• Nie Znaleziono Wyników

Modele sprawowania władzy

4. Rodzaje demokracji

Zanim przejdziemy do zaprezentowania najważniejszych typów demokracji poświęćmy trochę miejsca na uściślenie samego pojęcia „demokracja” w kontekście trudności, które zazwyczaj się tu pojawiają. Waldemar w artykule: „Wokół pojęcia demokracji” wskazuje na trzy źródła owych trudności w sprecyzowaniu, czym ona jest. Pierwsze wynika z tego, że jest to pojęcie bardzo stare, posiadające 2500-letnią tradycję. W ciągu tego czasu „(…) obrasta w konteksty i interpretacje i, by tak rzec, pęcznieje semantycznie kumulując w sobie rozmaite znaczenia czy też znaczeniowe niuanse i nasączając się duchem epoki, w której jest używane” – stwierdza autor artykułu106

. Druga trudność ma źródłowo charakter etymologiczny, albowiem wiąże się z wieloznacznością słów demos – lud, oraz kratos – władza. Pojęcia te ulegały i nadal ulegają rozmaitym interpretacjom, co powoduje, że ich połączenie może stwarzać wręcz nieograniczoną kombinację znaczeń. I w końcu trzecia trudność, chyba najbardziej rzutująca na rozumienie pojęcia demokracji, wynika z faktu występowania tego pojęcia w dialogu politycznym. Nietrudno bowiem zauważyć, że środowisko bieżącej polityki relatywizuje znaczenie tego pojęcia w zależności od zamierzonego celu politycznego. „Wysunięcie twierdzenia – pisze Waldemar Irek – że ktoś jest ‘przeciwnikiem’ lub ‘zwolennikiem’ demokracji oznacza często niewiele więcej niż to, że wysuwając takie stwierdzenie ktoś broni swej władzy lub atakuje tych, którzy ją pełnią”107

. W klimacie politycznych emocji trudno o neutralizację czy obiektywizację znaczenia demokracji, która zostaje zepchnięta to rangi niewiele mówiącego sloganu przesiąkniętego sprzecznościami.

Natomiast Robert A. Dahl na początku swojej książki „O demokracji” zastanawia się nad tym, czy demokracja, lub też pewne jej elementy zawarte w narzędziach i praktykach narodziły się tylko w jednym miejscu, czyli, jak zwykliśmy przyjmować, w starożytnej Grecji, czy też pojawiały się one w różnym czasie i w różnych miejscach, niezależnie od siebie? W jego przekonaniu „(…) demokracja może być odkryta niezależnie lub odkryta na nowo wszędzie tam, gdzie zaistnieją odpowiednie po temu warunki. Jestem przekonany – pisze dalej – że takie warunki istniały w różnych czasach i różnych miejscach. (…) Na przykład dzięki sprzyjającym warunkom pewnego rodzaju demokracje najprawdopodobniej

106

Ks. Waldemar Irek, Wokół pojęcia demokracji [W:] „Wrocławski Przegląd Teologiczny” 1 (1993) nr 2, s. 58.; patrz także: Ks. Waldemar Irek, Oświecenie poprawione. Przezwyciężenie ‘błędu antropologicznego’

(CA 17). Droga rekonstrukcji społecznej, Wrocław 2003, s. 217 nn.

istniały w grupach plemiennych na długo przed zapisaną historią”108

. Stanowisko swoje wywodzi z zasady logiki równości, która może pojawić się w społeczności, nad którą rządy sprawuje np. rada starszych. W sytuacjach spornych, gdy nie będzie można osiągnąć jedności, decyzje przez nią podejmowane będą miały znamiona konsensusu, który będzie poprzedzony głosowaniem równych sobie osób. „Zatem przez wiele tysięcy lat pewne pierwotne formy demokracji mogły być najbardziej ‘naturalnym’ systemem politycznym”109

– konkluduje Dahl. Jednakże fakt stabilizowania się owych plemion w jednym miejscu, a także oparcie swej egzystencji na rolnictwie i handlu spowodowało wytworzenie się nierówności, a w konsekwencji hierarchii społecznej i dominacji wąskiej grupy osób lub nawet tylko jednej osoby. W ten sposób demokratyczne formy sprawowania władzy wyparte zostały przez to, co później zyskało miano: arystokracji, monarchii, oligarchii i despotyzmu.

Robert A. Dahl uważa jednak, że za demokrację możemy uznać tylko ten ustrój, który zawiera w sobie „wszystkie instytucje polityczne niezbędne w demokracji”110

. Zalicza do nich: 1. Wybieralnych przedstawicieli. 2. Wolne, uczciwe i częste wybory. 3. Wolność słowa. 4. Różnorodność źródeł informacji. 5. Wolność stowarzyszania się. 6. Inkluzywne społeczeństwo111

.

Inny współczesny myśliciel polityczny, Giovanni Sartori, uważa, że gdy chodzi o demokrację, to „centralne znaczenie tego terminu nie jest ani arbitralne, ani nie wynika z czyjegoś projektu, gdyż jest osadzone w historii i z niej wynika”112. Interpretując to zdanie możemy dojść do wniosku, że dla Sartoriego, definicja demokracji dojrzewa na przestrzeni dziejów, jest wrażliwa na doświadczenia ludzkości, a stąd ma ona dla nas znaczenie nie tyle krępujące, co raczej wskazujące na jej dynamiczny charakter. Pojecie demokracji jest swego rodzaju dziedzictwem, z którego musimy się uczyć, ale i na którym mamy budować coś nowego. A pojmowanie przeszłości, jako czegoś minionego jest błędem krótkowzroczności. Przeszłość żyje w teraźniejszości i w przyszłości, i nie można się od tego uwolnić.

Do czego doprowadziły nas te przedstawione wyżej stanowiska dotyczące genezy demokracji, jej kulturowych implikacji i historycznych zmian? Ujawniają one przede wszystkim pewną jej wewnętrzną dynamikę, plastyczność (z zachowaniem jednak pewnych pryncypiów, co do ogólnych zasad rządzenia i jego celu), umiejętność dostosowywania się do

108 Robert A. Dahl, O demokracji, Społeczny Instytutu Wydawniczy ZNAK, Kraków, Fundacja im. Stefana Batorego, Warszawa 2000, s. 15.

109

Tamże.

110 Patrz: Tamże, s. 96.

111 Patrz: Tamże, s. 80.

lokalnych warunków, ale także do ideologicznych założeń różnych jej promotorów. Dzięki tej, jak to nazwaliśmy, plastyczności, mogła demokracja przybierać – i faktycznie przybierała – rozmaite formy sprawowania władzy. Zresztą, bardzo wcześnie ta właściwość demokracji została dostrzeżona przez teoretyków (by to opisać) i praktyków (by to wykorzystać) politycznych. Już Platon oceniając demokrację dzielił ją na dwa typy: dobrą i złą113

. Za tym dość banalnie brzmiącym rozróżnieniem szła jednak interpretacja, która do dzisiaj dostarcza filozofom politycznym źródła bezcennej wiedzy.

My w niniejszym paragrafie będziemy raczej unikać wystawiania ocen demokracji, lecz skupimy się na wyliczeniu jej form i typów114

. Dzięki temu uporządkujemy nieco semantyczny zamęt, który jej towarzyszy, a który sprawia, że gdy ktoś przedstawia siebie jako demokratę, tak naprawdę niewiele jeszcze o sobie mówi. Istnieje tu bowiem konieczność dołączenia dookreślającego demokrację przymiotnika. Najczęściej tym przymiotnikiem jest odniesienie do przyjmowanej ideologii: demokracja liberalna, demokracja narodowa, demokracja ludowa (później znana jako demokracja socjalistyczna), a mówi się nawet o demokracji totalitarnej. Gdy do demokracji dodamy odniesienie jej do określonej antropologii, wówczas możemy mówić np. o demokracji chrześcijańskiej, czy personalistycznej (niektórzy politolodzy byliby skłonni uznać, że jest to także sprofilowanie ideologiczne).

Przymiotnikowo możemy także dookreślić demokrację w jej odniesieniu do pewnej tylko rzeczywistości, której dotyczy, np. demokracja polityczna, demokracja społeczna, demokracja partycypacyjna, demokracja przedstawicielska, demokracja bezpośrednia, demokracja gospodarcza, demokracja przemysłowa, demokracja lokalna, demokracja wyborcza, demokracja kulturalna, demokracja starożytna, demokracja francuska, demokracja amerykańska, demokracja szlachecka itd. Bardzo często jednak za tymi określeniami idzie nie tylko odniesienie się do pewnego, wyrażonego tu przymiotnikowo sektora, ale także poprzez położenie nad nim akcentu do określonej ideologii. Nie są więc to wyrażenia zupełnie neutralne115. Kiedy bowiem mówimy „demokracja gospodarcza”, przeciwstawiamy ją „gospodarce planowej” realizowanej w socjalizmie i komunizmie, a gdy mówimy „demokracja społeczna” to zazwyczaj konfrontujemy ją z poglądami elitarystów. Ponadto, o czym była już mowa wyżej, często używamy pojęcia „demokracja” z dopełniającym ją przymiotnikiem w określonym kontekście, w momencie trwającej dyskusji, w akurat

113 Platon, Polityk, Warszawa 1956, n. 292.

114 Patrz m.in.: Ks. Waldemar Irek, Społeczność w świetle rozumu i wiary, Wrocław 2005, s. 331.

toczącym się sporze, czy w końcu, w założonym przez siebie celu, mając nadzieję, na wywołanie określonej reakcji odbiorców. To wszystko może upolitycznić, czy zideologizować neutralne, jak by się wydawało, użycie sprofilowanego na jakiś sektor pojęcia „demokracja”.

W dalszej części tego paragrafu zajmiemy się tylko tymi demokracjami, które wprost i względnie całościowo odnoszą się do sposobu sprawowania władzy w państwie. Uwagę naszą skupimy też tylko na tych typach demokracji, które w mniejszym lub większym stopniu wywarły (lub nadal wywierają) wpływ na bieg historii czy też na samo pojmowanie demokracji.

Ze względu na powszechność występowania, jako pierwszą wymieńmy demokrację

liberalną, choć szerzej będziemy o niej mówić jeszcze w rozdziale IV. Tu skupmy się jedynie

na jej najważniejszych cechach. Józef Majka prezentując ten typ demokracji stwierdza, iż „(…) opiera się na podstawach indywidualistycznych, to znaczy na tezie o nieograniczonej suwerenności jednostki i nieznajomości koncepcji dobra wspólnego. Podkreśla się zasadę wolności bez zobowiązań”116

. Tak charakterystyczny dla demokracji postulat równości jednostek wobec prawa jest tu jakby zepchnięty na drugi plan, a ściślej, owa równość realizowana jest poprzez wolność117. Ten wolnościowy paradygmat obecny jest w każdym sektorze życia społecznego: gospodarce, polityce, kulturze, religii, obyczajach itd. Można wręcz mówić o dominacji i podporządkowaniu sobie demokracji przez ideologię liberalizmu. Tak to właśnie postrzega Stanisław Kowalczyk, który uważa nawet, że „dla liberalizmu demokracja nie jest celem samym w sobie, lecz jedynie środkiem na zapewnienie maksymalnej wolności indywidualnej”118

.

Ks. Jan Krucina uważa wręcz, że demokracja liberalna (liberalno-relatywistyczna) jest demokracją formalną, a nie treściową. Znaczy to, że „opiera się tylko i wyłącznie na procedurach i postępowaniach. Polega na mechanizmach głosowania, plebiscytu, referendum”119

. Unika natomiast spraw, wobec których trzeba by przyjąć jakieś jednoznaczne stanowisko co do prawdy, wartości podstawowych, dobra wspólnego, czy nawet wolności. Uważa bowiem, że problemy takie nie są możliwe do zbadania i zdefiniowania w sposób

116 Ks. Józef Majka, Etyka społeczna i polityczna, dz.cyt., s. 265.

117 „Cechą podstawową demokracji (liberalnej – przyp. P.W.) jest równość, którą liberalizm całkowicie podporządkowuje idei wolności.”, Stanisław Kowalczyk, U podstaw demokracji. Zagadnienia aksjologiczne, dz.cyt., s. 113.

118 Tamże.

jednoznaczny, dlatego gdy już trzeba podjąć decyzję w jakiejś kwestii odnoszącej się do sfery wartości, proponuje głosowanie lub referendum.

Demokracja liberalna uznaje lud za suwerenny podmiot władzy, którą przede wszystkim realizuje poprzez udział w powszechnych wyborach. Niektórzy zwolennicy tej odmiany demokracji uważają, że to, co stanowi o jej oryginalności, to konstytucyjnie zagwarantowane prawa jednostki, które przede wszystkim ograniczają interwencjonizm władzy państwowej. Opowiadając się za koncepcją państwa „minimum”, postulują o ograniczenie jego roli do dyskretnej ochrony obywateli i nieinterweniowania w sferę życia gospodarczego.

Są jednak i takie propozycje w ramach demokracji liberalnej, które przeciwnie, chcą by państwo rozszerzyło swoje kompetencje dotyczące ochrony obywateli, także od strony ekonomiczno-socjalnej. Najczęściej mówi się przy tej okazji o idei państwa opiekuńczego, pozostającego jednak w ramach liberalnej ideologii. W tym duchu wypowiadał się m.in. angielski liberał Leonard Hobhous, który przyczynił się do powstania socjalliberalizmu – kierunku ideologicznego próbującego łączyć wolnościowe prawa zaczerpnięte z liberalizmu z prawem do bezpieczeństwa socjalnego obywateli.

Na uwagę zasługuje tu jeszcze nurt zwany neoliberalizmem. Pojęciem tym zaczęto się posługiwać po 1938 roku, kiedy to część zwolenników liberalizmu atakując socjalne nachylenie niektórych polityków postulowało powrót do twardych zasad wolnego rynku120

. Krytykowali wszelki interwencjonizm państwa w sprawy gospodarcze i koncepcję „państwa dobrobytu”. Według nich państwo powinno ograniczyć się do popierania wolności rynkowej, przez zapewnienie zdrowej konkurencyjności np. przez odpowiednie prawo antymonopolowe, reszta powinna pozostać w rękach kreatywnych jednostek.

Występowali zarówno przeciw faszyzmowi jak i komunizmowi, gdyż uważali, że są to systemy ograniczające wolność człowieka, szczególnie w dziedzinie gospodarczej, przez co zwalniają go z poczucia obowiązku troszczenia się o siebie i odpowiedzialności za swoje życie. Porównywali egzystencję w takich państwach do życia niewolników, za których o wszystkim decydował ich pan. Do najzagorzalszych neoliberałów należeli: Friedrich August von Hayek, Walter Lippmann, Ludwig von Mises oraz Milton Freidman.

Kolejną wartą omówienia odmianą demokracji jest demokracja narodowa. Jej zasadniczym postulatem jest zespolenie pojęcie „ludu” z pojęciem „naród”. Celem

demokracji tak rozumianej jest utożsamienie interesu państwa z interesem narodu. To oczywiście pociąga za sobą przyznanie innego obywatelskiego statusu osobom nie będącym równocześnie członkami danego narodu, co stwarza niebezpieczeństwo nacjonalizmu a nawet szowinizmu. Józef Majka twierdzi jednak, że „niebezpieczeństwo takie jest mniejsze, jeżeli preferencje dotyczą wartości narodowych, o które państwo troszczy się w swej działalności, nie ograniczając praw innych narodowości i pozostawiając im swobodę rozwoju” 121

.

Choć wiele idei z demokracji liberalnej może znaleźć się również w demokracji narodowej, to jednak to, co w sposób zasadniczy je odróżnia, to obecność w tej drugiej idei dobra wspólnego identyfikowanego z dobrem narodu. Jeśli osiągnięcie owego dobra równa się prześladowaniu innego narodu, to właściwie przestaje być demokracją.

Najwięcej kłopotu sprawia przybliżenie demokracji socjalistycznej. Zdecydowanie bardziej niż wolność ceni ona równość. Stawiając ją na pierwszym miejscu wprowadza różnego rodzaju ograniczenia wolności, co de facto uniemożliwia zaliczenie tego systemu władzy do grona demokracji. „Demokracje ludowe”, bo tak najczęściej same siebie określały były w gruncie rzeczy „dyktaturami proletariatu”. „Za reprezentowanie interesów tego proletariatu – pisze Stanisław Kowalczyk – rządzące tam partie komunistyczne uznały siebie i nie tolerowały legalnej opozycji, a fasadowy pluralizm partii politycznych był tylko kamuflażem ich omnipotencji”122

.

Podstawową tezą socjalizmu jest walka klas, a dokładnie klasy posiadaczy środków produkcji z klasą pracowników – proletariuszy. Już samo to wyklucza w zasadzie mówienie o demokracji, która uznaje zasadę pokojowego rozwiązywania konfliktów. Poza tym klasowość sankcjonuje nierówność – podział na tych, którzy mają pełne prawo do korzystania z dobrodziejstwa państwa i tych, którzy tego prawa są pozbawieni. Jak zauważa Józef Majka, „w oparciu o takie założenia można by mówić jedynie o demokracji wewnątrzklasowej, czy też wewnątrzpartyjnej z wykluczeniem innych klas, a tym bardziej innych ugrupowań politycznych od równego udziału w rządzeniu, chyba że będą to stronnictwa ‘sojusznicze’, powołane w celu stwarzania pozorów demokracji”123

. W znanych nam demokracjach socjalistycznych jakikolwiek pluralizm, a pluralizm polityczny i gospodarczy w szczególności, był postrzegany jako czynnik destabilizujący wspólnotę państwową, zagrażający jej jedności, a przede wszystkim byłby wyrazem braku zaufania do partii i jej programu. Unifikacja społeczeństwa w zasadzie we wszystkich aspektach jego życia, była

121 Ks. Józef Majka, Etyka społeczna i polityczna, dz.cyt., s. 266.

122 Stanisław Kowalczyk, U podstaw demokracji. Zagadnienia aksjologiczne, dz.cyt., s. 113.

elementem socjalistycznego programu równie silnym, jak upaństwowienie środków produkcji i dystrybucji dóbr, czy walka z Kościołem.

Ostatnim rodzajem demokracji, jaki chcielibyśmy przedstawić to demokracja

personalistyczna zwana także chrześcijańską. „Akceptuje ona prawa człowieka i potrzebę

rozgraniczenia trzech typów władzy w społeczności państwowej, ale postuluje również inne zasady życia politycznego: personalizm, dobro wspólne i respektowanie norm moralnych”124

. A zatem – uważa Stanisław Kowalczyk – tym, co zasadniczo różni demokrację personalistyczną od liberalnej jest postrzeganie społeczności politycznej państwa jako wspólnoty, do której – co precyzuje już Józef Majka – osoba może wstąpić tylko wówczas, gdy w sposób wolny wybierze postulowane przez nią dobro wspólne i w sposób nieprzymuszony będzie się chciała włączyć w jego realizację125. Drugim elementem różniącym obie demokracje jest odrzucenie przez demokrację personalistyczną neutralności aksjologicznej państwa. Oznacza to konieczność wypracowania jakiegoś „dekalogu” wartości podstawowych, będący wyartykułowaniem tego, iż celem i ostateczną zasadą istnienia wspólnoty państwa, jak i każdego jej urządzenia społecznego jest dobro człowieka jako osoby.

Jan Krucina w swojej refleksji nad demokracją formułuje jeszcze jeden jej rodzaj:

demokracja uczestnicząca. Jest ona pewną odmianą, czy raczej doprecyzowaniem

demokracji personalistycznej. Opiera się ona na założeniu, iż „(…) konieczność życia społecznego, a wraz z nią i władzy, jest wrodzona. Jednak prawda o dobru wspólnym nie zależy od większości głosów, ale wyprzedza rządy ludu. Prawda, dobro, dobro wspólne wyprzedza demokrację. Oświeca jej drogę. Słowem – rządzenie jest tylko wówczas słuszne i służebne wobec wolności, jeśli służy zespołowi wartości i praw, które są tym, co najcenniejsze w dobru wspólnym. Zakłada to hierarchię wartości i prawa wrodzone, orzekane przez ustawę zasadniczą, konstytucję, przedtem ukazywane i odnajdywane przez rozum, przez prawe sumienie”126

.

Prawda w tym ujęciu „(…) nie jest i nie może być produktem polityki czy większości (…)”127. To nie praktyka tworzy prawdę, ale prawda służy praktyce. Stąd też i polityka jest prowadzona godziwie i służy wolności, jeśli respektuje prawdę i wartości odkryte przez rozum. Jan Krucina sprzeciwia się relatywizmowi i pozytywizmowi, które

124

Stanisław Kowalczyk, U podstaw demokracji. Zagadnienia aksjologiczne, dz.cyt., s. 113.

125 Patrz: Ks. Józef Majka, Etyka społeczna i polityczna, dz.cyt., s. 267.

126 Ks. Jan Krucina, Myśl społeczna Kościoła, dz.cyt., s. 34.

w jego ocenie rodzą tylko sceptycyzm, co do możliwości poznawczych człowieka i jego docieraniu do prawdy. A prawda jest warunkiem wolności, bo tylko ona jest w tanie narzucić jej granice, które uczynią wolność jeszcze bardziej wyzwoloną.

Werdykt większości – pułapka demokracji