• Nie Znaleziono Wyników

Gdy życie publiczne zaczynają trapić sztywne procedury, partyj- partyj-ne walki i twórcze wypalenie, na scenę wkraczają nowi aktorzy:

kuratorzy wielości. Obdarzeni wyobraźnią i sprawnie

poruszają-cy się w subtelnej sferze między miłością a polityką.

Kurator wielości

tej tendencji mogą być: liczba, zakres i jakość projektów realizowanych za pieniądze z Wrocławskiego Budżetu Obywatelskiego oraz siła i umiejętności liderów tych dzia-łań; praca ze społecznościami lokalnymi w ramach kolejnych programów rewitaliza-cji (Nadodrze, Przedmieście Oławskie); drobne projekty artystyczne finansowane np. z mikrograntów Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Po trzecie władze doceniają siłę wewnętrznych potencjałów miasta (nie zaś, jak do-tąd, zachwalają głównie to, co przychodzi do nas z zewnątrz). Pierwszymi przejawami tej tendencji mogą być przymiarki do nowej, lokalnej polityki innowacyjności bazującej na miejscowych zasobach z zakresu tzw. przemysłów kreatywnych i sektora ICT oraz potencjał Narodowego Forum Muzyki jako nowego, dużego produktu eksportowego. Po czwarte dużą zmianę przyniesie koniec dużych środków unijnych dla Polski po 2020 r. i potencjalny jednoczesny wzrost roli kapitałów prywatnych w finansowaniu działań społecznych, przestrzennych i artystycznych.

Po piąte obserwujemy powrót polityczności rozumianej jako wielopodmiotowa, ide-ologicznie pluralistyczna walka o władzę, w tym o najwyższe stanowiska w mieście. Przejawami tej tendencji są przebieg wyborów na prezydenta miasta w 2014 r., ko-nieczność zawarcia koalicji przez prezydenta z partią Nowoczesna w Radzie Miejskiej w 2016 r., brak pewniaka w wyborach prezydenckich w 2018 r. – co zdarza się bodaj po raz pierwszy – i możliwe ustawowe ograniczenie liczby kadencji prezydentów miast. Jeśli tendencje te się utrzymają, w perspektywie najbliższych kilku, najdalej kilkuna-stu lat Wrocław może być miastem instytucjonalnie zdecentralizowanym, politycznie spluralizowanym i społecznie rozbudzonym. Wyniki kolejnych wyborów samorzą-dowych – w tym prezydenckich – będą nieprzewidywalne. Miasto instytucjonalne „zwinie się”, wdrażając coś na kształt mutacji brytyjskiego modelu big society, czyli przekazując lokalnym środowiskom i NGO-som zarządzanie rozmaitymi tematami, obiektami i przestrzeniami. Scenariusz ten może cieszyć zwolenników partycypacji i aparaty partyjne, ale może jednocześnie świadczyć o dalszym pogłębianiu deficytu wyobraźni – wszak także i na jej polu miasto instytucjonalne oddawałoby inicjatywę. Komu? Być może każdemu, kto wykazałby się twórczą śmiałością, siłą przekonywania, a zwłaszcza umiejętnością wdrażania swoich pomysłów w życie. Jednocześnie jednak instrumenty realizacji śmielszych wizji mogłyby ulec jeszcze większemu rozproszeniu. Zatem nawet jeśli pojawiłaby się jakaś nowa wizja, miałaby ona – by tak rzec – poważ-ny problem z samorealizacją. Możliwe są przy tym oczywiście scenariusze odwrotne, centralistyczne. Pierwszy to ponowna konsolidacja obozu rządzącego miastem, być może pod wodzą nowego, silnego lidera. Wiązałoby się to z odstąpieniem od koncepcji decentralizacji i wzmacniania partycypacji, od modelu big society, czyli wrócilibyśmy do status quo sprzed 2014 r. Drugi to znaczące osłabienie roli samorządów i ustrojo-wa centralizacja całego państustrojo-wa, czyli przynajmniej częściowy powrót do status quo

083

sprzed 1990 r. Można sobie wyobrazić jednak i bardziej radykalne scenariusze – z jed-nej strony np. upadek roli Wrocławia w wyniku jakiegoś kataklizmu (wojna, kryzys ekonomiczny, zmiany na geopolitycznej mapie świata i marginalizacja naszej części Europy...). Z drugiej strony m.in. duże wzmocnienie roli miasta w wyniku trudnych dzisiaj do wyobrażenia procesów politycznych czy ekonomicznych (np. wyparcie mo-delu państw narodowych przez sieci miast metropolitalnych). Póki co, tendencją do-minującą jest jednak rozpraszanie. Czas zatem przyjrzeć się głównemu bohaterowi tej opowieści – kuratorowi wielości.

Wirtuoz ery rozproszenia

Słowo kurator pochodzi oczywiście ze słownika współczesnej sztuki. W narracji, którą tu buduję, oznacza podmiot wymyślający, prowadzący, uzasadniający jakieś działanie w przestrzeni publicznej – zwłaszcza takie, które wymaga współpracy z innymi pod-miotami i/lub korzystania z jakichś obiektów, rzeczy, dzieł czy choćby idei. Celowo pi-szę o „podmiocie”, nie zaś o „osobie”, bo zakładam, że kuratorem może być także grupa osób, organizacja, a nawet instytucja. Kurator jest przy tym zarazem rolą, którą dany podmiot tymczasowo przyjmuje, nie zaś jakąś cechą czy zbiorem zadań przypisanych mu na stałe. Przejęcie figury kuratora ze świata sztuki nie oznacza jednak, że rola ta dotyczy wyłącznie działań artystycznych. Są one tylko jedną z możliwych narzędzi jego aktywności. W podobny sposób kurator opisywany bywa w ramach współczesnej refleksji o sztuce: jako ktoś, kto zarazem działa i uzasadnia działanie, przywołując i/ lub tworząc idee. Przekracza granice dyscyplin, sfer życia. Nie musi być przypisany do żadnej instytucji – choć czasem z nimi współpracuje. „Kurator powinien wrażliwie rozpoznawać znaczących, działających w zróżnicowanych kontekstach aktorów, wią-zać ich praktyki w dobrze zorkiestrowane sieci, sprawnie koordynować ich posunięcia oraz dobrze wykorzystywać niematerialne efekty ich wysiłków” – pisze Marta Kosiń-ska w książce Zawód: kurator. „W tej odsłonie znaczeniowe nasycenie pojęcia kurator przybliża go do dramaturga, reżysera, wirtuoza czy mediatora” – dodaje.

W jakim jednak sensie surowcem działania kuratora miałaby być wielość? Rozgłos temu terminowi zapewnili tzw. postoperaiści (choćby Michael Hardt i Antonio Negri,

Rzecz-pospolita. Poza własność prywatną i dobro publiczne). Wpisują go oni w

lewi-cowy schemat walki z opresją, rozumiejąc wielość jako coś na kształt nowego wcielenia zbuntowanego ludu, tyle że szanującego indywidualność poszczególnych tworzących go osób, wypowiadającego się bezpośrednio, nie zaś poprzez swoich przedstawicieli – i nie zainteresowanego budową własnych instytucji. Odrzucam ten zerojedynkowy, antyinstytucjonalny schemat konfliktu „uciskanych mas” z „uciskającą elitą” i przejmu-ję wielość w roli użytecznego poprzejmu-jęcia opisującego ideowe, instytucjonalne, społeczne,

ekonomiczne i polityczne efekty rozpraszania, o którym wspomniałem wcześniej. Czy nam się to podoba, czy nie, żyjemy w czasach faktycznego postmodernizmu, w których miejsce dominujących ośrodków władzy, bogactwa i ideologii zajęła – no właśnie – wielość nurtów, tendencji, zasobów i miejsc oddziaływania. Jeśli ktoś chciałby inter-pretować ten nowy świat w kategoriach opresji i wyzwolenia, to bardziej użyteczny od Hardta i Negriego byłby w tym raczej Michel Foucault z jego mikrorelacjami władzy oplatającymi nasze życie, ale niezwiązanymi z żadną konkretną instytucją. Z wyzwa-laniem się z opresji jest jednak jak ze sztuką – może ono być jednym z obszarów za-interesowania kuratora wielości, acz proces ten nie jest dla jego pracy obszarem ani kluczowym, ani koniecznym.

Wielość żyje, jest aktywna, procesualna i zmienna. Wspomniane rozpraszanie nie jest jednorazowym rozproszeniem, czyli przejściem od jednego stanu do innego, ale ciągłym procesem, rozpraszaniem on-going. Obraz owej pulsującej wielości nasuwa się, gdy czytamy interpretację kuratora w duchu koncepcji pola sztuki Pierre’a Bour-dieu (niezależnie od tego, czy wyobrazimy sobie to pole jako wypełnione konkretnymi aktorami, czy – jak woli Bourdieu – zajmowanymi przez nich „pozycjami”). Marta Kosińska twierdzi, że jest to „pole nie-ustannie strukturyzującej się produkcji kulturowej, pełnej napięć i walk, zmie-rzającej raz do zachowania obecnego kształtu pola, raz do jego przekształ-cenia”. Z kolei Anna Matuchniak-Kra-suska w książce Zarys socjologii sztuki

Pierre’a Bourdieu tłumaczy koncepcję

pól Bourdieu tak: „Struktura pola za-leży od relacji między poszczególnymi pozycjami oraz siły każdej z nich. Po-zycje te zajmowane są przez agentów – jednostki oraz instytucje; wszystkie podmioty rywalizują o hegemoniczną pozycję w polu”. Mamy tu więc wielość, zmien-ność i rywalizację. Ten sam obraz pulsującej wielości nasuwa się, gdy studiujemy teorię aktora-sieci (ANT) Bruno Latoura, w której aktorem nie musi być człowiek, bo, jak pisze Krzysztof Abriszewski, „aktor nie musi być kimś, aktor to tylko coś lub ktoś, co/ kto działa” (Poznanie, zbiorowość, polityka. Analiza teorii aktora-sieci Bruno

Lato-ura). Mamy więc do czynienia z „wielością bytów”. Teoria ANT nie skupia się jednak na

bytach, ale – jak podkreśla Abriszewski – na relacjach: „obiekty są pochodnymi relacji, w jakich pozostają”, zaś owe „sieci wciąż się przekształcają”.

Ta nie-osobowa czy ponad-osobowa, procesualna, wieloskładnikowa wielość przebi-ja się też w teorii multi-level governance – wieloszczeblowego zarządzania. I jest ona Kurator wielości

Figura kuratora wielości nie odpowiada wprost