• Nie Znaleziono Wyników

Między pretekstem a konkluzją

W dokumencie Lektury w czasie (Stron 108-112)

Kilka lat temu – w  rozmowie z  Krzysztofem Lisowskim, którą opublikowała „Dekada Literacka” – Andrzej Szuba stwierdził: „Jestem poetyckim krótkodystansowcem, sto metrów i wystarczy. Już czterysta metrów przyprawiłoby mnie o  zadyszkę, a  co dopiero czternaście linijek”. Rzeczywiście, w  najnowszej książce wiersze nie przekraczają nawet pięciu

„linijek”. Poprzedni tomik opatrzony był sugestywnym tytułem Strzępy, zatem książka nowa – choćby za sprawą autorskiej, genologicznej „specyfikacji” oraz ciągłości w  numerowaniu tekstów – kontynuuje liryczne sekwencje. Nie, nie tylko z książki poprzedniej, wszak istotną rolę w twórczości pisarza odegrały Postscripta (1986). Przypomnę jednak, że pierwotne warianty antescriptów I, II, III, IV (otwierających autorski wybór Dzieci, frezje, zające) znalazły się już w  Wejściu zapasowym z  1980 roku, a z nich wypływają de facto liryczne źródła dzisiejszych

„strzępów”.

Jak postrzegane są kolejne postscripta? W  komentarzach krytycznych powiadano, iż „budzą zaufanie” (Wojciech Kawiński), porównywano je do „skrupulatnie sporządzonych rysunków piórkiem” (Stefan Pastuszewski), zasadnie odno-szono do „poezji gnomicznej, wymagającej sporej dyscypliny intelektualnej i  językowej” (Alina Świeściak); Adriana Szy-mańska pisała, że mogłyby „w  większości zdobić nagrobne i  wszelkie inne pamiątkowe kamienie, dokumentując historię ludzkiej wrażliwości końca XX wieku”. Z jednej strony wska-zywano tradycję śródziemnomorskiej epigramatyki, z drugiej – nawiązania do haiku. W tym przypadku wszakże, interpretu-jąc postscriptum CIII („Masz siebie / nie można mieć więcej / niż wszystko”), Bronisław Maj trafnie odnotował protokół rozbieżności:

Wiersz […] elementarnie prosty jak haiku, ale […] w  istocie swej będący jakby zaprzeczeniem poetyki haiku. Haiku […]

buduje prosty, naturalny i konkretny obraz,

w  tekście Szuby natomiast brak „śladu obrazu, […] cienia naturalnego, rzeczowego konkretu; przeciwnie: jest sama czysta myśl, abstrakt filozoficzny”.

Jak widać, nie chodzi tu o formalny wymóg sylabiczny. Rzecz w tym, że Szuba nie jest zainteresowany malarską miniaturą, wzrokową „stop-klatką”, która zainicjuje filozoficzny wykład, gra toczy się tutaj w przestrzeni bytów językowych i intelektu.

Andrzej Szuba przedstawia swoisty wariant liryki konceptu, którą można by nazwać glosariuszem sporządzanym na mar-ginesach rzeczywistości (czy też codzienności „neutralizującej”

myśl o sprawach ostatecznych), ale – pytanie wybrzmi od razu – czy mamy tu do czynienia z  marginesami doświadczenia?

Kolejne teksty sytuują nas przecież w obszarze egzystencjalnych

„ekstremów”, w rozmaitych ujęciach objawiają linie graniczne i  sytuacyjne zadziwienia. Krótko mówiąc – bo jakże w  tym przypadku postąpić inaczej – udaje się Szubie, w  wierszach rozbłyskach, zbliżyć do kwestii kluczowych. Filozoficznych? – owszem; egzystencjalnych? – niewątpliwie tak; metapoetyckich – również. Udaje mu się odsłonić pozory, skądinąd komfortowej, marginalizacji refleksji o sensie, ciemnej stronie przedmiotów i zdarzeń.

Pisząc o utworach autora Strzępów, łatwo popaść w patetyczną frazę, banał oczywistości, w dyskurs „nierozstrzygnięcia”. Ale to zmartwienie komentatorów, sam poeta, myśląc o  rzeczach pierwszych i ostatecznych, skutecznie umknął w stronę formy ascetycznej – między innymi właśnie przed pułapkami wylew-nych, modernistycznych „wyjęzyczeń”, przed oracją i kamufla-żem epitetowych ornamentów.

Szuba kojarzony już będzie z  poetyką „przypisowej” lako-niczności. Zauważmy: przeczytawszy postscriptum, zazwyczaj weryfikujące podsumowanie, jakby dokończenie wywodu, od razu kierujemy uwagę ku tekstowi „niewidocznemu”. Ba, rekon-struujemy tekst, który nie został dla nas odkryty, istniejący lub tylko przeczuty. Ważne, iż jest on tekstem możliwym. Próbując wyjaśnić status tych utworów, Marian Kisiel podkreślał, iż są one „konkluzją życia (stąd możliwe jest jego odtworzenie)”, jak również „pretekstem do stworzenia hipotetycznego wzorca

108

egzystencji (stąd niemożliwe jest odtworzenie realnego, ist-niejącego prawdziwie życia)”. Właśnie pomiędzy pretekstem a konkluzją rozgrywają się owe liryczne sekwencje. Zerknijmy na Postscriptum CLVII: „To też jest pytanie” tudzież Postcriptum CLXXXVI: „Jest skoro jest / odpowiedzią / na nie postawione pytanie”. Istnienie, początek i  koniec, Bóg, pewniki i  hipo-stazy, ja i on/ona/ono – podobny rejestr punktów odniesienia, zatrzymując się przy wierszach Szuby, należałoby powiększać.

Powiększać i konkretyzować. W każdym razie, dostrzeżemy tu zasadnicze opozycje: pełnia – pustka, głos – milczenie, „tu” –

„tam”. Opierając się na nich, aforystyczne oznajmienia ewokują wiele pytań, ale też – odwrócę perspektywę – ich materia z  natrętnie powracających pytań i  wątpliwości bezpośrednio wynika.

Ważny będzie w  50 strzępach czas, „wyostrzone” granice chwil przeplatających pewność ze zwątpieniem. Oto Postscrip-tum CLXVII, bezpośrednio wskazujące moment ingerencji Chronosa: „Czas pomyśleć / co będzie // to dopiero koniec”, oraz Postscriptum CLXXXVII: „Nie odszedł / bóg wydobył go / ze swej niepamięci”. W  takich utworach Szuba dyskretnie pokonuje jeszcze inaczej rozumianą granicę. Myślę o intymno-ści, „jednorazowości” lirycznych sytuacji, gdyż podobne teksty wnikają ostatecznie – słusznie wskazywał Kisiel „prywatność modelową” – w uniwersum doświadczenia.

Liryczne „aforyzmy” Szuby wynikają z pewnych przesunięć w logicznych konstrukcjach (konstatacjach), nierzadko bowiem poeta wykorzystuje substytucję, a  „podmieniwszy” słowa, osiąga konceptualny efekt zaskoczenia. Dlatego wspomniałem o  wariancie „swoistym”, wszak nie chodzi tu o  lingwistyczną żonglerkę, jakże często upodrzędniającą sens, ideę. W wywia-dzie, który przywołałem na początku, Szuba powiada: „Nie-mieckie słowo »dichten« znaczy zarówno »zgęszczać«, jak

»pisać wiersze«”. Rzeczywiście, w  jego przypadku powstają sugestywne wiersze ekstrakty. Poeta dodaje wszakże: „Całkiem możliwe, że po pewnym czasie takiej mimowolnej praktyki będę miał za plecami już tylko bezsłowną ścianę. »Się skończy«.

Nie szkodzi. Nic na siłę”.

Powstał przeto dość obszerny blok lirycznych skrótów, ale

„bezsłowność” Andrzejowi Szubie z pewnością nie grozi.

Jola Trela: 21. Katowice 1992.

Ryszard Chłopek: Legendy schodzą z pomników. Seria: Poezja Polska.

Nowa Ruda 2003.

Robert Rybicki: Epifanie i katatonie. Mikołów 2003.

Adam Pluszka: Trip. Kraków 2005.

Marian Kisiel: Gdy stoję tak nieruchomo. Wiersze, przekłady, imitacje.

Katowice 1993.

Barbara Gruszka-Zych: Sprawdzanie obecności. Katowice 2004.

Andrzej Szuba: 50 strzępów. Kraków 2001.

110

W dokumencie Lektury w czasie (Stron 108-112)