• Nie Znaleziono Wyników

Tokarz Likus

W dokumencie Momus i Pot-pourri (Stron 176-191)

W szystko co się robi z rogu, Spadło z ceny chwała Bogu.

W ażył się w p rz e « ly tydzień przyjąć L ikus suchy. T ak więc co inny rachuje

I m aterjat i robotę, On, że rogu nie kupuje Bardzo skrom ną pisze n o tę , A grzebienie i cybuchy,

Może tanio przedaw ać tokarz L ikus suchy.

A N E G D O T Y .

Pewien miłośni rachunkowości chciał zmieszać wieśnia­ ka, który „pod Kopciuszkiem“ ') zapatrzył się na kominek i zapytał się go prędko: — „Jakim sposobem wyrachować można wiele waży ten dym, co ulatuje w górę?“ „Nic ła­ twiejszego— odpowie wieśniak— zważ Waćpan drzewo, potem popiół a czego popiołowi będzie brakować to tyle dym

zaważy." ________

„Kiedy zlegnie Waćpana żona?“ zapytał się monarcha jednego z swoich dworzan. „Kiedy tylko wasza królewska

mość rozkażesz," odpowiedział tamten.

K alem bury.

49. T o nie lada co.

50. Ptaszek w yleciai szy bko. 51. Dali mu ręko jeść. 52. O koń płynie. 53. Na ród ma wzgląd. 54. Będzie u niego bal wierz. 55. Za konie płać.

56. Kare tę pan daruje. 57. Włoszech rzeka A dyga.

'), Handel „pod Kopciuszkiem" w Warszawie — ulubione miej­ sce Żółkowskiego. P. W.

58. Z A ten polonez dostał. 59 B y ł niegdyś koniec polski.

Z A G A D K A 7. I ta k i w spak jedno znaczę, R az ty lk o byłem na ziemi B y zm ienić swawole w płacze 1 zrobić ludzi dobremi. A żem byl groźny, surow y Pow iedzą góry, parow y.

Nie taki djabeł straszny, ja k go malują.

F R A S Z K I .

L udzie przym uszeni są naśladow ać niedźw iedziów i ja k oni łapę lizać, a to nie ty lko w Adwencie, ale naw et i podczas zapust.

Dawniej g odzinki je d y n ie do modlitw służyły, a teraz

g odzinki na rom ansach trw ają.

R ok sta ry zcliodzi z pola, ju ż się z nim nikt wdawać nie będzie, nie w spom nią naw et o jego zasługach chyba, o tem co winien. — T a k to słu ż y ć kalendarzom , które się za-

W szędzie kłótnie, i kłótnie — kiedy też w kuchni pogryzły się kartofle z m akaranam i. [)

Ludzie po śmierci są ja k k sią żk i: przeczytaw szy je ca­ łe, znajdujem y w końcu tylko om yłki drukarskie.

Osobliwszy w ekslarz z naszego św ia ta : niższego w aży na ciężkie kam ienie, a w yższych na passirt.

U nas tylko raz w ro k byw a W igilija, a miasto W ilno ma zawsze W iliją; szkoda tylk o ża więcej sosu ja k ry b 2)

B iedny b rylancik z człow ieka, bo w sam płacz je s t o p ra ­ w ny; kiedy się rodzi to on płacze, a kiedy um iera to za nim płaczą.

Róża nie piękności ale wdzięczności pow inna być go­ dłem , bo dla nosa i oka, któ re jej nic dobrego nie zrobiły, ma k olor i zapach, a kolce dla ręki, co j ą pielęgnow ała.

Ludzie sig boją, żeby n a nich dachów ka nie spadła, a gdyby posłyszeli że na nich spada ja k a kam ienica, toby się cieszyli.

') Niemcy i W łochami.

2) W ilija rzeka pod W ilnem,-—je s t tam W ilejka, ale to zape­ wnie dla uboższych. P. A.

Bogactwo je s t żaglem p rzy łodzi życia — rozum, ta- lenta, w iosłam i; łatw o i szybko płynie się pod żaglem, cię­ żko i zw olna za sam ych wioseł pomocą.

W łoskie orzechy są bardzo głośne, bo zdaleka słychać ja k ich przez ulicę niosą.

P rzedtem w yszła M inerwa z głow y Jow isza, a teraz w ychodzi z P a ry ż a , a le nie daleko.

Mogą w szystkie ulice podupaść, ale n asza ulica P ańska będzie zaw sze pańska u lica ')

W G alicyi p rzy św icy o rz ą : n. b. przy Świcy rze ce.

Żaden num er nie je s t ta k niegodziw y ja k sto, bo trz e ­ b a od niego płacić.

D obrocią w szystko w skórać można, n a p rz y k ła d w L ip­ sk u na ja rm a rk u można b yło za dw a dobre grosze chu­ stki tureckiej dostać (istotnie).

S tare tw arze do karbonarów należą, bo pełno karbów m ają na sobie.

N ietylko domy są z ogrodam i, ale i każde stów ko w ystępuje z ogródkiem .

O p ła tki co na kolędę przynoszą dosyć są lubione, ale

n a opłatki które do kassy zanieść trz e b a — to m ruczą ludzie.

L udzie nieużyci, samej ty lk o w ym owy się uczyli, bo z e w szystkiego się w y m a w ia ją .

S tru c la pow iada, że drożdże są praw dziwe podchlebce, poniew aż pod chleb idą, a nie pam ięta sama z czego urosła.

N iety lk o kuglarze swoje sztuki, pokazują, ale daje się często widzieć i sztuka-m ięsa, k tó ra bardzo zadow alnia sw oich amatorów.

P ó k i kobiety są w m erynosie, w aksam icie lub w k a ­ peluszu, dobrze, ale ja k są w złym hum orze to d ja b ła w a r te ; powinna b y policya zakazać zły humor.

Jeżeli m ężczyźni z gliny są. utw orzeni, to płeć piękna musi b y ć z porcelany — tak u trzym ują najpiękniejsze fili­ żanki.

W ojna od Rum el p ik iety g rać zaczyna. ')

Korespondencj a.

L ist do W ielm ożnego S tolnikiew ieza w w iliją wigilji Bożego narodzenia znaleziony :

Szanowny S ąsie d zie! Że się mięsa jeść nie godzi, K iedy W ilija nadchodzi,

— ta k my praw ow ierni trzym ać pow inniśm y katolicy N ie je d en przecież lib e try n , śm iejąc się z tego, zjć ju tro kap ło n a tłustego.

B y się stać modnisiów wzorem J a m ych przodków idąc torem,

chcę naśladow ać te czasy, w któ ry ch w wiliją, S arm ata czekał obiadu aż do gw iadzdy.

A zasiadlszy do stołu w godzinę zmierzchową, Ja d ł polew kę migdałową. Na dru g ie zaś danie, Szedł szczupak w szafranie, Dalej okoń, pączki tłusto, W ęgorz, i liny z k ap u stą; K arp sadzony z rodzenkam i,

K luski pszenne ze śliwkami, Nakoniec do chrzanu grzyby, I różne smażone ryby, —

k ończyły skrom ny posiłek. — T e ra z w pow szechnie zepsu­ tym w ieku my przynajm niej kochany przyjacielu starajm y się dochow ać nieskazitelnej przodków naszych cnoty. — Bądź zatem łaskaw i racz p rzy b y ć ju tro do mnie na p o ­ dobny obiadek.

K alem bury.

60. W lecie liici* wysoko. 61. Bierz pan Ewkę. 62 A dama ju tro będzie. 63. Po d rabiny poszli. 64. Mvzy kanta chwalą. 65. Niech idzie do bra ta pani. 66. Z łodzi w ysiadł.

67. Lwów się nie boi.

A N E G D O T Y .

Pew nem u jegom ości w yglądało z kieszeni je g o w łasne dzieło kiedy przez ulicę przechodził, udając się na cudze śniadanie. — „To szczęście, rzek ł drugi, że ten autor je s t znany, bo by mu pewno kto u k ra d ł tę k siążkę."

„ T a tu lu ! t a tu lu ! woła dzieciuch n a ojca, mnie deszcz w gębę p a d a !“ — „A to j ą zam knij" odpowie ojciec. — „A lbo to co pom oże?* — „A n atu raln ie." — „Ach p ra- w d a “ — i zam knął.

S Z A R A D A (19).

Pierwsze o ludziach przytom nych sie mówi, Dwie drugie na gałęzi w ygodnie ptakow i,

Lecz człowiek chętniej robi na krześle, kanapie;

Wszystko draparo i dlapie.

Po burzy pogoda.

F R A S Z K I .

Żydzi w szystkie starzyzny kupują, a starego roku p e­ wno nie kupią, ale też za to i nowego nie dostaną w arendę.

W isła, k tó ra c a ły ro k biegła, m usiała się zfatygow ać, bo stanęła.

D aw na Mitologia u p ad ła — cały Olimp rozszedł się, jed en tylko bożek P an cześć na ziemi odbiera jeszcze.

W ódka choć niem a św iderka, często je d n a k kręci w gło­ wie, a w kieszeni robi dziurę.

Spodziewać się trzeba, że karnaw ał będzie w esoły, bo wiele lasów pow ycinali na bale.

w iada, że łokcie zawsze zostaną też same, któ re ona lu ­ dziom nadała.

W yraz kraj pochodzi od k rajan ia, a może on d a t myśl do k rajan ia. (N ieszczęsne kalem bury w szystkiem u winne).

Póki b uty trzym ają się swoich praw ideł, póty cicho i spokojnie, ale ja k wlizą na nogi, ta k dalejże po całem mieście.

W szak są różne dochody, i ta k : dochód publiczny, do ­ chód pryw atny, dochód kupiecki i dochód garncow y (w g o ­ rzelniach).

K ostka g rając w kostkę, stłu k ła sobie kostkę, aż chodzić

nie może.

P rzepraszam , pow inny zeg ary b y ć w skazane na wieżę, bo biją. — NB. w daw nych a rty k u łach utrzym yw aliśm y przeciw nie.

K iedy też nędza je s t rozm aitego rodzaju, a naw et złota

nędza, — tylko złota nędza ubiera, a praw dziw a obdziera.

P ew ien jegom ość przyjechaw szy do W arszaw y chciał k up ić u m archand des modes stro ik z bolączkami (puffy) i suknią z pierzonkam i (epolety) obszyte szlark ą (falbaną, albo ja k dziś zowią wodą).

Śnieg zachow uje dotąd daw ne uniżone zw yczaje, a cho­ ciaż nie m ów i: padam pod stopy pańskie, ale zaw sze pada.

P ó k i mróz mało ma stopni, póty i ludzie go znoszą i on się dobrze z nimi obchodzi, ale j a k zacznie mu sto ­ pni przybyw ać ta k zaraz hardzieje jegom ość, ale za to n ik t przed nim czapki nie zdejm ie, owszem j ą bardziej naciska.

„Jakie włosy są najp ięk n iejsze?" zapytał się pewien pan panienki — „Sw oje w łasne" odpow iedziała.

Mamy dwóch inspektorów dróg — co pan Deszczowski zepsuje, to pan Mrozowski napraw i.

„Co w oda to nie ląd — mówił m ajtek do flisa — na wodzie człek byw a na bacie, a na lądzie przeciw nie.14

N ic ja k klasyczność! nic ja k klasyczność, a raczej na odw rót klasyczność ja k nic, a przynajm niej lo tery jn a, bo w niej więcej niców niż czegoś ').

W Chinach ustanow iony je s t sufler rządow y, k tó ry pod­ daje co ma naród gadać.

’) Tak zwana loterja klasayczna, istniejąca dotychczas w Król. Polak. P. W.

Zobaczywszy ktoś w bibliotece księgę z napisem Cice-

ronis opera, przyznaj ze w stydem , że nie w iedział, ażeby

Cicero i opery pisał.

Mąż je s t zawsze panem domu, a osobliwie w tedy kiedy żony w domu nie ma.

P ies je s t przyw iązany choć nieprzyw iązany, a człowiek byw a przyw iązany kiedy nieprzyw iązany.

Ciekawa rzecz, ja k ą m urzyni zrobią konstytucją, czyli czarną czy białą.

W ję z y k u włoskim je s t cosa (koza) co znaczy rzecz, a bisogna (bizonia) znaczy potrzeba, a u n as! ja k prze­ ciwne brzm ienie.

D obrze zrobili N eapolitariczykowie, że poprzezyw ali ina­ czej swoje prow incje, to ciężko będzie teraz do nich trafić.

K rzy szto f n a St. Domingo zostaw ił po śm ierci wielkie skarby, a gdyby ta k ja k a R zeczpospolita w łeb sobie strz e ­ liła, toby się po niej nic nie zo stało 1).

Ludzie są z gatu n k u tych owiec, co się same między sobą strzygą.

') H enryk Christophe, m urzyn p anujący w póln. części w yspy H ajti (San-Domingo) zastrzelił się w r. 1820 po w ybuchu w p ań ­ stw ie jeg o rew olucji. P. W.

Życie je s t luby n ieprzyjaciel, a śm ierć znienawidzony przyjaciel.

W m iesiącu L u ty m najmniej ludzie je d zą (bo ma n a j­ mniej dni).

Pieniądz dobyw a się z głębi ziemi, n igdyby ten samo­ tnik na św iat nie w yszedł, żeby go w przódy mennica nie wybiła.

K O L E N D A

do przychylnych Momusowi. Darujcie, że na ten sposób, Wziąłem się jak oberżysta, Co jednym obiadem osób Uczęstuje czasem trzysta. Na zupę zdrowie wara ktadę, Suto szczęściem zasypana; Dłubie lata na sztufadę, Sos jej,, rozkosz nieprzerwana;

Ze bt-z zgryzot nie ma stanu, Niech to idzie zamiast chrzanu. W jarzynę wtożę zabawkę,

Z maki dochody wieczyste, Milosć, romans na potrawkę, A przyjaźń dam na pieczyste, — Takie moje jest życzenie. Co do wina i likworu, Kto ma spokojne sumienie Bez nich nabierze humoru.

A N E G D O T Y .

Pew ien lubiący zażyw ać ta b ak ę zbliżył się do otw ie­ rającego tabakierkę. — „Ozy W aćpan bierzesz ta b a k ę ? “ zapytał się go w łaściciel tabakierki. „B iorę", odpow iedział. — „N o, W aćpan bierzesz, a j a k upuję" — i nie dał mu zażyć.

Jeden jegom ość zgraw szy się w k arty , przyw iedziony do ostatniej rozpaczy, pożyczył sobie p a rę p isto le tó w .. . i zastaw ił one.

K alem bury.

69. Od ra na ciele się pokazuje. 70. Ma la będzie na wodzie. 71. Dal kucharz na stóf sos nowy. 72 Jed n ej mi nogi brakuje. 73. Dwóch ma te uszy. 74. 1 sto ta potrafi naliczyć. 75. T en pan ręko dzielnie podnosi.

W dokumencie Momus i Pot-pourri (Stron 176-191)

Powiązane dokumenty