• Nie Znaleziono Wyników

Zamiast koreferatu - refleksje na tem at polskiej geografii fizycznej

Będąc dość nieoczekiw anie „w yrw anym ” do pilnego n ap isan ia korefe­

ratu do referatu „Podejścia badaw cze we w spółczesnej polskiej geografii fizycznej”, sam przed sobą uspraw iedliw iłem się krótkością danego mi czasu i od zadania, praw dę m ówiąc, w ykpiłem się, przedstaw iając n a k o n ­ ferencji zam iast niego kilka uwag o p ostrzeg an iu rzeczyw istości przez geografów P ostąpiłem ta k z kilku powodów:

1. C zasu było isto tn ie niewiele.

2. Referat, do którego m iałem się ustosunko w ać, nie zaw ierając żadn ych tez, nie daw ał szans na głoszenie tez przeciw nych.

3. D ośw iadczenie zdobyte w R ydzynie n au czyło m nie, że niezależnie od tego, co zo stanie pow iedziane, spraw y naszej geografii i ta k toczyć się będą swoim torem .

4. Z daw ałem sobie spraw ę, że n a k o re fere n ta p o w o łan y zo stałem nie w u zn a n iu m ych zasług n a polu geografii fizycznej, lecz z racji wieku.

Poniew aż od konferencji w R ydzynie, ta k jak wszyscy jej uczestnicy,

„posunąłem się” o piętnaście lat, tru d n o byłoby o sob n ik a bliskiego sześć­

dziesiątki obsadzać w roli „m łodego gniew nego”.

N a konferencji zakopiańskiej m łodych gniew nych nie spotkałem . M oże ich po prostu nie ma, bo i nie m a na co się gniewać ani czego kontestować.

C zy m o żn a gniewać się na pagórek m orenow y za to, że nie o kazał się być Everestem ? M ożna, ale nie m a sensu. Pagórek zawsze był taki, jaki był i tylko m oże m y chcieliśm y w idzieć w nim najw iększą górę świata.

C zy m o żn a obrażać się n a tę czy in n ą geografię za to, że jest taką, jaką jest, a nie tak ą, jaką w ydaw ała się nam w m om encie, kiedy rozpoczynali­

śmy działalność naukow ą na jej niwie? Z tych samych powodów, co w przy­

p adku pagórka, nie m a to sensu. D aleko sensow niej byłoby w tym przy­

pad k u o brazić się na sam ych siebie z pow odu w łasnego „wishfull seeing”

oraz lenistw a i kon fo rm izm u , k tóre nie pozw oliły nam tego, co zastali­

śmy, uczynić lepiej przystającym do naszych w yobrażeń.

Jaką jest polska geografia fizyczna piętnaście lat po Rydzynie? Nie wiem ; jestem tylko geom orfologiem , jeżeli jed n ak jest taką, jaką wydaje mi się być, to z przykrością stw ierdzam , że „jak u la ł” pasuje do niej okre­

ślenie zaw arte w Webster’s Dictionary z 1992 roku: „Geography, the scien­

ce o f th e ea rth , b roadly divided in to physical geography, w hich deals w ith th e co m p o sitio n o f th e e a r th ’s surface a n d th e d istrib u tio n o f its features, and h u m an geography [...]. T he science is less th e body of knowledge th a n a te c h n ią u e for exam ining an d relating p h en o m en a in term s of th eir varying d istrib u tio n over th e e a r th ’s surface”. Jeżeli zaś nie cała jest taką, jak jest p ostrzegana, to n ależało b y zapytać, dlaczego tak ą ją widzą, jak piszą. C zy jest to efek t w szystkoistycznych zapędów części geografów, pow odujących zacieranie granic p rz e d m io tu badań, czy wręcz przeciw ­ nie, w ynika to ze specjalizacji posuniętej tak dalece, że nie pozw ala na w yrobienie pojęcia o całości. N iezależnie od przyczyn, które do tego sta ­ nu doprow adziły, nie boleję n ad nim specjalnie. Nie ma, co oczywiste, innego rozw oju nauki jak pop rzez rozwój tych, którzy ja upraw iają, a jeśli tak, i nieeleganckie, i p rak ty czn ie niew ykonalne byłoby zm uszanie ich, by dla w yim aginow anego „dobra n a u k i” interesow ali się tym , czym aku ­ ra t interesow ać się nie chcą. Oczywiście, prow adzi to do rozproszenia tem aty k i b ad a ń , ale:

- po pierw sze, taki stan rzeczy obserw uje się we w szystkich naukach, - po drugie, dla nauki n iebezpieczne jest nie rozproszenie tem atyk i, lecz

niski poziom m e ry to ry c z n y prac w ykonyw anych w oparciu o m ateriał nie zaw sze pozyskiw any przy użyciu w łaściw ych m etod, i in terp reto w a­

ny bez zro zu m ien ia oraz w yobraźni.

Z agrożenia p o d n iesio n e w p un kcie drugim szczególnie w yraźnie dają się zaobserw ow ać na p rzy k ład zie w ielu (ale nie w szystkich) prac, w ty tu ­ łach k tó ry ch pojaw ia się p rz ed ro stek „eko”, a któ ry ch liczba jest już na tyle duża, iż m ów i się o „nurcie ekologicznym ” w b ad an iach z zakresu geografii fizycznej. Śm iem tw ierdzić, że tylko niew ielu geografów p ły n ą­

cych z tym n u rte m u trzy m u je się w nim dzięki rzeczywistej um iejętności p o ru sz an ia się w jego obrębie. Przew ażająca większość nie to nie tylko dlatego, że rozpaczliw ie i chao ty czn ie w ierzga w nim rękam i i nogami zam iast „ra tu n k u !” w ykrzykując słowa, k tó ry ch znaczen ia nie rozum ie.

Takie przyklejanie się geografów do każdej te m a ty k i nie p o d n o si w oczach po stro n n y ch zaufania do nauki, której przedstaw iciele gotowi są zajm ować się w szystkim .

Będąc dalekim od nabożnego po dziw u dla osiągnięć fizyków, życzył­

bym sobie dożyć chwili, w której, ich w zorem , geograf fizyczny - jeśli nie potrafi lub nie chce określić, czym się zajm uje - p o trafi pow iedzieć, co do niego nie należy i czym zajm ow ać się nie będzie. A gdyby ta k jeszcze rozum iał, że rzeczyw istości nie w ykryw a się p ap ierk iem lakm usow ym i operował pojęciam i, n a k tó ry ch sprecyzow anie nie szkoda byłob y m u czasu. Stop. R ozm arzyłem się. A tu ty m czasem w n astęp n y m artykule, o ustosunkow anie się do którego n ik t m nie nie prosił, czytam : „ O d n a u k szczegółowych geografia różni się tym , iż tra k tu je o całości ziem skiej rze­

czywistości. P rzedm iot b ad a ń geografii jest niezw ykle zło żo n y i nie p o d ­ lega ograniczeniom przedm iotow ym . W y m usza on specyficzne podejście badawcze, dopasow ane do ró żn orodn ości zjaw isk i ich p o strzeg an ia przez człowieka. Jest ono syntetyczne, ho listy czne, p rz estrze n n e, uw zględnia aspekt aksjologiczny”.

I dalej: „Istota geografii polega na przew idyw aniu, w yjaśnianiu i k ształ­

tow aniu różnorodnych po trzeb człow ieka - lo k ato ra Z iem i” (Kozak, O r­

łowska, W ilczyński 1999, s.34).

Skrom nie to nie brzm i, gdyby chociaż chciało brzm ieć sensow nie.

Niestety, obaw iam się, że m im o ta k św ietnego sam opo czu cia części polskich geografów - wyrosłego na p o d ło żu głębokiego p rzeko nan ia o w ła­

snej suprem acji intelektualnej (jeśli nie w ręcz o m n ip o te n cji) - w stojące za progiem trzecie tysiąclecie geografia polska w ejdzie nie p rzez głów ny portal, zd obny zdobytym i przez nich lauram i, lecz schodam i od kuchni.

Portal czy schody kuchenne, niew ażne, niech tylko w ejdzie, a kiedy już jej się to uda, oby u m iała się w nim o d naleźć i to nie p o p rzez dyskusje nad „sylwetką polskiego geografa”, a p o p rzez wysokiej pró by do ko nan ia.

M oje życzenia kierow ane po d jej adresem są szczere. W ich sp ełn ie­

nie wierzę średnio. N o cóż, z o p ty m iz m u z n a n y jestem nie od dzisiaj. Już przed p iętn astu laty w R ydzynie mój referat o stan ie polskiej g eom orfolo­

gii jego koreferent określił m ianem „pesym istycznego ese ju ” i postulow ał wycofanie go jako podstaw y do dyskusji o ta k p o w ażny ch spraw ach. Bez satysfakcji stw ierdzam , że zalecany wówczas o ptym izm sta n u polskiej i nie polskiej geom orfologii nie popraw ił, a m nie - nie w iedzieć czem u - cisną się na pam ięć słowa, w połow ie la t sied em d ziesiąty ch n ap isan e przez Barbarę Kennedy, które w całej rozciągłości m o żn a odnieść do geografii fizycznej: „Why is it th a t geom orphołogists seem , periodically (cyclical- ly?) to go a little insane an d th ro w over th e ir old gods (or paradigm s) in

favour o f th e new ones? Is this p h e n o m e n o n indicative for som e fearful basie w eakness in th e scientific statu s of th e sub ject (and /or its practitio- ners?) C an it be cu red ?”

W idząc, co dzieje się w okół, m ądrej B arbarze m ogę odpow iedzieć: nie m a lekarstw a, p rz y p ad ek jest beznadziejny.

Tekst te n zaw iera tylko kilka osobistych opinii na te m a t geografii fi­

zycznej w Polsce. Nie są one o p ty m isty czn e, ale być m oże czytelnik nie m usi się nim i przejm ow ać.