• Nie Znaleziono Wyników

Istota i ogólne założenia niedemokratycznych form sprawowania władzy w państwie

Modele sprawowania władzy

1. Istota i ogólne założenia niedemokratycznych form sprawowania władzy w państwie

Znalezienie dobrego i adekwatnego przeciwieństwa dla demokracji jest na tym etapie najważniejsze. Nie zawsze jest to łatwe, gdyż niektóre pojęcia nie posiadają swego antonimu, tak jak biel i czerni, dobro i zło. Przeciwieństwo można czasem wyśledzić oddając jego charakter opisowo. Ponadto, przeciwieństwo nie zawsze musi oznaczać sprzeczność. Do kategorii tych ostatnich stosuje się logiczna zasada „wyłączonego środka”4. Oczywiście, w przypadku sprzeczności nie ma mowy o rozwiązaniu kompromisowym, pośrednim, gdyż albo jest się mężczyzną albo kobietą; albo jest się martwym, albo żywym itp. itd. Inaczej ma się sprawa z przeciwieństwami. Tu, chociaż tezy się wykluczają to nie wyczerpują możliwości rozwiązań pośrednich, np. ani zielony, ani żółty; ani mądry, ani głupi; ani tyran, ani demokrata. Widzimy zatem, że nie można mylić sprzeczności z przeciwieństwem, choć zdaje się, że tendencyjnie – głównie w polityce – często tak się właśnie czyni.

Gdy mówimy o przeciwieństwach demokracji, niejednokrotnie łatwiej nam będzie mówić, na ile, czy w jakim stopniu, coś demokrację przypomina bądź nie. Kwestią szczególnej wagi będzie tu określenie owych stopni (a owe stopnie odpowiadają na pytanie:

Ile?). Z tym, że stosując taki zabieg, nie dokonujemy rozpoznania danego fenomenu,

a jedynie orzekamy coś na jego temat. Wyłuskujemy jakieś własności, cechy czy atrybuty badanego zjawiska, na zasadzie więcej-mniej, a nie według reguły binarnej tak-nie5.

Gdy już stwierdzimy, że badany system polityczny jest w jakimś stopniu demokratyczny, to zasadne jest dopytanie: pod jakim względem? Może paść odpowiedź, że np. funkcjonują tu wolne wybory, lub, że szanowana jest wola większości. Podane przykłady nie wyczerpują oczywiście całej skali możliwych wyznaczników6

. Z tego wynika, że aby nasza eksploracja była uczciwa i rzetelna, musimy wyszukać i zweryfikować w badanym zjawisku jak najwięcej cech charakteryzujących demokrację. Niewybaczalną porażką będzie, jeśli nasze działania powiększą tylko nieporozumienia i chaos wokół definicji demokracji. A że takie niebezpieczeństwo realnie istnieje nie trzeba o tym nikogo przekonywać.

Rozkładając przed sobą wszystkie istniejące i możliwe do zaistnienia systemy polityczne chcemy zatem określić, jak wiele, bądź jak mało jest, lub będzie w nich, cech

4 Zasada „wyłączonego środka” to prawo logiczne wg którego dwa zdania sprzeczne nie mogą być zarazem fałszywe (jedno z nich musi być prawdziwe).

5 Patrz: Giovanni Sartori, Teoria demokracji, dz.cyt., s. 229.

6 Oprócz wymienionych, dla porządku i przypomnienia dopiszmy jeszcze – za Sartorim – uczestnictwo, równość, wolność, konsens, przymus, rywalizacja, pluralizm, rządy konstytucyjne itd. Tamże, s. 230.

charakteryzujących demokrację. Trudno byłoby nam znaleźć system (nawet ten intuicyjnie wyczuwany, jako daleki od demokracji), w którym żadna z cech demokracji by się nie pojawiła. Można zatem przyjąć założenie, że wszystkie systemy są demokracjami, a różnica między nimi zależy od ilości demokratyzujących je cech. Można też przyjąć założenie odwrotne: żaden z ustrojów nie jest demokratyczny, tylko czasami i w różnym stopniu posiada cechy z nią wspólne (np. USA są mniej niedemokratyczne od Korei Północnej). Przywilejem systemów jest to, że mechanizmy i zasady na jakich się opierają są jedynie

w jakimś stopniu w nich obecne, co czyni uzasadnionym nawet tak paradoksalne

sformułowanie, jakie pozwoliliśmy sobie napisać w zdaniu wcześniejszym. To uzmysławia nam sensowność pytania, w jakim stopniu demokracje są demokratyczne. I jak widzimy, nie ma tu szukania „dziury w całym”, lecz całkowicie uprawnione dążenie do prawdy. Tak samo nie wykluczającymi się wzajemnie pytaniami są: czym jest demokracja? i ile demokracji? – twierdzi Giovanni Sartori7. Najpierw jednak, by uzyskać punkt odniesienia, musimy wstępnie odpowiedzieć na pytanie czym jest demokracja, by później badać, ile w danym ustroju jej jest. Zagadnienie, które nas tutaj porusza nie jest oczywiście problemem dla politologii nowym. Już w starożytności dokonywano pierwszych naukowych systematyzacji ustrojów politycznych, wskazując na ich mniej lub bardziej prospołeczny charakter. Przenikliwość z jaką to czyniono i trafność wniosków, które na ich podstawie wyciągano była przez wieki punktem odniesienia, a i dzisiaj trudno znaleźć fachowe opracowanie systemów władzy bez powoływanie się na Platona, Arystotelesa czy św. Tomasza. My również nie chcemy odstąpić od tej zasady, dlatego przywołamy tu poglądy tych autorów, którzy najlepiej pozwolą nam zrozumieć podstawy niedemokratycznych form sprawowania władzy. Zacznijmy od Platona…

W dialogu „Państwo”8

prezentuje swoje poglądy wkładając je w usta rozmówców, głównie Sokratesa. Ten zaś za najlepszy spośród złych uważa ustrój lapoński i kreteński, i nazywa go timokracją (gr. timé – cześć, zaszczyt – w ustroju tym dominuje ambicja jako cecha temperamentu i kłótliwość, a nie rozumność). Następnym ustrojem jest oligarchia majątkowa, a na trzecim miejscu demokracja. Najgorszym ustrojem wg Sokratesa jest dyktatura. Dopytując się o to, skąd pochodzą ustroje państwowe, odpowiada, że są one odbiciem obyczajów ludzi i ich charakterów, które panują w danym państwie. Dlatego też

7 Patrz: Giovanni Sartori, Teoria demokracji, dz.cyt., s. 231.

mówiąc o ustrojach, Platon szuka ich genezy w typach ludzkich charakterów, np. arystokracja odpowiada typowi charakteru cechującemu się dobrocią i sprawiedliwością.

Osobnym problemem jest przechodzenie z jednego ustroju do drugiego. Platon w żartobliwej formie stara się wyjaśnić tą kwestię nie podając jednak jednego zasadniczego stanowiska w tej sprawie. Generalnie jednak zdaje się on uważać, że transfer ów przebiega ku gorszemu ustrojowi od poprzedniego. Znamieniem degeneracji państwa jest upadek kultury duchowej obywateli. Poprzedza go brak dostatecznej troski ze strony państwa o właściwą edukację. W dalszej kolejności Platon wskazuje na upadek fizyczny obywateli. Ustrojowi szkodzi też mieszanie się arystokracji z pospólstwem. Tą drugą społeczną warstwę cechuje bowiem chciwość na dobra materialne i egoizmem w zaspakajaniu żądz zmysłowych. Postawa taka w żaden sposób nie gwarantuje zachowania dobra wspólnego.

Po timokracji, Platon przedstawia oligarchię i definiuje ją jako ustrój, „w którym panuje cenzus majątkowy; rządzą bogaci, a ubogi nie ma udziału w rządach”9. Władza ta powstaje w wyniku rozkładu timokracji ogarniętej żądzą posiadania coraz większej ilości dóbr. Zazdrość i chęć posiadania więcej niż kto inny powoduje, że ustanawia się takie prawa, by służyły jedynie własnemu bogaceniu się. Coraz mniej liczy się dzielność, szlachetność czy mądrość, a coraz bardziej majątek i dostęp do niego. Oligarchia jest systemem zbudowanym przez ludzi „chciwych i rozmiłowanych w pieniądzach”10

. Dlatego warunkiem udziału w rządzeniu państwem jest tu kryterium wielkości posiadanego majątku, czy ilości pieniędzy, którymi się dysponuje. W ostateczności decyduje tu zasada: im więcej masz, tym wyższe jest twoje miejsce w hierarchii sprawowania władzy.

Krytykując ten system Platon dowodzi najpierw, że oligarchia udziela władzy osobom bez właściwego przygotowania do jej sprawowania11. Po drugie, kreuje ona w gruncie rzeczy dwa państwa: bogatych i biednych. I choć żyją na jednym terenie, to nawzajem się nie znoszą i dążą do zniszczenia jeden drugiego. Ustrój oligarchiczny sprawia, że ambicja przeradza się w chciwość, gdyż tylko bogacąc się można realizować swoje plany i marzenia.

9 Tamże, s. 365.

10

Patrz: tamże.

11 Witwicki opatruje ten fragment platońskich rozważań ciekawą uwagą. Spoglądając w życiorysy tych, którzy dzierżyli władzę, nawet tych najwybitniejszych, nie można wysnuć twierdzenia, że do rządzenia byli jakoś wcześniej szczególnie przygotowani. „Rządzić państwem potrafi niejeden i bez przygotowania, jeśli tylko ma do tego ochotę, nie jest tępy i ślamazarny, a ma szczęście. To nie to, co prowadzić pociąg albo sterować okrętem. To trzeba naprawdę umieć i trzeba się tego nauczyć. I pociągu nie można zbyt długo źle prowadzić, bo się wykolei; ani okrętu, bo się rozbije, zabłądzi, zatonie; a państwem można bardzo długo rządzić źle, jeśli tylko sąsiedzi pozwolą, a swoi wytrzymają”. Tamże, s. 366.

Naturalnym dla Platona jest przejście z oligarchii w demokrację. Jest to zasadne zważywszy na fakt, że Platon charakteryzuje znaną sobie demokrację ateńską. Nie szczędzi jej ostrych słów krytyki uznając, że również i tu dominuje chciwość i rozpusta. Niewiele się dba o kulturę i edukację, więcej o majątek i stanowiska. Ta zła sytuacja ma swoje odbicie w nędzy najuboższych i niewolników.

Definiując demokrację Platon uważa, iż nastaje ona, „kiedy ubodzy zwyciężają i jednych ubogich pozabijają, drugich wygnają z kraju, a pozostałych dopuszczają na równych prawach do udziału w ustroju i w rządach. A tam po większej części o stanowiskach rządowych decyduje losowanie”12. Cechą charakteryzującą porządek demokratyczny jest wolność obywateli. W „Państwie” Platon dość swobodnie interpretuje tą wolność, uważając, iż każdy może tu robić, co mu się żywnie podoba. Jest w tym sporo ironii autora, jego zgryźliwości wobec opisywanych przez siebie ustrojów. Wolność w ustroju demokratycznym jest wolnością anarchiczną, niepodporządkowaną żadnym prawom, pełną swobodą tych, którzy tu żyją. Z tego wynika jego tolerancja wobec różnorodności.

Z demokracji wywodzi Platon dyktaturę. Twierdzi, że podłożem jej jest chciwość, lecz nie pieniądza, ale wolności. I jak oligarchę gubiła nienasycona żądza bogactw, tak demokracja zapada się, gdy ludzie w niej żyjący nadmiernie pragną wolności. Najczęściej dyktatury poprzedzone są przewrotem i rewoltą w demokracji. Wszczynają ją ci, którzy z lenistwa i rozrzutności nic nie mają, i chcą przejąć dobra od tych, którzy coś posiadają. Czując się wolnymi, uzurpują sobie prawo do kontrolowania innych. A wszystko to – wg Platona wywodzi się z nadmiaru wolności w demokracji. „Nadmierna wolność, zdaje się, że w nic innego się nie przemienia, tylko w nadmierną niewolę – i dla człowieka prywatnego, i dla państwa. (…) Więc to naturalne, że nie z innego ustroju powstaje dyktatura, tylko z demokracji; z wolności bez granic – niewola najzupełniejsza i najdziksza”13.

W demokracji, tak jak w oligarchii dochodzi do wyraźnego rozwarstwienia społeczeństwa na bogatych i biednych. Jednak ustrój ten gwarantuje, że na zgromadzeniach ludowych zarówno bogaci jak i ubodzy decydują o państwie. Dochodzi tu jednak do ujawnienia się sprzecznych interesów obu warstw i wzajemnego ścierania się, gdyż już nie o dobro wspólne, ale o własne interesy chodzi. Bogaci konsolidują swoje siły przeciw biednym, dążąc do rządów oligarchicznych, biedni natomiast starają się przeforsować takie prawa, które by im dawały większe szanse na poprawę bytu. Brak im jednak dostatecznej wiedzy i umiejętności politycznych. Tu jednak pojawia się trzecia klasa społeczeństwa

12 Tamże, s. 375.

demokratycznego – demagodzy, czyli grupa polityków, którzy nie należąc do klasy wyższej, jednak dobrze wykształceni w sztuce politycznej retoryki, starają się przejąć władze nad ludem obiecując im reformy rolne i umorzenie długów. Wiedząc, że narażają się bogaczom, organizują wokół siebie straż zbrojną chroniącą ich bezpieczeństwa. I tak przeradzają się w dyktatorów, walczących zarówno z tymi, wobec których występowali na początku swej kariery, jak i tymi, którzy ich na ten przywódczy piedestał wynieśli. Aby utrzymać się przy władzy wszczynają wojny z sąsiadami oraz walczą z wewnętrzną opozycją. Co zrozumiałe, wojna wymaga nakładów finansowych, jest więc to najlepszy sposób na zgromadzenie fortuny, która, przynajmniej w części, musi być wydana na opłacenie posłusznych sobie podwładnych. Choć coraz bardziej tracą do nich zaufanie, to jednak godnościami i majątkiem zyskują ich wierność. Walczą natomiast tymi, którzy są ideowcami przywiązanymi do wartości, które leżały u podstaw przewrotu. Oni są dla nich najniebezpieczniejsi. Platon opisując „czystkę”, jakiej dopuszcza się dyktator, porównuje ją á rebur, do działań lekarza, który usuwa z ciała to, co złe, a zostawia to, co dobre – dyktator czyni odwrotnie. Żyje on odtąd w wiecznym strachu i nienawiści do wszystkiego i każdego. Traci zaufanie u ludzi, co zmusza go do wzmocnienia swej przybocznej gwardii. Co szlachetniejsi z obywateli zaczną uciekać z kraju, a pozostaną jedynie ci, których albo na to nie stać, albo którzy jeszcze wierzą przywódcy.

Dla Platona idealne rządy, to rządy sprawowane przez filozofów. Ta utopijna wizja idealnego państwa pod względem samej organizacji nie różni się jednak niczym od dyktatury. Zarówno bowiem w państwie, na czele którego stoją filozofowie, jak i w dyktaturze niewiele do powiedzenia mają sami rządzeni. Są oni poddani łasce sprawujących władzę. Jednakże Platon plasuje oba te ustroje na przeciwnych końcach skali typów rządów. Dla niego bowiem właściwym kryterium oceny ustroju jest jego wartość moralna i szczęście obywateli14

. Filozof sprawujący władzę ma cechować się rozumnością podejmowanych decyzji, być opanowany i dobrze wykształcony. Cechy te obce są dyktatorom, dlatego ich rządy nie mogą być moralnie dobrze sprawowane, a zatem nie zagwarantują szczęścia rządzonym.

Utopijność platońskiej koncepcji państwa jest tak daleko posunięta, że nie przyjmował on możliwości deprawacji samych filozofów. Stąd też i nie uwzględniał on w swym projekcie państwa organu czy siły kontrolującej sprawujących władzę filozofów. Był przekonany, że oświeceni ludzie, gruntownie i wszechstronnie wykształceni, oraz wychowani w cnotach moralnych nie dopuszczą się nigdy nieprawości w stosunku do powierzonej ich trosce o dobro wspólne państwa.

Największym uczniem Platona był bez wątpienia Arystoteles. Stagiryta podobnie jak jego mistrz pojmował rolę państwa w kategoriach moralnych, które, jako instytucja miało pełnić pozytywną funkcję służącą podstawowemu celowi człowieka, czyli osiągnięciu szczęścia. Stąd w porządku społecznym plasuje się ono wyżej niż jednostka czy nawet rodzina. Nie znaczy to, że w całości akceptował on wszystkie jego rozwiązania. Według Fredericka Copleston’a Arystoteles „(…) nie uległ Platońskiemu obrazowi idealnego państwa. Nie uważał, że konieczne są jakieś radykalne zmiany, jakie proponował Platon, ani nie myślał, że mogłyby być one, gdyby można je przeprowadzić, pożądane”15

.

Aby państwo mogło zrealizować swój cel, musi posiadać jakieś organizacyjne ramy, czyli swój ustrój. Definiując go Arystoteles podaje, że: „Ustrój państwowy jest to ujęcie w pewien porządek władz w ogóle, a przede wszystkim nadrzędnej nad nimi wszystkimi”16

. Natomiast porządkując znane sobie ustroje dzieli je najpierw ze względu na ilość podmiotów sprawujących władzę, i tak może to być: jeden człowiek, niewielu ludzi lub większa część społeczeństwa. Następny podział bierze pod uwagę jakość sprawowanej władzy: „(…) kiedy ta jednostka lub też niewielka grupa ludzi, czy w końcu i wielka ich liczba władają ku ogólnemu pożytkowi, to takie ustroje są z konieczności właściwe; jeśli natomiast mają na względzie tylko własną korzyść czy to jednostki, czy niewielkiej grupy, czy masy, to są to zwyrodnienia”17

.

Kiedy już mamy jasność co do podstawowych wyróżników ustrojowych Arystoteles przechodzi do omówienia ich konkretnych form: „Tę postać jednowładztwa, czyli monarchii, która ma na uwadze dobro ogólne, zwykliśmy nazywać królestwem, panowanie niewielu, a więc więcej niż jednego, zwiemy arystokracją, czy to dlatego, że najlepsi władają, czy też ponieważ rządzą ku najlepszemu pożytkowi państwa i jego członków; kiedy zaś lud rządzi ku ogólnemu pożytkowi, używamy nazwy, którą w szerszym znaczeniu określamy wszystkie ustroje – politeja [rządy obywateli]”18.

Każdemu z wymienionych ustrojów przypisana jest forma zwyrodniała: „(…) w stosunku do królestwa tyrania, w stosunku do arystokracji oligarchia, a w stosunku do politei demokracja. Tyrania bowiem jest jednowładztwem dla korzyści panującej jednostki, oligarchia [rządzi] dla korzyści bogaczy, a demokracja dla korzyści ubogich; żaden z nich nie ma jednak na względzie dobra ogółu”19

. Oczywiście, musimy tu wiedzieć, że dla Arystotelesa

15 Frederick Copleston, Historia Filozofii. Tom I. Grecja i Rzym, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1998, s. 401.

16

Arystoteles, Polityka, dz.cyt., s. 84.

17 Tamże, s. 86.

18 Tamże.

„demokracja” znaczy mniej więcej tyle, co dla nas współczesnych „demagogia”, gdzie w sposób populistyczny namawia się do przejęcia majątków siłą z pogwałceniem wszelkich praw własności i dlatego Stagiryta umieszcza ją w grupie ustrojów zwyrodniałych20

.

Zdaniem Arystotelesa żaden z wymienionych ustrojów nie gwarantuje państwu automatycznie i niejako samo z siebie osiągnięcia stawianych mu celów. Dlatego zaleca prawodawcom i mężom stanu by biorąc pod uwagę różne czynniki i okoliczności wybrali ten, który w danej sytuacji wydaje się być najodpowiedniejszy. Ale na tym nie koniec. Winni oni także mieć umiejętność „naprawiania istniejących ustrojów”21

. Warunkiem posiadania tej umiejętności jest gruntowna znajomość różnych ustrojów oraz ich odmian, bowiem, jak zauważa Arystoteles, nie ma jednej demokracji czy oligarchii, ale każda z istniejących ma swoją specyfikę różniącą ją od innej.

Ta ostrożność Stagiryty w ewentualnym promowaniu jednego ustroju jest w pełni zrozumiała, gdy prześledzi się jego analizy. Najpierw bierze pod rozwagę monarchię. Przyznaje, że najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby to jeden człowiek sprawował władzę nad całą resztą społeczeństwa, jednak musiałby on być człowiekiem doskonałym, a takich wśród żyjących nie ma. Ponadto, nie każde społeczeństwo gotowe jest powierzyć całość sprawowanej nad sobą władzy jednej osobie. Dlatego właściwszym wydaje się być ustrój arystokratyczny. Z jednej strony bowiem rządy sprawują ludzie wybitni i politycznie kompetentni, choć bez pretensji do doskonałości, z drugiej, sprawują ją nad ludźmi wolnymi z zachowaniem tego przymiotu.

Jednakże i w rządach arystokracji Arystoteles dostrzega słabe strony. Trudno bowiem znaleźć w państwie grupę ludzi właściwie przygotowanych do sprawowania tak odpowiedzialnej politycznej roli, którzy zarazem przedkładaliby dobro ogółu nad dobrem własnym. Stagiryta okazuje się w tych rozważaniach być godnym naśladowania realistą, znającym nie tylko różne systemy władzy i ich historyczne losy, ale także słabość natury ludzkiej. Pod tym względem góruje nad swym mistrzem Platonem.

Skoro nie monarchia i nie arystokracja, to może politeja? Patrząc na problem ze względu na rządzonych Arystoteles pisze: „(…) do słuchania rządów królewskich nadaje się taki lud, który z natury swej znosi ród górujący sprawnością w kierowaniu państwem, do słuchania rządów arystokratycznych lud, który potrafi poddać się władzy przywódców powołanych dzięki swym zaletom do rządów w państwie, do rządów zaś wolnościowych lud wojowniczy, zdolny do posłuchu i rządzenia według prawa rozdzielającego zamożnym

20 Por.: Giovanni Reale, Historia Filozofii Starożytnej. Tom II. Platon i Arystoteles, dz.cyt., s. 517.

godności odpowiednio do zasług”22

. Wdaje się, że właśnie to ostatnie społeczeństwo było obecne w polu osobistego doświadczenia Arystotelesa, gdyż największe szanse na stabilny ustrój widział w politei23

. Przemawiał za nim jeszcze jeden argument. Arystoteles podobnie jak marne widział szanse na pojawienie się monarchy o cnotach na tyle wysublimowanych by sprawować jednoosobowo władzę w państwie, tak samo za trącające idealizmem uważał oczekiwanie na owych aristos, którzy by zgodnie i dla publicznego pożytku piastowali swój urząd. Jedynym bezpiecznym systemem władzy w państwie jest więc politeja, niezależnie od tego z iloma jej wadami trzeba się będzie zmagać.

W „Polityce” Arystoteles kreśli obraz politei jako ustroju mieszczącego się pomiędzy oligarchią a demokracją, gdzie władzę sprawuje silna klasa średnia, która choć posiada cechy tłumu, to jednak nie jest tak nieokrzesana i pozbawiona charakteru24

. Świadczy o tym jej zdolność do służenia – gdy zajdzie taka potrzeba – w armii w roli wojowników, co było przywilejem tylko wolnych obywateli. Ponadto politeia opierająca się na stanie średnim społeczeństwa wykazuje największą stabilność. Stagiryta uzasadnia to następująco: „Państwo zaś chce posiadać możliwie różnych i podobnych obywateli, a postulatowi temu najwięcej odpowiada stan średni. Toteż najlepszy ustrój ma z konieczności to państwo, które taki właśnie skład wykazuje, jakiego według naszych wywodów wymaga natura państwa. Tacy też obywatele najwięcej są w państwach bezpieczni. Bo ani sami nie pożądają, jak ubodzy, dóbr obcych, ani też drudzy nie pożądają ich mienia, jak ubodzy w stosunku do bogatych; że