moich czasów bytności na tej kopalni była przygotowywana do ruchu. Ale sytuacja wentylacyjna w między czasie zmieniła się, wykonano nowe przebicie do szybu wentylacyjnego i wentylacja się uprościła. Górnikom zgodnie z przepisami BHP nie zabezpieczono jednak bezpiecznego wyjścia w prądzie wydechowym na okoliczność pożaru. Zrobiła się awantura.

Inżynier wentylacji (nie było głównego inżyniera mojego kolegi Antoniego Świątka) bronił się, gdyż miał projekt techniczny zatwierdzony przez OUG w Gliwicach. Doskonale sobie zdawał sprawę, czym ta sytuacja grozi. Gdybym wstrzymał eksploatację tej ściany, to kopalnia straciłaby 80% wydobycia dobowego na długi okres czasu. Ja też zdawałem sobie z tego sprawę. Ponieważ Inżynier wentylacji zachowywał się dosyć agresywnie, wypisałem symboliczny mandat, by go poskromić. Przyjął mandat.

Gdy wróciłem do Rybnika, rozszalała się burza. Dyrektor OUG z Gliwic poczuł się dotknięty, że zwróciłem uwagę na nieprawidłową wentylację.

Wytworzył w WUG sytuację znów niezgodną przepisami. Gdy delikwent przyjmie mandat, nie można go już cofnąć. Mój dyrektor po namowie Vice Prezesa WUG, nie znając dokładnie stanu prawnego, wymagał ode mnie bym zwrócił pieniądze ukaranemu. Parodia.

*

Na przełomie roku w kopalni „Zofiówka” rozpoczęto wyzbrajać ścianę. Po pewnym okresie czasu w ścianie zaczęły się pojawiać tlenki węgla. Okazało się, że 10 m powyżej znajdował się wybrany pokład węgla oraz niewyzbrojona ściana, ta, z którą spotkałem się w pierwszym dniu pracy w Urzędzie Rybnickim. W wyniku zruszenia skał, do wlotu tej niewyzbrojonej ściany dopływało świeże powietrze, by na wylocie z niej już bogate w gazy pożarowe wpłynąć do wyzbrajanej ściany. Sytuacja była bardzo poważna. Ale wartość obudowy była bardzo duża (podobnie jak na kopalni Halemba).

Wykonuje raz na tydzień inspekcje rejonu ściany, a z głównym inżynierem wentylacji Józefem Zieleźnikiem ustalamy na bieżąco profilaktykę pożarową która jest w 100% realizowana. Na skutek podania wody do ogniska pożaru górnej ściany, wytworzyła się ogromna ilość pary wodnej, która przepływając szczelinami wyrywała i unosiła sporo pyłu. Widoczność na ostatnim odcinku wyzbrajanej ściany spadła do zera.

Inżynier J. Zieleźnik w tym czasie osiągnął wiek uprawniający go do pójścia na wcześniejszą emeryturę. Chętnych na jego stanowisko było sporo. Jeden z nich zaczął donosić do Dyrektora OUG, że na kopalni jest niezgłoszony pożar.

Na naradzie tygodniowej w Urzędzie Dyrektor zwraca mi uwagę, że nie wiem, co dzieje się na kopalni. Ja nie mogłem otwarcie w swoich protokołach pokontrolnych pisać o pożarze tylko o zagrożeniu pożarowym.

Taka sytuacja trwała przez kolejne cztery narady. W końcu decyduje się pójść do Dyrektora kopalni na rozmowę, w której proszę o rozwiązanie sprawy:

albo Zieleźnik dostanie nową umowę o pracę, albo będzie nowy Inżynier wentylacji. Moja opcja była by został Zieleźnik. Dyrektor decyzję podjął natychmiast, donosy do Urzędu skończyły się, ściana mimo zagrożenia pożarowego została wyzbrojona, wszyscy odetchnęli z ulgą.

W tym przypadku nasuwa się analogia do wypadku w kopalni „Halemba”.

Gdyby w niej zastosowano zasady podobne jak na „Zofiówce”, można było wyzbroić ścianę i nie doszłoby do wypadku (zginęło wówczas 23 górników).

*

W następnym roku w kwietniu z okazji imienin i urodzin, gdy przyjechałem na „Zofiówkę” w pierwszej kolejności wyższy dozór i kierownicy działów, a później firmy obce złożyły mi życzenia oraz wręczyli kwiaty. Firmy obce ceniły mnie między innymi za to, że poszedłem do Dyrektora kopalni i poprosiłem go, żeby kopalnia w miarę możliwości regulowała swoje należności w krótkim terminie. Pomogło.

Natomiast w Biurze wszyscy inspektorzy dostali podwyżki płac, a ja nie.

Mogę powiedzieć, że w ciągu 6 lat pracy nie spotkała mnie przyjemność nagrody w postaci podwyżki pensji. Urząd Górniczy był tąjedyną firmą

W maju Dyrektor Urzędu zorganizował wyjazd na KD „Barbara” celem zobaczenia na własne oczy skutki wybuchu pyłu węglowego w kopalni.

Faktycznie: huk, ogień i dym. Wrażenie niesamowite. Tyle lat pracy w górnictwie i dopiero teraz miałem okazję zobaczyć skutki wybuchu niewielkiej ilości pyłu węglowego. W drodze powrotnej zatrzymujemy się w przydrożnej restauracji, gdzie zjadamy po golonce i pijemy po piwku.

We wrześniu Dyrektor każdego z osobna wzywał na rozmowę, podczas której oceniał pracę i pytał o dalsze plany zawodowe. Mnie zarzucił, że mam za dużo inspekcji, co jest aktualnie naganne oraz zapytał, jakie są moje plany na przyszłość. Stwierdziłem, że pracuje do 31 marca następnego roku. Zaskoczony, chce mnie przekonać do kontynuowania pracy.

Stwierdzam, że nie mam żadnej satysfakcji z wykonywanej pracy i w związku z tym nie mam zamiaru dalej jej kontynuować. Od dwóch lat, gdy zacząłem pracę w Rybnickim OUG nie doszło do żadnego wybuchu metanu ani do pożaru z tytułu zapalenia metanu w nadzorowanych kopalniach. Nastąpiła koncentracja wydobycia w ścianach bez pogorszenia stanu bezpieczeństwa.

Miałem na to wpływ, ale oceniano to w Urzędzie negatywnie.

Jak później okazało się, mój kolega Andrzej o wiele lat młodszy, który także miał uprawnienia i myślał o emeryturze, dał się namówić na kontynuowanie pracy. Pociągnął tylko rok, zmarł na zawał serca w pracy przy biurku.

*

Koniec 2004 r. to zakończenie mojej opieki nad kopalnią „Zofiówka”, z tej okazji wręczono mi lampkę karbidową i kwiaty. W tym czasie kopalnia z zaścianka awansowała do czołówki polskich kopalń węgla kamiennego, a pod

względem zysku netto wyszła na pierwsze miejsce w polskim górnictwie węglowym. Nie tylko cena węgla, ale i ilość wyprodukowanego węgla zaskoczyła wszystkich. Z mojej przyczyny kopalnia z 5 ścian przeszła na 3 ściany o wydobyciu ponad 4000 t/dobę. Akumulacja na tonie węgla wyniosła prawie 200 zł. Na Szkole Eksploatacji w Szczyrku w następnym roku z tej przyczyny Dyrektor kopalni otrzymał nagrodę.

*

Pamiętam, gdy 2 lata temu po raz pierwszy zjechałem na dół tej kopalni to oniemiałem z wrażenia. O zgrozo, kierowca lokomotywy akumulatorowej nie ma metanomierza, a jeździ w polu metanowym. Tamy wentylacyjne zamiast automatycznego sterowania były ręcznie otwierane. Także dokumentacja techniczna ścian to rozpacz. Po roku już wszystko grało, nie tylko na tej kopalni, ale i na innych. W tej pracy znalazłem pomoc i zrozumienie kolegów zwłaszcza Piotra Karkuli i Zbyszka Grzonki.

Przed Świętami Bożego Narodzenia Urząd spotyka się na opłatku w restauracji „Żądło”. Są frytki, ryba, żurek, deser i życzenia świąteczne i noworoczne. Bardzo przyjemnie.

W styczniu 2005 r. w związku z propozycją nowej Instrukcji opracowanej przez GIG w sprawie Rozpoznania i zwalczania zagrożenia metanowego, przygotowujemy materiał krytyczny, a następnie jedziemy w trójkę: Dyrektor OUG, Karkula i ja na naradę do KD „Barbara” w Mikołowie. Ze strony KD

„Barbara” są: Dyrektor Z. Cybulski, były Dyrektor P. Krzysztolik i E. Krause.

Dyskusja bywa czasami polemiczna, ale w końcu dochodzimy do konsensusu. Zostawiamy nasze materiały celem dokonania niezbędnych poprawek w Instrukcji. O całej sprawie wie Prezes WUG W. Bradecki. Niestety nasze przypuszczenia i działania były daremne. Pozostało bez zmian. Po prostu wprowadzenie naszych uwag spowodowałoby, że ilość potrzebnych opinii do projektów technicznych spadła by o połowę.

W tej sprawie panuje całkowita niespójność między Prawem Górniczym i Kodeksem Karnym. Mimo, że opinia Rzeczoznawcy jest konieczna do prowadzenia robót górniczych zgodnie z PGiG, to nawet gdyby była całkowicie błędna to według KK (Kodeks Kamy) i tak cała odpowiedzialność spoczywa na kierowniku mchu zakładu górniczego. Takim przykładem jest wypadek na kopalni „Halemba”. KRZG realizował wnioski Komisji powołanej przez prezesa WUG i mimo to został ukarany przez OUG i przez Sąd.

Ostatnie trzy miesiące w 2005 r. byłem opiekunem kopalni „Jankowice”, w tym 6 tygodni na urlopie. Nie miałem czasu by swoją wizję kopalni zrealizować w tak krótkim czasie. W ostatnim dniu marca jestem na „Jankowicach”, gdzie pożegnano mnie kwiatami, podarunkiem z węgla i listem gratulacyjnym. Miłe.

Gdy w Biurze oddawałem obiegówkę i ostatni protokół z inspekcji były zapytania, czy się cieszę. Jakże niektórzy zazdrościli mi, że miałem odwagę podjąć taką decyzję. Osobiście moje kontakty z kolegami i personelem Biura

były moim zdaniem bardzo dobre. Nie mogę wskazać osoby, o której powiedziałbym źle. W Gliwickim urzędzie mógłbym wskazać, ale też jedną lub dwie osoby maksimum.

Czasami miałem trudne dni z Dyrektorem i to zupełnie niepotrzebnie, bo sprawy można było wyjaśnić w rozmowie prywatnej, a nie na naradzie. Ja na naradach nie lubiłem wytykać przełożonym, że się mylą. A że się m ylą to wszyscy wiedzieli.

W kwietniu w restauracji „Żądło” w Rybniku wraz z drugim pracownikiem, długoletnim kierowcą zrobiliśmy pożegnanie. Na pożegnaniu stawił się prawie cały Urząd Górniczy w Rybniku, zaprosiłem także H. Brola oraz Milę. Były mowy pożegnalne, wręczenie upominków, listy gratulacyjne i kwiaty.

Otrzymałem figurkę Świętej Barbary z metalu (bardzo ciężka) i aparat Canon.

Ponieważ aparat był dosyć drogi, a moim marzeniem było mieć aparat cyfrowy, to sobie go kupiłem (razem z Jackiem) dokładając swoją dolę. O 19j0 po uregulowaniu rachunku pożegnałem się uczestnikami, którzy jeszcze tańczyli.

*

W lutym 2006 r. będąc na emeryturze złożyłem w WUG papiery na rzeczoznawcę ds. ruchu zakładu górniczego w sprawach zagrożeń metanowych.

Niestety niepotrzebnie, gdyż sprawę wziął w swoje ręce Vice prezes, który szybko podpisał nominację, ale z datą ważności do końca roku. Zazwyczaj takie upoważnienie jest wystawiane na okres 3-5 lat. Jest to decyzja administracyjna, od której nie sposób się odwołać.

Przetargi na wykonywanie tego typu prac odbywają się w listopadzie. W żaden sposób nie mogłem wykorzystać tych uprawnień. Zaskoczeni byli H. Broi i sam Prezes W. Bradecki, który wstępnie się umówił ze m ną by mi to uprawnienie wręczyć. Mnie to uprawnienie wręczyła sekretarka, wyglądało to tak jakby sekretarka wręczała nominację Ministrowi. Pogwałcono nie tylko pewne zasady zawodowe ale i etyczne. W ten sposób dostałem nauczkę za swoje szczere poglądy.

*

Jako emeryt codziennie po 10 minutowej gimnastyce odbywam spacer po codzienną prasę oraz na małe zakupy np. świeżego chleba. Następnie po śniadaniu i przeczytaniu prasy zabieram się do pracy naukowej. Po napisaniu dwóch książek naukowych (o wyrzutach i pożarach), napisałem biografię oraz kilka artykułów. Dostaje także zaproszenia na konferencje naukowe i posiedzenia zespołu Aerologii Górniczej PAN, w których uczestniczę.

Odwiedzam kolegów na Politechnice, jeżdżę na wycieczki krajowe i zagraniczne. Na brak zajęć jak na razie nie narzekam. Odwiedzam wnuki, podziwiam przyrodę, doglądam ogródka i domu. Zaangażowałem się powtórnie do pracy w Stowarzyszeniu Wychowanków Politechniki Śląskiej.