• Nie Znaleziono Wyników

na emocjach – mogą zwiększać siłę kreatywną miasta (może sensowne byłoby wprowadzenie

085

dobrym kluczem do zrozumienia współczesnych realiów ustrojowych i politycznych – zwłaszcza w Europie (notabene dzieli ją już tylko krok od neomediewalizmu, o którym piszemy w pierwszym tomie niniejszej serii). O MLG pisałem przy innej okazji, w książ-ce Laboratoria multi-level governanksiąż-ce, podkreślając, że jest „to zarządzanie nowego typu – takie, które każe uwzględniać interesy i przekonania wielu różnych podmiotów i sektorów. Nie tylko władz publicznych, ale też organizacji pozarządowych, świata na-uki, biznesu, mediów i pozostałych mieszkańców miast. MLG podkreśla współczesną rolę zamazywania się geograficznych granic między jednostkami administracyjnymi i nakładające się kompetencje różnych instytucji. Opisuje zatem wielopodmiotowość jednocześnie pionową (wieloszczeblową) i poziomą (gdy na danym obszarze trzeba liczyć się z wieloma interesariuszami). MLG wskazuje również na słabnące rozróżnie-nie między tym, co „publiczne”, a tym, co „prywatne” oraz między tym, co „wewnątrz” systemu władzy, a tym, co na „zewnątrz”. W tak opisanych realiach samo słowo „za-rządzanie” jest dość wątpliwe. Mamy raczej do czynienia z bezustannymi procesami interakcji między rozmaitymi podmiotami. I dopiero w tej sieci, wtórnie, uruchamiane są inicjatywy, projekty, działania, których celem jest jakaś zmiana w sferze publicznej. W takim momencie MLG staje się sztuką zarządzania zmianą”.

Wielość dotyczy także ról, w jakie niejeden czy niejedna z nas wciela się niemal równocześnie. Mam na myśli role publiczne – nie ma już nic niezwykłego w tym, że jedna i ta sama osoba jest np. radnym lub pracownikiem samorządowym, działaczem pozarządowym, publicystą, a do tego jeszcze np. przedsiębiorcą lub naukowcem czy artystą. Kurator wielości jest więc także kuratorem swojej własnej wielości, kuratorem samego siebie.

Artysta, gracz i rycerz idei

Wprowadzenie figury kuratora wielości do rozważań o Wrocławiu wynika z kilku podstawowych potrzeb. Po pierwsze polityczne skostnienie systemu władzy lokalnej we Wrocławiu, przy jednoczesnej tendencji do otwierania i rozpraszania go w jego częściach peryferyjnych, uruchomiło ogromne pole nowej polityczności. Sprzyja ono działaniom i podmiotom, które – tak jak ruchy miejskie – początkowo (lub pozornie) zajmują się „apolityczną aktywnością oddolną” (nie ma przy tym znaczenia, czy robią to we współpracy z systemem, czy wbrew niemu), jednak z czasem coraz głośniej wyrażają chęć udziału w rządzeniu miastem. Wspomniany przeze mnie wcześniej deficyt wyobraźni dodatkowo zachęca do formułowania śmiałych wizji i idei. Po raz pierwszy od lat ich produkcją nie muszą zajmować się instytucjonalne centra syste-mu. Idea kuratora wielości zainspirowana jest hipotetycznym połączeniem takich właśnie peryferyjnych praktyk politycznych z potencjalnym nowym wizjonerstwem.

Opiera się przy tym na założeniu, że owe praktyki/wizje nie są skazane na wieczną offowość i mogą stawać się systemowym mainstreamem. Po drugie model multi-level

governance jest ciekawy jako opis sytuacji, a nawet jako postulat ustrojowy, jednak

brakuje w nim czegoś na kształt poradnika dla praktyków MLG. Koncepcja kuratora wielości nie jest jeszcze takim poradnikiem – ale zwraca uwagę właśnie na postać praktyka. Po trzecie doświadczenia wielu osób działających na styku różnych sekto-rów (publicznego, prywatnego, pozarządowego) czy dziedzin (np. sztuki i polityki), przy jednoczesnej wielości przyjmowanych ról, aż się proszą o jakiś nowy język opisu. O dyskurs, który poradzi sobie ze splotem praktyki z ideą i z malejącym znaczeniem podziału między owymi sferami i dziedzinami. Pojęcie kuratora wielości jest właśnie taką propozycją.

Jaka relacja łączy jednak kuratora i dynamiczną wielość? Zwłaszcza gdy kuratora definiuję jako podmiot, który niekoniecznie jest osobą...? Czy nie jest tak, że wielość świetnie obchodzi się bez kuratora? Że sama sobie bywa kuratorką? A zatem czy poję-cie kuratora wielości to nie masło maślane, albo nieuprawniona, samozwańcza próba przejęcia kontroli nad samoorganizującą się rzeczywistością? Odpowiedź przychodzi z dość nieoczekiwanej strony – daje ją Tadeusz Kantor w swoich Lekcjach

medio-lańskich, w których opisuje podwójną naturę aktu tworzenia: równolegle tworzy się

w nim rzeczywistość oraz tworzy twórca. „Fascynuje mnie – być może mistyczna czy utopijna – idea i przypuszczenie, że w każdym dziele sztuki istnieje niezależna od artysty jakaś UR-MATERIE, która kształtuje się sama, i w której bytują wszystkie możliwe, nieskończone warianty życia” - wyjaśnia Kantor. „Nie umniejsza to absolutnie udziału artysty w kreacji dzieła, ani nie uszczupla jego wyobraźni. Wręcz przeciwnie! Skierowuje jedynie te zdolności w odpowiednim kierunku. I właściwym! (...) Wierzę w tę RÓWNOCZESNOŚĆ I RÓWNOWARTOŚĆ działania – mojego, indywidualnego – i owej Pierwotnej Materii”. Dalej Kantor definiuje ową Ur-Materie jako Przestrzeń. To ona „pulsuje”, kurczy się i rozpręża, rodzi formy. Jej głównym aktorem jest napięcie. W tym kontekście Kantor wprowadza termin „Wielo-Przestrzeń”, której uzyskanie „jest w gruncie rzeczy dziecinnie proste. Wymaga jednak nieustannej i raptownie zmieniają-cej się interwencji woli”. Tak oto głównym elementem postawy Kantorowskiego artysty – i naszego kuratora – staje się wola. Wola tworzenia. Ba, być może po prostu wola mocy. Wątek ten pozostawię w formie hipotezy: może warunkiem uznania kogoś/cze-goś za kuratora wielości jest właśnie wola kształtowania wielości (nie zaś konieczność wynikająca z przepisów, sytuacji ekonomicznej itp.) jako główny napęd jego działania? Warto przy tym wskazać kilka możliwych typów kuratorów wielości. Poniższa lista nie jest kompletna, a poszczególne typy nie muszą wykluczać się nawzajem – można potraktować je jako różne kierunki zainteresowań kuratora. Rozmaite modele jego działania.

087

a) Kurator jako artysta – to w zasadzie ten sam typ, o którym pisze Kantor. Formuje wielość, by tworzyć własne, autorskie dzieła. Reżyseruje spektakle o – a zwłaszcza w – rzeczywistości. We współczesnej historii sztuki ikoniczną posta-cią dla takiej postawy jest słynny szwajcarski kurator Harald Szeemann. Wro-cławskim przykładem takiej postawy mogłaby być Pomarańczowa Alternatywa. b) Kurator jako gracz w grze (albo w grach). Jego celem nie musi być dzieło, może to być sama gra. Bo „gra wydaje się takim właśnie ruchem samorzutnym, który nie ma na uwadze żadnych celów, lecz ruch jako ruch, jako fenomen nadmiaru, samoprezentacji żywotności” – jak pisze Hans-Georg Gadamer w Aktualności

piękna. Wdzięcznym polem takiej gry może być polityczność, czyli coś na kształt

gry o tron – rozumianej jednak nie jako działanie na rzecz osiągnięcia konkretne-go, mierzalnego celu w strukturach władzy, ale jako ciągły, podszyty pasją udział w mniejszych lub większych rywalizacjach personalnych i/lub ideowych. „Cel jest niczym, ruch jest wszystkim” – głosi znana maksyma, która dobrze ilustruje tę postawę. Inna rzecz, że u Gadamera gra jest relacją między dziełem (lub twórcą) a odbiorcą. Dzieje się więc w związku z dziełem. Podpowiada nam to jednak je-dynie, że kurator jako artysta i jako gracz w grze mogą być jednym i tym samym podmiotem.

c) Kurator jako archeolog i/lub rycerz idei. Jego działalność jest wprost osadzona w sferze wartości. Odkrywa je i nazywa – np. identyfikując i promując aksjologię, etos, charakter danego miejsca, epoki czy grupy. Może też je wdrażać, walcząc o tak lub inaczej pojęte dobro, sprawiedliwość, piękno i prawdę.

Naszym oczom ukazuje się oto miasto pełne kuratorów. I mogą z tego pły-nąć dwie możliwe, interesujące konsekwencje. Po pierwsze – mamy do czynienia z wielością kuratorów. A więc także z sytuacją, gdy wektory ich działania są prze-ciwstawne, generują konflikty i rywalizacje. Scena kuratorska staje się nowym polem polityczności rozumianej jako walka o władzę w jego obrębie. Po drugie – wielość kuratorów otwiera możliwość zaistnienia kuratora wielości kuratorów. Nie jest to tylko zabawa słowna. Całkiem serio można wyobrazić sobie taki me-ta-podmiot integrujący praktyki i narracje rozmaitych kuratorów i zarządzający nimi w imię któregoś z kuratorskich modeli – dzieła, gry lub idei. Być może mądre miasto, mądra władza miejska to właśnie podmiot, który potrafi funkcjonować nie tylko wedle procedur i prostych celów politycznych, promocyjnych czy in-westycyjnych, ale także (albo przede wszystkim) właśnie jako kurator wielości kuratorów. A więc z pasją współ-grać z innymi pasjonatami i graczami miasta.

Kurator miłości, aksjologia wielości

Hipotetycznie założyłem, że kurator działa, kierując się wolą, a nie koniecznością. I robi to z pasją, co odróżnia go od podmiotów instytucjonalnych. Skoro tak, to także jego bliskie otoczenie, jego relacje z tymi częściami wielości, którymi gra w swoich kuratorskich działaniach, mają swój specyficzny charakter. Nieinstytucjonalny, niepro-ceduralny, silnie nieformalny. Temat ten wymaga odrębnych badań. Zaryzykowałbym jednak hipotezę, że epicentrum tych relacji mogą stanowić silne związki emocjonalne – miłość, przyjaźń i fascynacja. Tak oto kurator wielości okazałby się zarazem kuratorem miłości, a jego pasja ujawniłaby swoje emocjonalne podglebie. Pamiętajmy oczywiście, że kuratorami mogą być także podmioty nie-osobowe, co trochę komplikuje obraz tych hipotetycznych, kuratorskich sieci emocjonalnych.

Tym sposobem nieopatrznie znów znalazłem się blisko Hardta i Negriego, dla któ-rych miłość jest siłą kluczową przy tworzeniu wielości. Jednak inaczej niż oni odno-towuję istnienie wielości kuratorów, którzy mogą rywalizować lub współpracować zarówno między sobą, jak i z podmiotami instytucjonalnymi (nie zaś je zwalczać). Kurator wielości tka swoje „afektywne sieci” (to też wyrażenie użyte przez Hardta i Negriego) gdzieś pomiędzy Tönniesowską Gemeinschaft (wspólnotą) a Gesellschaft (stowarzyszeniem, czyli instytucja-mi). W ten sposób może – choćby mimochodem – inicjować tworzenie nowych więzi wspólnotowych. Byłaby to jednak wspólnotowość specyficzna, zorientowana na działanie (dzieło, grę, ideę...) – mająca więc w sobie coś ze stowarzyszenia. Na podobny, afektyw-ny kontekst działania kuratora zwraca uwagę Dorothee Richter, pisząc o Geo-rge’u Maciunasie i Fluxusie. Paliwem jego kuratorskich projektów miały być nie tylko finanse i odpowiednie prze-strzenie, ale też „inne rodzaje relacji bazujących na pragnieniach“ (other kinds of desire relations, patrz: Artists and

Cu-rators as Authors – Competitors, CollaboCu-rators, or Team-Workers?). Kusi mnie, by

przywołać w tym miejscu metody intensywnej pracy z aktorami stosowane przez takich reżyserów jak Tadeusz Kantor czy Jerzy Grotowski i porównać je z działalnością ku-ratorską. Rodzi się jednak pytanie, jak bardzo kurator może kształtować wielość, czy wręcz manipulować nią, na potrzeby swoich działań. Ale tego dylematu nie zamierzam tu rozwiązywać.

Kurator wielości

Dla lokalnej władzy w roli kuratora wielości