• Nie Znaleziono Wyników

O swoistości i pokrewieństwach sztuk

W dokumencie Lektury w czasie (Stron 180-185)

„Jeżeliby […] poeta tak chciał malować dla oka, jak malarz, to jest gdyby chciał szczegółowo i współcześnie obrazy wysta-wić, przeszedłby granice. Wszystkie sztuki piękne będąc siostrami mają osobny swój zakres, na którym jedna tylko panować może”. Ta konstatacja naszego preromantycznego poety i teoretyka literatury – Kazimierza Brodzińskiego zwraca uwagę na odrębność doświadczeń i  charakterów różnych obszarów artystycznych działań. Wskazując na różnice, skłania jednocześnie – a perspektywa czasu pozwala dziś na pełniejszy ogląd sytuacji – do sformułowania serii pytań bezpośrednio dotyczących korespondencji i  „przygranicznych obszarów”

sztuk. Jak zatem kształtuje się relacja znaków językowych i znaków ikonicznych? Czy można – przy swoistej ontologicznej kategoryzacji – odczytywać i  analizować kwestie koegzy-stencji znaków o  odmiennym statusie istnienia? Czy da się wskazać adekwatne elementy struktur literackich, malarskich, filmowych? Wreszcie – czy istnieje „strukturalna wspólnota sztuk”?

Ostatniemu z  postawionych pytań, właśnie temu najbar-dziej zasadniczemu i  z  różnych względów kontrowersyjnemu, podporządkowany został tok wywodów Seweryny Wysłouch – autorki książki Literatura a sztuki wizualne. Badaczka bardzo wyraziście określiła cel swoich poszukiwań, którym stać się miała eksplikacja zagadnień przekładu intersemiotycznego, a  więc – nieco upraszczając – potwierdzenie zjawiska „odpo-wiedniości” znaków i  idei realizowanych w  odmiennych formach artystycznego przekazu. Kwestie to niezwykle istotne, zwłaszcza jeśli chcemy gruntownie poznać sztukę XX wieku,

przede wszystkim zaś jej nurty awangardowe, przeciera-jące – nawet kosztem czytelności „przesłania” – artystyczne szlaki.

Przedmiotem zainteresowania uczyniła autorka wybrane

„teksty” literatury, plastyki i  filmu (w  niewielkim fragmen-cie – teatru), ustalając ważny punkt wyjścia i  teoretycznych odniesień. Jest nim rozprawa Laokoon Gottholda Ephraima Lessinga, notabene inspirująca refleksję przywołanego przeze mnie autora Kursu estetyki. Praca Lessinga, opublikowana w  1766 roku, okazała się głosem krytycznym zmieniającym dość powszechne i, jak się intuicyjnie wydawało, oczywiste przekonanie o pokrewieństwie literatury oraz malarstwa. Oto odmienność strukturalna przekazów z  tych obszarów sztuk decyduje o  odmienności i  wzajemnej nieprzystawalności realizacyjnych form, albowiem – pisał Lessing – „następstwo w  czasie to pole działania dla poety, tak jak przestrzeń jest polem działania dla malarza”. Wysłouch analizuje zatem prob-lemy obrazowości w poezji, uwzględniając – także w historycz-nej perspektywie – stanowiska twórców wobec odmienności tworzyw literatury i malarstwa (część „Ut pictura poesis”, czyli o  malarskości literatury). Jednym z  ciekawszych przykładów w pełni świadomego (to jest – programowe go) połączenia poezji i grafiki stał się w Polsce eksperyment Juliana Przybosia i Wła-dysława Strzemińskiego. Jak wiadomo, tomik Sponad (1930) otrzymał graficzną oprawę plastyka grupy a.r., funkcjonalnie różnicującą w  obrębie drukowanych tekstów zestaw czcionek i układ przestrzenny wersów. Przypomnieć warto, iż typogra-ficzne innowacje były przedtem w  centrum uwagi futurystów włoskich (Filippa Tommasa Marinettiego, Alda Palazzeschiego, Fortunata Dèpera). U nas natomiast wspomnieć trzeba udane

„kompozycje tekstowe” Tytusa Czyżewskiego, które włączają krakowskiego formistę do grona liczących się wizualistów. Sewe-ryna Wysłouch stara się prześledzić – właśnie na wspomnianym przykładzie Przybosia i  Strzemińskiego – aspekty wielokodo-wości sztuki i tym samym stosunek do dawnych opozycji Les-singa. Uprzestrzenniony tekst liryczny staje się przecież także dziełem plastycznym, które oglądamy. Pokazuje on możliwość

180

zespolenia formy literackiej i  plastycznej. Szkoda, że autorka omawianej książki nie uwzględniła tutaj doświadczeń poezji konkretnej (nurt ten wymieniony zostaje we wstępie). O dobo-rze materiału decydowała zapewne badawcza „oś wyboru”.

Konkretystyczne eksperymenty (Stanisława Dróżdża, Marzeny Kosińskiej, Bogusława Michnika, Marianny Bocian – jeśli mieliśmy konsekwentnie pozostać w  kręgu rodzimych poszu-kiwań) znakomicie ilustrowałyby problematykę „pogranicza”, również w  perspektywie odbioru dzieł „uprzestrzenniających czasowość”.

Część druga książki przedstawia rozważania dotyczące „lite-rackości malarstwa”. I tu nasuwa się kolejne pytanie: czy istnieje w sztukach plastycznych metafora i „czy można ją namalować”?

Teza zaś brzmi:

[…] metafora może istnieć […] w  warstwie przedmiotowej obrazu, gdy spełniony jest jeden zasadniczy warunek: osłabie-nie funkcji oznaczającej (referencyjnej) przedmiotów przed-stawionych […]. A więc nie znają jej tylko realistyczne prądy w malarstwie.

Materiał badawczy stanowią sugestywne prace Edwarda Okunia, także Bronisława Linkego i Andrzeja Wróblewskiego.

Autorka pokazuje – jak sama rzecz całą określa – „gramatykę”

malarskiej metafory, jedynie sygnalizując sferę działań zna-czeniotwórczych. To interesujące spojrzenie na mechanizm tworzenia znaczeń „przenośnych” sytuuje się w  opozycji do wielu wcześniejszych ustaleń badawczych, między innymi Mie-czysława Porębskiego i Marii Renaty Mayenowej.

Ostatnia część książki, opatrzona tytułem Koegzystencja czy przekład znaków, obejmuje szkice poświęcone relacjom tekst – ilustracja (przykłady wydań Pana Tadeusza oraz ilustracji do prozy Brunona Schulza), tytuł – dzieło plastyczne (Władysława Hasiora przypadek „literackości”) oraz problematyce filmowej adaptacji (Noce i  dnie, Siekierezada, Konopielka). Tu również została umieszczona praca o Jerzym Grotowskim. Raz jeszcze zacytujmy autorkę:

Nie ma powodu, by kwestionować możliwość intersemiotycz-nego przekładu, skoro status ontologiczny literatury, filmu i  sztuk plastycznych jest taki sam: stanowią wtórne języki, nadbudowane nad językami prymarnymi: naturalnym i wizu-alnym.

Zauważmy, iż zasadne wydaje się w  tym przypadku bez-pośrednie odniesienie do reguł przekładu lingwistycznego.

Wysłouch podsumowuje:

[…] strukturalną wspólnotę sztuk poświadczają elementarne operacje intelektualne, wykorzystywane przez człowieka w tworzeniu i przekształcaniu znaków: nazywanie, zestawianie, porównywanie, utożsamianie itp. Te operacje tkwią u podstaw najbardziej skomplikowanych zjawisk artystycznych, których mechanizm jest w  różnych sztukach taki sam. Strukturalna wspólnota sztuk wynika z właściwości ludzkiego umysłu.

Owa wspólnota struktur umożliwiła wielokierunkową penetrację artystyczną i  – w  najbardziej radykalnych przed-sięwzięciach – niezwykle kreatywne zbliżenie się do granic sztuk. To właśnie, jak sądzę, głęboka samoświadomość sztuki XX wieku pozwoliła w  pełni wykorzystać potencjał przekazu intermedialnego – tak charakterystycznego dla naszych czasów.

Dopowiedzmy: dominantą twórczości artystycznej stał się obecnie – co nietrudno zauważyć – aspekt wizualny. Analiza owej sytuacji kulturowej nie może się przy tym ograniczać do statystycznego wyliczenia bądź licytacji pomiędzy dyscypli-nami sztuki. Bardzo trafnie postrzegał kiedyś ten genetyczny kontekst Stanisław Jaworski: „Obrazowość w poezji XX wieku jest zjawiskiem zbyt istotnym, by można było wyjaśniać ją tylko wpływem filmu. Skłonni jesteśmy raczej przypuszczać, że obydwa te zjawiska muszą mieć wspólne źródło. I źródło to widzieć należy w nowej sytuacji człowieka w świecie”. Owszem – zjawiska te trzeba widzieć w  związkach interakcyjnych, ale i w perspektywie nieustannego poszukiwania przez człowieka adekwatnych form wyrazu, warunkowanych oczywiście momentem historii i samoświadomością.

Książka Seweryny Wysłouch, zbierająca publikacje znane między innymi z „Pamiętnika Literackiego”, „Tekstów” i „Dia-logu”, podejmuje – jak widać z  krótkiego przeglądu – kilka bardzo trudnych i dyskusyjnych kwestii. Trudnych choćby ze względów mitologicznych i – rzekłbym – ontologicznych. Pisał Northrop Frye w znanym szkicu:

Literatura wydaje się czymś pośrednim między muzyką a  malarstwem: u  jednego z  jej krańców słowa tworzą rytmy, które zbliżają do sekwencji dźwięków w  muzyce; u  drugiego tworzą układy zbliżone do obrazu hieroglificznego lub malar-skiego.

Oto specyfika sztuki słowa, usytuowanej pomiędzy muzyką a  malarstwem, powodująca, że nie możemy ograniczać się wyłącznie do penetrowania immanentnych jakości literatury.

Kto wie, czy nie zyskamy więcej, odbywając wędrówkę właś-nie po peryferiach, w strefach granicznych interesujących nas dziedzin. W  pewnej mierze taką wyprawę proponuje nam potrzebna książka Literatura a sztuki wizualne.

Seweryna Wysłouch: Literatura a sztuki wizualne. Warszawa 1994.

W dokumencie Lektury w czasie (Stron 180-185)