• Nie Znaleziono Wyników

Przenicowani, samotni, znaczący

W dokumencie Lektury w czasie (Stron 38-45)

1

Po raz kolejny Andrzej K. Waśkiewicz zdecydował się na

„skonfigurowanie” swoich tekstów poetyckich – tych już publi-kowanych, dłuższych (sam nazywa je poematami), z wierszami pisanymi od lat siedemdziesiątych oraz najnowszymi. Książkę – wyliczmy z matematyczną precyzją, zwróciwszy uwagę właśnie na autorskie tytuły cząstek – otwierają cztery poematy, po których zestawiono dwadzieścia pięć wierszy, wreszcie trzy wierszyki z chin i coś w rodzaju. To wiemy: ważne jest liryczne istnienie osobne (na przykład wierszy publikowanych w  sopismach, rozproszonych w drukach okolicznościowych, cza-sami niewłączanych do tomików), ale jakże istotne są przecież

„momenty sprawdzeń” utworów sąsiadujących w konkretnych książkach, korespondujących z sobą już bezpośrednio, odkry-wających ścieżki znaczeń w unaocznionym dialogu. A liczą się wówczas redakcyjna precyzja i ostateczna, autorska propozycja lektury, ponowienie i  aktualizacja frazy/obrazu. Inna sprawa, iż czytelnik, ustalając własny porządek lektury, i  tak będzie ostateczną instancją (nie)porządku…

Wybrane do tomu wiersze Waśkiewicza są cząstkami wciąż powstającego (rozwijanego) traktatu o  przygodach człowieka uobecnionego w  przestrzeni Paradoksu Wielkiej Historii.

I  w  tej współobecności wzmacniają ton rozpoznania koniecz-nego, prowadzonego na własny rachunek samotności, często pozorującego wyciszenie i  racjonalizujące pogodzenie z  – to określenie poety – „niedorzeczywistością”. Ale przenika tę poruszającą psychomachię wielkie napięcie, nieuniknione, gdy

usiłujemy odnaleźć w naszym doznawaniu świata pewniki i – by tak rzec – ideę scalającą.

2

sekwencje i  inne doświadczenia dawne i  nowe są dalszym ciągiem snutej przez Waśkiewicza narracji. Konsekwentnie, co nie znaczy, iż mamy w jej przypadku do czynienia z jakimś planem porządku linearnego. Narracją Waśkiewicza kieruje bowiem mechanizm pracy pamięci, opiera się ona na (obse-syjnych?) powrotach wątków już podjętych, umykających przed zepchnięciem w  obszar bytowania przez świadomość marginalizowanego. Liryka Waśkiewicza odkrywa i  stara się rozsupływać trudne sploty biografii i  wyobraźni, wyobraźni i pamięci (metafory, faktu, mitu). Suwerenne państwo obłoków, Horyzont zdarzeń, Widmowe światło wspólnoty – były syg-nałami wędrówki ku praźródłom osobistego doświadczenia, ku „pruszkowskiej szosie”, na której znalazł się uchodzący ze spalonego miasta chłopiec. W mieście przeczytamy teraz:

wiem ale nie pamiętam – sypki piasek zdarzeń przez wichrowe aleje – światło prosto w oczy

płakałem wtedy na pruszkowskiej szosie – tak mi mówiono skazany wyniosłem

miasto płonące z płonącego miasta płonąc i popielejąc

Od tego momentu, owego doświadczenia wyjścia z  miasta unicestwionego, od doznania rozsypki świata nie będzie już ucieczki. Pozostanie w  Waśkiewiczu na zawsze, więc do rze-czywistości ruin, utrwalonego w  migawkach pejzażu wojny i późniejszej („[…] patrzyłeś w wielką milczącą twarz ruin które / idą za tobą” – notował w innym miejscu) aksjologicznej pustki będzie się zbliżał właśnie w  kolejnych zapisach. W  struktu-ryzujących wiersz „prześwietlonych kadrach” tkwią bowiem liryczne ślady realnego oraz imaginowanego doświadczenia.

38

Od biograficznych zakorzenień zaczynały się komentarze do wierszy Waśkiewicza i zapewne rozpoczynać się będą kolejne.

3

Przenikliwie pisze teraz o  świecie poetyckim Waśkiewicza, w posłowiu do tomu, Marian Kisiel. O konfesyjności „skrytej w  postawangardowej frazie”, o  pamięci będącej „jedynym tematem wierszy”, o „feeryczności obrazów”, o epifanii. Akcen-tuje sferę powinowactw światopoglądowych (artystycznych):

„W wielości głosów, które możemy usłyszeć w utworach twórcy Stref pamięci, nikt nie jest uprzywilejowany. Składnia Peipera, wizyjność Przybosia czy metarealizm Brzękowskiego tyle samo ważą, co repetycje z Leśmiana czy skamandrytów (Słonimski)”.

Tędy wiedzie droga prób uchwycenia specyfiki Waśkiewi-czowskiej dykcji – niestroniącej od ironizującego komentarza (por. chińskie wiersze), ukazującej dramat rzeczy ostatecznych w esencjonalnie zwartej strofie.

Dobrze znamy ostatnie wielogłosowe, „narracyjne” lekcje Tadeusza Różewicza, powroty do wcześniejszych utrwaleń.

Myślałem o  nich, czytając nowy zbiór Waśkiewicza. Poemat autora miasta podąża – a to de facto określenie genologiczne – w  stronę sekwencyjności, tekstu wielosegmentowego, mobilizującego nas swoim intertekstualnym potencjałem. Waś-kiewicz stosuje „transpozycję ról”, wprowadzając drugą osobę (liczby pojedynczej). Można odnieść wrażenie, iż intymne doświadczenie staje się wówczas uogólnieniem, zwłaszcza gdy frazy przybierają postać apostrof, uwznioślających ton wypowiedzi (ale tu pojawia się kwestia rozrachunków formacji;

dość przywołać książkę, starszego od Waśkiewicza, Krzysztofa Gąsiorowskiego Pod powierzchnią pogody i  Historii). Bohater liryczny tych wierszy snuje monolog w  intymnej przestrzeni pamięci. Powracają motywy snu i śmierci, lustrzane powielenia, oceny – by tak rzec – wiarygodności doznania i wysłowienia, prowadzące ku ontologicznej nieprzejrzystości („śniłeś czy byłeś śniony”; z miasta), powracają figury przemijania.

Marian Kisiel notował wcześniej: „[…] bardzo silnie interna-lizowana przestrzeń kresu, końca, upadku, zagłady, śmierci staje się pretekstem do ponownego wyartykułowania Leśmianow-skiego (a  poniekąd HeideggerowLeśmianow-skiego) programu egzysten-cjalnej »zgrozy nagłych cisz«”. Tak, milczenie ruin, „milczące ślady”, głos, który potwierdzać ma istnienie – wszelkie foniczne znaki są integralną częścią egzystencjalnego rozliczenia oraz wzmacnianego wizyjnymi obrazami zwątpienia i  ostrzeżenia.

A kto jest reżyserem tego dramatycznego spektaklu i gdzie (po co) widz? Pytanie ponawiane. I gdzie to wszystko rozgrywa się tak naprawdę? Miejsca na mistyczny trans tutaj być nie może, na epifanijny rozbłysk – tak.

4

W poemacie młot nie pojawiają się ruiny. Ale jest to kolejne

„świadectwo ocalenia” nurtu rozrachunkowo-refleksyjnego, komponowane z  wizyjnych obrazów, splecione z  konkretnym wierszem przedstawiciela krytycznej szkoły „symbolizmu egzystencjalnego”. Pięć części tekstu – w  ramach poematowej całości – zostało oddzielonych „pociętym” finałem Leśmianow-skiej Dziewczyny.

W Dziewczynie rozbrzmiewał „głos”, tu pojawia się zwielo-krotnienie – mowa o „głosach”. Rozbrzmiewa „ptasi świergot”, później powrócą wołanie ptaka i  „świergot ptaka”, wreszcie dramatyczny obraz ptaka „krzyczącego twym głosem”. Pierw-szą strofę zamyka sensualna klamra dźwięku („czy usłysza-łeś…”) i wzroku („nic – ponad horyzontem”). W niej zawierają się zestawienie „roślinnego trwania” z  „miazgą zdarzeń” oraz osobliwa wizualizacja pulsującego, zapisanego małą literą, „nic”.

Leśmian wskazuje „próżnię”, Waśkiewicz trzykrotnie powtarza

„nic”, z  epitetowym wzmocnieniem: „trwające”, „wielkie”. Ze strefy niedopowiedzeń, spoza zapisywanych wersów wyłonić się powinien jakiś tekst. Pytanie o  „głosy” dotyczy znaków:

czytelnego przesłania werbalnego oraz nieczytelnej (sfera iko-niczna) ciemności. „Głos byłby wybawieniem” – głos

material-40

nie potwierdzający obecność. A realna groźba to triumf nicości właśnie tam, gdzie poszukujemy pewników bytu.

Świat objawiony będzie w  zestawieniach antynomicznych:

ciemność – biel, rzeczywistość – imitacja, przyziemność – kosmos. Niebo jest zresztą symboliczną sceną, gdy ciemność się

„intensyfikuje” lub rozjaśnia. W perspektywie eschatologicznej zostaje znak równania, „śmiertelność” przypisana jest do makroświata galaktyk i  mikroskali jednostkowej obecności.

Summą naszego doświadczenia okazuje się „miazga zdarzeń”

wymagająca – tak można przypuszczać – pożądanej kontrreak-cji. Co pozostaje po owej jednostkowej obecności? „Odciśnięty”

w powietrzu ślad (ezoteryczny), ale i zdanie. To właśnie drugie zestawienie: wyobraźni i konkretu doświadczenia, możliwości artystycznej artykulacji i  racjonalizacji świata. Etyka nie porzuca estetyki.

„Nic”, „nicość”, „nieistnienie”, „niebyt” – te słowa, jak wiadomo, stały się fundamentalnymi kategoriami Leśmianow-skiego świata. I ten punkt odniesienia, z myślą o dokonanym niegdyś rozrachunku z  symbolizmem, ma dla Waśkiewicza kontekstowe znaczenie. Dekomponując sferę widzialności, dotknąwszy rewersu bytu, Waśkiewicz ociera się o „metafizykę mroku”. Może jednak nasza obecność pozostawia realne ślady, choćby racjonalnie niepojęte. Cena realności jest oczywiście wysoka, dlatego próżnia „nie drwi” – to, co prawdziwe, osiąga egzystencjalny wymiar tragizmu.

Ponieważ w  poemacie pojawia się Wzgórze Czaszki, Bogusław Kierc – zastanawiając się nad „funkcjonalizacją”

młota – przywołać musiał obraz męki Pańskiej. W  tej części młota projekcja splata przyszłość z  chrześcijańską symboliką poświęcenia i cierpienia. Ale myśl o odkupieniu i wybawieniu nie znajduje realnego potwierdzenia: unicestwienie dokonuje się zarówno w  wymiarze jednostkowym, jak i  symbolizowa-nej śmierci na Wzgórzu Czaszki (najpierw widzimy drzewa zrzucające liście, potem „bezlistne drzewo” krzyża), a także – w  planie Wielkiej Historii – anonimowej śmierci „tłumnych pochodów”.

5

Poematy Waśkiewicza utrwalane są w  planie symulta-nicznym – wyobrażeń doznawanych „tu i  teraz” oraz faktów

„pomyślanych”. Skoro nawet drobiazgi usiłują odnaleźć się w rytmie całości, ułamki sekwencji poematu muszą powracać w rozszerzanych kręgach znaczeń. Interpunkcja zyskuje szcze-gólną moc „zdaniotwórczą” i pojęciową. Istotne jest – oparte na konstrukcji eliptycznej – zaproszenie do gry wyobraźni. Nie-kiedy po inicjujących wers dwukropkach następują sekwencje, jak można przypuszczać, kolejne. Wers jest wówczas wynikiem, kondensuje niewyartykułowaną frazę. To, co wyrażone być mogło (czy też: wyrażone zostało przed/poza zapisanym teks-tem), nie otrzymuje sankcji wierszowej „materializacji”, choć to osobliwie ujęte „coś” niewątpliwie jest.

Psychologiczna podszewka świata zostaje wywrócona, a bohater wciąż powraca do swoich nadziei i złudzeń. Leszek Żuliński pisał, iż w  utworach Waśkiewicza „nie ma żadnej nadziei spełnienia, ocalenia, potwierdzenia sensu. Jest życie – ale nie ma jego »idei«”, powiadał o  „rozszalałym nihilizmie”

i  „zadrze fatalizmu”. Waśkiewicz patrzy na wszystko, co w planie wielkich wydarzeń ofiarowuje nam Historia (to mate-ria rozrachunków, w tym boleśnie rodzimych). Wojny, śmierć

„w  obronie”, poświęcenie „za” i  „przeciw”, kryzysy gospodar-cze, głodówki, paradoksy wszechwładnej ekonomii… Chyba kiwa przy tym głową i  powiada, że wie, o  co w  tym chodzi, i  wie o  tym, co projektowane jest przez Wielkie Nic (zmie-niam pisownię). Ale też: co można zrobić wobec Wielkiego Nic?

Wobec „martwego języka”?

6

„nic więcej: puste / obszary pamięci / jak wypalone / miasto //

do którego / nie da się wrócić / więc należy / zbudować je od nowa” (*** zapamiętany krajobraz…). „Prześwietlone” kadry – przy tym cytacie powracam do swojej uwagi z tekstu Coś

ważnego? – we fragmentarycznych sekwencjach zdeterminują biografii obraz ostateczny. Popatrzmy na intrygujące (obez-władniające?) świadectwo poetyckie Andrzeja K. Waśkiewicza.

Andrzej K. Waśkiewicz: sekwencje i inne doświadczenia dawne i nowe.

Toruń 2005.

W dokumencie Lektury w czasie (Stron 38-45)