• Nie Znaleziono Wyników

Godność wyobraźni

W dokumencie Lektury w czasie (Stron 53-57)

Drugi zbiór szkiców Kazimierza Hoffmana otwiera motto przywołujące myśl Simone Weil: „Widzieć krajobraz taki, jaki jest, kiedy mnie nie ma…”. Ta sentencja pojawi się również w trzy-nastym zbiorze wierszy pisarza, tym razem jednak wpleciona w tytułowy tekst Stary człowiek przed Poematem i poszerzona o dookreślający zaimek: „[…] kiedy mnie tu nie ma”. Podobne wskazania liczą się w  twórczości Hoffmana, powracającej do miejsca obecności (z  charakterystyczną formułą: „to miejsce, tamta historia”), przenikniętej przeczuciem – boleśnie odsła-nianej – granicy życia i śmierci. Zachowanie obrazu (nie tylko w  znaczeniu podstawowej funkcji pamięci) może wszakże przezwyciężyć nieobecność, autor przy obrazie podejmie więc kwestie postrzegania rzeczy i artystycznego utrwalenia, w któ-rych istotne są rejestrujące świat oko oraz wyobraźnia.

Obrazy pojęte jako ułamki realności oraz malarskie zapisy wyobraźni ową rzeczywistość ujmujące ważne są dla Hoffmana eseisty i poety. Chociaż książka nie odsłania rewolucjonizują-cych sztukę „teorii widzenia”, przybliża jednak indywidualne formy patrzenia ukonkretnione w dziełach, akcentując odręb-ność kreacyjnych gestów i  podejście do tworzywa. Hoffman poszukuje „rozbłysków znaczeń”, a odnajdzie je pośród wyso-kich i niswyso-kich spełnień artystycznych. Rozważnie pisał będzie o  „powadze koloru” w  pracach Joanny Witt, krajobrazach Zbigniewa Papkego, witrażu Edwarda Kwiatkowskiego w prez-biterium kościoła św. Jana w Toruniu, obrazach i „materializu-jących” układy świetlne pejzażu fotogramach Kazimierza Jułgi.

Dzięki swoim pracom plastycznym przybliżeni będą: Tadeusz Wachowiak, Jadwiga Kotlarczyk, Edmund Kapłoński,

Wło-52

dzimierz Łajming, Jerzy Gurda, Piotr Kiepuszewski, Andrzej Nowacki, Janina Sawicka-Jułga, Helena Burchart-Świtalska, Urszula Danielewska, Tadeusz Małachowski. Cóż, pisarz nie porusza się wyłącznie w kręgu twórców wybitnych, obecnych w syntezach sztuki najnowszej, wybierając raczej reprezentację regionalną. Nie ma też co ukrywać – czasami spogląda na prace przeciętne, zwracając się ku autorom niezbyt zatroskanym o pojmowany w kategoriach akademickiego warsztatu i techniki

„profesjonalizm”. Właściwym bohaterem książki Przy obrazie jest jednak wyobraźnia – nie ta wyabstrahowana w teoretycznej formule, lecz zakorzeniająca się w rzeczywistości utrwalonymi obrazami. Stąd też zainteresowanie materią i  materiałem, które unieść mają jej ciężar kreacji. Tak jest w  przypadku Kapłońskiego, odkrywającego w intarsji barwy drewna i rytm tworzywa („[…] odcinek drewna, płat forniru, jego rysunek, te wszystkie linie i kolory, lśnienia i przyćmienia w przekroju drewna – w żadnym absolutnie przypadku nie powtarzają się”), kiedy brzoza, kasztan, buk, dąb, orzech odsłaniają fakturowe odrębności, ale również „współbrzmienia”. Właśnie – uwagę czytelnika zwróci wyczulenie Hoffmana na ujęcia perspek-tywiczne, powiadamiające o  przestrzeni wyobraźni danego twórcy, przede wszystkim zaś wyczulenie na kolorystykę obra-zów – światłocienie, odkrywanie konturów świata w rozświet-lonych brązach, ugrach, sjenie, błękicie paryskim, zieleniach i żółciach, chociaż – jak powie autorowi książki Małachowski –

„Dzięki światłu istnieją wszystkie przedmioty. Światło musi być głównym bohaterem. Jednak nie należy go przebóstwiać”.

Wiele lat wcześniej w wierszu Wnętrze, patrząc na zmieniający się świat i myśląc o konwencjach przedstawień, Hoffman napi-sał: „[…] patrzyliśmy długo bardzo na jedno / z  tych wnętrz Vermeera z Delft, gdzie światło / tworzy ład wśród rzeczy”.

Hoffman myśli o obrazach i myśli obrazami, przekraczając strefę wąsko pojętej „reprodukcji” malarstwa. Snuje rozwa-żania o  twórczym przeżyciu, doznaniu i  podróży do wnętrza świata, z której pozostaje szczególne świadectwo – obraz. Autor świadomie podkreśla indywidualność plastycznych propo-zycji i  możliwości kreślenia mapy ich odczytań z  rozmaitymi

szlakami wędrówki. Nie postrzega sztuki w  ustatycznionym obrazie, wszak do sensu wiedzie długa droga interpretacyjna (notabene w książce znalazły się – zapewne z przyczyn „ekono-micznych” – zaledwie cztery reprodukcje, zatem w przypadku innych prac, najczęściej pozostających w  regionalnych muze-ach, otrzymujemy trudne zadanie dla czytelniczej wyobraźni).

Dla Hoffmana liczą się dzieło i rozpoznanie osobowości twórcy, dlatego częste rozmowy z  autorami, rejestry ich przemyśleń.

W ten sposób wyłania się także autoportret poety, który inter-pretując plastyczne „teksty”, odkrywa zarys własnej wrażliwo-ści. Rozważania wpisywane są tutaj w formy szkiców, bywa też, że przekształcają się w poetyckie frazy (na przykład wiersz Nad Wdą korespondujący z częścią Kojąc ducha). Trzy liryki sąsia-dują ze szkicami bynajmniej nie na zasadzie aneksu, podobnie jak zapisy samookreśleń i autointerpretacji twórców. Swe myśli wyodrębnia autor Litery w tekstach nierzadko segmentowanych akapitami, ostatecznie przemieniających się w  impresyjne notatki. Wszystko zresztą splata się tutaj w szkicową kompozycję fragmentów – jakby na naszych oczach (właśnie!) formowaną.

Również wiersze Kazimierza Hoffmana często przybierają postać fragmentów, miniatur, które „rozbłyskują” w  zestawie kilku zaledwie słów. Już wcześniej pojawiały się w  jego tomi-kach utwory ujmowane we frazach patetycznych (nierzadko w tonie przypowieści), zrazu odsłaniając klasycyzujące oblicze twórczości. Tym wyraźniejsze, gdy ujawniały się w  owych szczątkowych fragmentach, z sugestią ocalenia dla czytelnika.

Twórczość ta umyka jednak postumentowemu ujmowaniu świata, efektywnie wykorzystując poetykę lirycznego frag-mentu. I  nie jest to bynajmniej rodowód antyczny, lecz jak najbardziej znak formacji modernistycznej (z  bardziej lub mniej jawnym pragnieniem powoływania „jednorazowego”

modelu wypowiedzi). W zbiorze Stary człowiek przed Poema-tem zamieścił Hoffman wiersze nowe, ale również powrócił do ogłoszonych już wcześniej, praktycznie ich nie modyfikując (choć zdarzają się i  zmiany tytułów: Wyspa Bienne to Wyspa Saint-Pierre, Na drzewo opatrzone jest nagłówkiem Tren). Pozo-stały więc charakterystyczne znaki rozpoznawcze jego poetyki:

skłonność do elipsy, sygnały opuszczenia tekstu, retoryczna fraza, która nagle się urywa, jakby pozostawiała wypowiedź w niedomkniętym nawiasie, potencjalnie do uzupełnienia.

Nowy tomik zachowuje istotne dla Hoffmana nazwiska sym-bole: Hölderlin, Rilke, Rousseau, wykorzystuje dobrze znane jego odbiorcom słowa klucze: „czas”, „światło”, „cisza”, „strach”.

Ważnymi motywami pozostają trwanie i  patrzenie. Jedna z części zawiera juwenilia, które zdają się – wraz z innymi utwo-rami – prowadzić dialog z „arkadyjskimi” wierszami Józefa Cze-chowicza. W  łudzących harmonią, łagodnych tonach powraca (jak w „dyskretnej” formule „czego się bać” z Trzech pięter domu) lęk. Hoffman jest zresztą wyczulony na wszelkie pozory ładu, albowiem „każde nieszczęście przychodzi nagle” – wtedy, gdy na zawsze odchodzą ludzie (Do Krzysztofa Nowickiego), kiedy urywa się życie zwierząt (dość wspomnieć wiersz o rytualnym pożegnaniu psa przez właściciela i  naturę „płaczkę”). Dlatego trzeba zrozumieć zasadę i „przyjąć to / co uchwytne: ciągłość bólu w przerywanym rytmie, / potwierdzony ruch”.

Lektura zbiorów Przy obrazie oraz Stary człowiek przed Poe-matem kieruje czytelników ku pytaniom o istotę artystycznego przekazu. Czy tkwi ona w metaforze, którą przyniosą zapisane słowa, może wyłaniającym się w przestrzeni płótna pejzażu, czy też samej fakturze współtworzącej „narrację”? W jakiej mierze to, co spostrzeżone, okazuje się prawdziwe? Kim jest patrzący i zapisujący świat w układach kolorów i słów? Podobne pytania wybrzmiewały podczas lektury poezji Kazimierza Hoffmana, teraz powracają także w  notatkach o  malarstwie. Czytając je, zdajemy sobie sprawę, że zacierany w pamięci obraz przestaje być egzystencjalnym pewnikiem, a  wtedy nowego znaczenia nabiera obraz wyłaniający się z  ułamków zdań, pragnących zbliżyć do istoty, czasami intuicyjnie, poza racjonalizującym zdaniem. Nawet w  tym, co uniknęło artykulacji, zasłonięte w  wierszu nawiasem z  wielokropkiem atramentu tudzież barwną plamą olejnej farby położonej na płótnie.

Kazimierz Hoffman: Przy obrazie. Szkice. Bydgoszcz 1998.

Kazimierz Hoffman: Stary człowiek przed Poematem. Bydgoszcz 1999.

W dokumencie Lektury w czasie (Stron 53-57)