• Nie Znaleziono Wyników

Falsyfikaty z XVIII i XIX wieku

Fałszerstw dzieł sztuki dokonywano zarówno w starożytności, w cza-sach średniowiecza, jak i w czacza-sach nowożytnych, ale nigdy na tak

wielką skalę i tak perfekcyjnie jak obecnie. Nasze rozważania roz-poczniemy od narodzin sztuki nowo-czesnej i poprowadzimy niemalże po próg współczesności. Niezwykle interesujący przykład fałszerstwa miał miejsce w latach narodzin neo-klasycyzmu. Jego autorem był sam Anton Raphael Mengs – teoretyk i współtwórca tego stylu. Wykonał on w 1759, lub na początku na-stępnego roku, malowidło ścienne w stylu malowidła pompejańskiego, by tym świadomym fałszerstwem zmylić niekwestionowanego twórcę historii sztuki Johanna Joachima Winckelmanna. Mengs wybrał temat szczególnie bliski gustowi swego przyjaciela, a mianowicie Miłość Jowisza do Ganimedesa (il. 1). Obraz o wymiarach 178,7 x 137 cm, przechowywany obecnie w rzymskiej Gal-leria Corsini, znakomicie udaje dzieło sztuki starożytnej po gruntownej konserwacji. W pierwszym wydaniu Geschichte der Kunst des Altertums Winckelmann pisał: „[...] we wrześniu 1760 roku ponownie ujrzało świa-tło dzienne malowidło, które przyćmiewa wszystkie malowidła z Herku-lanum znane do tej pory.

il. 1. Anton Raphael Mengs, Miłość Jowisza do Ganimedesa

Ukazuje ono siedzącego Jowisza, zwieńczonego laurem, który ca-łuje Ganimedesa [...]”. Fałszerstwo to było tak słynne w XVIII wieku, że nawet Goethe pisał o nim w swojej słynnej Podróży włoskiej. Oto jego słowa pod datą 18 listopada 1786 roku: „Muszę jednak wspomnieć o pewnym przedziwnym obrazie, który nawet po tych wszystkich wspa-niałościach wart jest jeszcze widzenia. Przed wieloma laty zatrzymał się tu [w Rzymie] pewien Francuz, znany kolekcjoner i miłośnik sztuki.

Znalazł się w jego posiadaniu pewien starożytny rysunek kredą, niewia-domego pochodzenia. Francuz dał go do odrestaurowania Mengsowi, po czym zachował w swej kolekcji jako cenne dzieło sztuki. O tym rysun-ku wspomina z entuzjazmem Winckelmann w swoich pismach. Rysunek przedstawia Ganimeda, który podaje Jowiszowi czarę wina i w zamian otrzymuje całusa. Francuz umarł i zostawił rysunek swej gospodyni jako antyczny. Umarł Mengs, ale na łożu śmierci oświadczył, że obraz nie jest wcale antyczny, bo on sam go narysował. Wybuchła powszech-na kłótnia. Jedni powiadają, że to był żart Mengsa, drudzy utrzymują, że Mengsa nie było stać na taki rysunek, bo dzieło jest niemal za piękne jak na Rafaela. Oglądałem wczoraj ten rysunek i muszę przyznać, że nie widziałem jeszcze czegoś tak pięknego jak ta postać Ganimeda, szcze-gólnie głowa i ramiona; reszta nosi ślady odnawiania”.

Zdaje się jednak nie ulegać wątpliwości, że sam Winckelmann na krótko przed śmiercią w 1768 roku dowiedział się o fałszerstwie. W li-ście do swego wydawcy napisał bowiem, aby cały passus dotyczący malowidła z Jowiszem i Ganimedesem został usunięty i tak też się stało.

Wiadomo nadto, że przyjaźń między Winckelmannem a Mengsem urwa-ła się gwałtownie w 1766 roku. Być może w tym to roku fałszerstwo wyszło na jaw, co nie przeszkadzało nawet Goethemu pisać o nim w kil-kanaście lat później niemal z zachwytem. Z czasem malowidło trafiło do magazynu wspomnianej galerii w Rzymie. Wydobyto je stamtąd dopiero w 1950 roku, by na stałe je wystawić.

Dla dzisiejszych badaczy i miłośników neoklasycyzmu Jowisz z Ga-nimedesem jest bez mała takim samym dokumentem artystycznym epoki, jak słynny fresk Mengsa w rzymskiej Villa Albani z 1761 roku przedstawiający Parnas. Obydwa malowidła charakteryzuje perfekcyjny

prawie styl all’antica, tyle że malowidło w Villa Albani dzieła antycznego nie udaje, a tylko ducha sztuki antycznej naśladuje.

Jednego z najgłośniejszych fałszerstw dopuścił się rzymski konser-wator Alfredo Fioravanti, który z dwoma orwietańczykami – braćmi Ric-cardi – wyprodukował rzeźby w glinie ukazujące etruskich wojowników (il. 2) – dwie ponadnaturalnej wielkości statuy (około 244 cm wysoko-ści) i kolosalną głowę (139 cm wysokowysoko-ści). Wszystkie trzy obiekty tra-fiły między 1915 i 1921 rokiem do Metropolitan Museum of Art w No-wym Yorku, przy czym obydwie statuy w wielu większych i mniejszych fragmentach. Zrekonstruowane dzieła, rzekomo z VI wieku, wstawiono w 1933 roku na stałą ekspozycję ku zachwytowi badaczy i

zwiedzają-cych muzeum. Uczoną monografię poświęciła rzeźbom w 1936 roku sama Gisela M. Richter – jedna z najznakomitszych badaczek rzeź-by starożytnej tego stulecia. Jedynie słynny etruskolog, dobrze znany także w Polsce, Massimo Pallottino Pallottino, rzeźby zażywały wielkiej sławy i były powszechnie reprodu-kowane w podręcznikach i encyklo-pediach. Kolejne krytyczne głosy co do autentyczności rzeźb pojawiły się w 1953 roku, ale dopiero oświadczenie samego Fioravantiego z 1961 roku, który przyznał się do fałszerstwa, zachwiało wiarę w auten-tyczność wszystkich trzech obiektów. Dodać wypadnie, że oświadczenie próbowano zignorować. Dopiero gdy Fioravanti pokazał próbki zarówno wypalonej, jak i niewypalonej gliny, z której wykonał wojowników, jak i wreszcie odłamany palec jednego z nich, pasujący idealnie do

pozba-il. 2. Alfredo Fioravanti, Etruski wojownik

wionej go dłoni, sprawa stała się oczywista. Wojownicy etruscy pozostali jednak na ekspozycji, tyle że w innym miejscu. Stoją w słynnym MET, jak w skrócie nazywane jest Metropolitan Museum of Art, na przestro-gę dla badaczy, uczonych i koneserów. Obecnie nie jest już żadną ta-jemnicą, że kolosalna statua (jak i dwie pozostałe rzeźby) nie powstała ex nihilo, wzorowana była bowiem na archaicznej figurce z brązu zna-lezionej w Dodonie i przechowywanej w Berlinie, którą Fioravanti znał z fotografii.

Warto tu jeszcze nadmienić, iż sztuka etruska, której dość liczne obiekty posiadamy również w Polsce, bardzo często stawała się przed-miotem działalności fałszerzy. Szczególnie często podrabiana była biżuteria i przedmioty z brązu. Takim właśnie fałszerstwom, pasticii i imitacjom poświęcono nawet jedną z sekcji wielkiej wystawy w Rzymie w 1992 roku pt. Etruskowie i Europa.

Fragmenty „renesansowych” fresków