• Nie Znaleziono Wyników

Fragment II; List gończy za sensem moralnym

W dniu 18 m arca b. r. — rozesłany został do wszystkich 1206 członków lwowskiej Izby adwok. datowany dnia 2 marca 1928 i zaopatrzony trzem a podpisami, t. j. prezydenta i wicepre­

zesów Rady dyscyplinarnej list gończy następującej dosłownie tre ś c i:

„W dodatku do zeszytu Nr. 9-12 z r. 1928 czasopisma „Gło­

su Praw a" ukazał się artykuł p. D ra Anzelma Lutw aka pod ty ­ tułem : „Z manowców sprawiedliwości dyscyplinarnej", w którym autor z powołaniem się na orzeczenia Rady dyscyplinarnej Izby Adwokatów we Lwowie z dnia 20 grudnia 1924 i z 16 paździer­

nika 1926 Rd. 81/24 i 87/24 twierdzi, jakoby w nich wypowie­

dzianą została zasada, iż :

„pokątne protekcyjne zabiegi adwokata, choćby w sprawie, w której nie rozporządza pełnomocnictwem adwokackiem, a po­

legające na wykorzystaniu, w interesie pewnej strony, swoich wpływów osobistych na sędziego orzekającego, tudzież wymówie­

nie sobie za tak ą interwencję wynagrodzenia, nie stanowi nija­

kiego wykroczenia ani przeciw godności i powadze stanu adwo­

kackiego, ani przeciw obowiązkom zawodowym adwokata o ile tylko obwiniony o to adwokat broni się tem, że zabiegami temi zamierzał jedynie sparaliżować przewidywane wpływy osobiste innej osoby na sędziego w kierunku przeciwnym, a przyjęcia zao­

fiarowanego mu wynagrodzenia za to sparaliżowanie wpływów nie odmówił dlatego*. aby oferenta nie obrazić...

Niniejszem stwierdza się, że Rada dyscyplinarna nigdy te­

go rodzaju zasady nie wypowiedziała".

T y le! Ani słowa w ięcej! Ja k tedy widzimy, druk powyż­

szy przedstawia się jako list gończy, aczkolwiek takiego (ani wo- góle żadnego) napisu czołowego nie miał. L ist gończy — nie tyle za Głosem P raw a i autorem artykułu: ,,Z manowców sprawie­

dliwości dyscyplinarnej", ile raczej za — sensem moralnym orze­

czeń dyscyplinarnych, które w tym artykule zostały ogłoszone dosłownie i dokładnie z wszystkiemi motywami urzędowych pier- wopisów. Prosimy otóż zważyć, że w piśmie powyższem Rada dyscyplinarna nie dem entuje bynajm niej ścisłości r e p r o ­ d u k c j i swoich orzeczeń w owym artykule „Głosu P raw a"

i nie prostuje niczego w kierunku f a k t y c z n y m , a poprze­

s taje jedynie na zdementowaniu t e z y w ysnutej z tych orze­

czeń przez autora artykułu!...

Rzecz chyba całkiem oczywista, że jakieś swawolnie złośli­

we podsunięcie orzeczeniom Rady dyscyplinarnej ta k okropnego sensu moralnego, musiałoby ze strony 1206 członków Izby, któ­

rzy zarówno druk powyższy jakoteż poprzednio ów „Dodatek"

do Głosu P raw a otrzymali, spotkać się z powszechnem oburze­

niem i potępieniem, z powodu tak zuchwałego, publicznego kłam­

stw a i fałszowania prawdy urzędowej. Ale nic z tego! Na 1206 adresatów listu gończego rozesłanego na zwiady za ,,p r a w- d z i w y m “ sensem moralnym, nie zgłosił się po dziś dzień — (piszemy te słowa w dniu 20 m aja 1929, t. j. w 3 miesiące od rozesłania listu gończego) — ani jeden, któryby tezę powyższą napiętnował jako kłamstwo i w jej miejsee przedstawił inną tezę, bardziej do owych orzeczeń przystającą. Ba, naw et Rada dyscy­

plinarna, rozporządzająca wszak dostatecznym i środkami repre­

sji przeciw członkowi Izby, któryby dopuścił się na niej publicz­

nego oszczerstwa, poprzestała na ta k spokojnem, pełnem lako­

nicznej powagi „dem enti", wydrukowawszy tylko zdanie koń­

cowe dwukrotnie większemi i tłustem i członkami — dla nadania mu siły przekonywującej...

Lecz nadmieńmy natychm iast dla usunięcia nieporozumień, że Rada dyscyplinarna nie miała niestety w danym wypadku możności jakiegokolwiek innego postąpienia i ratow ania sytua­

cji, a to z tej prostej przyczyny, iż przy cokolwiek gruntow niej- szem zdementowaniu „Głosu P raw a" i autora artykułu, narazi­

łaby się na jaw ny konflikt z — S ą d e m N a j w y ż s z y m , który w rzeczeniach z 26 czerwca 1926 Ds. 121/25 i z 18 m arca 1927 Dr. 10/27 uchylających i prostujących dotyczące orzecze­

nia lwowskiej Rady dyscyplinarnej, wysnuł z nich na ogół ten sam sens moralny, ja k podpisany au to r artykułu, przyczem Sąd Najwyższy zaakceptował bez zastrzeżeń m otywację Prokurato­

ra Sądu Apelacyjnego, który w swem odwołaniu w ytknął tej Ra­

dzie dysc. dosłownie m. in., iż ta... „R ada dyscyplinarna je s t zda­

nia, że adwokatowi wolno w y k o r z y s t y w a ć swoje oso­

biste wpływy i zażyłe stosunki z sędzią bezkarnie, a to jedynie wtedy, jeżeli chodzi o... „sparaliżowanie" ^pływ ów szkodliwych

Nr. 1—4 G Ł O S P R A W A Str. 143

strony przeciwnej"... Co więcej: nawet prokurator Izby p. Dr.

Till, który zaniedbał był wnieść ze swej strony też odwołanie od p i e r w s z e g o z odnośnych uwalniających orzeczeń tej Rady dysc., wniósł po nawrocie spraw y przez Sąd Najw. do I instan­

cji i po ponownem, na przekór Sądowi Najwyższemu uwolnieniu przez tę Radę dysc. oskarżonego adwokata, posądzanego z wielu stron o u p r a w i a n i e t e g o r o d z a j u z a b i e g ó w p r o t e k c y j n y c h ! — w końcu odwołanie, w którem m. in.

napisał dosłownie, że „orzeczenie Rady dyscyplinarnej zdaje się d o p u s z c z a ć tak ą interwencję, jeśli nie chodzi o skłonienie sędziego do działania bezprawnego"... a w dalszym ciągu odwoła­

nia wypisał — jakoby już z rozpaczliwem załamaniem rąk — te oto słowa:

„Jeśli chyba nie znajdzie się na ś w i e c i e e t y c z n y c z ł o w i e k l u b w ł a d z a , k t ó r a d o p u ś c i ł a b y w p ł y w a n i e n a s ę d z i e g o ś r o d k a m i m a t e - r j a l n y m i , t o j a k ż e m o ż n a d o p u s z c z a ć o d ­ d z i a ł y w a n i e n a n i e g o w p ł y w a m i o s o b i s t y ­ mi , l e ż ą c y m i p o z a ś c i ś l e u r z ę d o w e m i r z e ­ c z o w e m w y s t ą p i e n i e m a d w o k a t a , gdyż to przecież, zasadniczo rzecz biorąc, — je s t tylko różnicą c o d o ś r o d k a , a n i e c o d o i s t o t y i równa się zupełnie takim niedozwolonym zabiegom m a t e r j a 1 n y m !“

Sąd Najwyższy w swej decyzji kasacyjnej z 26 czerwca 1926 Ds. 121/25 stwierdził m. i. expressis verbis, że obwiniony

„ i s t o t n i e k o r z y s t a ł w niniejszym wypadku z o s o ­ b i s t y c h w p ł y w ó w u sędziego i zażyłych z nim stosun­

ków w sposób opisany w zaczepionej uchwale — i t o w c e l u z a r o b k o w y m". A na to Rada dyscyplinarna, uwalniając ob­

winionego p o r a z w t ó r y od oskarżenia, pisze w swoich mo­

tyw ach m. i. dosłownie: „K w estja wynagrodzenia obwinionego za jego interw encję je st ze stanowiska naruszenia obowiązków stanu o b o j ę t n ą (sic!). Wymówienie sobie lub przyjęcie wynagrodzenia z a p r o t e k c j ę u sędziego stanowiłoby tylko wykroczenie przeciw g o d n o ś c i stanu". A w tym kie­

runku — czytamy dalej w tych motywach Rady dysc. — spra­

wa je s t już przesądzona, gdyż uchwała Rady dysc. z 20 grudnia 1924 Rd. 81/24, którą zaniechano postępowania dyscyplinarnego przeciw obwinionemu o przekroczenie przeciw g o d n o ś c i stanu, stała się prawomocną (w skutek niewniesienia odwołania przez P rokuratora Izby D ra Tilla. — Przyp. aut.) . 1 d o p i e r o n a s t ę p n i e L ąd Najw. rozpatrując tę aferę p o r a ź d r u g i w skutek odwołań P rokuratora Apelacyjnego i Proku­

ra to ra Izby, wydał pod datą 18 m arca 1927 Ds. 10/27 orzeczenie z a s ą d z a j ą c e bwinionego na grzywnę dyscyplinarną z po- powodu naruszenia właśnie o b o w i ą z k ó w z a w o d o ­ w y c h “, ganiąc uzasadnieniu Radę dysc. całym szeregiem ostrych wytknięć.

By Czytelnik; o umożliwić jeszcze pewniejsze ocenienie moralnej wartości p wyższego listu gończego R,ady dysc. za

sen-S tr. 144 G Ł O S P R A W A Nr. 1—4

sem moralnym swoich orzeczeń dyscyplinarnych, musimy je ­ szcze zwrócić uwagę na to, że został on rozesłany 18 m arca b. r.

czyli w sam raz n a 5 d n i p r z e d W a l n e m Z g r o ­ m a d z e n i e m , które miało rozstrzygnąć o kw estji, czy pp.

Wein i Till m ają pozostać na swoich stanowiskach... Gdyby nie chodziło było o dalszą prolongatę mandatów „za wszelką cenę", to nie zdobytoby się może na tę przesm utną odwagę i próbę mą­

cenia tak wątłym trickiem sądu opinji publicznej i zaufania ogółu członków Izby. Jeśliby to był uczynił Dr. Wein sam na własną rękę i pod osobistą odpowiedzialnością, to wybieg ten byłby tylko niesmacznym aktem agitacji przedwyborczej o wła­

sny m andat, nie pozbawionym przynajm niej pewnej otwartości 1 szczerości. Lecz nie cofnięto się dla ratow ania swoich manda­

tów przed nadużyciem auto ry tetu urzędowego Rady dyscyplinar­

nej, imieniem której zadano w tern „dem enti" kłam znanej sobie prawdzie! A jednocześnie o g ł o s z o n o j e s z c z e t e n u n i k a t s p r o s t o w a n i a w p a r t y j n y m o r g a ­ n i e p p. T i l l a , W e i n a i D z i ę d z i e 1 e w i c z a, t. j. w „Czasopiśmie adwokatów polskich" w zeszycie za luty b. r., w skutek czego nie możemy już dłużej przemilczać tej sprawy przed forum czytelników p o z a i z b o w y c h... Takimi oto sposobami „zostaje się prezydentem"...

...„Niniejszem stwierdza się, że Rada dyscyplinarna nigdy t e g o r o d z a j u zasady nie wypowiedziała". — Treść tego

„dementi" nasuwa nam pewną reminiscencję. Pewien konsul nie­

miecki został zasądzony przez sędziego karnego, który nazywał się Dr. Mayer, za s p r z e n i e w i e r z e n i e funduszów rzą­

dowych. Druga instancja na skutek jego odwołania zmieniła tyl­

ko prawną kwalifikację czynu, orzekając, że oskarżony dopuścił się nie sprzeniewierzenia, lecz o s z u s t w a i ten wyrok in­

stancji odwoławczej stał się prawomocny... Wówczas to skaza­

ny dyplomata, u. którego ogłaszanie dyplomatycznych „dem enti"

przeszło w ciągu jego osobliwej k ar je ry w nieodporny nałóg, ogłosił w jednym z dzienników dementi następującej treści: „Ni­

niejszem stwierdzam, iż posądzenie mnie przez niejakiego p. Dra M ayera o sprzeniewierzenie uznane zostało prawomocnym wyro­

kiem Sądu... (tu taj zacytował datę i sygnaturę instancji wyż­

szej)... za całkiem bezpodstawne".

Gdyby „dem enti" pp. Weina i tow. było chociażby tak — z r ę c z n e , jak t o !...