• Nie Znaleziono Wyników

Filut Ma rysia

W dokumencie Momus i Pot-pourri (Stron 121-127)

Obserwacye hum orom etryezne

68. Filut Ma rysia

69. Lis Bonę przestraszył. 70. Opor to miasto zrobiło. 71. Podło ga da na sali. 72. O ba liny świeże. 73. Przyszedł po dług praw a. 74. Ma ska rady nie do rozpoznania. 75. Czy li twa kochana będzie z nami. 76. Uczę pió należycie.

77. Nie w ierzycie oku liście. 78. Oko lice pokropiło.

A N E G D O T Y .

P rz y sze d ł je d en do zło tn ik a zapytując się go poczemu by sta re srebra p ła cił. — Złotnik odpow iedział, że za łu t

czystego da mu 4 złote, ten poszedł do domu, krćdą do­

brze w ychędożył srebro, żeby było czyste, i przynosi do złotnika za obiecaną zapłatę.

Zajechało dwóch do o b e r ż y : jed en z nich w oła na chło­ p c a : „daj obiad na dwie o so b y !" — D obrze panie! —

„ I każ zapalić w piecu bo zim no!" — „A w piecu na wie­ le osób za p alić? za p y ta ł się chłopiec, czy ta k że n a d w ie ? “

Jeden je s t ta k skąpy, że nie trzym a psów, boby je m usiał karm ić, ale sam wychodzi na ganek i po nocy szczeka.

„Dlaczego nie w szyscy lubią M om usa?" za p y ta ła pan­ n a W .... „D la tego, że on rozm aite baśnie bez myśli p le­ cie, a niektóre osoby rozum ieją, że są do nich wymierzo­ ne" — odpow iedziała P an i....

L O G O G R Y F 3.

Czyli z tylu, czyli z przodu, Bezemnie bądź pew ny głodu.

S Z A R A D A (10).

Pierwsze godność, drugiego pokrzyw dzić nie dam y, Wszystko uwielbiamy.

Adju do zobaczenia się.

F R A S Z K I .

Jedni drugich karm ią nadziejami, lecz od tej potraw y n ik t nie u tyje, jeszcze, żeby tę zieleninę dali na otw artym p ó ł­ misku, toby ja k o tako było, ale oni j ą w perspektyw ie staw iają. ___________

W róble także przykładają się do konsum cyi krajow ej, i to je s t je d y n y handel, który właścicielom nigdy nie zaginie,

szkoda tylko, że idzie na g ratis monetę.

Co za różnica? P o lk i chodzą w a tłasie, a sama P olska je s t w atlasie.

K raw cy dla biednych i skąpców powinni bez kieszeń robić su k n ie ; bo tamci nie m ają co w kieszenie w łożyć, a sknera nigdy do niej nie sięga.

Czyli czasem k a p ita ł nie pochodzi od kapania, kap a­ niny, bo jego pierw sze cztery litery coś na to zakraw ają.

Mówią, że za przykładem tego w yrazu wywłaszczyć b a r­ dzo wiele pójdzie innych w yrazów ; i ta k : nie będziemy m ó­ wić zdjął płaszcz, ale wywłaszczyły w ybucił, w ydukacił. Odmówił kto komu żonę... to powiemy w yżonił, w y w a lił,

Język sław iański ma być n ajp ierw szy ; ju ż za Jow isza, kiedy Minerwa miała z głow y się jego urodzić, to on rzekł z r u s k a : mene rwe, i stąd zrobiła s i ę : M inerwa.

Żydzi zdaw na baw ią się w ekslarstw em , bo swoją nie­ gdyś trąbę sław y zam ieniali na trąbki.

M yślałby kto, że bydlęta do oberży je ś ć chodzą, bo i one także je d z ą potraw y.

Cywilni ta k że k o m enderują: prezen tu jcie! to je s t pre- zenta dawajcie.

K ontusz p rzeniósł się z W ielkopolski do M a ło-polski.

Poniew aż egoizm pochodzi od ego, co znaczy j a , więc pewien fabrykant w yrazów chce, żeby się egoizm nie n a ­ zywał sam olubstw o, ale ja jo ś ć.

S ą pew ne k a ry n a występki, czemuż niem a pierwej nagrody za cn o ty ?

Jedna panna użala się na aifronteryę, iż przed tr z y ­ dziestu laty tłoczyli się chłopcy do jej śnieżnej ręki, a te­ raz do blejwasowej tw arzyczki n ik t p rzypytać się nie chee.

ale trad y cy a sądow a w szystko zabiera i tu dopiero histo-

rye się dzieją.

Zm arszczki na tw arzy są to n iby trotoary, k tó ry nie­ gdyś wdzięki w ydeptały.

N iepow innyby u nas zdarzać się pochlebstwa, wszak ten kraj ma chleba dosyć.

N ajm odniejsze dam y nie p rz e sta ły być pobożne, bo idąc do kościoła zawsze m ają z sobą koronki, choć nie w ręk u , to p rz y czepkach i spódniczkach.

Jeden jegom ość ta k ma sny rew olucyjne, iż musiano zam iast poduszki policyanta mu pod głow ę podłożyć; jest- to trochę tw arde posłanie, ale za to sen spokojniejszy.

W e F ra n cy i panienki rad eb y być wolnością druku, bo­ by je najpierw si m inistrow ie ściskali.

Musi być nasza G alicya ju ż stara, kiedy aż B ro d y ma.

N ow a szlach ta: pan de Bet i pan de Ficit.

Myszy co zjad ły kró la Popiela, nie były praw dziwe myszy, lecz jego dw orzanie — których on w myszy

mienia!, jeśli mu co złego z ro b ili; a m iał ten d a r od cza­ row nika, aż potem i je g o samego zjedli.

Założony tu je s t k arm n ik : „pod ż a rło k ie m " ; ale co mi to za żarłok, kiedy od kilku tygodni je d n ą jó ry b ę, a jeszcze je j nie skończył.

W enus i M erkury w ybierają się z O limpu n a św iat, aby czynić rozbiory chemiczne nad w ypłow iałą młodzieżą.

K ró l Zygm unt kontent, że teraz głośniej mówią, bo i on coś usłyszeć może ').

N ie dziw, że praw dę w baw ełnę obw ijają, bo też teraz coraz zimniej, a to je s t owoc bardzo delikatny.

Żydzi chcą iść do w ojska, ale w sześciu na jednego żołnierza.

C h o r a ż o n a . Spytano się raz doktora, Na co pewna imość chora? — Doktor odpowie z przyciskiem: Z starym żyć musi mężyskiem.

A N E G D O T Y .

Gdy jednego 'm łodego poety zapyta! mąż : J a k ie m p r a ­ wem um izga się do jego ż o n y ? “ odpow iedział: „zw yczaj­ nie licentia poetica.“

Pewien ubogi handlarz cierp iał nieznośny ból zębów, i próbow ał różnych lekarstw , ale na próżno. N akoniec do­ radzono mu, aby je zaplombować kazał. — U dał się w ięc schorzały staruch, zam iast do dentysty, na kom orę rem i­ sow ą o plomby.

K alem bury.

W dokumencie Momus i Pot-pourri (Stron 121-127)

Powiązane dokumenty