N egatyw ny w pływ neopozytyw istycznej m etodologii na nauki spo
łeczne, w tym na geografię sp ołeczno-ekonom iczn ą, polegał w głównej m ierze na prześw iadczeniu, że m eto d y w ram ach tych n au k stosow ane nie różnią się i nie pow inny różnić się zasadniczo od m etod n auk przy
rodniczych. W dużej m ierze n eo p o zy ty w isty czn y w zorzec upraw iania nauki był zbiorem zakazów odnoszących się do w iedzy ludzkiej, a pró b u jących rezerw ow ać m iano „wiedzy nau k o w ej” do tych zabiegów, które m o żn a zaobserw ow ać w rozw oju now ożytnego przyrodoznaw stw a. Neo- pozytyw iści stali na gruncie p rz ek o n an ia o bezw zględnej jedności lu dz
kiej w iedzy o raz m eto d , za pom ocą k tó ry ch m ożn a tę wiedzę osiągnąć.
Pow szechna ak ceptacja tego m etodologicznego d y k ta tu w ynikała po czę
ści z niekw estionow anego sukcesu rozwojowego n au k przyrodniczych, a po części z fak tu, iż m etodologia ta „obiecyw ała” technologiczną kontrolę nad społeczeństw em , co zaw sze było niespełniony m m arzeniem nie tylko nauki.
W geografii n eopozytyw izm w yrażał się w postaci tzw. „nauki prze
strz e n n e j”, ch arak tery zu jącej się w iarą, że sposób, w jaki człow iek wyko
rzystuje p rzestrze ń n a Ziem i, jest re z u lta te m d ziała n ia uniw ersalnych procesów decyzyjnych, k tó ry ch specyfikę m o żn a określić, stosując kom binację takich m eto d badaw czych, jak m odelow anie czy analizy staty styczne. Pom yślna id entyfikacja tych procesów zaow ocuje zaś sform uło
w aniem praw geograficznych, w k tó ry ch głów nym elem entem będzie prze
strzeń, jako że k aż d a racjonalna decyzja w sposób efektyw ny w ykorzystu
je zasoby czasu i kosztów, z k tó ry m i w sposób im m a n en tn y zw iązany jest elem en t p rzestrzeni. Podejście to przyjm uje koncepcję nauki, jako obiek
tyw nego, racjonalnego b ad a n ia , prow adzonego w celu grom adzenia w ie
dzy o zew nętrznej rzeczyw istości. Z ak ład a o no rów nież form ułow anie teorii w eryfikow alnych pop rzez em p iry c zn e fakty, istniejące niezależnie od intencji badacza.
We w spółczesnych n au k a ch spo łeczn ych założen ie to zostało podw a
żone (Taylor C h. 1985). O d rz u co n o dualizm epistem ologiczny, tj. nieza
leżność języka teorii i języka faktów, k tó re istnieją obiektyw nie, niezależ
nie od teorii, i które tym sam ym pozw alają ją w eryfikow ać. Teorie nie pow stają w konfrontacji z faktam i, lecz jako efekt ogólnego „k lim atu ” w nauce, k tó ry k ształtu je się po d w pływ em dom in u jący ch św iatopoglą
dowych, kulturow ych, społecznych tren d ó w danej epoki. Zaw sze istnieje też „przed-teorety czne” rozum ien ie zjaw isk zachod zący ch w danej spo łeczności przez jej członków.
W kontekście pow yższych rozw ażań jed n ą z ce n traln y ch kategorii nauki staje się m etafora, jako pojęcie d otykające zn aczn ie głębszych p o ziom ów ro zum ienia niż „p a rad y g m at”, „ m o d el” czy „ te o ria ” (R icoeur
1971). O dw ołuje się ono do samej isto ty procesu pojm o w an ia, uczenia się, odkryw ania. To w łaśnie m etafo ra oferuje obiecującą płaszczyznę w za
jemnego zrozum ienia pom iędzy reprezentantam i różnych dyscyplin i orien
tacji.
S. Pepper (1 942) tw ierdzi, że istnieją jedynie cztery, stosu nk ow o ad e
kw atne w yjaśnienia rzeczyw istości, k tó re w ytrzy m ały p róbę czasu i in te lektualnych w eryfikacji. Te cz te ry m etafo ry czn e koncepcje św iata to: for
mizm, m echanicyzm , organizm alizm i lcontekstualizm , z k tó ry c h każda proponuje różną interpretację złożonej rzeczyw istości i k aż d a stanow i podstaw ę dla tw orzenia całej rodzin y teorii, p arad y g m ató w i m odeli b a dawczych. A. B u ttim er (1 9 9 3 ), próbu jąc u p orządkow ać zm ienn ość w cza
sie, n ak ład a na te n zespół czterech podstaw ow ych m etafo r in n ą triad ę m etafor zaczerpniętych z m itologiczno-poetyckiej trady cji, a m ianow icie m etafory Feniksa, Fausta i N arcyza. Postaci te pojaw iają się cyklicznie, następując po sobie. Zespół czterech m etafo r Peppera oraz tria d a zap ro ponow ana przez B u ttim er tw orzą rodzaj u k ła d u w spó łrzędn ych , w k tó re go polu m ożem y zlokalizow ać określone tre n d y badaw cze inspirujące geo
grafów w określonym czasie. W spółcześnie geografia zn a la zła się w dobie refleksji N arcyza, z „areną” jako d o m in u ją cą m etafo rą świata.
O rientacje w geografii, in terp re tu ją ce zjaw iska w specyficznym k o n tekście sytuacji, w jakiej się pojaw iają, w ich u w ik łan iu w sp lo t często przypadkow ych zdarzeń, postrzegają św iat jako arenę, n a której te sp o n taniczne, często u nikatow e zjaw iska „dzieją się”. K ontekstualizm zm ie
nia „styki” geografii społeczno-ekonom icznej z inn ym i n au k am i, w ypro
w adzając ją z pola o d działyw ania n a u k p rzyrodniczych, a czyniąc ją sil
nie spokrew nioną z n aukam i społecznym i, a głów nie z tzw. podejściam i
„interpretacy jnym i” w tych naukach. N au k i te starają się odtw o rzy ć sys
tem znaczeń i w artości, k tó ry m i kieruje się jed n o stk a, i k tó re nie tylko pozw alają jej orientow ać się w świecie, porządkow ać go n a swój użytek, ale przede w szystkim są p o dstaw ą p od ejm o w an ia przez nią decyzji i w y
znaczają jej działanie, co już b ez p o śred n io kreuje b a d a n ą przez nas rze
czywistość. P róbując odnaleźć, odtw orzyć te systemy, nie m ożem y u n ik nąć wysokiego p o zio m u subiektyw ności, k tó ry cechuje podejścia właści
we socjologii h u m an isty czn ej czy fenom enologicznej.
Podejścia te w ym agają zm ian y m eto d badaw czych, k tórym i posługuje się nauka.
O pis w ydaje się być obecnie znacznie potężniejszym narzędziem niż inne, bardziej an a lity cz n e m eto d y (Cosgrove 1989). A nalizy num eryczne zjaw isk we w spółczesnym opisie stanow ią tło dla pogłębionych badań, w ykorzystujących tech n ik i w yw iadu, czerpiących z opisów literackich, pamiętników, a starających się odkryć to, co przesądza o specyfice miejsca.
W spółczesny opis często sięga po narrację, m etodę, na bazie której b udow an e jest rozu m ien ie specyfiki miejsc. N arracja stanow i antynom ię
„analizy p rz e strz e n n e j” w tak im sensie, jak w tradycyjnej geografii podej
ście idiograficzne - a n ty n o m ię podejścia nom otetycznego. A nalizy prze
strzen n e d ążą do w y a b strah o w an ia pow szechnie w ystępujących, p ow ta
rzalnych stru k tu r i m echanizm ów . W arunkiem koniecznym ich siły w yja
śniającej jest jed n ak fak t rzeczyw iście ogólnego i k rytycznego ch arakteru zidenty fiko w anych stru k tu r. Siła narracji bierze się n ato m iast ze sposo
bu, w jaki dok onuje o na w yboru chronologicznych zdarzeń, budując przy
czynow o-skutkow ą sekw encję, prow adzącą do konkluzji. N arracja była w ykorzystyw ana tak że w podejściach m o dernistyczn ych , ale jedynie jako wielka n arracja historyczno-geograficzna. J.-F. Lyotard w prow adził poję
cie m eta-narracji, k tó ry m określał wielkie form acje społeczne, takie jak k apitalizm czy m arksizm . M eta-narracje były więc narzędziem p o rządk o
w ania m o d ern isty cz n eg o św iata, b ard zo jed n oznaczneg o dzielenia go.
Schyłek m o d ern izm u przyniósł koniec epoki m eta-narracji. Zaczął się czas narracji lokalnych.
W ta k rozum ianej m etodologii n a u k społecznych uczony musi się odw oływ ać do dośw iad czen ia in dyw idualnego człow ieka, m usi istnieć w spólne „pole b ad a w cz e” m iędzy b ad an y m a badaczem . Badacz musi też używ ać w spólnego z b ad a n y m p o d m io te m języka, a więc jednym słowem, m usi odw ołać się do św iata przeżyw anego „L ebensw elt”.
W n au k a ch społecznych, w ty m tak że w geografii społeczno-ekono
m icznej należy p rzestać bać się relatyw izm u, k tó ry to „strach” ta k silnie w poiła w p o staw y u cz o n y ch n e o p o z y ty w isty c zn a m etod olog ia nauki.
W ażne jest, aby m ieć św iadom ość relatyw ności uzysk any ch w yników i um ieć je właściw ie zin terp reto w ać i w ykorzystać. W naukach społecz
nych zawsze istnieje konieczność tzw. ujęć dialogowych. U czony nie może nie identyfikow ać się z p rz ed m io te m badania, m usi wejść w dialog tak ze sobą sam ym , jak i z tym , którego bada. Podejścia te w prow adzają w m iej
sce w yjaśniania - rozum ienie.
Jak dowodzi cykliczna zm ienność m etafor, odm ienność m etodologiczna różnych nauk, w zależności od ich p rz e d m io tu b ad a n ia , nie m a ani p o trzeby, ani konieczności ujedn o lican ia w szystkich podejść. N ależy p rze
stać się zwalczać, przekonyw ać, „kto jest lepszy, k to m a rację, k to m a wyłączność n ap raw d ę”. Trzeba zgodzić się n a „pokojow e w sp ó łistn ie n ie”
(Taylor Z. 1985).
W ykorzystując „układ w sp ó łrz ęd n y ch ” zb u d o w an y n a bazie m etafo rycznych koncepcji, m ożem y zlokalizow ać m iejsce dom in ującego w p o l
skiej geografii społeczno-ekonom icznej n u rtu badaw czego n a przecięciu m etafory system u, właściwej m ech an isty czn y m k oncepcjom św iata oraz m etafory Fausta, nieustającego w m o zolnym w ysiłku dla d o b ra i rozw oju tego w łaśnie w yobrażenia świata. W tradycji badaw czej polskiej geografii nie było silnych więzi z n au k am i sp ołecznym i. M o d ern isty cz n e podejścia sprzyjały naw iązyw aniu w spółpracy głów nie z n au k a m i eko nom icznym i, które dostarczały ta k niezb ęd n y ch w dobie m o d e rn iz m u teo rii organ iza
cji przestrzeni. Tradycyjna s tru k tu ra p o d z ia łu dyscyplin n a uczelniach i w zespołach badaw czych niezm iennie lokow ała geografię w zespole n au k przyrodniczych. Nie doszło też w polskiej geografii do formalnego, in stytu cjonalnego rozdziału geografii fizycznej i społeczno-ekonom icznej, co stało się udziałem geografów wielu krajów Europy Zachodniej. W dobie integra
cyjnych, interdyscyplinarnych podejść w naukach wydaje się to być zaletą, a nie wadą. Pod znakiem zapytania pozostaje jednak faktyczna współpraca polskich geografów reprezentujących te dwie podstaw ow e subdyscypliny.
Podsum owanie
Pluralistyczny tek st prow adzi do p lu ralisty czn y ch wniosków. A utorzy nie próbują oceniać dotychczasow ego d o ro b k u ani ty m bardziej w skazy
wać tzw. jedynie słusznych dróg wyjścia z tru d n e j niew ątpliw ie sytuacji polskiej geografii społeczno-ekonom icznej u schyłku XX w ieku. P odsu
mow anie niniejsze jest zatem raczej garścią lu źn y ch refleksji niż w n io sków. D otyczą one raczej p o sz c z e g ó ln y c h , niż w s z y s tk ic h trzech części.
M ożn a chyba zaryzykow ać stw ierdzenie, że p ro b lem a ty k a tran sfo r
macji ustrojowej p o d jęta zo stała w Polsce przez geografię społeczno -ek o
nom iczną sp o n tan iczn ie, eklekty cznie, pow ierzchow n ie i prakty czn ie.
Spontanicznie, gdyż bez ce n traln y ch decyzji i w ielkich program ów b a dawczych5 . Eklektycznie, gdyż bez uzgodnionej (choćby m ilcząco) w spól
5 N iew ątpliw ie zn ac zn ą rolę o d eg rały tu p ro g ram y b ad aw cze k iero w an e p rz ez A. K u k liń skiego o raz inicjow ane p rzez C U P w ra m a ch p rac n a d p o lity k ą p rz estrz en n e g o zag o sp o d a row ania kraju, ale z ró żn y ch w zględów nie u k ie ru n k o w a ły o n e w szy stk ich p rac b a d aw czych n ad p rz estrz en n y m i asp e k ta m i tra n sfo rm a cji ustrojow ej.
nej p od staw y teoretycznej i m etody cznej. Pow ierzchow nie, gdyż liczne prace em p iry czn e nie zaow ocow ały jak d o tą d pow ażniejszym i syn teza
mi. P raktyczn ie, gdyż wiele podejm ow anych tem ató w w ynika z zap o trze
b ow ania ad m in istracji państw ow ej i sam orządow ej oraz p odm iotów go
spodarczych. W iele now ych te m a tó w opracow ano rów nież w rezultacie pojaw ienia się now ych, stosunkow o łatw o i n ieo d p łatn ie d ostępnych d a
nych. W efekcie w stęp n y bilans, p okazując generalną nadw yżkę w p o sta
ci nowej wiedzy, o b n aży ł też liczne deficyty.
W św ietle rozw ażań n a te m a t globalizacji pojaw ia się pytanie: czy p odział na geografię rolnictw a, przem ysłu, kom unikacji, usług, itd. (w Pol
sce w idoczny bardzo w yraźnie w organizacji placów ek naukow ych i k o n ferencji, program ach dydak ty czn y ch , ty tu ła c h podręczników akadem ic
kich) sprzyja realizacji n iezb ęd n y ch obecnie integrujących podejść? Rów
nie isto tn a w ydaje się o d p ow ied ź n a kolejne p y ta n ia n a tu ry bardziej ogól
nej:
1. W jakim sto p n iu w ym iar globalny i zarysow ane w niniejszym artykule dyskusyjnym procesy globalne zn ajd u ją odzw ierciedlenie w badaniach geograficznych w Polsce?
2. Jaki jest u d ział polskich geografów w realizacji m iędzynarodow ych p ro
gram ów badaw czych zw iązanych z globalizacją?
3. C zy p ro b lem a ty k a globalizacji d ziałalności gospodarczej znajduje o d zw ierciedlenie w program ach kształcen ia polskich stu d en tó w geografii i czy w środow iskach akadem ickich u k ształto w a n e jest przekonanie, że proces globalizacji d otyczy tak że system u kształcenia?
4. C zy w geograficznych analizach dotyczących transform acji gospodarki polskiej w wystarczającym stopn iu uwzględniany jest kontekst globalny?
5. C zy procesy globalizacji, m ające zarów no swój asp ekt przyrodniczy, jak i społeczno-ekonom iczny, nie m ogą stanow ić nowej płaszczyzny integracji n a u k geograficznych?
P rzem iany okresu schyłku m o d ern iz m u w ydają się stw arzać geografii ogrom ną szansę rozw ojow ą. P ostm o d ern isty czn e dostrzeżenie roli prze
strzeni, jak tw ierdzi m .in. Soja (1 9 8 9 ), przyczyniło się do „odrodzenia p rzestrzen i w krytycznej teorii sp o łecz n ej”. To z kolei spow odow ało po ja
w ienie się geografów w tym , co m o żn a by nazw ać głów nym n u rtem n au k społecznych. A by geografow ie m ogli jed n ak w ykorzystać szansę, która bez w ą tp ien ia pojaw iła się przed nim i, ko n ieczn a jest pow szechna wśród nich św iadom ość ty ch trendów , zbliżenie z naukam i społecznym i, się
gnięcie po o d m ien n ą od dotychczasow ej m etodykę badaw czą, a więc zm ia
na naukow ego p a rad y g m atu dyscypliny.