• Nie Znaleziono Wyników

Rozdział 4. Środowisko pracy i życia urodzonych za granicą pracowników

4.2. Życie w pracy

4.2.4. Praca administracyjna

Wśród naszych badanych można wyróżnić dwa szczególnie typy osób – administracyjnie nieobecni (bez obowiązków administracyjnych) oraz pośrednicy umiędzynarodowienia na Wschód. W przypadku pierwszej grupy można postawić hipotezę, że przydzielanie im

obowiąz-ków prawdopodobnie generuje więcej problemów niż rozwiązuje, na przykład gdy nie mówią po polsku. Kilka osób wskazało, że robi tak niewiele, że w zasadzie tych obowiązków nie ma. Dwie osoby wskazały, że koordynują siebie. Warto zwrócić uwagę na te nietypowe odpowie-dzi – wskazują one na wykonywanie pewnej pracy, której nie wykonują bezpośredni przełożeni.

Kiedy spróbowałam pierwszy raz, to była porażka. Ponieważ w biurze każdy był zdenerwowany, kiedy mnie zobaczyli. [...] Żeby rozliczyć jeden rachunek, musiałam tam siedzieć godzinę. Po godzinie moja promotor doktoratu zadzwoniła do mnie i spytała „Gdzie poszłaś? Jesteś w rek-toracie? Wiesz, potrzebuję cię gdzie indziej”. A ja na to „Tak, jestem w biurze i siedzę”, a wszyscy tylko się na mnie gapili. Stały tam jakieś panie, rozmawiały między sobą i patrzyły, jak tam siedzę. [Promotor] powiedziała, żebym dała komuś telefon. Powiedziałam „OK”. Potem... potem zdały sobie sprawę, że przyszłam tam tylko złożyć jeden rachunek, a one zmusiły mnie do siedzenia [śmiech]. To było bardzo zabawne, ale po tym incydencie moja promotor nie chce, żebym tak marnowała czas. Zrozumiała, że cały dzień zajmuje złożenie jednego dokumentu. I tak będzie za każdym razem. Więc najlepszym rozwiązaniem było zrekrutowanie kogoś, nie w pełnym wymiarze czasu pracy, do obsługiwania moich dokumentów (W7).

Kilka osób wskazało również wprost, że celowo unika sprawowania funkcji na uczelni. Argumentowano to przede wszystkim niechęcią do tego, na czym tego typu działalność polega – „rozgrywek o władzę”, „budowania koterii”, „chorobliwych ambicji politycznych”.

Administracyjnie nieobecni wykorzystują więc swój status, w sposób zamierzony lub nie, do uwolnienia się od kłopotliwych obowiązków. Przynajmniej część z nich posługuje się tym, co Yea-Wen Chen i Brandi Lawless (2018: 13–14) nazywają „strategiczną wielo-znacznością”, czyli celowo i strategicznie stosowanymi komunikatami, które przez swoją dwuznaczność pozwalają zmieniać i stawiać opór oczekiwaniom. Takie działania mają także inny wymiar – mogą pozwalać UZPA, ze względu na ich status outsiderów, którzy nie znają wszystkich reguł, wprowadzać w jednostkach innowacje, na przykład nowe metody kształ-cenia albo właśnie dzięki słabszej znajomości języka polskiego mogą prostszym językiem tłumaczyć skomplikowane zagadnienia.

Druga grupa to badani zaangażowani przez swoje jednostki do wykorzystania potencjału współpracy międzynarodowej. Dotyczyło to prawie wyłącznie krajów postsocjalistycznych (Ukrainy, Rosji, Białorusi, Armenii i Serbii) oraz Azji (Indonezji oraz Syrii). Badani pełnili głów-nie funkcje pełnomocników i koordynatorów wymian studenckich.

Pozostali badani wymieniali standardowy katalog obowiązków administracyjnych: peł-nienie funkcji kierowniczych (tylko do poziomu dyrektora instytutu, nie wyżej, choć w skali całego kraju zdarzają się wyjątki) oraz udział w pracach ciał kolegialnych, jak senat, rada

wydziału, instytutu i najróżniejsze komisje. Wspominano również wielokrotnie o obowiąz-kach administracyjnych związanych z dydaktyką oraz pracą naukową. Badani opiekowali się kołami naukowymi, zajmowali rekrutacją studentów i obronami ich prac dyplomowych, ko-ordynowali praktyki, programy studiów, a także specjalizacje. Redagowali także czasopisma, organizowali konferencje, pisali recenzje publikacji oraz dbali o sprzęt badawczy.

Praca administracyjna, co nie zaskakuje, kojarzy się źle na uczelniach i nie wzbudza zaangażowania. Tylko cztery osoby w jakikolwiek pozytywny sposób nawiązały do tych obo-wiązków, na przykład wskazując na pochwały za ich wykonanie. Tylko pięć osób pochwaliło się swoimi osiągnięciami w tej dziedzinie – zorganizowaniem międzynarodowej szkoły dok-torskiej, nowych kierunków studiów, promowaniem uczelni za granicą, współtworzeniem muzeum oraz organizowaniem regularnych spotkań zespołu. Pozostali nie mówili o admini-strowaniu nic, bardzo mało albo źle. Taka praca marnuje czas, odciąga od pracy naukowej i choć jest uwzględniana w ocenie pracowniczej, to w żaden sposób nie jest doceniana. Bywa bardzo rozczarowująca.

Były jakieś komisje, to jest biuro nauczycielskie do spraw jakości.

Jakości nauczania?

Tak. I idea tej komisji jest powiązana z tym, co mnie interesuje, ale jest pewna kulturowa nie-zgodność między mną jako kimś, który uczy, bo to jego praca, a ludźmi, którzy są akademicko zainteresowani nauczaniem. Jestem też bardzo zmotywowany, żeby dołączyć do tej grupy, bo bardzo mi zależy na jakości nauczania, ale czuję też pewne rozczarowanie, że to było głównie o formułkach, zasadach, przelewaniu czegoś na papier i o projektach istniejących głównie na papierze. Na przykład każdego roku jest taka ankieta wśród studentów i oni mogą dosłownie dyskutować 40 minut na temat słów, które powinny być zawarte w pytaniu, żeby ocenić studen-tów. [...] Szczerze, dla mnie to zbyt teoretyczne i odległe od rzeczywistości nauczania (W70).

Podsumowanie

Podsumujmy. Badane osoby, kobiety i mężczyźni, mierzą się z tworzeniem związków na odległość, samotnością i rozpadami relacji. Są otwarci na przekraczanie granic narodo-wych i etnicznych w relacjach intymnych (egzogamia). Wybierają głównie Polki i Polaków, co potwierdza ustalenia o ich silnej integracji ze społeczeństwem goszczącym. Wiążą się z ludźmi dobrze wykształconymi (homogamia małżeńska). Ich przyjazd do Polski nie budził oporu rodziny pochodzenia, raczej wsparcie i troskę. Istotną rolę w tym procesie odgrywały przede wszystkim matki, a nie ojcowie (praca emocjonalna). Dzieci badanych bardzo szybko integrowały się z polskim społeczeństwem.

Badani w większości opisywali swój proces przystosowania się do życia w Polsce jako bezproblemowy. Bardzo pomagało w tym środowisko naukowe, dzieląc się kapitałem spo-łecznym, kulturowym i ekonomicznym, w tym zapewniając miejsce zamieszkania. Jeżeli badani mieli bogate kapitały: ekonomiczny, społeczny i kulturowy, na przykład znajomych i rodzinę na miejscu, a także wysokie stypendium, było im jeszcze prościej. Szczególnie łatwo proces ten przebiegał w przypadku naukowców transnarodowych, doświadczonych migrantów. Z kolei w niewielkim stopniu dotyczył naukowców dojeżdżających, związanych silniej z krajem pochodzenia niż Polską.

Nie zmienia to faktu, że badani musieli pokonać też pewne bariery. Głównym proble-mem w samym miejscu pracy był brak wprowadzania i przygotowywania pracownika do

wykonywania obowiązków zawodowych, pozostawienie go/jej samej sobie. Konieczna była też w większości przypadków nauka języka polskiego niezbędnego do pełnego uczestniczenia w funkcjonowaniu zakładu pracy. Poza nielicznymi wyjątkami nie da się w Polsce pracować, używając tylko języka angielskiego. Badanym w większości udało się opanować język polski bardzo dobrze, w niektórych przypadkach ucząc się go samodzielnie, co ponownie potwier-dza tezę o ich silnej integracji ze społeczeństwem goszczącym.

Obcokrajowcy w Polsce, w tym akademicy urodzeni za granicą, narażeni są w monoet-nicznej Polsce na stres mniejszościowy i czują się tu akceptowani tylko warunkowo. Prawie wszyscy doświadczyli jakiejś formy ksenofobicznej reakcji: mikroagresji, agresji słownej, agresji fizycznej czy dyskryminacji w organizacjach społecznych, w tym na uczelni, oraz na poziomie metaspołecznym. Wspominano także zachowania motywowane rasizmem, an-tysemityzmem, uprzedzeniami religijnymi i klasizmem. Traktowanie badanych różniło się w zależności od ich wyglądu, kraju pochodzenia, znajomości języka, zamożności i płci. Badani w większości umniejszali wagę tych doświadczeń, być może traktując je jak oczywisty koszt migracji. Praca naukowa częściowo zabezpiecza przed tego typu negatywnymi doświadcze-niami – jest prestiżowa, a sami naukowcy bywają stosunkowo bardziej otwarci na inność niż reszta społeczeństwa.

Bo nie możesz być uczonym i to się kłóci. Jeżeli jesteś w nauce, to takie rzeczy jak narodowość albo nawet orientacje polityczne, nawet jakiekolwiek tam inne, boczne rzeczy są nieistotne. Albo nie jesteś naukowcem, albo to nie ma znaczenia (W21).

Zawód naukowca w Polsce, oraz globalnie, prekaryzuje się (Wagner I. 2014: 41–46) i dotyczy to także UZPA. Badani naukowcy oceniają swoje zarobki w Polsce jako albo złe, albo tylko wystarczające, a sposób liczenia wynagrodzenia jest dla nich niejasny. Poza rzadkimi wyjątkami, takimi jak prestiżowe granty, nie wyrażali pozytywnych opinii o wynagrodzeniu. Pensja w Polsce nie zachęca do pracy naukowej. Badani w większości dorabiali, wykonu-jąc zwykle zawody tłumaczy i nauczycieli. Infrastruktura uczelni zwykle oceniana była źle (brak samodzielnych pokoi, przestarzały sprzęt komputerowy, złe zarządzanie specjalistycz-ną aparaturą, złe wyposażenie sal dydaktycznych oraz brak dobrego dostępu do literatury światowej). Młodsi badani bezproblemowo korzystali ze stron hakerskich, takich jak Sci-Hub, i uzasadniali to głównie poparciem dla idei otwartej nauki.

Większość badanych to „zaangażowani entuzjaści” pracy dydaktycznej, uwielbiają ją. Ten aspekt pracy na uczelni pozwala im się rozwijać, dostarcza nagradzających kontaktów społecznych ze studentami, pozwala przekazywać wiedzę oraz realizować powołanie do pra-cy nauczycielskiej. Ta grupa charakteryzuje się pedagogicznym podejście do nauczania – jest nastawiona na potrzeby osób uczących się oraz charakteryzuje się innowacyjnością. Pozostali uzależniali swoje podejście do pracy dydaktycznej głównie od postaw studentów. Badani uczący i pracujący naukowo odczuwali napięcie między tymi obowiązkami, zwykle utrudnia-jące dobre wykonywanie ich jednocześnie. Entuzjazmu nie wzbudza praca administracyjna. Wśród badanych zauważyliśmy dwie wyróżniające się kategorie – pozbawionych obowiązków administracyjnych („administracyjnie nieobecni”) i zaangażowanych w proces współpracy międzynarodowej na wschód od Polski („pośrednicy umiędzynarodowienia na Wschód”).

Specyficzna więc dla badanej przez nas kategorii wysoko wykwalifikowanych migran-tów jest po prostu praca, którą wykonują. Można wyciągnąć wniosek, że jest ona swoistym „buforem akulturacyjnym” – praca ta w różnych miejscach na świecie ma podobny charakter,

jest prestiżowa i związana z dużą akceptacją społeczną, daje dostęp do ludzi o bogatych kapitałach, w Polsce jeszcze nie jest pracą całkowicie prekaryjną (jest względnie stabilna, umożliwia dorabianie do niskiej pensji oraz daje dużo swobody czasowej). UZPA to więc kategoria „migrantów uprzywilejowanych”, jak opisywały to badane przez Yea-Wen Chen i Brandi Lawless naukowczynie migrantki w USA (2018: 6, 13).

Magnesem przyciągającym badanych do Polski jest i może być nadal względna stabil-ność zatrudnienia (por. Guthrie i in 2017: 35) w porównaniu z krajami Europy Zachodniej.

Ta stabilność rozumiana jest głównie jako dostęp do umów o pracę na czas nieokreślony. W Polsce nie ma (jeszcze) ugruntowanej tradycji staży podoktorskich wymuszających prze-mieszczanie się z miejsca na miejsce (choć funkcjonują już granty badawcze oparte na tej właśnie zasadzie). Ten system utrudnia lub uniemożliwia założenie rodziny oraz wykorzenia z relacji społecznych. Tutaj Niemcy mogą być negatywnym krajem odniesienia, jako kraj i „zachodni”, i sąsiadujący z Polską. To właśnie stałe zatrudnienie zatrzymuje naukowców urodzonych za granicą w Polsce.

Ale my nie byliśmy pewni, jak ludzie mogą przeżyć przy tych pensjach, które otrzymujecie na uniwersytetach, które nie są za wysokie. Więc było to pewnym zmartwieniem. Gdziekolwiek indziej składaliśmy papiery, nigdy nie musieliśmy się o to nawet martwić. Może możesz mieć inny poziom życia w zależności od tego, ile ci płacą w tych miejscach. Ale nigdy nie było to coś, o czym rozmyślasz, a tutaj jest to częścią decyzji (W3).

O, jak dostanę dobry projekt, myślałem o postdoku po... kiedy go złożę. Jeśli dostanę tu dobrą ofertę, przyjmę ją. Ale jeśli nie, zaaplikuję gdzie indziej (W7).

Wielu naszych badanych naucza wielojęzycznie – nie tylko lektorzy i nie tylko w ich ojczystym języku, nierzadko po angielsku. To ich ogromny atut zawodowy i potencjalnie pozytywny wkład „przy okazji” do jakości pracy dydaktycznej, a więc zasób kulturowy, jaki wnoszą do społeczeństwa przyjmującego (por. kategoria „kulturowego bogactwa” w od-niesieniu do wykładowców imigrantów w USA analizowana z perspektywy pedagogiki za-angażowanej, Yep 2014: 86–88). To pozwoliłoby rozszerzyć dostęp polskich studentów do międzynarodowego kształcenia. Przyciągają też i pomagają studentom ze swoich krajów, co wspiera umiędzynarodowienie uczelni i ułatwia przeprowadzenie tego procesu.

Próbował pan kiedyś nauczyć się polskiego?

Powiedziałbym, na początku przywiozłem mały przewodnik podróżniczy, ale wiesz, podążam też za sceną językową, przede wszystkim, nie mam czasu, żeby nauczyć się go wystarczająco, żeby w nim uczyć. To pierwszy powód. Drugi powód, nie jestem profesorem w Polsce, żeby być kolejnym polskim, żeby mówić po polsku, ale głównie żeby robić to w takiej formie, to dla doświadczenia i myślę, że w tym względzie pasuje równie dobrze używanie angielskiego. Właści-wie, ponieważ większość studentów, którzy znajdują później pracują albo w rządzie, w sprawach zagranicznych albo w podatkach, będzie się później głównie posługiwała angielskim w kontaktach międzynarodowych. Więc nawet w Chinach nie ma tłumaczeń, ani w Rosji, bo chcą, żeby studenci byli bardziej zapoznani z językiem (W46).

Prawie wszyscy badani doświadczyli jakiejś formy odrzucenia ze strony społeczeństwa goszczącego, w różnych formach. To czynnik zniechęcający do pozostania na dłużej. Dlatego też uważamy, że by przyciągnąć ich do Polski i tu zatrzymać, nie wystarczy otwarcie się na obcokrajowców na uczelniach, trzeba się w ogóle otworzyć na inność i różnorodność.

Zakończenie

Książka nasza powstała na podstawie wyników ogólnopolskich badań prowadzonych wśród urodzonych za granicą pracowników polskich instytucji naukowych, dydaktycznych i badawczych. Podczas prowadzonych wywiadów uzyskaliśmy pogłębioną wiedzę o motywa-cjach wyboru Polski jako kraju do pracy i zamieszkania. Wysłuchiwaliśmy i analizowaliśmy doświadczenia życiowe naszych rozmówców i wpływ migracji na ich życie rodzinne. Docie-kaliśmy problemów, warunków i barier (w tym językowych) związanych z pracą w Polsce. Interesowało nas również uchwycenie różnic w doświadczaniu migracji pomiędzy kobietami a mężczyznami. Staraliśmy się zagłębić w tematykę aktywności badawczej i potencjału na-ukowego naszych rozmówców. Nakreśliliśmy ich wkład w rozwój w „modernizację” i umię-dzynarodowienie polskiej nauki, przez stymulujące wnoszenie nowej energii, różnorodności i świeżości.

Narracje naszych rozmówców podzieliliśmy na dziewięć typów. Podstawą rozróżnień były głównie motywacje ich przyjazdu do Polski. Pierwszym typem UZPA (urodzonych za granicą pracowników akademickich) są osoby „Związane rodzinnie”, które mają polskie ko-rzenie lub partnera/partnerkę pochodzących z Polski i tu mieszkających. Drugą wyodręb-nioną grupą są tak zwani Poloniści, czyli osoby o zainteresowaniach naukowo-badawczych związanych z Polską. Niejednokrotnie są to absolwenci kierunków studiów powiązanych z językiem polskim, literaturą polską, historią, historią polskiej myśli filozoficznej i politycz-nej czy szerzej slawistyką. Trzecią, liczebnie dużą grupą wśród badanych, są Byli studenci polskich uczelni, czyli osoby, które przyjechały do Polski na studia i tutaj pozostały. Szcze-gólnym, choć nielicznym typem naszych rozmówców są Akademicy-którzy-nie-mieli-wyj-ścia, ponieważ nigdzie indziej, poza Polską, nie znaleźli interesującego ich stanowiska pracy w systemie szkolnictwa wyższego i ze względu na ten brak perspektyw w kraju pochodzenia i w krajach innych niż Polska, zdecydowali się podjąć pracę na jednej z polskich uczelni. Wśród urodzonych za granicą uczonych znaleźli się również, bardzo licznie reprezentowani w naszych wywiadach, Migranci statusowi (społeczno-ekonomiczni), którzy przenieśli się do Polski, chcąc poprawić byt swój i/lub rodziny. Wyróżniliśmy wśród nich cztery podtypy UZPA: (a) zorientowanych na finanse, przypominających tradycyjnych migrantów ekonomicznych, (b) zorientowanych na naukę i dydaktykę, najczęściej absolwentów studiów doktoranckich w Polsce, (c) zorientowanych na politykę, uciekających przed niebezpieczeństwem w kraju rodzinnym oraz (d) zorientowanych na styl życia, dla których Polska jawi się jako atrakcyjna, stabilna ekonomicznie i politycznie bezpieczna.

Delegowani i Zaproszeni to następna kategoria UZPA, których łączy to, że przybyli do Polski dzięki wcześniejszym relacjom z jedną z polskich jednostek akademickich, różni jednak to, czy zostali delegowani z kraju pochodzenia czy otrzymali zaproszenie z Polski. Interesującą kategorią badanych przez nas ekspatów byli „Łowcy przygód”, których motywowała chęć przeżycia odmiennych niż w dotychczasowym życiu zdarzeń i/lub zdobycia doświadczenia międzynarodowego. Zaliczyliśmy do tej grupy (a) „Krajoznawców” zainteresowanych kulturą i uwarunkowaniami geograficznymi Polski, (b) „Globtrotterów” którzy do Polski trafili nie-co przypadkowo, kolekcjonując liczne doświadczenia zagraniczne i (c) „Koneserów Starego Kontynentu”, dla których Polska jest odległym, odmiennym ale, co najważniejsze, euro-pejskim krajem. To zarówno mieszkańcy krajów spoza Europy, jak i przedstawiciele krajów zachodnich.

Ostatnimi, najmniej licznymi grupami, są UZPA Badaniosterowni, dla których podstawo-wym magnesem była możliwość pracy w konkretnym polskim ośrodku naukowo-badawczym (np. stypendyści) z uwagi na szczególne cechy danego ośrodka, oraz Misjonarze mający powołanie do niesienia różnie rozumianej pomocy Polsce.

Znacząca większość badanych zdążyła już, do chwili prowadzenia naszych badań, zapu-ścić korzenie w Polsce i dalszej drogi w ogóle nie planuje. Dla tych osób najważniejszą kotwi-cą jest rodzina, następnie relacje interpersonalne o charakterze publicznym, przyzwyczajenie do obecnego trybu życia, posiadanie nieruchomości oraz zakorzenienie Polski w strukturach Unii Europejskiej. Osobami z całą pewnością planującymi wyjazd z Polski, a w każdym razie poważnie biorący go w swych planach pod uwagę, byli natomiast respondenci zaliczeni do typu Badaniosterowni, którzy z względu na motywacje przyjazdu pozostają w Polsce tymczasowo, realizując cele naukowo-badawcze. Z tym wnioskiem łączy się tytuł niniej-szej książki – metafora osiadłych ptaków nawiązuje bezpośrednio do przytaczanej przez nas w rozdziale czwartym wypowiedzi jednego z badanych, który w obrazowy sposób przedsta-wił „zachodni” sposób postrzegania UZPA. Podobnie do pracowników korporacji i innych migrantów o wysokich kwalifikacjach są oni postrzegani jako wędrowne ptaki, w toku kariery zawodowej często przemieszczające się z miejsca na miejsce. Zyskują w ten sposób zarówno ich kariery zawodowe, jak i lokalne miejsca ich pracy. Podczas gdy niektóre kategorie UZPA doświadczają wielu form mobilności, nasze badanie wykazało, że większość badanych nie planuje „dalekiego lotu”. Ich mobilność ma formę krótkotrwałą, wymienić tutaj można na przykład wyjazdy związane z uczestnictwem w programach Erasmus, udział w kongresach czy zbieranie danych empirycznych. Różne opisane przez nas kotwice powodują, że dalsze dalekie loty nie są planowane, co nie oznacza oczywiście, że nie mogą być to wysokie loty, ponieważ część naszych rozmówców mierzy wysoko i – często za pomocą nowych środków technologicznych – chce włączać się w działalność międzynarodowej wspólnoty naukowej w miarę swoich możliwości i ambicji.

W obliczu ważkości problemu umiędzynaradawiania polskiej nauki i aspiracji środowisk akademickich do dołączenia do światowej czołówki (w rozumieniu i przy zastrzeżeniach przedstawionych wcześniej w naszej książce), analizowaliśmy również potencjał naukowy naszych zagranicznych uczonych, używając takich samych wskaźników jak te, które stosuje się w Polsce wobec rodzimych uczonych. Przede wszystkim wykazaliśmy, że badani UZPA nie różnią się znacząco od Polaków zatrudnionych w polskim systemie szkolnictwa wyższego. W większości nie są to wybitni naukowcy (w ramach wspomnianych kryteriów), o czym wnioskujemy stąd, że zaledwie w kilku przypadkach, na sto przeprowadzanych wywiadów,

rozmawialiśmy z osobami, które mają naszym zdaniem „obiektywny” potencjał, aby przy-łączać polską naukę do światowych liderów. Wniosek ten obrazuje, że Polska nie jest kra-jem-magnesem dla „gwiazd nauki”, a dowody i podłoża takiego stanu rzeczy ukazaliśmy wielokrotnie w poszczególnych rozdziałach niniejszej książki.

Drugim, głównym wnioskiem płynącym z analizy potencjału naukowego naszych roz-mówców, jest wyraźnie zauważalna różnica wśród UZPA w podejściu do sposobu uprawiania nauki pomiędzy „ścisłowcami” (STEM) a reprezentantami nauk społecznych i humanistycz-nych (HSS). Przedstawiciele STEM myślą częściej przez pryzmat punktów i współczynników, mają wysokie ambicje naukowe, a znacznie niższe lub żadne dydaktyczne, oraz zależy im na aktywnym i widocznym funkcjonowaniu w międzynarodowym środowisku, a nie na do-pasowaniu się do reguł obowiązujących w polskim systemie nauki. Dlatego też publikują wyłącznie lub przede wszystkim w międzynarodowych czasopismach, wyłącznie w języku angielskim i dbają o cytowalność swoich tekstów. Przedstawiciele HSS częściej zaś mają wy-sokie ambicje dydaktyczne niż „ścisłowcy”, a widoczność międzynarodowa publikacji nie jest dla nich najwyższą zawodową wartością. W związku z tym zauważalnie rzadziej starają się o zewnętrzne wobec własnej uczelni środki na prowadzenie projektów badawczych, rzadziej uczestniczą w konferencjach o zasięgu międzynarodowym, rzadziej podejmują współpracę w ponadnarodowych zespołach badawczych. Ważna jest dla nich formalistycznie rozumiana kariera zawodowa, polegająca na zdobywaniu kolejnych stopni i tytułów.

Pracujący w Polsce UZPA tak jak inni migrujący naukowcy i naukowczynie w global-nym świecie nauki ponoszą koszty migracyjne związane z rozpadem wcześniejszych więzi