N iejako m iędzy w ierszam i uw ag dotychczasow ych przewijają się inne zagadnienia, w szczególności dotyczące:
1) term inolog ii,
2) k arto graficznych m e to d b a d a ń zm ienności czasowej, 3) pom iaró w czasu za pom ocą d ato w a n ia osadów, 4) antro p o p resji,
5) b a d a ń interd y scy p lin arn y ch .
1. Term inologia. W ydaje się, że celowe byłoby sprecyzow anie pojęć podstaw ow ych, tak ich jak rytmiczność i cykliczność. W artykule nie zdefi
niow ano ich i stosow ano niejako zam iennie; klim atolodzy używali głów
nie pojęcia cykl, a geom orfolodzy raczej rytm (G ębica i in. 1999). Zga
dzam się z A. W alanusem (1 9 9 7 , s. 14), że „...w polskim słownictwie geologicznym sem an ty c zn e rozróżnienie słów periodyczność, okresowość czy cykliczność nie jest u g ru n to w a n e ”. W nau k ach o Ziem i najczęściej stoso
w ane jest pojęcie cykl, ale w dość różnym znaczen iu i w różnych k o n tek stach. Świadczy o tym m.in. Słownik geologii dynamicznej (Jaroszewski i in.
1985), w któ ry m w ystępuje ono aż w 37 hasłach.
Z a u to ra m i p o przedniego arty k u łu zgadzam się, że zam iast stosow a
nej przez A. W alanusa „p eriodyczno ści” lepsza jest chyba „rytm iczność”.
W ydaje mi się, że pojęcia rytm należy używ ać wtedy, gdy rozpatrujem y asp ek t czasow y b ad a n y ch zd arzeń p rzyrodniczych (rytm y: dekadow e, se- kularne, m ilenijne i m egarytm y ). Pojęcie cykl zaś jest właściwe w od nie
sieniu do zjaw isk przyro d n iczy ch rozw ijających się w określonym czasie.
Przykładow o: w astro n o m icz n y m rytm ie rocznym w ystęp ują cykle w ege
tacji roślin o różnym czasie trw a n ia i przebiegu. W n aszych szerokościach geograficznych m am y przy ty m tylko jeden zasadn iczy cykl głów nych roślin upraw nych, w niższych szerokościach m oże ich być dw a - trzy.
O dnośnie do innych, drugo rzęd n y ch dla a rty k u łu , zagadnień te rm i
nologicznych m am n astępujące uwagi. P rzykładem nieprzem yślanej i n ie poradnej term inologii jest - w kontekście rozw ażań n ad an tro p o p resją -
„antro p o h o lo cen ” (G ębica i in. 1999, s. 113). Takiego określenia nie u ży w ałbym chociażby dlatego, że do lite ra tu ry polskiej b ezsku teczn ie u siło wano w prow adzić, zam iast holo cen u , „ a n tro p o cen ” (Jersak 1988). W li
teratu rze rosyjskojęzycznej z niejakim pow odzeniem , ale raczej n iesk u tecznie, lansow ano „ a n tro p o g e n ” za m ia st cz w arto rzęd u (M arkov i in.
1965). Pojęcia takie jak holocen, plejstocen i czwartorzęd są z b y t m ocno zako
rzenione w literatu rze światowej (w tzw. językach kongresow ych), aby m ożna je skutecznie zastępow ać innym i, n aw et zn aczn ie bardziej logicz
nym i i uzasadnionym i.
2. K artograficzne m eto d y b a d a n ia zm ienności czasowej (n a p rz y k ła
dzie studiów n ad zm ianam i u ży tk o w an ia ziem i). Pośw ięcono im w a rty kule aż dwie stro ny (p o n ad 10% te k stu bez spisu lite ra tu ry ), pom im o tego, iż - jak podkreślają au to rz y - ograniczone są m ożliwości oceny zm ian użytkow ania ziem i w ciągu o sta tn ic h 2 0 0 lat. C zy w obec tego nie lepiej było zająć się np. zag adnieniem w yk orzystania zdjęć lotn iczy ch oraz ra
darowych, k tóre m .in. dają m ożliw ości b ad a n ia śladów działalności cz ło wieka w znacznie dłuższym okresie? W zastosow an iach tak ich tech n ik badaw czych m am y przecież znaczn e zaległości do odrabiania.
3. P om iary czasu za pom o cą d ato w a n ia osadów. Z agadnienie to p o traktow an o zb y t lapidarnie. N ie m o żn a ograniczać się do p rzedstaw ian ia rejestru izotopow ych m etod d ato w a n ia osadów (G ębica i in. 1999, s. 1 0 8 - 109), rejestru, k tó ry zresztą jest niepełny. M o ż n a d o dać do niego ch o ciażby: a) m etodę d ato w a n ia osadów i form rzeźby za pom o cą analiz za
w artości kosm ogenicznego 36C1 (D zierżek 1996) czy b) m eto d ę b ad a n ia zawartości stałych izotopów dla określania sto su n k ó w term iczn y ch wód, z któ ry ch w ytrącały się różnow iekow e osady m artw icow e (P azdur i in.
1988, D obrow olski i in. 1996). Z p u n k tu w idzenia „pom iarów c z asu ” na podstaw ie d atow ań m eto d ą l4C n ależ ało b y zw rócić uwagę n a różnicę skal tzw. lat „konw encjonalnych” o raz „kalibrow anych”, chociażb y dlatego, że nasi archeolodzy coraz częściej stosują tę drug ą (K ruk i in. 1996). R ó żn i
ca m iędzy nim i jest istotna; granica plejstocen/holocen w latach k o n w e n cjonalnych określana jest n a 10 3 0 0 lat, a w kalibrow anych (= k a len d a- rzowych) na 11 4 4 0 lat (T. G oslar 1996). Podkreślić tak że należałoby, że w naszych w arunkach krajow ych, w zakresie w ykorzystyw ania m etod y l4C
jesteśm y skrępow ani: a) ograniczonym zasięgiem czasowym d atow ań p o chodzących praktycznie tylko z jednego lab o rato riu m oraz b) stosow aną w ty m lab o ra to riu m te c h n ik ą d ato w a n ia kw asów hum usow ych i węgli drzew nych (dla przykładu w ym ienię d u żą różnicę w yników datow ań prób
ki węgli drzew nych, uzyskanych w lab o ra to riu m w Gliwicach oraz w la
b o ra to riu m B eta A nalitic, M iam i, U S A - vide Ł an czo n t 1994, s. 50 oraz 5 2 -5 3 ) . W przyszłości należało b y dążyć do korzystn ych zm ian w zakre
sie tak ich ograniczeń.
4. A ntropopresja. Z agad nienie to p o trak to w a n o w artykule zb y t m ar
ginalnie, pom im o iż d ziałalność człow ieka spow odow ała przecież duże zm ian y środow iska przyrodniczego w holocenie. Cykl zm ian środowiska w tym okresie różni się więc od typow ego dla ostatniego interglacjału.
B ad an iu skutków działalności człow ieka i oceny tem p a ich narastan ia od czasów p rah isto ry czn y ch geografowie w inni więc poświęcać wiele uwagi nie tylko w kontekście opracow ań dotyczących zm ian następujących w cza
sie. N a razie zajm ują się tym , ze w zględów oczyw istych, przede w szyst
kim archeologow ie; w licznych opracow aniach przedstaw iają oni próby takich ocen dla w ybranych okresów prahistorycznych. W ydaje się, że oceny te są jedn ak zb y t subiektyw ne. W skazują n a to m .in. określenia ty p u „de- fo restacja” czy „intensyfikacja eksploatacji środow iska przyrodniczego”, od dość daw na używ ane w opracow aniach archeologicznych odnoszących się do epoki brązu (O stoja-Z agórski 1976, 1982). P odobnych, a naw et m ocniejszych określeń o sta tn io używ a się tak że w opracow aniach o d n o szących się do neolitu: „silna degradacja środow iska n atu ra ln e g o ” czy
„utrw alanie rozległych przestrzeni bezleśnych i o charakterze parkow ym ” (K ruk i in. 1996). W tym drugim p rz y p ad k u określenia te p ochodzą ze szczegółow ego opracow ania rejonu osadniczego, o pow ierzchni 3 1 4 k m 2, w dorzeczu środkowej Nidzicy. S zacow ana p rzez archeologów średnia gę
stość z a lu d n ie n ia w szczytow ym okresie rozw oju gospodarki neolitycznej (k u ltu ry pucharów lejkow atych) m iała ta m w ynosić ca 2 osoby n a k m 2 (w ynika to ze w skaźników po d an y ch przez: K ruk i in. 1996 na s. 39).
Jest to wielkość zb liżona do w skaźnika średniej gęstości zalud nienia ziem polskich w epoce brązu (k u ltu ry łużyckiej), oszacow anego przez arche
ologa n a 0 ,8 -1 ,7 o sób/km 2 (K urnatow ski 1992). Były to więc w skaźniki co najm niej 50 -k ro tn ie niższe od dzisiejszych! C zy wobec tego skutki d ziałaln ości człow ieka neolitycznego m o żn a oceniać za pom ocą określeń stosow anych w o d niesieniu do dzisiejszych obszarów ekologicznego za
grożenia? W neolicie, przy ta k m ałej gęstości zaludn ienia, nie n astęp ow a
ła n a naszych ziem iach degradacja, a raczej tylko przejściowe zakłócanie rów now agi ekologicznej w w yniku działalności gospodarczej. N ależy p a
m iętać, że skutków tej działalności nie m o żn a łatw o/prosto oddzielić od n astęp stw n atu ra ln y ch zm ian klim atu , co w yraźnie podkreśliła M.
Ral-ska-Jasiewiczowa (1 9 9 1 ). O ceny n a ra sta n ia skutków an tro p o p resji w ho- locenie w inny być więc dokonyw ane bardziej kompleksowo. Jest to wdzięcz
ne pole do b ad ań paleogeograficznych, dla k tó ry ch w ym ienię - jako p rz y kład do naśladow ania - cenne opracow anie m onograficzne, odnoszące się do obszarów krasow ych C zech i Słowacji (Lozek i C ilek 1995).
5. B adania in terdyscyplinarne. W p o p rzed n im artykule zasygnalizo
w ana została celow ość prow adzenia tak ich b ad ań , naw et z p u n k tu w idze
nia integracji sam ych dyscyplin fizycznogeograficznych (Gębica i in. 1999).
Sytuacja pod ty m w zględem nie p rzedstaw ia się u nas najlepiej, pom im o że w ostatn ich latach coraz częściej są organizow ane k onferencje specjali
styczne w skali ogólnopolskiej. Sądzę, że w pew nym sto p n iu m oże to w ynikać z naszego „u sposobienia” narodow ego. N ie bez zn aczen ia m oże być także nasze o p ó źnienie w zakresie rozw oju specjalistycznych, now o
czesnych b ad ań geograficznych. W E uropie Z achodniej coraz większą rolę odgryw ają bow iem różne inicjatyw y i opracow ania zespołow e, w yk on y
w ane przez specjalistów z różnych państw.
O niewielkiej skłonności do podejm ow an ia zespołow ych opracow ań zdaje się świadczyć sam tek st arty k u łu , opracow any p rzez dw u au to ró w reprezentujących klim atologię i dw u - geom orfologię. Pod w zględem for
m alnym daleko więc do integracji całej geografii fizycznej. A co z in teg ra
cją z „sąsiednim i” kieru n k am i naukow ym i: geologią, biologią, pedologią, archeologią itd.?
Inicjatyw ę O rganizatorów naszej konferencji, dru k o w an ia tek stó w re
feratów i koreferatów , należy więc w itać z u zn an iem . A z jeszcze w ięk
szym u zn an iem przyjąłbym decyzję w ydrukow ania w szystkich w ażniej
szych głosów w dyskusji. P rzypadki drukow anych dyskusji naukow ych należą u nas bow iem do rzadkości, co nie w ystaw ia n am najlepszego świa
dectwa. Jest to szczególnie rażące w obec tego, że m n o żą się w niezw y
kłym tem pie okolicznościow e publikacje o charakterze naukow ym , w k tó rych ukazują się m niej lub bardziej u d an e streszczenia, zb y t często w ielo
k rotnie pow tarzane.