• Nie Znaleziono Wyników

Kapłan bezpośrednio przed samą czynnością konsekracyjną wspomina najpierw czas, w którym Boski Nasz Zbawiciel Sam tę czynność konsekracyjną po raz pierwszy spełnił, i w ten sposób

W dokumencie Msza Święta (Stron 93-97)

Kanon i konsekracja

1. Kapłan bezpośrednio przed samą czynnością konsekracyjną wspomina najpierw czas, w którym Boski Nasz Zbawiciel Sam tę czynność konsekracyjną po raz pierwszy spełnił, i w ten sposób

dał nam dowód największej Swej miłości, – bo uczynił to „w przeddzień męki i śmierci Swojej”. I nie bez głębokiej przyczyny kapłan to wspomina! Bo wspomnieniem tego czasu podnosi jeszcze bardziej nieskończoną miłość Jezusa do nas w ustanowieniu tego Najświętszego Sakramentu, – miłość tego Boskiego Serca, „które tak bardzo ludzi umiłowało”, jak to Pan Jezus Sam Bł. Małgorzacie objawił i powiedział. – W chwili, kiedy największa złość ludzka sprzymierzona z nienawiścią piekła spiskuje, aby Jezusa pojmać i na straszne męki i śmierć Go wydać, w tej chwili miłość Jezusa obmyśla i

wykonuje największy dowód i cud Swej Nieskończonej, iście Bożej miłości! Bo, jak pięknie mówi św.

Augustyn:

„Pan Bóg, chociaż jest wszechmocny, więcej jednak uczynić i dać nam nie mógł i nie może nadto, co czyni i nam daje w Przenajświętszym Sakramencie, – przemieniając chleb i wino w Ciało i Krew Pana Jezusa! – Nawet, chociaż Pan Bóg jest

najmędrszy, co by nam więcej dał, nie wie; i chociaż jest najmędrszy, więcej nic nie ma, co by nam dać mógł!”

Oby więc to przypomnienie czasu ustanowienia Najświętszego Sakramentu przypominało i Tobie, miły czytelniku, tę nieskończoną miłość Jezusa i pobudziło cię choć trochę do wzajemnej ku Niemu miłości!

„Wziął chleb”. – Jaki to był chleb?... dyskutują bardzo pomiędzy sobą teologowie. W każdym razie był to chleb pszenny, bo na wschodzie żytniego nawet nie znano. We wschodnim obrządku np. u Rusinów w użyciu jest chleb kwaśny, – u nas zaś i w ogóle w Kościele całym powszechnie jest chleb niekwaszony, przaśny; gdyż Pan Jezus ustanowił Najświętszy Sakrament na ostatniej wieczerzy, „W pierwszy dzień Przaśników”, jak wyraźnie mówi św. Ewangelista Mateusz (Mt 26, 17), a wtedy, wedle prawa Mojżeszowego, kwasów nie tylko jeść, ale ich w domu nawet trzymać nie było wolno; z tego więc powszechnie teologowie wnoszą, że i Pan Jezus przy ustanowieniu Najświętszego Sakramentu i przy pierwszej Swej ofierze Mszy św. użył chleba nie kwaszonego, przaśnego, czyli tak zwanej

„macy”, jakiej Żydzi wtedy używali i po dziś dzień w czasie świąt wielkanocnych używają. Tak też opisuje to Katarzyna Emmerich w swych objawieniach.

„W święte i czcigodne ręce Swoje”. We wszystkich liturgiach jest wsławianie rąk Pana Jezusa; w niektórych jeszcze większe, np. w Koptyckiej:

„wziął chleb w ręce Swoje święte, czyste i niepokalane, błogosławione i ożywiające”.

To wysławianie rąk Pana Jezusa ma z jednej strony na celu uczczenie Pana Jezusa i Boskich,

wszechmocnych rąk Jego; – a z drugiej strony ma na celu i przypomnienie kapłanowi, że i jego ręce święte i niepokalane być powinny, jak nauczają Ojcowie święci, np. św. Jan Chryzostom:

„Nad co nie potrzeba być czystszym... nad który promień słońca nie powinny być jaśniejsze te ręce, Ciało Chrystusa rozdzielające?!”

Pięknie też odzywa się pobożny jeden autor:

„Wypada, aby to wyrażenie: accepit in sanctas ac venerabiles manus Suas, – głośnym echem brzmiało i w duszy kapłana, gdy wyciąga swe ręce, bierze w nie Hostię, aby tego dokonać, co tylko święte i czcigodne ręce Zbawiciela uczynić mogły”.

Słowa te przypominają zarazem i wszystkim wiernym godność kapłana i ich rąk, jak naucza św.

Augustyn:

„O czcigodna godności kapłanów, w których ręku Syn Boży wciela się podobnie, jakby w łonie przeczystej Dziewicy!”

I dlatego nic dziwnego, że wierni szanują i czczą te ręce kapłańskie, i na znak czci i uszanowania je całują. Oddając tę cześć rękom kapłańskim, oddajesz ją tym samym Chrystusowi Panu, którego kapłan tak często w swych rękach piastuje.

Ale to całowanie rąk nie ma być czysto tylko ludzkim, a tym bardziej cielesnym, zmysłowym, lecz ma z wiary pochodzić i na wierze być oparte!

„Wzniósłszy oczy ku niebu do Ciebie, Boga, Ojca Swego wszechmogącego”. Pan Jezus przy większych cudach jak np. przy wskrzeszeniu Łazarza, przy rozmnożeniu chlebów na pustyni, i innych, zwykł był oczy podnosić w niebo, dając tym samym do poznania, że moc Swą cudowną ma od Ojca Swego, od którego jako Bóg pochodził i z którym był nierozdzielnie złączony. W Ewangelii św. nie ma wprawdzie o tym wyraźnej wzmianki, że Pan Jezus uczynił to także i przy ustanowieniu Najświętszego Sakramentu, wszystkie jednak liturgie (niezawodnie oparte na nieprzerwanym starożytnym podaniu), szczegół ten wspominają. Kapłan czyni to samo na okazanie, że i on nie czczą tylko ceremonię spełnia, – i nie własną mocą swoją to czyni, – ale, że to, co czyni, spełnia mocą, od Boga otrzymaną, na mocy posłannictwa swego, a raczej mocą i wszechmocą Boga Samego!

Kapłan też wtedy, na wzór Pana Jezusa, podnosi oczy ku niebu, do Boga; – bo choć Pan Bóg wszędzie jest obecny, ale niebo to jakby pałac Jego i szczególne mieszkanie Jego; – a to podniesienie oczu w górę, ku niebu, w szczególniejszy sposób uzmysławia podniesienie serca i duszy ku Panu Bogu

„wszechmogącemu”, którego wszechmocy on teraz potrzebuje i wzywa do spełnienia największego cudu! – I dlatego mówi dalej kapłan, że Pan Jezus uczynił to, „dzięki czyniąc Bogu Ojcu”, jako za największy cud i dar wszechmocnej i szczodrobliwej Jego ręki, a zarazem jako za największy dar i dowód nieskończonej Jego ku nam miłości! pouczając nas zarazem, że i od nas wszystkich za ten największy dar Boży należy się Jemu największa miłość, wdzięczność i dzięki! Jeżeli Pan Jezus, rozmnażając cudownie chleby na pustyni (który to cud był tylko figurą cudownego rozmnożenia Siebie w Najświętszym Sakramencie), uczynił to, „dzięki uczyniwszy”, jeżeli przy wskrzeszeniu Łazarza uczynił to:

„wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś Mnie wysłuchał.” (J 11, 41), wtedy nieskończenie słuszniej dzięki czynił Ojcu przy tym największym cudzie Najświętszego Sakramentu!

„Pobłogosławił”. W jaki sposób Pan Jezus wtedy pobłogosławił, czy tak, jak Kościół teraz, przez zrobienie znaku krzyża św. czy w inny jakiś sposób, – tego na pewno nie wiemy; powszechnie utrzymują, że tylko przez wyciągnięcie rąk i trzymanie ich nad chlebem, – i tak opisuje to w swych objawieniach, Katarzyna Emmerich. – Dziś, po śmierci Pana Jezusa na krzyżu, kiedy krzyż już jest znakiem i godłem naszego zbawienia, i szczególniejszego nabrał znaczenia i mocy, – Kościół św.

udziela zwykle błogosławieństwa, zrobieniem znaku krzyża św., i tak czyni to i kapłan w tym miejscu.

– Przy tym słowie ministrant daje pierwszy znak dzwonkiem, przypominając zbliżającą się chwilę Konsekracji.

„Połamał”. Jak powyżej już wspomnieliśmy, Pan Jezus przy ostatniej wieczerzy użył do Najświętszej Ofiary chlebów przaśnych, tak zwanej „macy”. – Otóż te mace Pan Jezus naprzód połamał, jak to nam wyraźnie aż trzech Ewangelistów ten szczegół zapisało. A uczynił to, nie bez wielkiego dogmatycznego znaczenia, bo w tym jest dowód nauki naszej wiary świętej, że Pan Jezus jest zarówno pod postacią tak całego, nie podzielonego chleba, jak też pod wszystkimi jego częściami.

Nie więcej otrzymuje i nie więcej korzysta, kto całą Hostię bierze, aniżeli ten, który by tylko małą okruszynę przyjął, bo zarówno tak jeden, jak i drugi, jednego i tego Samego całego Pana Jezusa przyjmuje.

Pięknie to wyraził św. Tomasz z Akwinu w prześlicznym swym hymnie o Najświętszym Sakramencie:

Sumit unus, sumunt mille – Quantum isti, tantum ille! – Bierze jeden, biorą tysiące – Ile wszyscy – tyle i każdy!

„I rozdał uczniom Swoim”. To wspomnienie uczniów Pana Jezusa, którym On dał Najświętsze Ciało Swoje, ma także wielkie znaczenie, – że ta Ofiara i ta Uczta niebiańska jest tylko dla uczniów Jezusowych! i to uczniów nie tylko w innych liturgiach, ale prawdziwych! I dlatego w innych

liturgiach przymioty tych uczniów Jezusowych są dokładniej i dobitniej wyrażone, i podniesione, gdzie ci uczniowie są nazwani: „świętymi”, „czystymi”, „wybranymi”. – Do takich to uczniów Swoich mówi Pan Jezus: „Bierzcie i jedzcie!” – upominając nas zarazem przez to, jak naucza św. Jan Chryzostom:

„ażeby żaden Judasz nie przystępował... bo dla takich u Stołu tego Bożego miejsca nie ma. Tylko taki niech przystępuje, który jest (prawdziwym) uczniem; Jezus bowiem powiedział:

»chcę urządzić Paschę z moimi uczniami.« (Mt 26, 18)”

„Bierzcie i pożywajcie z niego wszyscy”. Bierzcie, – tj. sami, waszymi rękoma i tak przyjęli Apostołowie, i taki był też pierwotny zwyczaj przyjmowania Komunii św. przez długie czasy, prawie do 10-tego wieku, jak o tym świadczą pisma Ojców świętych i pisarzy kościelnych. – Z czasem Kościół św. ten zwyczaj zniósł, i tylko tym pozwala rękoma swymi dotykać Najświętszego Sakramentu, którzy wyłącznie są na to poświęceni i mają ręce olejami świętymi przez biskupa namaszczone, tj. kapłanom i diakonom.

„Jedzcie”, po łacinie „manducate”, pożywajcie; – jak uważa bardzo trafnie jeden pisarz kościelny, oznacza to bardziej podawanie do ust (manducate, tj. manu ducite) – i pożywanie więcej duchowne, aniżeli zwykłe tylko cielesne. Naukę tę podniósł już św. Augustyn, pisząc:

„Na co gotujesz zęby i żołądek? Wierz, a już pożywałeś”. (Tract. 25. in Joan.)

„Jedzcie”, pożywajcie z tego „wszyscy”, co jesteście uczniami Jezusowymi, i godnymi tego, – a którzy nie jesteście tego godnymi, starajcie się tego stać się godnymi: bo dla wszystkich uczniów Swoich Pan Jezus Siebie daje, bo do wszystkich On mówi:

„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie.” (J 6, 53)

Pan Jezus nie mówi: Bierzcie i patrzcie na Mnie, – nie mówi: „cześć mi oddawajcie” – ale: „bierzcie i

jedzcie, – a jedzcie wszyscy”. A Kościół św. w Imieniu Bożym nakazuje nam przynajmniej choć raz na rok przystępować do Komunii św.!...

A niestety! iluż to jest takich, niby uczniów Jezusowych, co niby w Niego wierzą i Jego czczą, co na Mszę św. nawet chodzą, – a od lat wielu nie przystąpili do Stołu Pańskiego! O niechże tacy te słowa Jezusowe i ten rozkaz Kościoła wezmą dobrze pod rozwagę i do serca... i niech wreszcie wykonają to, co im Jezus i Kościół nakazują – bo inaczej nie są prawdziwymi uczniami Jego!

„To jest bowiem Ciało Moje!” To są te jakby twórcze słowa Pana Jezusa, które kapłan przy Konsekracji w Imieniu Jego i w zastępstwie Jego wymawia, a które z ustanowienia Pana Jezusa mają tę moc i siłę, że przemieniają chleb w rzeczywiste, żywe i prawdziwe Ciało Pana Jezusa.

Te słowa znajdują się u 3 Ewangelistów i w liście św. Pawła do Koryntian (11, 23), gdzie on wyraźnie wspomina: to „otrzymałem od Pana”. – U Ewangelistów brakuje tylko słowa: „enim”, –

„bowiem”. Podanie jednak i pierwotna Liturgia św. Piotra ten wyraz nam podały i zachowały, dlatego i Kościół św. wyraz ten zatrzymał, tym bardziej, że jest on w słowach konsekracyjnych kielicha,

zapisanych u św. Mateusza (26, 28), – a w słowie tym podana jest przyczyna, co i dlaczego pożywać mamy.

„To jest bowiem Ciało Moje!” – Pan Jezus trzymał chleb w ręku i pozornie podawał chleb uczniom Swoim, – a jednak podając im to, co w ręku trzymał, i mówiąc: „bierzcie i jedzcie”, – nie wspomina nic o chlebie a nawet zaimek wskazujący: hoc, to nie do chleba się odnosi; bo Pan Jezus nie mówi: ten chleb jest Ciałem Moim, albo choćby: ten jest Ciałem Moim, ale: „To jest Ciało Moje!”, tj.

to, co w ręku trzymam, i to, co wam podaję i pożywać każę, „to jest Ciało Moje!”. Nad te słowa nic wyraźniejszego być nie może!

(Obszerniejsza o tym nauka jest w książeczce: O Najświętszym Sakramencie, str. 24-38.) Co się wtedy na ołtarzu na te słowa kapłana dzieje, opisuje pięknie św. Hildegarda, obdarzona od Pana Boga licznymi widzeniami i objawieniami:

„Widywałam, że gdy kapłan, w święte szaty ubrany, zbliżał się do ołtarza dla sprawowania Tajemnic Bożych, cały orszak Aniołów, nadzwyczajną otoczony jasnością, zstępował z nieba, otaczał dokoła ołtarz i tu zostawał aż do końca ofiary.

Jednak podczas Ewangelii, a także gdy kładziono na ołtarz ofiarę, która miała być poświęconą, a szczególniej, gdy kapłan wychwalał Boga wszechmocnego,

wymawiając: Święty, Święty, Święty, i zabierał się do spełnienia Najświętszej Tajemnicy, wówczas spadała nagle na złożoną ofiarę z nieba otwartego jakby ognista błyskawica, trudnej do opisania jasności, i tak ją całkowicie swym blaskiem otaczała, jak słońce swymi promieniami oświeca i przenika to, co prześwieca. Gdy tak to jasne światło promienne rozlewało swą jasność nad ofiarą, jednocześnie podnosiło ją niewidzialnie ku niebu, do wysokości niedościgłych, i znów ją na ołtarz sprowadzało”.

2. Po przeistoczeniu chleba w Ciało Pana Jezusa, kapłan, jak już powyżej wspomniałem, z

W dokumencie Msza Święta (Stron 93-97)