• Nie Znaleziono Wyników

grudnia 1809. Kraków Wielmożny Mości Dobrodzieju!

W dokumencie Miscellanea z doby Oświecenia. 6 (Stron 194-200)

Nie mając od WMPana Dobrodz. tak długo żadnej mojej odpowiedzi na tyle moich listów, piszę do niego przez umyślną sposobność i zapytuję się Go l - o : Czy odebrałeś pakę przesłaną przez JP Malet, którą miał WMPanu Dobr. oddać JP. dyrektor poczt. W tej pace najdowała się recenzja WMPana Dobrodz. na moją rozprawę I, list do W. sekretarza Osińskiego i list do WMPana Dobr. 2-o: Czy odebrałeś list mój, w którym doniosłem WMPanu Dobrodz., iż w Towarzystwie jednym nie przystoi dwie pochwały czytać jednego zmarłego członka, lecz oświadczyłem, że takową pochwałę będę mógł czytać na posiedzeniu Szkoły Głównej, i prosiłem o przesłanie potrzebnych do tej pracy materiałów, o które wypadało prosić imieniem moim JP. Stanisława. 3-o: Przesłałem JWPanu Dobrodziejowi pakę na pocztę, w której znajdowała się recenzja WMPana Dobrodz. na część II mej rozprawy II. Odpowiedź na uwagi Referenta nad rozprawą I i długi mój list, gdzie na zapytanie WMPana Dobrodz. względem Akademii Krak. odpowiedziałem affirmative i bardzo obszernie w tej materii pisałem. Miarkując poważność moich listów i rachując na przyjaźń WMPana Dobrodz., wątpić nie mogę, żebyś mi już odpisał, gdyby te listy rąk Jego doszły. Lękam się przeto, czy nie będzie jakiego zawodu na poczcie lub czy moje listy na pocztę przysyłane nie giną. Cokolwiek bądź, proszę WMPana Dobrodz., abyś mi doniósł, czyliś te listy i papiery do nich przyłączone odebrał. Jeżeli także ks. Stasic ma czas podać mi swoje trudności lub zarzuty przeciwko mojej drugiej rozprawie1 lub jeżeli WMPan Dobrodziej zebrałeś nad nią swoje uwagi, racz mi one przesłać wraz z moją rozprawą. Tym albowiem sposobem będę w stanie moje pomyłki poprawić lub usprawiedliwić, dlaczego za takim zdaniem idę. Ponieważ także mój Porządek fizyczno-moralny nie może być tak prędko wydrukowany, a pewnie nawet wydrukowany nie będzie, upraszam przy­ słać mi jeden onego egzemplarz, bo go chcę dać profesorowi tutejszego prawa natury2 i kazałbym go wydrukować tutaj. Co do innych moich rozpraw, najbardziej bym sobie życzył, abyś WMPan Dobrodziej porobił nad nimi swoje uwagi, o które tak usilnie prosiłem, a ja bym je poprawił tak, jak się poprawił Porządek fizyczno-moralny. Bo komunikowanie ich Towarzystwu zdaje się być drogą zbyt długą i dla mnie trochę żmudną. Ja widzę, że dla Towarzystwa trzeba pism, które by mogły być rachowane na kwadranse, czego ja nie dokażę. Pan Zamojski3 odjechał stąd do Drezna, za nim jadą: książę Henryk4, biskup krakowski5 i p. Marcin Badeni6. Rozgraniczenie między Austrią i tutejszym krajem jeszcze nie dokoń­ czone. Rozumiem, iż w stanie tak biednym doczekamy Wielkanocy, nim

nas złączą z Księstwem 7; tymczasem tu bieda, płacz, narzekanie i ledwie nie zgrzytanie zębów. Polecam mię Jego przyjaźni z jednym zawsze uszanowaniem i przywiązaniem zostając

WMPana Dobrodzieja najniższym sługą X . Kołłontay [Adres:] Wielmożnemu J. Panu Linde Rektorowi Liceum Warszawskiego.

1 Rozprawa II poświęcona b yła geologii i dlatego Kołłątaj prosił Staszica o re­ cenzję.

2 Józef J a n u s z e w i c z (1757 — 1837), dziekan W ydziału Prawa, zaprzyjaźniony z K ołłątajem z czasów pierwszej reformy uczelni.

3 Kołłątaj w iązał swoje zam iary z projektem Stanisław a Zamoyskiego (1775 — 1856) i jakobinów popierających go wówczas razem w sojuszu z bogatym ziem iaństwem. U siłow ali oni zachować pewną separację Galicji od reszty K sięstwa, co wyrażało się m. in. dążeniem do zm iany konstytucji. Szczytowym punktem tej akcji była w izyta Zamoyskiego w Dreźnie, gdzie w grudniu 1809 i styczniu 1810 starał się pozyskać Fryderyka A ugusta dła swoich zamierzeń. W tym celu Kołłątaj napisał dla Zamoyskie­ go m em oriał p t. Postrzeżenia nad ustawą konstytucyjną K sięstw a Warszawskiego. Projekty Zamoyskiego odrzucono.

4 K s. Henryk L u b o m ir s k i (1777 — 1850), galicyjski działacz polityczny, od 1809 r. prezes Urzędu Adm inistracyjnego obwodu krakowskiego, następnie prefekt departam entu krakowskiego. Lubom irski b ył w późniejszych latach kuratorem Osso­ lineum i założycielem Muzeum ks. Lubomirskich.

5 Andrzej G a w r o ń s k i (1740 — 1813), konsekrowany na biskupa krakowskiego w W iedniu w 1805 r. B ył przyjacielem i protektorem K ołłątaja, stanął po jego stronie w walce o autonom ię Szkoły Głównej. O statecznie do Drezna nie pojechał.

* Marcin B a d e n i (zm. 1824), dyrektor kancelarii przybocznej króla Stanisława A ugusta, w czasach K sięstwa W arszawskiego członek Rządu Centralnego Galicji, a następnie radca stanu. Związany b ył z Puław am i. W Królestwie Polskim został m inistrem finansów, znał K ołłątaja.

7 Dekret Fryderyka A ugusta z 24 II 1810 nakazyw ał rozciągnięcie dotychczaso­ w ych zarządzeń K sięstw a W arszawskiego na Galicję Zachodnią.

35. KOŁŁĄTAJ DO LINDEG O

A utograf, Bibl. Czart., sygn. 632/2, k. 133 — 136. Cały list ręką K ołłątaja.

[Kraków, po 14 grudnia 1809 r. ] 1

Wielmożny Mości Dobrodzieju!

Póki poczta tutejsza nie zostanie uregulowana i złączona pod jeden dozór z pocztą warszawską, póty nasza korespondencja nie może iśó tak porządnie, jak było w roku przeszłym. Listy moje pod adresem JW dyrek­ tora poczty Zajączka pisane stąd do Warszawy albo często nie dochodziły, albo dochodziły zbyt późno. Postrzegłszy zatem, że je przejmowano, nie­ które nie oddawano, niektóre bardzo późno. To było powodem, że do

p. Zajączka przestałem pisać, a zatem musiałem odesłać WMPanu Dobr. prosto na pocztę niektóre paki i sprawić mu kłopot nadzwyczajny. Już teraz tego nie zrobię, a poniesioną ekspensę przy pierwszej zręczności powrócę. Nie zaspokoiłeś jeszcze WMPan Dobrodziej mojej ciekawości. I - o : Ozy odebrałeś moją pakę przesłaną przez podpułkownika Malet i w niej listy do siebie i do JP. Osińskiego? 2-o: Nie raczyłeś mi odesłać mego dziełka pod tytułem Porządek fizyczno-moralny, wszak masz dwie kopie tego dziełka, zaczem mógłbyś jedno sobie zachować, drugie mnie przysłać. Ja dałbym go tymczasem profesorowi do czytania, a prócz tego dałbym go wydrukować, bo jak sam namieniłeś, nie może być tak prędko wydru­ kowane, po cóż się ma starzeć bez wydrukowania, kiedy ta zwłoka nie zrobi go lepszym, a gorsze w podobnej materii zaczynają wychodzić. 3-o: Nie doniosłeś mi WMPan Dobr., czyliś odebrał I tom geografii2

wraz z wypisem do noty o rozległości wody i lądów, którą przeznaczyłem do karty 360 rozprawy II. Gdy rozprawę odesłałeś mi do Krakowa, proszę odesłać i notę, o której tu mówię. Proszę nade wszystko przysłać mi swoje uwagi nad moją rozprawą II, a gdyby można, rad bym miał komuniko­ wane postrzeżenia JKs. Stasica nad tą rozprawą albo jeżeliby się nie chciał fatygować, proszę JWPana Dobrodz., abyś mi ponotował jego zarzuty, bo pewno mię oświecą i przyłożą się do poprawy mego dzieła. Niechże więc ta poufała poprawa moich dzieł nie ustaje. Że Towarzystwo wie o moich rozprawach, to jest skutkiem woli WMPan a Dobr., lecz że je miałeś poprawiać i dawać nad nimi swe uwagi, to mi zaręczała jego przy­ jaźń. Ponieważ nie wiem, kiedy będzie się podobało Towarzystwu trzymać sesją publiczną do czytania rozprawy I, przeto jej nie odeszlę, aż będę o to awizowany. Tymczasem kazałem ją przepisać na czysto. A ponieważ mam tu dwie rozprawy, z których może być dość obszerny tomik, przeto rad bym je dać tu do druku. Wszelako zasięgam w tym rady WMPana Dobrodzieja, abym przez to nie zrobił jakiej przykrości Towarzystwu, któremu tę moję pracę ofiarowałem; lecz przyznam się, że mię ten długi egzamin trochę nudzi. Moje życie jest krótkie, a gdybym te rozprawy powierzył „Rocznikom” 3, tedy nie byłyby wydrukowane za lat kilka; a ja wcale nie potrzebuję tej łaski, żeby się na moje prace prenumerować lub one o koszcie cudzym drukować. Jak żyję, nie wziąłem najmniejszego szeląga za moje prace, ale oraz nie wydałem na druk ani szeląga; nie było jeszcze mego dzieła, które by drukarni przyniosło szkodę. Dlatego pisa­ łem WMPanu Dobrodziejowi względem pochwały śp. Ignacego Potockiego, żebym JW Stanisława nie trudził potrzebą odpowiedzi, bo dla mnie dość jest ustna odpowiedź co do tych punktów, czyli P. Stanisław aprobuje tę myśl, żeby w Akademii Krakowskiej obchodzono żałobny akt na pamiątkę I. Potockiego jako komisarza edukacyjnego i członka tej Akademii, czyli aprobuje, żebym czytał pochwałę na ten żałobny obchód, czyli zechce starczyć tych materiałów, o które prosiłem dla sławy zmarłego. Jeżeli odpowie na wszystkie pytania negative, da się pokój tej myśli, a ja najdę

sposób dogodzenia uczuciom mojej wdzięczności i przyjaźni względem zmarłego. Jeżeli odpowie na ostatni z trzech punktów negative, wtenczas starać się będę, abym tyle napisał, ile wiedzieć mogę, resztę powierzę historii. Nie mógł zaś nikt myśleć ani na jeden moment, żebym ja chciał emulować z JP Niemcewiczem, którego tyle poważam; a nawet nie jest w moim charakterze emulować z kimkolwiek. Względem Akademii napiszę do WMPana Dobrodzieja, skoro tylko urządzenia tej Szkoły wyjdą z dru­ k u 4. Polecam mię Jego nieodmiennemu sercu zawsze przywiązany i obo­

wiązany .

Kołłontay [Adres:] Wielmożnemu JmPanu Linde Eektorowi Liceum Warszawskiego w Warszawie

1 L ist bez d aty, z treści poprzedniego w ynika, iż został napisany po 14 grudnia. Poniew aż Linde nie odpisyw ał, Kołłątaj obawiał się, że jego listy i przesyłka zaginęły.

* Przy rozprawie drugiej „O potopach odkrytych za śladam i dziejów przyrodze­ nia [ . . . ] ” nie odnaleziono tej n oty.

3 „R oczniki Tow arzystw a W arszawskiego Przyjaciół N au k ” drukowały prace sw ych członków. Kołłątaj niczego nie opublikował w tym czasopiśmie.

4 Urządzenie Szkoły Głównej K rakow skiej z dn. 2 grudnia 1809 r., Kraków 1810, zob. list 32, przyp. 13.

36. L IN D E DO K O ŁŁĄTAJA

Autograf, W AP — K raków, sygn. 234, k. 313 — 315. Cały list ręką Lindego.

Z Warsz. dn. 9-go stycz. 1810 r. JW Mości Dobrodz.

Widząc JWPana Dobr. niespokojnym i niecierpliwym względem naszej korespondencji, śpieszę się dziś zaraz odpowiedzieć na list Jego bez daty, wczoraj od JW dyrektora odebrany. Cieszy mię, że i z tego listu widzę, iż nasza korespondencja, przynajmniej dotąd, nie tak bardzo źle nam się udała; może czasem co później doszło, ale doszło, jak z odezwy JWPana miarkuję. Paczkę od Maleta z listami Osińskiego w czasie swoim odebra­ łem i ostatni miał na ten list, który przez niego był czytany na posiedzeniu wydziałowym, odpisać. Na kilkakrotne nalegania JWPana odsyłam teraz jeden z rękopismów Prawa natury, drugi albowiem1 już podany jest od redaktora Izbie Edukacyjnej na książkę elementarną. Nie wątpię, że z małym i odmianami będzie przyjęte. Lecz jeszcze nie mam afirmacji na fundusz druków elementarnych; z tym wszystkim i ta niezadługo jest spodziewana. Pan ma tam względem tego dzieła, jak i względem rozpraw swoich zupełne prawo drukować je, jak się podoba. Względem ostatnich atoli postrzegań, że gdy sesja publiczna, na której ma być czytana treść

pierwszej rozprawy, przypadnie dopiero na końcn kwietnia2, wielka by była inkonweniencja, gdyby ta rozprawa pierwej miała wyjść z druku, niż by treść jej była czytana, owszem w takim razie nie mogłaby być czytana. Tablicę z geografii, której pierwszy tom odebrałem, przyłączam. Uwagi nad rozprawą II w przeciągu tym musiałeś Pan odebrać, bo je wyprawiłem na ręce JW Dyrektora. Uwagi Stasica są tylko ogólne i zamykają się w tym, jakoby w tej rozprawie znać, że tem u kilkanaście lat upłynęło, jak koło nich pracowano, tj. iż nie ze wszystkim odpowiadają teraźniejszemu stanowi nauk, o które się opiera. Ja się zbyt mało znam na tych naukach, iżbym o tym zarzucie albo też o jego autorze mógł co stanowiącego powie­ dzieć. Czas mój teraz jest bardzo krótki, a to najwięcej dlatego, że wzma­ gająca się moja słabowitość, tj. ból głowy prawie ciągły, dużo mi go psuje. Skoro tylko cokolwiek więcej przyjdę do siebie, poczytam albo przynaj­ mniej przejrzę resztę rozpraw i z postrzeżeniami, jakie poczynię, odeślę, nie oglądając się już na Towarzystwo. Co do pochwały śp. Ignacego Potockiego, wyraził mi JW Stanisław za przełożeniem projektu obchodu krakowskiego swoje stąd ukontentowanie, później odesłał mi komunikowany sobie ode mnie list Pański i sekretarz jego powiedział mi, iż ma rozkaz zbierać materiały do odpisu na zadane pytania ; tych dotąd nie odebrałem ; onegdaj zaś wymówił się JW Stanisław przede mną z tym, że sam się zabiera pisać życie nieboszczyka. Rób Pan, jak i co mu serce każe, i będzie wszystko dobrze.

Ciekawy jestem urządzenia Uniwersytetu, ale otwartość duszy mojej przymusza mię wynurzyć Panu, że przewiduję wielkie trudności z okazji tego, co teraz tam niby na czas figuruje. Przez JP Horodyskiego można było od razu siebie samego postawić na czele rzeczy, która dawne swoje urządzenie winna'była Panu, albo którego z mało znanych profesorów3, albo nawet kolej między nimi wprowadzić. Przeczuwam, że się skończy na piosneczce: „Sic Vos non Vobis”4.

Rozumiem, żem teraz odpisał na wszystko, nie zostaje mi więc, jak powtarzając uprzejme moje życzenia pomyślnego nowego roku, pisać się

z powinnym uszanowaniem

JWPana Dobrodzieja najniższym sługą R. Linde O edukacji galicyjskiej jeszcze nic do naszej Izby nie przyszło.

1 Porządek fizyczno-m oralny. 2 W yraz podkreślony. '

8 K ołłątaj m iał pow ażne kłopoty z rektorem Sebastianem Sierakowskim, zob. list 32, przyp. 20.

37. KOŁŁĄTAJ DO LINDEG O

Autograf, Bibl. Czart., sygn. 632/2, k. 97 —1 0 0. Cały list ręką K ołłątaja.

. 10 januarii 1810. Kraków Wielmożny Mości Dobrodzieju!

Wstrzymałem odpowiedź na list WMPana Dobr., ażebym razem wygo­ tował odpowiedź memu równie szanownemu przyjacielowi Janowi Śnia­ deckiemu. A że na pocztę krakowską nie pisuję teraz, póki ona nie będzie urządzona przez Generalną Dyrekcję Poczt Księstwa Warszawskiego, przeto nasza korespondencja musi być wystawiona na zwłokę i nieregular- nośó, ale za to pewniej i bezpieczniej dochodzić nas będzie. Życzę i ja WMPanu Dobrodziejowi wszelkich pomyślności z nowo zaczętym rokiem. Oczekuję z niecierpliwością trzeciego tomu Słow nika1, oddaj go WMPan Dobrodz. JP. Zajączkowi dyrektorowi poczty, a on najdzie sposobność przesłania go tu do Krakowa. Przyłączam list do Jana Śniadeckiego, chciej WMPan Dobr. odesłać tą drogą, jaką od niego list do mnie dostałeś. Gdyby jednak było dla WMPana Dobr. trudną rzeczą przesłać go przez dom JP. Chreptowicza, oddaj go JP. Zajączkowi dyrektorowi poczty, aby go przez jaką pewną okazją do Wilna odesłał. Jeżeli potrafię wygoto­ wać kopią listu Śniadeckiego i moją odpowiedź, przeszlę ją JP. Zajączkowi z prośbą, aby je WMPanu Dobrodziejowi komunikował. Uwagi WMPana Dobrodz. nad moją drugą rozprawą są bardzo dla mnie ważne i pomogą wiele do skrócenia tej rozprawy, a nawet do sprostowania niektórych myśli. Niczego mi więcej teraz nie dostaje jak uwag J. ks. Stasica nad mymi błędami geologicznymi. Jeżeli zatem być to może, upraszałbym o nadesłanie tych uwag, a wtenczas wziąłbym się do ostatecznej poprawy rozprawy II, mając zwłaszcza nadesłaną recenzją części II i uwagi WMPana Dobr. nad tą całą rozprawą. Wszelako muszę powtórzyć, co już kilka razy pisałem, że praca około recenzji wszystkich moich rozpraw wiele bardzo kosztować będzie i zabierze wiele czasu WMPanu Dobrodz., a mnie więcej nie przy­ niesie pożytku nad ten, jaki mam z Jego uwag, które mógłbyś mi sam zrobić i przesłać, nie odnosząc się do Towarzystwa, a tak miałbym już do tego czasu wszystkie moje rozprawy dokończone, poprawione i do druku uspo­ sobione. Gdyby Towarzystwo obrało sobie rozprawę I, zdaje się, iż już dopełniłem mojej wdzięczności dla tego szanownego Zgromadzenia, kaza­ łem tę rozprawę już poprawioną przepisać i odeszlę ją WMPanu Dobrodz. Wreszcie rad bym być wolny od tych ceremonialnych recenzji, gdyż widzę, że czego WMPan Dobr. w moich robotach nie poprawisz, to mało kogo interesuje, a zwłoka edycji dzieła niesłychanie jest wielka i może się jej za mego życia nie doczekam. Uważałem ja, co sobie WMPan Dobrodz. zamierzyłeś przy wstępie do recenzji rozprawy I; Wstęp ten nie wciągnął Towarzystwo, żeby ode mnie rekwirowało oddanie rozprawy VI i VII i żeby sobie przywłaszczyło całe to dzieło. Ja od tego nie odbiegam, chcę tylko, aby

to nie robiło mię niewolnikiem wydania rozpraw moich w takim czasie i porządku, jak sobie zamierzyłem, ile że nie chcę wyciągnąć Towarzystwa na koszt druku. Spuszczam się w tym na WMPana Dobrodz., nie chcę nic takiego zrobić, co by się zwało dziwactwem, lecz nawzajem nie chcę tej niewoli, w jaką mię przychylność WMPana Dobr. wprawiła. J ks. Stasic kiedy widział co błędnego w moim dziele, czemuż mi nie udzielił swych postrzeżeń, jeżeli więc to czytanie raportu przed Towarzystwem jest próżne, na cóż daremnie przechodzić przez tę czczą ceremonię. Wytłumaczyłem się WMPanu Dobr. jako memu przyjacielowi; wreszcie^spuszczam się na niego, zrób, co sądzisz zgodnie z nieuchybieniem przyzwoitości. Powtarzam także prośbę moją o przysłanie mi autografu poprawionego ręką WMPana Dobr. mego Porządku fizyczno-moralnego i przedmowy, którą do tego dzieła przydałem. Lubo od niejakiego czasu nie jestem pewny, czy WM­ Pana Dobr. wszystkie moje listy doszły, te osobliwie, w których odesłałem Jego nad mymi rozprawami recenzje, gdy jednak niem i o tym nie wspomi­ nasz, tylko o liście moim, który JP. Stanisławowi komunikowałeś, przeto rozumiem, że i inne rąk Jego dojść musiały. He mi na myśl przyjść mogły dzieła Ignacego Potockiego, wszystkie mi znajome wyliczyłem, a przez to dałem powód, aby innych nawet z pilnością poszukiwać. JP. Stanisław nie powinien by zaniedbywać tego zbioru, powinien by czasem wyznaczyć kogo, żeby z pilnością przejrzał wszystkie papiery zmarłego, porządnie je spisał i oprawił razem, będzie to skarb interesujący historią nauk i polityki naszego kraju, a największy zaszczyt dla familii, bo Potoccy nie mieli większego człowieka nad Ignacego Potockiego. Gazety jeszcze nam nic nie doniosły o dyskursie Pana Niemcewicza i zapewnie tylko wyjątki z niego czytać nam wypadnie; upraszam zatem kazać dla mnie przepisać ten dys­ kurs i przesłać przez JP. Zajączka, a co będzie kosztować przepisanie, proszę JP. Zajączka, aby WMPanu Dobr. wrócił, lub jeżeli będzie wydru­ kowany, proszę mi go przysłać jak najprędzej2. Ja myślę, że podobno drugiego elogium dla Ignacego Potockiego nie będzie potrzeba3 i może go sobie JP. Stanisław nie życzy, gdy moje kwestie tak mało ważą, które wsze­ lako odkrywają mu skarb tak drogi w Jego własnym domu.

Względem teraźniejszych odmian nie pozwalam sobie nic pisać, smutną jest rzeczą pomyśleć sobie, jak wiele jest do roboty, jak mało zdolnych -robotników. Messis ąuidem multa, operarii pauci4. Zostawam z jednym

zawsze szacunkiem i przywiązaniem

WMPana Dobrodz. najniższy sługa X. H. Kołłontay [Adres:] Do W. Linde Rektora Liceum Warszawskiego.

1 T. 2, cz. 1 —2 (M —P), właściwie 3., ukazał się w grudniu 1809.

* Opis Pochwały zob. list 32, przyp. 7. Linde przesłał ją K ołłątajow i przy liście * 27 II 1810.

W dokumencie Miscellanea z doby Oświecenia. 6 (Stron 194-200)