• Nie Znaleziono Wyników

K alem bury

W dokumencie Momus i Pot-pourri (Stron 41-52)

29. Był w świątyni I zyz. 30. Chodzi po lak bez pieniędzy. 31. Woły me nasze.

32. Oj ciec będzie.

33. Ma te race do sprzedania. 34. Ja jem sosy zaprawione. 35. A. K. D. mija.

36. I krzaki w wodzie znajdują się. 37. Widziałem popie lice czerwone. 38. Widziałem obu tych ludzi.

39. Na bal konie nie chodzą tylko panowie. 40. Ta kobieta ma różę, a ta tuli pana. 41. Pałasz tylko do obrony wolności.

T R Y U M F .

Rzym, k tó ry ju ż b y ł oddaw na pozbaw iony zw yczaju oglądania tryum falnych wjazdów swoich bohaterów , pod

panow aniem T eodozjusza widział je d en try u m f w nowym wcale rodzaju, dość płochym , a stosownym do zepsutego i lekkomyślnego naów czas ducha mieszkańców tej stolicy św iata. Jeden człow iek z gm inu, k tó ry dw adzieścia żon pocłiował, zaślubił się z kobietą, k tóra znowu dw udziestu dwom mężom podobnąż u czyniła przysługę. Z niewypow ie­ dzianą cierpliw ością oczekiwano końca tego m ałżeństw a tak, ja k się oczekuje skutku w alki dwóch najsław niejszych szer­ m ierzy. N areszcie żona pierw ej um arła, a mąż ozdobiony wieńcem, z palm ą w ręk u , ja k b y zwycięzca ja k i, postępo­ w ał za pogrzebow ym orszakiem w śród ciągłych oklasków nieprzeliczonego ludu.

S Z A R A D A 3.

Pierwsze rodzaj p y ta n ia : g d y dziś w szystko mamy,

O drugie nie dbamy.

D O N I E S I E N I A .

U rw ał się tu rom ans i z g in a ł; z je d n ej strony b y ł blady, m iał na szyi stłuczoną lo rn etk ę, tudzież pełno potrzeb u su ­ k n i; z drugiaj strony kapelusik floransow y, rep an ty ery s p ro ­ stow ane, szal zgnieciony, na ręk u zaś był m elancholiczny w oreczek, k tó ry kiedy niekiedy w ydaw ał westchnienia.

Czoła miedziane do pobicia dachu są w zam ian za k a ­ mienne se rc a^ d s-Jjru k o w a n ia podw órza.

^

---pa * t 1

S i d ł a n o JS j^ n ite ałó w e k , i Jopata do kopania pod kim (S , B 1’ E . /* /

dołków je s t do zbycia ja k o niepotrzebne, bo już w łaściciel zrobił m ajątek.

Usta, które co innego mówią, a co innego m yślą, do najęcia każdego cz a su ; — dowiedzieć się można w domu pod lisim ogonem.

Ś m ie jm y się z głupich chociaż przewielebnych.

(Krasicki w Monomachji).

F R A S Z K I .

Pew ien użalał się, iż ta k je s t we w szystkiem nieszczę­ śliwy, że gdyby przypadkiem zo stał kapelusznikiem , toby ludzie um yślnie bez głów się ro d zili, byle on nie m ógł przedaw ać kapeluszów .

D łu żn ik niepow inien prędko uiszczać się z d łu g u , bo jego nazw isko d łu żn ik dowodzi, że długo nie oddaw ać może, i że to je s t daw ny zwyczaj, a zwyczaj nie ta k łatw o znisz­ czyć, ja k rozebrać kam ienicę.

T eraźn iejsza P olska nie do p o zn a n ia , ta k się zabudow ała.

Pszczoły z kw iatów , a tru tn ie z słodkich słów ek miód sobie ro b ią ; notabene nie mówi się tu o pszczołach dru k o ­ wanych, bo te znow u z abonam entu soki ciągną ')

K apitan nie pow inien się nigdy nudzić, bo ma zawsze kom panią.

W iększy zysk g rać w ielką rolę na świeeie, niż w ielką

rolę upraw iać na wsi.

S tro n y w sądach częstokroć ta k by w ają w yciągnięte ja k

n a sk rz y p c a c h ; nie je d n a pęknie w przódy, zanim p rz y j­ dzie do finału.

K iedy ku la uderzy w nogę, zaraz zrobi tego człow ie­ k a swoim imiennikiem, bo kulaw ym .

Poniew aż nie mówią ożonić się, tylko ożeni £ się, więc nie powinno się też mówić żona, ale że n a ; zdaje się że to imię będzie w łaściw sze, bo w małżeństw ie zw ykle je s t nie­ ja k a ż e n a , a przynajm niej mąż musi się żenow ać nim j a ­

kie głupstwo zrobi.

D ziś jed n y m głow ę zaw raca m agnetyzm a drugim m agna-

ty z m ; w obydw óch kończy się rzecz na m arzeniach.

K to ma N a liw k i w gardle, pewno buduje u tratę w k ie­ szeni ł)

O dpraw iły się tu wyścigi rew ersu z k a p ita łe m ; pierw szy w yścignął, a kap itał został.

’) Nalewki, ulica w W arszawie. U trata nazw a miejscowości tamże. P. W.

K obiety ta k lubią szale, ta k się szalami szeroko obwi- ja ją , iż w krótce całkiem oszaleją.

N iespraw iedliw ie o sk a rż ają ludy, iż na rząd p o w sta ją ; one przeciw nie pow stają na nierząd.

R e sta u ra to rn ia je s t dożywocie.

Ci, co m ają płacić, chw ytają się kalendarza dawnego stylu, bo zaw sze k ilk u n a stu dniami później oddają.

Pszenica dała w G dańsku na zapowiedzi. Daj Boże, ażeby ja k ie j przeszkody niebyło, to byśm y mieli złote we­ sele, a przynajm niej srebrne.

W L ondynie um yślnie zapew nie policya błota zam iatać nie każe, ażeby pospólstw o m iało czem na nią rz u c a ć ; z a ­ wsze to miękcej błotem d o sta ć , niżeli kamieniem.

W królestw ie polskiem lód je s t najszczęśliw szy, chociaż bowiem w szyscy po nim jeżdżą, nie znosi je d n ak bezkar­ nie więcej ciężarów niż m o ż e; a kiedy się wywozi za ro ­ gatk i w arszaw skie, lub kiedy na Wiśle do G dańska płynie, do żadnych o p ła t nie należy.

Żydzi szu ka ją a szukają ziemi obiecanej, i długo jeszcze będą oszukiw ać nim j ą znajdą.

K a le m b u r y . 42. Oby czaję l) dobre były. 43. Zła pani w ty m domu. 44. Sw ych oko lic nie widzi. 45. Po płynie do morza. 46. Je d z ser duszko. 47. Ju z im bryki postaw ały. 48. B ryka i koń.

49. 0 koło wrot zawadziłem. 50. K iedyż nam za bory powrócą.

C z ło w ie k b e z p ie n ię d z y .

Człowiek bez pieniędzy, je s t to ciało bez duszy, je s t trupem chodzącym, widmem obrzydliwem. Jego spotkanie je s t że b rząc e, jego obcowanie n u d n e , jego obecność cię­ żarem , gdy chce kogo odwiedzić nie znajduje go w domu. Skoro otw orzy u s ta , zdaje się, iż chce żądać pieniędzy. Jeżeli ża rtu je je s t niezgrabnym , opow iadając co je s t n ie ­ smacznym. G dy się okaże poważnym, posądzają go o pró­ żność; przybiera li postać skrom ną, m ają go za podłego. P otrzeba budzi go rano, sam otność oczekuje go wieczór, a nędza tow arzyszy mu wszędzie. K obiety pow iadają, że m a najgorszą fig u rę; mężczyźni, że słychać od niego j a ­ kieś zapow ietrzenie. K upcy mu nic na k re d y t nie dają. B ie­ dak ten żył nic nie u żyw szy; um iera bez pożałow ania, grze­ bią go z litości.

P rz e b ą k n ie n ie . Bajali dawniejsi Grecy Ze Jowisz Atłasa prosił ') Czaj, herbata. P. A.

By wziął świat na swoje plecy I przez chwilę go unosił.

A tlas Jow isza w yręczyf, Dźwigną! świat, ani się zmęczył. Lecz ten h a jd u k w zakład idę Musiałby nieraz krw ią rzygać, G dyby mu kazano dźwigać T eraźniejszą naszą biedę.

Upaść muszą i A tlasy, T ak są ciężkie teraz czasy.

A N E G D O T Y .

Pew ien m łody angielski panicz, powróciwszy z F ran cy i, opow iadał o wielu osobliwościach dworu francuzkiego k ró ­ lowi Wilhelmowi. Między innerai i to za szczególną rzecz przytoczył, iż król francuski miał sta rą k o c h a n k ę , a m ło­ dego m inistra. „T o pow inno ci być nauką m łodziku, rzekł W ilhelm, iż król francuski nie używ a ani je d n ej, ani drugiego."

Do pewnego jegomości przyszedł chłopiec od kraw ca, przyniósł mu suknie i rz e k ł: „proszę pana na piw o.“ — Jegom ość, k tó ry nic mu dać nie chciał, fu k n ą ł na niego: „co ty hultaju śmiesz mię prosić na piw o? a z kim że to ty masz do czynienia? — J a bym z tobą szedł na piw o!? P roś sobie takich, ja k iś sa m “ — i w ypchnął go za drzwi.

Skąpiec jed en nie chciał swej pięknej żonie spraw ić n o ­ wej sukni. — N a co ona rze cze : „albo mi spraw nową suknię, albo będę przym uszoną chodzić nago, a w tenczas może przecie niejedno serce do litości wzbudzę."

D O N I E S I E N I E .

W krótce wznowiona zostanie Rzeczpospolita B abińska ; ju ż nic nie b rakuje, tylko członków, prezesa i lokalu, a g ł u ­ pstw a zawsze się znajdą.

Ślimak, k tó ry jeszcze nieźle się czołga, i właśnie te ­ raz w górę się wybiera, chciałby z sobą zabrać k ilk a o s ó b ; koszt nie duży.

W czoraj ujęty został, — ale k to ? i czem był u ję ty t nie­ wiadomo.

A kuszer do odbierania facecyj, poleca się ciężarnym d o ­ wcipom , aby mu sw oje p łody pow ierzyć ra c z y ły .

Świeży tra n sp o rt m ały ch , praw dziw ych p ary sk ic h ka- prysików , dobrze zakonserw ow anych, p rzy b y ł dnia dzisiej­ szego ; je s t do sprzedania pod zn a k ie m : muszki w nosie.

Nie Ło dobre co dobre

,

lecz to co się komu podoba.

F R A S Z K I .

M usiała ziemia coś złego zbroić w ty c h czasach, bo j ą deszcz ustaw nie kropi.

W szystko rośnie na świecie, tylko ukłony coraz n iż­ sze się stają.

W szyscy ludzie są równi sobie, bo każdy ma dwa łokcie.

G dyby żydzi założyli m iasto, pew nie by w niem b yły zakazane szynki. (Ale w ieprzow e.)

Nie b y ły wczoraj damy w o g ro d zie! N ie bo nie łaskaw e.

J e s t to niemała sztu k a m i l e się uśm iechać; pieszemu trudno, w powozie łatw iej.

Ci którzy m ają złą spraw ę, rad ziby ustaw icznie kom en­ d e ro w a ć : „praw o w t y ł !“

Ja k n astaną jesienne b łota, to nowiny z trudnością do nas będą dochodzić, bo now m iarska ulica niew ybrukow ana.

W P oznaniu tylko w zimie w arta ') stoi, a innych cza­ sów nie.

G dyby ro k był rosołem , toby był ex tra smaczny, bo ma aż cztery pory w sobie.

I kobiety dzielą swe zdania na ary sto k ra ty cz n e i dem o­ kratyczne, bo je d n e chciałyby panow ać, a drugie, żeby b y ­ ły rzeczy pospolite ___________

Pew ien jegom ość zapatrzyw szy się na fum igacje, to je s t nakadzania siarczane, zakłada nakadzanie pochlebnicze, ztąd w ygodniejsze od pierw szych, że nietrzeba do niego jeździć, bo on sam z swojemi nakadzeniam i chodzi po panach.

Szczęście, że słonie nie zażyw ają tabaki, boby bardzo zdrożała, a wiadomo ja k ie m ają nosy.

D w a są rodzaje piesków : taxy m ałe i taxy d u że ; taxy m ałe podobają się kupującym , taxy duże sprzedającym .

N ic łatw iejszego ja k wystawić zam ki na lodzie, ale nic trudniejszego ja k dostać do nich kom ornika.

Gdyby nieszczęście z fabryk m ydlarzów pochodziło, to ­ b y je każdy mógł przeczuć zdaleka.

Momua uw ielbia sw oją drugą sylabę w szam panie, ale w sobie je s t mu p rzy k rą. Ćwik także n iekontent z tej sylaby.

Co to za szatan ten interes ? że w szyscy za interesem chodzą, każdy interes ma, z interesem przychodzi; dawniej człowiek sam odwiedzał bez interesu. Chyba, że teraz ta k się rozm nożył ten interes.

G dyby pożyczki nie m iały, w sobie litery R. toby na ś. Ja n w szyscy na takie ja g o d y chodzili.

S ą różne rodzaje rozwodów : jed en się rozwodzi z w y­ mową, drugi rozwodzi się z żoną. Ale podobno drugi w ię­ cej zyska.

P o c ią g m a g n e ty c z n y . L ubię rozsądek, lubię i przymiot}', Lubię talenta, um iejętność, cnoty. Lubię rozryw ki i zabaw y wszelkie, L ubię honory, dostojeństw a wielkie. Lubię przyjaciół ja k siebie samego, Lubię kochankę od czasu dawnego. Lecz najw yższe do złota czuję przyw iązanie, Bo za złoto kochane w szystkiego dostanie.

A N E G D O T Y .

Jeden p y ta ł się przyjaciela swojego, „jak się m asz? Żona zd ro w a? Dzieci czy się chow ają?" „ T a k , odpowie, ja k goście przyjdą wszystkie się za piec chow ają."

T łu s ty i brzuchaty G askończyk prosił pewnego pan a o w sparcie, dodając, że jeżeli mu odmówi, to w krótce z g ło ­ du um rze. — Pan rzecze do n iego: „przyjacielu! twój brzuch w ydaje cię oczywiście, że kłam iesz, abyś miał być biedny." A G askończyk nu to : „ten brzuch nie je st mój, gdyż za niego mojej gospodyni jeszcze winien jestem ."

Do jednego chudego poety przyszedł w ierzycie] i do­ pomina] się o sw oję naieżytość. Poeta m ając głowę nabitą sw oją trag ed ją zaw ołał n a w ierzyciela; „czego tu stoisz

w rogu?* — „Mości panie, — odpow iedział w ie r z y c ie l— j a

nie w rogu, lecz na środku pokoju sto ję.“

K alem bury.

51. P an i staro ścina kapustę do jadła. 52. Gra matka z karolkiem.

53. Sto kroćszczęśliwa kiedy je s t w ogrodzie. 54. Ze berka solić trzeba.

55. Ja gody lubię, a oko wy nie lubicie. 56. Paw la będzie gonit.

57. Suche dni m inęły. 58. Zła ta tarka.

59 W ym aluj pręd ko ściany. 60. Pan często chce u sługi. 61. Mech esów nie ma pięknych.

W dokumencie Momus i Pot-pourri (Stron 41-52)

Powiązane dokumenty