• Nie Znaleziono Wyników

Natura władzy – filozoficzno-antropologiczny i psychologiczno-socjologiczny aspekt władzy

Konieczność władzy i jej zadania w państwie

1. Natura władzy – filozoficzno-antropologiczny i psychologiczno-socjologiczny aspekt władzy

Pojecie władzy należy do podstawowych pojęć w słowniku filozofii politycznej czy ściślej demokratycznej, tak samo jak sprawiedliwość, równość, wolność, dobrobyt itd. Najczęściej używamy je spontanicznie, odruchowo i bezrefleksyjnie opierając się na intuicji bądź na rozumieniu go uwarunkowanym kulturą, w jakiej żyjemy. Jednak, tak jak w stosunku do pozostałych wymienionych pojęć, tak i wokół pojęcia władzy istnieje wiele kontrowersji zarówno co do jej natury, jak i sposobów jej zdobywania, zakresu posiadania, sprawowania itp. Istnieje istotne i naturalne napięcie pomiędzy władzą a wolnością, analogiczne do napięcia pomiędzy rządzącym a rządzonym, wolnością a koniecznością.

Choć wydaje się, że twierdzenie, iż pojęcie władzy jest „pojęciem spornym” należy do stwierdzeń tyleż oczywistych, co trywialnych, tu jednak musimy się przyjrzeć temu sporowi bliżej. Konieczność taka wynika zarówno z powodów teoretycznych jak i praktycznych. Po pierwsze, poprzestając na uznaniu niejasności i wieloznaczności tego pojęcia, [w praktyce] skazujemy się na nieustający spór teoretyczny paraliżujący sprawowanie władzy w demokracji. Po drugie, już podstawowa intuicja podsuwa nam właściwe i pewne kryteria do uznania czegoś za władzę nad czymś. Oba przedstawione argumenty nie zamykają oczywiście ostatecznie dyskusji na temat władzy. Fakt jej istnienia oraz zasadność występowania nie zamyka sporu o jej podmiot i przedmiot oraz zakres i formy sprawowania szczególnie w państwie demokratycznym.

Spór o władzę nabiera ostrości, gdy powiążemy go z faktem ograniczenia wolności osobistej, politycznej, gospodarczej, artystycznej, itd., co w państwie rządzonym (czy raczej rządzącym się) zasadami demokratycznymi jest miejscem niezwykle wrażliwym. Konieczność rozwiązania tego problemu nasuwa dwie możliwości: albo zmusimy oponentów do przyjęcia naszej koncepcji (metoda dyktatorska, doktrynerska), albo ich przekonamy używając argumentów i metod akceptowanych w konwencji politycznego dyskursu (metoda demokratyczna lub demokratycznego konsensusu)4. Niniejsza praca ma oczywiście ambicje wzbogacić tę drugą możliwość dołączając do prezentowanych rozwiązań wypracowanych w środowisku laickim, poglądy głoszone przez katolicką naukę społeczną.

Współczesne słowniki i encyklopedie dla uściślenia tego terminu odsyłają nas do jego desygnatów, czy pojęć bliskoznacznych. Wymienia się tu najczęściej5

: rządy, panowanie, władanie, monarchia, absolutyzm, samowładztwo, przywództwo, dyrekcja, administracja, dyspozytura, kierowanie itd. Wszystkie te pojęcia określają władzę jako zjawisko, które może zaistnieć przede wszystkim w jakiejś wspólnocie osób. W ten sposób odsłaniają jego naturę opartą na relacji jednostki wobec innej jednostki czy społeczności. Jeżeli zaś władza ma charakter relacyjny, to znaczy też, że jest ona wartością o względnej wielkości. „Słownik Języka Polskiego” PWN6

czyni podobnie, wymieniając cztery warianty występowania tego pojęcia: pierwszy, jako prawo rządzenia państwem lub stosunek społeczny między dwiema grupami, gdzie jedna grupa trwale oddziałuje na inną, kierując jej postępowaniem; drugi wariant władzy oznacza instytucje, które dysponują siłą rządzenia; trzeci skupia się na władzy jako możliwości działania oraz władania sobą; czwarty wariant władzy to możliwość oddziaływania na kogoś, posiadanie mocy kierowania czy dysponowania kimś. Wyraźnie odczuwamy, że akcent położony jest tu na władzę jako na zjawisko mające znaczenie przede wszystkim we wzajemnych relacjach międzyludzkich.

Inaczej na problem zdefiniowania władzy patrzono w siedemnastym wieku i wcześniej. „Encyklopedia Britannika” z 1771 roku podaje, że jest to „zdolność czynienia czegokolwiek. Można ją więc rozumieć dwojako: jako zdolność do dokonywania zmiany albo podatność na wszelką zmianę. Ta pierwsza może być nazwana władzą aktywną, druga – bierną”7

. Po bardziej szczegółowe informacje na ten temat autorzy „Encyklopedii” odsyłali do hasła metafizyka, a nie, jakby można by było się spodziewać: polityka czy państwo. Władza miała więc charakter ludzkiego atrybutu, dającego możliwość do działania, szczególnie w dziedzinie poznawczej. Jak zauważają autorzy wprowadzenia do książki Barry Hindess’a, ówczesne pojmowanie władzy wiązało je z podmiotem, bez szukania tego nad czym miał on władzę8. Brak przeciwstawienia na „posiadającego władzę” i „podlegającego władzy” uwidaczniał sens władzy, którym było poszukiwanie prawdy czy wiedzy, a nie panowanie nad kimś. Także Kant w „Krytyce władzy sądzenia” pisał, że wszystkie „władze duszy, czyli zdolności, można sprowadzić do następujących trzech, które nie dają się już dalej wyprowadzić ze wspólnej podstawy: władza poznania, uczucie rozkoszy oraz władza pożądania”9

.

5 Patrz: Słownik języka polskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1992; Encyklopedia PWN.pl, seria multimedialna, 2001.

6

Patrz: Tamże.

7 Cytat za: Barry Hindess, Filozofie władzy. Od Hobbesa do Foucaulta, PWN, Warszawa-Wrocław 1999, s. 7-8.

8 Tamże.

Nie znaczy to oczywiście, że filozofia Oświecenia nie znała, czy nie zajmowała się w ogóle władzą w znaczeniu społeczno-politycznym. Władza, jako zdolność do rządzenia była przedmiotem dociekań choćby d’Holbacha, który rozpatrywał ją na gruncie przyrodoznawczym. Dla niego podmiot posiada władzę tylko wówczas, gdy istnieje jakiś przedmiot, który będzie mu podległy. „(…) podkreślał potrzebę społecznej i politycznej reorganizacji. Przy odpowiednich systemach legislacyjnych, wspieranych rozsądnymi sankcjami, oraz właściwym systemie edukacji, człowiek byłby skłonny w pogoni za własną korzyścią postępować cnotliwie, to znaczy, w sposób użyteczny dla społeczeństwa”10.

Sposób definiowania władzy zmienia się radykalnie w XIX i XX wieku, kiedy to przestaje wskazywać na atrybut poznawczy człowieka, a skupia się na zdolności do rządzenia innymi. W tym czasie zawęża się też jej obszar znaczeniowy do wyrażenia władzy jako dyscypliny, bądź stróża porządku w przedsiębiorstwie. Władza przysługuje zatem przełożonym w stosunku do podwładnych, a realizowana jest przede wszystkim poprzez wymierzanie kar służbowych. To związanie się władzy z rządzeniem jest tu znamienne, tak jak wcześniej związek władzy z poznawaniem. W związku ze zmianą tego skojarzenia, rewizji uległo to, co kryło się pod określeniami: władza kościelna, władza szkolna, władza ojcowska, władza instytucji państwowych. W takim rozumieniu, nie autorytet wiedzy, ale siły sprawczej rządzenia, wysuwa się na plan pierwszy. Dzięki temu uwypuklony zostaje aspekt

relacji miedzy dwoma podmiotami, natomiast maleje rola właściwości samego podmiotu11. Choć ta ewolucja pojęcia „władzy” nie wytrąciła zupełnie jej pierwotnego znaczenia, to jednak obecnie częściej pod tym określeniem szukamy właśnie owych relacji, które łączą różne podmioty. Problem jednak w tym, że współczesna złożoność relacji społecznych, daleko wykraczających poza prosty schemat: „tu, podwładny – tam, przełożony”, komplikuje i ten sposób myślenia. Istnieją, co prawda, instytucje państwowe realizujące w praktyce wymogi rządzenia, ale daleko im do, przynajmniej względnej, autonomii. Prawdziwy suweren jakby kryje się za tymi instytucjami, nie chcąc pokazać własnej twarzy. I stąd wielu wyraża przekonanie, że tak naprawdę rządzi nami tradycja, stereotypy, etnocentryzm, międzynarodowa giełda – coś, co pozbawione jest osobowości, lecz nie siły. „(…) dominującym dzisiaj nurtem refleksji jest poszukiwanie władzy ukrytej, odwrót od badań widzialnych konfliktów i instytucji, odrzucenie osobowych reprezentantów władzy na rzecz władzy nieosobowej, która się w pewien sposób materializuje i, na wzór pieniądza, jakby

10 Frederick Coplestron, Historia Filozofii tom IV… dz.cyt., s. 43.

niezależnie krąży w społeczeństwie”12

– twierdzą D. Leszczyński i L. Krasiński, autorzy wspomnianego już dzieła i cytują fragment jednego z dzieł Foucault’a: „Władzę (…) należy uważać za coś, co krąży, a raczej za coś, co funkcjonuje tylko w łańcuchu. Nigdy nie jest ona zlokalizowana tu czy tam, nigdy nie znajduje się w czyichś rękach, nigdy nie daje się przywłaszczyć jak bogactwo czy dobro. Władza funkcjonuje, władzę sprawuje się w sieci, a po tej sieci jednostki nie tylko krążą, ale też zawsze znajdują się w pozycji, która każe im zarazem władzy podlegać i ją sprawować. Nigdy nie są bezładnym czy bezwolnym obiektem dla władzy, zawsze są jej trybami. Inaczej mówiąc, władza przechodzi przez jednostki, a nie po prostu się do nich odnosi”13

.

Jeżeli rację ma Foucault, to należy przyjąć, że władza przestała być nie tylko właściwością bytu ludzkiego, czy kategorią relacji międzyosobowych, a stała się bezosobowym bytem kierującym losem społeczeństw. Pytanie więc o moralność władzy – a to przecież nas w tej pracy najbardziej interesuje – przestaje mieć jakikolwiek sens, gdyż, z jednej strony, ów bezosobowy Lewiatan nie może być podmiotem aktów moralnych, z drugiej, ludzie, którzy są tylko elementami sieci władzy działają w niej w sposób zdeterminowany, a więc decyzje, jakie podejmują, nie są w pełni ich decyzjami i nie można obciążać ich odpowiedzialnością za skutki owych decyzji.

Koncepcja tak rozumianej władzy ma – ogólnie mówiąc – dwa źródła. Jedno znajduje się w poglądach przedstawicieli historycystycznych interpretacji dziejów, do których zalicza się pozytywizm, marksizm, faszyzm, feminizm, ekologizm itp.14

. Głosi się tu poglądy na wzór teorii gnostyckich, według których w świecie walczą ze sobą dwie przeciwstawne sobie siły. Aktualnie jedna dominuje nad drugą, jednak ta dominacja nie jest stała, a więc przyjdzie czas zmiany. W przekonaniu zwolenników tej wizji dziejów, wszystkie instytucje sprawujące obecnie władzę służą jednej, „złej” opcji i dlatego należy je zniszczyć i zastąpić nowymi, albo znieść władzę instytucjonalną w ogóle.

Drugie źródło doszukiwania się władzy poza widzialnymi jej reprezentantami związane jest z odkryciem w człowieku sfery nieświadomości. Uzmysłowienie sobie faktu, że działają w nas nieświadome motywy przesuwa całą refleksję nad władzą z płaszczyzny społecznej na płaszczyznę psychologiczną. Władza staje się relacją, ale już nie międzyosobową, ale wewnątrzosobową, gdzie „komunikują się” i walczą ze sobą „id” i „superego”. „Ego” przestaje się czuć pewnie, wiedząc, że jest ono tylko efektem ścierania się tego, czego nie jest świadome.

12 Tamże, s. 11.

13 Michel Foucault, Trzeba bronić społeczeństwa. Wykłady w Collège de France, 1976, Warszawa 1998, s. 39.

Odkrycie Zygmunta Freuda bardzo szybko przeniosło się z obszaru jednostki na obszar społeczny. Nieświadomość nie ma już wymiaru indywidualnego, ale zbiorowy, w którym zachodzą dokładnie te same procesy, co w jednostce. Koncepcja ta, jeśli tylko uzyska polityczne wsparcie, zmienić może dotychczasową wizję dziejów do tego stopnia, że już nic nie będzie wydawało się nam jasne i pewne: ani nasza przeszłość, ani teraźniejszość, ani przyszłość. Cały dorobek ludzkiej myśli zamknięty w określonej kulturze może zostać do tego stopnia przewartościowany, iż to, co do tej pory było dobre, niekoniecznie takim jest teraz, czy będzie później.

I choć po raz kolejny stanie przed nami pytanie: „Kto rządzi?”, to szukanie na nie odpowiedzi staje się coraz mniej sensowne. Suweren przestaje istnieć, choć Lewiatan nadal pozostaje. Tym razem przybiera on postać anonimowej siły, odczuwalnej, choć nierozpoznawalnej, żądającej podporządkowania się, choć pozbawionej głosu. Już nim nie jest panująca klasa, media, technologia czy ogólnie pojęta informacja, ani nawet prawo. Obecność władzy nie wymaga już zmaterializowanych rządzących, a jedynie rządzonych. I jedyna odpowiedź, na postawione wyżej pytanie mogłaby brzmieć: „Rządzi władza”, rozumiana nie jako rządzący, lecz jako władza „sama w sobie”15

.

Nasze rozważania podejmowały problem władzy w dość szerokim znaczeniu. Można by nawet powiedzieć, że ich wartość dla kogoś, kto chce rozwiązywać bieżące problemy społeczne, jest znikoma. Ta „metafizyka” władzy, choć nie pozostaje zupełnie bez związku z rzeczywistością, to jednak nie daje odpowiedzi, jak rządzić. Zejdźmy zatem z tego poziomu abstrakcji nieco niżej i spróbujmy spojrzeć na zagadnienie władzy z bardziej przyziemnej strony.

Na to, jaką ostatecznie koncepcję władzy obierzemy i jakie przed nią postawimy zadania zasadniczy wpływ ma przyjęta przez nas wizja człowieka. Filozoficzne poszukiwania istoty ludzkiego bytu koncentrują się głównie wokół pytań: Czy człowiek jest bytem złożonym z ciała i duszy, czy też jest jedynie organizmem materialnym, nieposiadającym niczego, co istotowo wyróżniałoby go spośród innych bytów żywych? Czy człowiek jest z natury dobry, czy też zły? Czy posiada wolną wolę, czy też jego działania są w pełni zdeterminowane czynnikami niezależnymi od jego woli? Czy wartość jednostki przewyższa wartość wspólnoty, czy też to jednostka musi podporządkować się wspólnocie?

Są to pytania przed jakami staje antropologia filozoficzna. Oczywiście, każde z tych pytań rozkłada się na problemy bardziej szczegółowe, a odpowiedzi na nie, nie są tak proste jakby sugerowały to zestawione wyżej pytania. Tym niemniej zbudowanie jednolitej i zwartej

antropologii, to udzielenie odpowiedzi na wszystkie te pytania oraz wskazanie na konsekwencje społeczne, jakie z niej wynikają.

Drugim, obok kwestii antropologicznej, determinantem wpływającym na pojmowanie władzy, jest problem wolności. Wydaje się wręcz – choć można by to twierdzenie postawić tu bardziej jako hipotezę – że władza dla tych, którzy ją dzierżą wyraża się w posiadanej wolności, lub – inaczej mówiąc – przyrost wolności jest wprost proporcjonalny do przyrostu władzy. Odwrotnie problem ten przedstawia się z punktu widzenia tych, którzy władzy podlegają. Dla nich wolność maleje wraz ze wzrostem władzy tych, którzy są nad nimi w hierarchii społecznej. Ich wolność jest – w przypadku systemów demokratycznych – kosztem, jaki muszą zapłacić za inne dobra, głównie związane z bezpieczeństwem. W przypadku władzy totalitarnej, koszt ten nie niesie ze sobą żadnych, albo prawie żadnych korzyści.

Oczywiście, to co przedstawiliśmy wyżej jest ogromnym uproszczeniem. Można by nawet powiedzieć, że zbudowaliśmy pewien sterylny model, który raczej wyraża pewną ideę relacji miedzy wolnością a władzą, niż odzwierciedla faktyczny stan rzeczy. Rzeczywistość społeczna jest zdecydowanie bardziej skomplikowana, a przez to mniej czytelna, jeśli chodzi o określenie, kto i ile ma władzy, oraz kto i jaką dysponuje wolnością. Już to, że nikt nie może posiadać władzy absolutnej, a więc i absolutnej wolności16

, a jedynie względną, jest wystarczającym dowodem na niewystarczalność tego modelu, a już na pewno do prostego wyprowadzenia kolejnych szczebli władzy w społeczeństwie. Niemniej jednak, jak zobaczymy w dalszej części naszych rozważań, poszukiwanie właściwego systemu rządów w państwie odbywa się przez odpowiednie wyważenie władzy i wolności z uwzględnieniem innych antropologicznych wyznaczników17

.

Gdy chodzi o demokrację, to dostrzeżemy też, że poszukiwania jej optymalnego modelu sprowadzają się do znalezienia takiej formy rządów, w których maksymalna władza państwa spotka się (równoważy się) z maksymalną wolnością obywateli. I taki też jest główny, jeśli nie jedyny, kierunek rozwoju demokracji, lub – inaczej mówiąc – taki jest paradygmat demokratyzacji społeczeństwa. A w każdym razie jej liberalnego modelu.

Wiele do powiedzenia na temat władzy ma dzisiaj socjologia. Jej analizy i wnioski wykorzystywane są nie tylko do budowania wiedzy teoretycznej o procesach zachodzących

16 Absolutna władza i absolutna wolność nie neguje możliwości samoograniczenia władzy i wolności. Twierdzenie to stosują niektórzy teologowie do Boga, który w stosunku do człowieka, którego uczynił istotą wolną, dokonał samoograniczenia.

17 Problem równowagi miedzy władzą a wolnością jednostki jest, wg Bertranda Russella, centralnym zagadnieniem, z którym zmagają się myśliciele polityczni, co najmniej od XVII wieku. Patrz: Przedmowa Krika Willisa do książki Bertranda Russella, Władza i jednostka, Warszawa 1997, s. 16.

w społeczeństwie, ale także w bezpośrednim sprawowaniu władzy. Spójrzmy zatem, co z badań socjologicznych wynika na interesujący nas tu temat.

Jednym z najwybitniejszych współczesnych socjologów jest bez wątpienia Zygmunt Barman. W swojej książce „Socjologia” definiuje władzę jako „(…) możliwość skutecznego działania: zarówno w sensie swobodnego wyboru celów, jak też rozporządzania środkami, które cele czynią realnymi. Większa władza to rozleglejszy obszar wyboru, bogatszy wachlarz możliwych decyzji, szerszy zakres efektów, do których można zmierzać z rozsądnymi widokami na sukces. Mniejsza władza to konieczność ograniczenia marzeń czy zarzucenia celów, które są niedostępne z racji ubóstwa środków”18. Bauman postrzega władzę w silnym związku z wolnością. Obie te rzeczywistości nawzajem się warunkują: im większa wolność, tym większa władza, ale też, im większa władza, tym większa wolność. Ograniczona władza sprowadza człowieka do wykonywania decyzji wypływających z wolności innych ludzi, nie własnej. „Powiadamy, że A ma władzę nad B, gdy zasoby19

A pozwalają mu nakłonić B do postępowania, które realizuje cel ważny dla A, mówiąc inaczej, gdy pozwalają one A cele B uczynić środkami do własnych celów albo – co znaczy to samo – wartości B uczynić własnymi zasobami. Można przypuścić, że gdyby nie rzeczywiste bądź potencjalne działania A, B postąpiłby inaczej; ponieważ jednak jego cele są zasobami innej osoby, stanowią przeto środki do czyichś innych celów, swoboda wyboru B jest bardzo poważnie ograniczona. Powiemy, że poczynania B nie są autonomiczne, lecz heteronomiczne”20

.

Już z powyższego widzimy, że władza nie jest rozłożona jednakowo na wszystkich ludzi. Jedni posiadają jej więcej, inni mniej, co powoduje jej asymetryczność. Idzie ona oczywiście w parze z asymetrycznym rozłożeniem wolności. Im mniej mam możliwości wyboru, tym mniejsza jest moja władza. Trzeba tu jednak dodać, że z socjologicznego punktu widzenia, zarówno wielkość władzy jak i wolności mierzona jest zawsze „w porównaniu z…”, a więc ich wielkość jest relatywna, zależna od wielkości władzy czy wolności innych jednostek w społeczeństwie. Inaczej – choć nie zawsze – patrzy na obie rzeczywistości filozofia, która postrzega władzę i wolność człowieka w sposób wyabstrahowany, oczyszczony ze społecznego kontekstu. Socjologiczny problem z wolnością czy władzą opiera się najczęściej na jej społecznej asymetryczności, czyli na konstatacji, że inni mają ich więcej, niż ja, lub odwrotnie.

18 Zygmunt Bauman, Socjologia, Wydawnictwo „ZYSK I S-KA”, Poznań 1996, s. 120.

19 Do zasobów Bauman zalicza np.: pieniądze w gotówce, oszczędności bankowe, własne umiejętności, oraz „kapitał ludzki” rozumiany jako kontakty z osobami mającymi ważne dla mnie rzeczy czy umiejętności. Zasoby mają więc tu wartość nie tyle samą w sobie, ile instrumentalną, służą bowiem do osiągania innych wartości-celów.

A zatem – podsumowuje Bauman – „władza oznacza możliwość wykorzystania działań innych ludzi jako narzędzi do własnych celów. Bardziej ogólnie można to samo wyrazić mówiąc, że władza pozwala zmniejszyć ograniczenia, które wolność innych osób nakłada na nasze cele i dobór środków”21

.

Wolność innych ludzi jest więc pewnym ograniczeniem mojej władzy. Można jednak temu zaradzić. Bauman wymienia tu kilka możliwości. Pierwsza, to stosowanie przymusu. Polega to na takiej manipulacji sytuacją, po której zasoby innych ludzi tracą swą wartość, nagle stają się mniejsze a przez to działają mniej skutecznie. Innymi słowy, coś, co do tej pory miało dla danej osoby wielką wartość, w wyniku pewnych zabiegów osoby drugiej (manipulatora) staje się małowartościowe. Osoba manipulująca zyskuje dzięki temu przewagę nad osoba manipulowaną, co wydatnie zwiększa jej władzę.

Sposób drugi jest bardziej skomplikowany niż przymus. Polega na tym, żeby sprawić, by pragnienia i dążenia innych ludzi służyły naszym celom. „Innymi słowy, chodzi o takie ukształtowanie całej sytuacji, by inni ludzie mogli realizować swoje wartości tylko wtedy, kiedy podporządkowują się regułom ustalonym przez rządzących”22

. Klasycznym przykładem jest tu awansowanie czy premiowania pracowników, którzy odznaczają się sumiennością wykonywania powierzonych im zadań i lojalnością wobec pracodawcy. A więc to, co dla pracowników jest wartością (premia, podwyżka, wyższe stanowisko) staje się zasobem pracodawcy, a tym samym zwiększa się jego władza. Pracownik wszelako, chcąc