• Nie Znaleziono Wyników

istnieć bez kucharzy, gotujących na stacjach kosmicznych

świata przyszłości musi uwzględniać sztukę. Jeżeli sztuki w niej nie ma, po-jawia się poczucie wyobcowania, kiedy mówimy: „Zaraz, zaraz, nie ma tu ar-tystów. To trochę dziwne”.

To wyobcowanie pokazuje powieść „Rendezvous with Rama” Arthura C. Clarke’a z 1973 roku. Na orbicie Ziemi pojawia się statek kosmiczny pozaz-iemskich istot. Kiedy na pokład docierają ludzie, odkrywają ze zdziwieniem, że nie ma tam śladu sztuki: „Chwileczkę, coś tu jest nie tak, coś się tu dziw-nego dzieje, gdzie jest sztuka?”.

Utopia to podstawa science fiction. Utopos, czyli geograficzne „nie-miej-sce” (miejsce, które nie istnieje, zmienia się w uchronię), „nie-czas” – czas, który nie istnieje. Wizje przyszłych dzieł sztuki są tak naprawdę życzenio-wymi projekcjami w przestrzeni utopii. Proponują jakieś wyobrażenie przy-szłości. Ironia utopii polega na tym, że jeśli artysta próbuje za nią podążyć, przestaje istnieć. William Morris, XIX-wieczny projektant i pisarz brytyjski pisał w „Wieściach znikąd”, że w przyszłości sztuka stanie się niezbędnym elementem pracy każdego człowieka, który cokolwiek produkuje. Podobną ideę propagował niemiecki artysta Joseph Beuys, który marzył, aby wszy-scy stali się artystami. Jeżeli marzenie Beuysa spełniłoby się, artystów by nie było, bo każdy byłby artystą.

Jak twierdzi Fredric Jameson, w zrealizowanej utopii sztuka zniknie. Po-dobnie jak wojna rozwija odwagę, problemy społeczne stwarzają warunki dla rozwoju sztuki. Jeśli zrealizujemy utopię i je rozwiążemy, to wówczas warunków do tworzenia sztuki nie będzie.

Pokazuje to powieść „Wydziedziczeni” (The Dispossessed) Ursuli Le Guin. To opowieść o zderzeniu dwóch światów – anarchistycznego księżyca i ka-pitalistycznej planety. Na księżycu, rządzonym przez rewolucjonistów, spo-tykamy dwóch artystów: awangardowego kompozytora i dramaturga. Ten pierwszy żyje zamknięty w więzieniu na wyspie razem z mordercami, dru-giemu natomiast zabroniono tworzyć sztukę. Le Guin pokazuje, że w utopii społecznej jedyną dozwoloną sztuką jest sztuka tworzona zbiorowo, a bycie awangardowym artystą-indywidualistą traktowane jest jako zagrożenie dla społeczeństwa. Z drugiej strony jest planeta, rządzoną przez hiperkapitalizm, gdzie kobiety, chcąc być atrakcyjnymi, wszywają pod skórę magnesy, na któ-rych zawieszają biżuterię. Dochodzimy do smutnego wniosku, że sztuka jest ekscytująca, ale tylko w świecie, w którym w ogóle nie chcemy mieszkać.

Jeżeli marzenie Beuysa spełniłoby się, artystów by nie

93

George Orwell pisał w eseju o „Podróżach Guliwera”, że kiedy ludzie rzą-dzeni są za pomocą przykazania „nie będziesz”, jednostka może pozwolić sobie na pewnego rodzaju ekscentryczność, natomiast kiedy są zarządzani przy pomocy rozsądku czy miłości, wówczas człowiek żyje pod stałą presją, aby zachowywać się i myśleć dokładnie tak jak wszyscy. W „Nowym wspa-niałym świecie” Aldousa Huxleya słyszymy od Zarządcy, że Otello jest lepszy od czuciofilmów (ang. feelies – w powieści Huxleya to seanse oddziałujące na wzrok, słuch i dotyk – przyp. RP). Niezbędnym warunkiem tworzenia jest jednak brak stabilności społecznej. Jeśli masz do wyboru: wysoka sztuka czy stabilność i szczęście, wybierasz to drugie.

Dzieła sztuki w społecznej utopii są zazwyczaj wyrazem nostalgii za prehi-storycznymi praktykami. Mamy fantastyczne media przyszłości, wywiedzione z dzisiejszej sztuki, na przykład śpiewające rzeźby. W powieści Gibsona „Neu-romancer” pojawia się sztuczna inteligencja o imieniu Wintermute. W finale powieści Wintermute staje się superfantomatem, jakby go nazwał Stanisław Lem, czyli sztuczną inteligencją, która kreuje cały świat wokół siebie. Fantomo-logia według Lema jest tak naprawdę pełną wirtualną rzeczywistością. Na koniec chciałbym zacytować „Wehikuł czasu” H. G. Wellsa, pierwszą nowoczesną opowieść science fiction. Bohaterowie, podróżnicy w czasie, docierają najdalej w całej literaturze s.f. – do roku 802 701. Oto cytat: „Pałac z Zielonej Porcelany, do którego dotarliśmy około południa, był opuszczony i zrujnowany. (...) Za wielkimi podwojami, które były potrzaska-ne i stały przed nami otworem, ujrzeliśmy, zamiast zwykłej sali, długą galerię oświetloną za pomocą licznych okien bocznych. Pierwszy rzut oka nasunął mi myśl o muzeum. Ceglana podłoga była grubo pokryta kurzem, który podobnie zalegał szarą powłoką dziwaczny szereg najrozmaitszych przedmiotów. (...) Widocznie staliśmy wśród ruin jakiegoś South Kensingtonu ostatnich czasów.”21

Parę słów komentarza: w dzielnicy South Kensington w Londynie znajduje się Victoria and Albert Museum – myślę, że to oczywiste nawiązanie do tego miejsca. Wells otwiera okno, przez które jesteśmy w stanie poczuć przyszłą nostalgię wobec teraźniejszości. Możemy sobie wyobrazić, jak tworzone dzi-siaj artefakty będą postrzegane przez ludzi przyszłości.

Bardzo mi się podoba pomysł, że muzea są wehikułami czasu. Konserwacja

1. Herbert George Wells, „Wehikuł czasu”, tłum. Feliks Wermiński, https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/well-s-wehikul-czasu.html, dostęp: 5.12.2016.

Bardzo mi się podoba pomysł, że muzea są

wehikuła-mi czasu. Konserwacja zabytków jest rodzajem

zabytków jest rodzajem podróży w czasie. Zachowujesz artefakty zamrożone w czasie. Kiedy dzieło Van Gogha pojawia się w świecie za 200 lat, wiadomo, że podróż w czasie dokonała się. Spotkania z obiektami przeszłości wywołują wiele emocji. Dlatego w około 20 różnych powieściach s.f. pojawia się Statua Wolności.

Wracając do Wellsa, to rzeczywiście zaskakujące, że w roku 800 000 wciąż istnieje budynek, który możemy odwiedzić. Alan Weisman, autor książki „Świat bez nas” (The World Without Us) pisze, że tysiące lat po zniknięciu ga-tunku ludzkiego, istnieć będą już tylko budynki zakopane pod ziemią. Jedyną pozostałością po kulturze ludzi, która według Weismana przetrwa, będzie brąz. Ktoś, kto odwiedzi Ziemię w przyszłości, wszędzie będzie znajdował tylko figury z brązu. Drugą rzeczą, która przetrwa, będzie porcelana, ponie-waż nie ulega korozji ani rozpadowi. Z naukowego punktu widzenia w pałacu z futurystycznej powieści Wellsa znajdować się będzie głównie porcelana i brązowe figury.

Innym dziełem sztuki, które przetrwa ludzkość, będzie rysunek Lindy Salzman, umieszczony w 1972 roku na pokładzie sondy kosmicznej Pionier. Przedstawia sylwetki mężczyzny i kobiety, model układu słonecznego i sym-bole, opisujące nasz świat. Kiedy i on zaginie, zostaną po nas jeszcze fale ra-diowe w przestrzeni kosmicznej. Transmisja radiowa z Olimpiady w Berlinie, nadana w 1936 roku, będzie najdłużej trwającym śladem ludzkości.

Roman Pawłowski: Czy w swoich poszukiwaniach spotkałeś się z wizją

przy-szłości kompletnie pozbawionej sztuki? Jak to wyglądało?

Gareth Owen Lloyd: Poniekąd przyszłość bez sztuki to jest nasza własna

przyszłość. Pracowałem nad projektem, w ramach którego pisarze science fiction i futurolodzy mieli odpowiedzieć na pytanie o wizję artysty przyszło-ści. Używaliśmy techniki foresight – przewidywania, stosowanej w biznesie i administracji rządowej. Tworzyliśmy różne scenariusze przyszłości, świat

Jedyną pozostałością po kulturze ludzi, która według

Weismana przetrwa, będzie brąz. Ktoś, kto odwiedzi

Ziemię w przyszłości, wszędzie będzie znajdował tylko

figury z brązu. Drugą rzeczą, która przetrwa, będzie

porcelana, ponieważ nie ulega korozji ani rozpadowi.

95

otwarty, zamknięty. I faktycznie w większości scenariuszy pojawiała się myśl, że artystów nie będzie albo będą bardzo nieliczni. Definicja artysty zaniknie.

Wracając do tego, o czym mówiono wcześniej: obecnie mamy małą grupę artystów, którzy tworzą całą sztukę. Idziemy w kierunku świata, w którym będzie bardzo wiele osób zdolnych tworzyć sztukę. Media, o których pisali autorzy science fiction, już są właściwie obecne tu i teraz. Wykorzystują je współcześni artyści, ale amatorzy robią to w bardziej ekscytujący sposób. Przykładem są modyfikacje ciała. W Internecie można znaleźć instrukcje, jak zmienić uszy, aby przypominały uszy elfa albo jak wszczepić sobie coś na czole. W ten sposób powstają żywe dzieła sztuki. Kiedy opowiadałem o moim projekcie badawczym profesowi w Goldsmiths (University of Lon-don), odpowiedział, że artyści dzisiaj przypominają mnichów pod koniec reformacji. Żyjemy u schyłku epoki i czekamy na nową epokę. Właściwie nie można już mówić o artystach przyszłości, bo tych artystów nie będzie.

Roman Pawłowski: Porozmawiajmy teraz o perspektywie świata bez

arty-stów z gośćmi kolejnego panelu.

Żyjemy u schyłku epoki i czekamy na nową epokę.