• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział 4. Środowisko pracy i życia urodzonych za granicą pracowników

4.1. Życie w Polsce

4.1.3. Dyskryminacja

Naukowcy urodzeni za granicą czują się w Polsce akceptowani warunkowo, w zależności od tego, jaki wymiar przynależności do społeczeństwa bierze się pod uwagę.

To zależy, bo jeśli trzeba się z tym cudzoziemcem napić wódki, to super, ale jeśli ten cudzoziemiec czegoś chce, to już może być gorzej, to już jest takie bardziej nacjonalistyczne, bym powiedział, podejście (W44).

Polacy są dla naszych badanych nie tyle po prostu nieprzyjaźni, co, zdaniem UZPA, nieprzy-zwyczajeni do odmienności kulturowej, religijnej i etnicznej. Badani wspominali, że ludzie są po prostu różni, zachowanie zależy od konkretnego człowieka oraz od otwartości samego ba-danego, przypadki nierównego traktowania są rzadkie, to wyjątki, jest podobnie jak w innych krajach. Wskazywali na jednorodność etniczną polskiego społeczeństwa (trafnie, polskie spo-łeczeństwo jest monoetniczne, Gudaszewski 2015: 29) i to, że ich zdaniem ruchy migracyjne na dużą skalę obserwowane są tu dopiero od niedawna (nietrafnie, na terenie współczesnej Polski obserwowano już w przeszłości duże ruchy migracyjne, por. Mucha i Łuczaj 2018, rozdział 1). Jednocześnie zdecydowana większość potrafiła podać przykłady dyskryminacji doświadcza-nej przez siebie, ludzi ze swojego otoczenia lub przypadki znane z mediów. Często jednak nie nazywali tego dyskryminacją czy nierównym traktowaniem. Tym samym umniejszali wagę tego doświadczenia. Tylko co dziesiąta osoba spośród wszystkich badanych wskazała, że ani nie czuje się inaczej traktowana, ani nie podała żadnego przykładu dyskryminującej sytuacji.

Nie ma żadnych. Dla mnie cały czas, nie spotkałem, nigdy nie miałem problemów. [...] Ja nie patrzę na rasizm przez, że ktoś jest pijany na ulicy i powie „Arab” czy coś tam, takie słowo. To jest normalne dla mnie, ja cały czas, całe życie, nawet na uczelni pytali mnie, kiedy przyjechałem do [miasta w Polsce] „Pan skąd?” czy coś tam, zawsze mówiłem „Jestem Arabem”. Za co koledzy z [kraju na Bliskim Wschodzie] chcieli mnie bić wcześniej, ale później mnie lubili, bo oni mówili „Nie masz prawa powiedzieć, że jesteś Arabem, tylko musisz powiedzieć, że jesteś [kraj pocho-dzenia], bo my jesteśmy z [kraju na Bliskim Wschodzie], my mówimy i jesteśmy [kraj na Bliskim Wschodzie]”. Ja mówię „Ja jestem Arabem, bo moja narodowość jest arabska, a później jestem obywatelem [kraju pochodzenia]”. Rozumie pan, bo narodowość jest arabska, a oni nie potrafią tego tak odróżnić pomiędzy narodowością (W42).

Przede wszystkim problem w Polsce nie jest taki, że ludzie nie lubią cudzoziemców. W Polsce ludzie po prostu nie znają cudzoziemców, bo szczerze mówiąc, to po prostu nie ma cudzoziemców. Nie ma porównania z krajami zachodnimi (W98).

W wypowiedziach badanych przewijał się wątek odmiennego traktowania obcokra-jowców (rasizmu, ksenofobii, antysemityzmu, klasizmu czy uprzedzeń religijnych) w zależ-ności od kilku czynników. Po pierwsze, od ich wyglądu – głównie związanego z kolorem skóry. Badani często używali frazy „nie widać, że jestem obcokrajowcem” czy „zależy, jak ludzie wyglądają”. Zwracali więc uwagę na swoją uprzywilejowaną pozycję związaną przede wszystkim z białym kolorem skóry. Ci, którzy różnili się od otoczenia, nierzadko sami bezpo-średnio doświadczali przemocy (zob. dalej opisy zachowań motywowanych rasizmem). Inni badani z kolei wspominali, że ich znajomi o wyraźnie odmiennym wyglądzie doświadczyli przemocy werbalnej i fizycznej. Po drugie, badani gdy nie różnili się od otoczenia wyglą-dem, bywali odmiennie traktowani w zależności od tego, jaki kraj reprezentowali. Mógł to być podział na kulturowe i gospodarcze centrum – jak Wielka Brytania, Szwajcaria, Austria, Japonia, Holandia czy USA, oraz peryferia – jak Ukraina, Indonezja, Armenia, Wietnam czy Bliski Wschód. Mogło to też dotyczyć szczególnej sympatii dla określonych narodowości, tu włoskiej i hiszpańskiej. W niektórych przypadkach wiązało się z bliskością geograficzną i większymi możliwościami kontaktu z obcokrajowcami, na przykład przy okazji zakupów w Słowacji. Po trzecie, ważna jest znajomość języka – płynna mowa przy odpowiednim wyglądzie pozwala się wtopić w otoczenie (tak zwany passing, czyli maksymalne upodob-nienie się do grupy dominującej, Goffman 1963: 92). Pozwala też ocenić wypowiedzi – gdy nie mówi się po polsku lub nie mówi się płynnie, można nie „wyłapać” niestosownych czy dyskryminujących uwag. Po czwarte, nieliczni badani wskazywali na ochronną funkcję za-możności (kapitał ekonomiczny).

Tak mi się wydaje, że część Polaków traktuje cudzoziemców... zależnie oczywiście od pochodze-nia tego cudzoziemca, prawda? No może jak człowiek jest z Zachodu, jako człowieka wysokiej kultury, może zamożnego. A jeśli jest człowiek gdzieś tam z jakichś krajów egzotycznych, to po prostu z ciekawością. Jak tam, co tam, jak on może, jak tam mieszka, jak rozmawia, jak ubiera się i tak dalej (W58).

Myślę, że jest mi naprawdę łatwiej, bo nie wyglądam na obcokrajowca. Więc dopóki się nie odezwę, ludzie się nie dowiedzą, że nim jestem. Myślę też, że Europa Zachodnia jest dość dobrze widziana (W70).

Co dotyczy Stanów, Niemiec, Zachodu, to tak, a tu, Boże, on jest nikim, ale jest ze Stanów. Przy czym Stany to jest taki, ja nie wiem, idol po prostu (W9).

Warto podkreślić, że te oceny nie były spójne – osoby z Ukrainy mogły być akcep-towane ze względu na wygląd, gdy mówią bez akcentu, ale dyskryminowane ze względu na odmienność językową, gdy ten akcent da się usłyszeć, czy na skojarzenie z wykonywa-niem niskopłatnych prac. W podobny sposób stereotypizowano niegdyś przybywających do Niemiec mieszkańców Europy Środkowej (por. Guhlich 2017: 280). Tym samym uzyskiwały pewnego rodzaju status pośredni. Po piąte, poza wyglądem, krajem, językiem i zamożnością pojawiły się też czynniki związane z płcią – większą akceptacją kobiet urodzonych za granicą oraz otwartością ze strony kobiet Polek, a także dyscyplinowaniem kobiet kontaktujących się z obcokrajowcami. Badane kobiety urodzone za granicą były więc rzadziej atakowane. Polki chętniej nawiązywały kontakty, w tym, o czym wspominamy wyżej, chętniej wchodziły w związki małżeńskie z obcokrajowcami. Kobiety Polki były instruowane przez mężczyzn Polaków, że takich kontaktów nawiązywać nie powinny.

Może [chodzi o] jedną rzecz, bo jestem dziewczyną. Nic się nie wydarzyło (W7).

Kiedy zostałem pobity w autobusie przez dwóch dużych kolesi, od tego czasu mam jakoś dy-stans do nawiązywania relacji, do bliższych kontaktów z mężczyznami. Moi przyjaciele to głównie dziewczyny. Nie dlatego, że są ładne, ale dlatego, że wiem, że mnie nie pobiją (W60).

Akceptacja przyjmowała w przypadku badanych formę zainteresowania, ciekawości, ale też w niektórych przypadkach ich egzotyzacji, orientalizacji (Said 2003: 3), na przykład nazywano Polskę wprost „egzotycznym krajem”. Polacy i Polki określani byli jako „otwarci”, „pomocni”, „tolerancyjni”, „przyjaźni” czy „gościnni”. Warto przypomnieć, że nawet ci, którzy wskazywali na akceptację, podawali przykłady dyskryminujących zachowań wobec siebie lub swojego bliższego i dalszego otoczenia.

Ja czuję się wolny, bo jestem przyjęty tak z miłością i lubią – nawzajem – lubią tego Arnolda47

takim, jaki jest. [...] No oczywiście, gdybym teraz myślał, gdyby nie [narodowość kraju Europy Zachodniej], który wszędzie się spotyka z życzliwością. Gdybym był Ukraińcem, czy... no tutaj nie... ale rozumiemy się... nie jestem taki pewien, czy byłby to tak tak.... Samo [...] tutaj poznałem też Afrykańczyków, też i też jedna pani mi mówiła o przykrych sprawach, ale taki mamy wszędzie niestety też (W36).

Nie ma jakiegoś takiego, nie było nigdy, zawsze było na odwrót, była ciekawość, pewna egzotyka, więc to raczej spotykałem, z tym się spotykałem (W27).

Opisane tu doświadczenia nie dotyczą okresu przystosowywania się do życia w Polsce, o który pytaliśmy oddzielnie i omówiliśmy już wcześniej, ale całego pobytu w Polsce. W tym kontekście doświadczenia ksenofobii jako „lęku przed innym/innością” opisywane były naj-częściej. Można je podzielić na zachowania na poziomie mikro-, meso-, makro- i metaspo-łecznym. Na poziomie mikro dotyczyły interakcji między jednostkami. To mikroagresje, czyli „zwięzłe i codzienne werbalne, behawioralne lub środowiskowe upokorzenia, intencjonalne lub nie, które komunikują wrogie, obraźliwe lub negatywne rasowe lekceważenie i zniewagi w stosunku do osób niebiałych (people of color)” (Sue i in. 2007: 273). Tutaj rozszerzamy rozumienie tego pojęcia na reakcje wobec „Inności”, nie tylko te motywowane rasizmem.

Mikroagresje mogą przyjmować trzy formy. Mikroataki to „werbalne lub niewerbalne ataki, których intencją jest skrzywdzenie przez wyzwiska, unikanie lub celowe działania dys-kryminacyjne”, na przykład określanie kogoś słowem „kolorowy” (colored) czy „orientalny”, zniechęcanie do relacji międzyrasowych, celowe obsługiwanie najpierw białego klienta, eksponowanie swastyki. Zwykle są celowe, ale ograniczone do działań w sferze prywatnej. Mikrozniewagi to „niegrzeczność, brak wrażliwości i znieważanie czyjegoś dziedzictwa ra-sowego lub tożsamości”, zawierające ukryty negatywny przekaz, na przykład dopytywanie się o to, jak osobie niebiałej udało się zdobyć pracę (zadane w formie podważającej kwali-fikacje), czy unikanie kontaktu wzrokowego podczas rozmowy dające do zrozumienia, że jej wypowiedzi są nieistotne (Sue i in. 2007: 274). Mikrounieważnienia to „komunikaty, które wykluczają, negują lub unieważniają psychologiczne myśli, uczucia lub realność doświadczeń osób niebiałych”, na przykład komplementowanie dobrej znajomości języka u osób urodzo-nych w danym kraju albo pytanie ich, gdzie się urodzili; stwierdzanie, że dla dana osoba

„nie widzi koloru [skóry]”; stwierdzanie, że ktoś jest nadwrażliwy, gdy opowiada o swoich doświadczeniach (Sue i in. 2007: 274–275).

Mikroagresje mogą przyjmować formę pozornie inkluzywnych zachowań w praktyce podtrzymujących struktury dominacji48. To w doświadczeniach naszych badanych subtelne pokazywanie, że Polska nie jest miejscem dla cudzoziemców, na przykład przez dopytywa-nie ze zdziwiedopytywa-niem lub – w reakcji na wygląd czy akcent „skąd są” oraz „po co tu są” (por. kategoria „hierarchii akcentów”, w ramach której w USA pozytywnie wartościuje się akcenty europejskie, Chen i Lawless 2018: 7–8). To utrzymywanie dystansu, wywyższanie się, zna-czące spojrzenia, ogólnie negatywne wypowiedzi o osobach danego pochodzenia, a także brak wyrozumiałości – oczekiwanie idealnej znajomości języka polskiego czy też mówienia po polsku, a nie w innych językach, gdy ktoś przebywa w Polsce.

To ten sposób patrzenia, myślenia, wie pani, one są takie bardzo drobne, że trzeba by to napraw-dę dotkliwie... Pewnych rzeczy nie analizowałam i nie rozumiałam do końca, ale na przykład taka sprawa, takie pytanie normalne niby „A skąd pani jest?” (W33).

Przypadkowi ludzie czasami, jak usłyszą „[narodowość kraju Europy Środkowo-Wschodniej]” to trochę tak patrzą z wysoka (W18).

Ale z wypowiedziami spotkałam się, tak. Spotkałam się rzeczywiście i w związku z tam... Na przy-kład muzułmanie, Ukraińcy czy w ogóle ludzie ze Wschodu, że wszystko tam jest źle, tam w ogóle nic nie ma, dzikie pole i tak dalej. No coś takiego. Odnośnie siebie nie spotkałam się (W58).

Ksenofobiczne zachowania mające charakter mikroagresji dotykające naszych rozmów-ców przyjmowały też formę agresji słownej w postaci wyśmiewania (na przykład

parodio-wania języka ojczystego badanych) czy nawiązyparodio-wania do historii między krajami (współod-powiedzialność za winę przodków), ale też krzyczenia czy wyganiania („Wracaj do swojego kraju”). Wielokrotnie badani podkreślali, że te sytuacje zdarzały się w przestrzeni publicznej, ze strony obcych osób, będących pod wpływem alkoholu. W oczach badanych miało to częściowo usprawiedliwiać takie zachowania. Większość wspominanych przez naszych ba-danych mikroagresji to właśnie różnego typu wypowiedzi.

Tak więc on [respondent] zawołał do niego po angielsku i ten facet zrozumiał, że on chroni tę panią, ale powiedział coś jak „To nie jest twój kraj”. Ale był pijany, więc my nie...

Nie powinniśmy tego brać pod uwagę?

Nie (W82, wypowiedź żony respondenta).

Znaczy na ulicy mi się zdarzało, na przełomie wieków, czyli pod koniec lat dziewięćdziesiątych, na początku dwutysięcznych, czyli w trakcie studiów, wydawało mi się, że ktoś wskazał mnie palcem i powiedział „Chow-chow” na przykład albo coś. No ale to też są takie, nigdy mi się nie zdarzyło coś takiego, że mnie ktoś zaczepia i mówi „Ty, wy-tego-daj z Polski, bo jesteś taki czy owaki”, mnie osobiście to nigdy nie spotkało (W88).

Może coś o „Nie pomogliście nam w czasie wojny” czy coś, hm, co jest trudne (W79).

48 Część zachowań dyskryminacyjnych badani opisywali zbyt ogólnie, by można było stwierdzić, jakie były moty-wacje wskazanych osób oraz co dokładnie te osoby zrobiły. Wiadomo jednak, że te motymoty-wacje i zachowania zostały odebrane przez badanych jako negatywne i związane z ich pochodzeniem. Było to „zaściankowe zachowania”, „dziwne reakcje”, jakaś „zmiana zachowania”.

W podobnych okolicznościach dochodziło do agresji fizycznej ze strony Polaków – pobić lub gróźb pobicia. Ci badani, jak wynika z obserwacji osób przeprowadzających wywiady, wy-różniali się wizualnie, co pozwala przypuszczać, że motywacje atakujących były rasistowskie.

Zostałem pobity w autobusie pełnym pasażerów, nikt nie zareagował. [... Sąsiedzi z piętra wyżej rzucili we mnie surowym jajkiem. [...] Doświadczyłem zatem wielu nieprzyjemnych sytuacji ze strony Polaków, którzy nie byli gotowi stanąć twarzą twarz z obcokrajowcami. Albo na ulicy, kiedy..., najgorzej było, kiedy Korea pokonała Polskę w piłkę nożną. Jacyś ludzie gonili Azjatę „Korea, no chodź tutaj”. Odpowiedziałem „Nie jestem Koreańczykiem”. Więc znam ludzi, którzy zrezygnowali z życia w Polsce, bo po prostu czuli się bardzo źle. Nie myślę o tym za dużo. Dla mnie polepsza sytuację fakt, że od kiedy zacząłem jeździć tutaj autem w 2008 roku, nie musiałem już więcej mierzyć się z takimi sytuacjami na ulicach, albo w autobusie, nigdy (W60).

Badani doświadczali również dyskryminacji w instytucjach publicznych, w tym w proce-sie uzyskiwania awansu zawodowego. Poza uczelnią opisywano przede wszystkim szpitale, urzędy, policję oraz pocztę. Raz wspomniano o nierównym traktowaniu ze strony instytucji bankowej przez gorsze warunki udzielenia kredytu.

Anegdoty, kiedy na poczcie na przykład nie mogę odebrać przesyłki, dlatego że pani ode mnie wymaga pieczątki, bo człowiek nie może tak się nazywać, to jest absolutnie normalna rzecz. [...] Na początku byłam zaskoczona, a później odbierałam to po prostu jako anegdotę, z uśmiechem wzywamy panią kierowniczkę (W90).

Czy dobrze rozumiem, że jak zaczyna pani mówić po angielsku, to się okazuje, że jest łatwiej?

Nawet mnie do szpitala po polsku nie chcieli przyjąć, poszłam godzinę później, wszystko po angielsku zrobiłam i później mnie do szpitala przyjęli (W5).

Nierówne traktowanie na uczelni dotyczyło podważania kompetencji i wykluczania ze współpracy, utrudniania awansu zawodowego, zatrudniania na gorszych stanowiskach, odbierania zadań. Tutaj też pojawiły się mikroagresje, a także wykluczanie na poziomie meta spo łecz nym (tworzenie atmosfery nieprzychylności, którą pracownik uświadamia sobie dopiero w kontakcie z inną, bardziej otwartą instytucją).

Uważam, że przez dłuższy czas byłam dyskryminowana jako cudzoziemiec, ponieważ mając te same kwalifikacje i możliwości, i atuty, i wady co koledzy, ale mając inne obywatelstwo, by-łam zatrudniona nie na etacie naukowo-dydaktycznym, a na etacie dydaktycznym, czyli różni-ca 210... 240 godzin a 360, tak? Przy czym na przykład kolega z Polski nie mógł mieć tego etatu dydaktycznego, bo to zwalniałoby go z pracy naukowej i byłby bezpieczny, rotacja by go nie obejmowała, więc każdy by chciał. Natomiast w mojej sytuacji to było tak, że byłam zwolniona z pracy naukowej, a i tak musiałam ją wykonywać, a rotacja mnie i tak obejmowała, bo byłam cudzoziemcem i tak w dowolnej chwili mogłabym skończyć swoją karierę. [...] Dopiero po ha-bilitacji to się zmieniło, czyli po haha-bilitacji nie mogli mnie już dyskryminować, potem dostałam etat dydaktyczno-naukowy (W33).

Ja miałam doświadczenie, nie teraz, a dawniej, kiedy młoda byłam, gdy przyjeżdżałam, na przy-kład było takie doświadczenie. Przyjechałam na takie forum w Warszawie, a jeszcze my tylko zaczynaliśmy, i ja normalny temat omawiam, opracowanie naukowe, dyskusja, panel dyskusyjny, ja mówię i czekam na pytania, muszą pytania być. I mi zadają pytanie „A niech pani coś powie, po rosyjsku powie”. W Akademii Nauk. Pan rozumie, poziom. Ja powiedziałam „Może mam jeszcze zaśpiewać czy na bałałajce zagrać?” (W9).

Badani wspominali też wprost o metawykluczeniu: z języka i dyskursu, ze wspólnoty narodowej (gdy ma się polskie korzenie), z przestrzeni publicznej (obawa przed marszami z okazji 11 listopada), w prawie (dodatkowe obostrzenia przy kupnie mieszkania blisko gra-nicy czy przy pobieraniu nauki na studiach).

Teraz jest troszkę lepiej, bo tutaj dziesięć lat temu [przedsiębiorstwo z kraju pochodzenia] przy-jechało i było nagle dużo [osób z kraju pochodzenia], i ludzie też przyzwyczaili się do tego. Ale wcześniej to naprawdę, jeden, drugi, chyba dwóch [mężczyzn z kraju pochodzenia] było. [...] To jest naprawdę przykre i się niestety spotkałam od czasu do czasu. To tylko zawsze musiałam skulić się tam na ulicy... Na przykład zwykli ludzie byli w porządku, ale szczególnie chłopcy, ileśnaście lat, 15, 17, grupa, to ja uciekałam, żeby nie spotkała mnie przykrość.

Ale to co oni robili?

No takie głupie coś tam mówili i tam... Nieprzyjemne to było po prostu (W15).

Jeden raz mi powiedziano, że nie mogę kierować projektem, bo jestem w obcym projekcie. A projekt był mój, ja go zrobiłam razem z koleżanką, pracowałyśmy trzy tygodnie nad tym. I na-wet nie o to chodziło, że jestem obcokrajowcem. Chodziło o to, że ten projekt chcieli mi zabrać dla drugiego kolegi i ta pani szukała pretekstu.[...] Zrobiłam okrągłe oczy i powiedziałam „A jaka różnica?” I one zamilkły, a potem mi otwarcie powiedziały, że temu panu trzeba do habilitacji [...], to niech pani odda. A druga sytuacja. [...] Prosiłam o zaproszenie dla kolegi z Akademii Nauk [...]. Chcieliśmy razem realizować projekt. [...] To był dyrektor centrum, w skład którego wchodzą trzy instytuty badawcze, habilitowany profesor z nazwiskiem takim światowym, naprawdę to bardzo poważana osoba w [kraju pochodzenia]. I powiedziała mi jedna pani „A skąd ja mam wiedzieć, może tu chce przyjechać na zakupy?”. Byłam po prostu wstrząśnięta. [...]. No to taki był stosunek do badaczy [z kraju byłego ZSRR] (W9).

Trzy osoby spotkały się z antysemityzmem – opartym na negatywnym, lecz także

po-zytywnym stereotypie. Jedną wzięto mylnie za osobę pochodzenia żydowskiego, duszono ją i krzyczano „Żydzi”. W przypadku innej osoby zakładano, że skoro pochodzi z Izraela, to na pewno jest bogata, a gdy nie wiedziano, skąd pochodzi, narzekano, że „Żydzi kupują Pol-skę i świat”. Jedna z osób badanych podkreślała podobieństwa w poziomie antysemityzmu w Polsce i jej kraju pochodzenia.

W narracjach badanych przewijały się też zachowania rasistowskie – nie zawsze dało się jednak ustalić, czy ksenofobiczne reakcje miały takie podłoże. Poza przypadkami agresji fizycznej opisanymi wyżej, na pewno dotyczyło to pięciu osób wprost. Częściowo były to sytuacje wspomniane już wcześniej – negatywne reakcje na białoskórą kobietę w towarzy-stwie ciemnoskórego mężczyzny. Dwukrotnie wspomniano o skojarzeniach z atakami terro-rystycznymi, raz o posiadaniu „azjatyckich korzeni”.

Spotkałem się [osobiście z aktami nietolerancji, dyskryminacji], ale myślę, że tak samo bym spo-tkał się w Rosji ze względu na swoje azjatyckie korzenie. [...] Nie uważam, że to dotyczy konkretnie mnie, tylko że to jest taki odsetek, procent, gdzie to każdego może spotkać (W51).

Uprzedzenia religijne odnosiły się do religii prawosławnej, islamu oraz niewłączania się w praktyki religijne. Ten wątek poruszyły cztery osoby. Odmienność religijna przyczyniała się do konfliktów z rodziną żony Polki, była podstawą uznawania kobiety urodzonej za granicą za odmienną od otoczenia, łączono też islam z terroryzmem i przemocą wobec kobiet.

Na ulicy, jakąś kiedyś dziewczynę miałem, „Uważaj, proszę pani, tam jest Arab, on cię zabije”. Jakaś starsza babcia to mówiła. A tak muszę pani powiedzieć, że absolutnie nie. Ja nawet w ogóle na to nie zwracam uwagi. W ogóle tego nie odczuwałem, muszę pani powiedzieć. Ale moi koledzy zawsze to odczuwali, tak (W65).

Stereotypy, uprzedzenia i nierówne traktowanie oparte na ocenie statusu ekonomicz-nego (klasizm, Pincus i Sokoloff 2008; Lott 2012: 654–655) opisało siedem osób. Trzy z nich opisały stereotyp pozytywny. Spotkano się z założeniem, że skoro dany naukowiec pochodzi z Europy Zachodniej, to można mu bezpiecznie wynająć mieszkanie – jest dość zamożny, by regularnie płacić. Zauważono lepsze traktowania osób z kraju azjatyckiego, odkąd do Polski przyjeżdża więcej bogatych studentów z tego kraju. Podkreślono też swój przywilej – jeden badany wskazał, że otaczają go wpływowi ludzie i nie musi szukać pracy, jest mu więc łatwiej niż innym emigrantom. W pozostałych przypadkach chodziło o stereotyp negatywny –