• Nie Znaleziono Wyników

Ofiarowanie zaczyna się zwykłym pozdrowieniem ludu:

W dokumencie Msza Święta (Stron 68-71)

Druga część Mszy św

2. Ofiarowanie zaczyna się zwykłym pozdrowieniem ludu:

„Dominus vobiscum!” – „Pan z wami!”

Potem kapłan wzywa głośno lud do modlitwy, śpiewając

„Oremus!” – „Módlmy się!”

Następnie kapłan odmawia jakiś krótki ustęp z Pisma św., zwyczajnie z Psalmów lub z proroctw, po czym zaczyna się samo właściwe Ofiarowanie naprzód chleba, a potem wina.

Kapłan rozbiera kielich i biorąc w obie ręce patenę, – (czyli talerzyk srebrny i pozłacany), – a na niej chleb czyli opłatek, mający być potem przemieniony w Ciało Pana Jezusa; podnosi ją i oczy swe w górę ku niebu i tak się modli:

„Przyjmij, Ojcze święty, wszechmocny wiekuisty Boże, tę hostię niepokalaną, którą ja niegodny sługa Twój, ofiaruję Tobie, Bogu mojemu żywemu i prawdziwemu, za niezliczone grzechy, zniewagi i niedbalstwa moje, za wszystkich tu obecnych, a także za wszystkich wiernych Chrześcijan, żywych i umarłych, aby mnie i im posłużyła do zbawienia w życiu wiekuistym. Amen.”

To podnoszenie Hostii i oczu ku górze jest zewnętrzną oznaką ofiarowania.

„Przyjmij Ojcze święty... tę hostię niepokalaną”.

– Podobnie i Pan Jezus przed męką Swoją modląc się do Ojca Swego Niebieskiego, podniósł oczy Swe ku niebu i Ojcem Świętym Go nazwał (J17,11).

– Kapłan ofiarowując chleb nazywa go „hostią niepokalaną”, nie wprost i bezpośrednio, ale uprzedzająco, w odniesieniu do tego, czym ten chleb ma się stać, w odniesieniu do przyszłej, prawdziwie niepokalanej Ofiary, którą ma odprawić, jak to tłumaczy kardynał Bona. – W pewnej jednak mierze można tę hostię i przed jej poświęceniem i przemienieniem nazwać hostią nieskalaną, tak dla jej nieskalanej białości i świeżości, jak też i dlatego, że i później po przemienieniu w Ciało Pana Jezusa, ma zewnętrzna jej biała postać pozostać jako zewnętrzna postać Najświętszego Sakramentu, jakoby zewnętrzna jego osłona.

„Którą ja niegodny sługa Twój ofiaruję”. Gdy kapłan te słowa wymawia, wtedy na znak zawstydzenia i upokorzenia, oczy, które miał dotychczas ku niebu podniesione, – spuszcza, na wzór ewangelicznego pokutnika, o którym u św. Łukasza czytamy, że:

„nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu”. (Łk 18, 13)

„Ofiaruję Tobie, Bogu mojemu żywemu i prawdziwemu”. Słowa te przypominają nam upadek i zaślepienie ludzkości, która składała ofiary bożkom martwym i fałszywym, – i powrót ludzi do Boga żywego i prawdziwego, jak pisze św. Paweł w liście swym do Tesaloniczan (1 Tes 1, 9):

„nawróciliście się od bożków do Boga, aby służyć Bogu żywemu i prawdziwemu”.

„Ofiaruję Tobie, Bogu mojemu żywemu i prawdziwemu, za niezliczone grzechy, zniewagi i niedbalstwa moje”. Ilość grzechów i przewinień naszych nazywa się tu niezliczoną, bo taką jest rzeczywiście! I gdybyśmy wszystkie grzechy, przewinienia i niedoskonałości nasze dobrze znali, tak jak je Pan Bóg zna, to byśmy się przekonali, że ta ilość rzeczywiście jest niezliczona, jak to Psalmista Pański powiedział. (Ps 40 (39), 13). – Trzy rodzaje rozmaitych win kapłan tu wspomina i wylicza:

1. peccata, grzechy;

2. offensiones, tj. obrazy czyli przewinienia i małe upadki;

3. negligentias, niedbalstwa, niedoskonałości.

Grzechy są to zupełnie dobrowolne przekroczenia prawa Bożego.

Offensiones tj. obrazy czyli przewinienia i małe upadki, są to zupełnie dobrowolne przekroczenia praw Bożych w małych rzeczach albo niezupełnie dobrowolnie, z niezupełną świadomością lub z

niezupełnym zezwoleniem popełniane, z braku uwagi i czujności nad sobą, jak np. nierozważne minięcie się z prawdą, poruszenia gniewu, gadatliwości itd., których przy większej uwadze i czujności nad sobą, uniknąć moglibyśmy i powinniśmy. – A wreszcie niedbalstwa i niedoskonałości, – w

przeciwstawieniu do grzechów i przewinień, – są to wszystkie niedoskonałości i opuszczenia nasze nawet i niedobrowolne, tak częste w życiu naszym, zakradające się nawet i do dobrych uczynków i cnót naszych, a zmniejszające ich wartość przed Bogiem i zasługę, jak np. te częste i liczne

roztargnienia w modlitwie, brak dobrej i czystej intencji i inne tym podobne.

„Ofiaruję (...) za wszystkich tu obecnych, a także za wszystkich wiernych Chrześcijan, żywych i umarłych”. Ofiarowanie to czyni kapłan naprzód za siebie, a potem i za wszystkich obecnych, i za wszystkich wiernych chrześcijan, tak żywych, jak i zmarłych, spełniając tak polecenie Pisma św.:

„arcykapłani, [zobowiązani są] do składania codziennej ofiary najpierw za swoje grzechy, a potem za grzechy ludu.” (Hbr 7, 27)

Wartość Mszy św. jest nieskończona, – więc choćby ona i za największą liczbę osób ofiarowaną była, każdy według swego usposobienia stosowną cząstkę i korzyść z niej odniesie. I w tej to modlitwie ta nauka Kościoła św. się przebija. Gdyby człowiek był zdolnym odnieść całą korzyść z całej wartości Mszy św., to jedna Msza św. mogłaby go świętym uczynić, – ale, że my całej korzyści nigdy nie

odnosimy, dlatego kapłan się modli: aby ta ofiara Mszy św. „proficiat”, tj. aby nam pomocną i pożyteczną była, czyli, aby nam posłużyła stopniowo do zbawienia i żywota wiecznego.

3. W podobny sposób, jak ofiarowanie hostii, odbywa się i ofiarowanie kielicha. Kapłan naprzód nalewa do kielicha nieco wina i dolewa doń odrobinkę wody. Chociaż ta domieszka wody nie jest do istoty ofiary konieczna, lecz dla mistycznego swego znaczenia jest od Kościoła św., pod grzechem ciężkim nakazana, gdyż, jak naucza św. Sobór Trydencki (Sess. 22):

„wierzymy, iż Chrystus Pan tak uczynił, i dlatego, ponieważ z boku Jego woda razem z Krwią wyszła, którą św. tajemnicę tym zmieszaniem (wina z wodą) wspominamy, – i ponieważ w Objawieniu św. Jana wodą narody się nazywają, przez to przedstawia się złączenie ludu wiernego z Głową Swą, Chrystusem”.

Z tego też powodu, kapłan wina krzyżem św. nie błogosławi, lecz tylko wodę. I tak, jak ta odrobina wody, z winem złączona, w wino niejako się przemienia, tak my, z Chrystusem złączeni, zwłaszcza w Komunii św., w Niego się przemieniamy i Boskiej Jego natury stajemy się uczestnikami. Tę myśl i naukę wyraża Kościół św. w modlitwie, którą kapłan odmawia przy błogosławieniu i nalewaniu wody do wina, a w której tak się modli:

„Boże, któryś godność natury ludzkiej, przedziwnie stworzył, i jeszcze przedziwniej naprawił, spraw przez tę tajemnicę wody i wina, abyśmy mieli uczestnictwo w Bóstwie Tego, który raczył stać się uczestnikiem człowieczeństwa naszego, Jezus Chrystus, Syn Twój, Pan nasz, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg: przez wszystkie wieki wieków. Amen.”

Uczestnictwo nasze w Bóstwie Pana Jezusa nie jest takie samo, jak uczestnictwo Jego w naturze naszej ludzkiej, gdyż On, jako Bóg, połączywszy się z naturą naszą ludzką, przyjął ją i złączył się z nią

rzeczywiście, i stał się Bogiem i Człowiekiem zarazem w jednej i tej samej Osobie, – a my, łącząc się z Panem Jezusem i Bóstwem Jego, nie stajemy się bogami, lecz tylko pewien udział mamy w Boskich Jego przymiotach i własnościach, w Jego świętości, dobroci i innych Jego cnotach, i przez to niejako Bogu podobnymi się stajemy.

Po nalaniu wody do wina, kapłan wraca na środek ołtarza, i podnosząc kielich, mówi:

„Ofiarujemy Ci, Panie, kielich zbawienia, – (albo jak inni prawdopodobniej i lepiej tłumaczą: kielich Zbawiciela, bo tak jest w Liturgii Mozarabskiej, skąd ta modlitwa jest wyjęta), – Twojej żebrząc łaskawości, aby jako wonność wdzięczna wzniósł się przed oblicze Twego Boskiego Majestatu za nasze i całego świata zbawienie. Amen.”

Te wyrazy: „wonność wdzięczna” – bardzo często są w Piśmie św. używane, i w swym przenośnym obrazowym wyrażeniu oznaczają przyjemność i upodobanie Boże w jakiejś rzeczy, zwłaszcza w przynoszonej Mu ofierze.

Następnie kapłan robi kielichem znak krzyża św. nad ołtarzem, stawia go, nakrywa, i głęboko nachylony tak się modli:

„W duchu pokornych i w sercu skruszonych, przyjm nas, o Panie, i niech ofiara nasza tak się dziś przed obliczem Twoim dokona, aby się podobała Tobie, Panie Boże.”

Modlitwa ta jest prawie dosłownym powtórzeniem modlitwy trzech młodzieńców, modlących się w piecu Babilońskim (Dn 3).

Dwa uczucia wyraża tu kapłan, – ale uczucia Panu Bogu najmilsze i w oczach Jego

najskuteczniejsze, – tj. uczucia pokory i skruchy, wedle tego, co wyraża Pismo św. w wielu miejscach:

„Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i

skruszonym.” (Ps 51 (50), 19)

„Modlitwa pokornego niebiosa przebije”.

Najświętsza Maryja Panna mówi w hymnie swym:

„Magnificat, wielbij duszo moja Pana, iż wejrzał na niskość (czyli pokorę) służebnicy swej i uczynił mi wielkie rzeczy, który możny jest”.

I święci Piotr i Jakub piszą w listach swych, że:

„Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje.” (1 P 5, 5 i Jk 4, 6)

Pokora jest to prawdziwe poznanie siebie, swej nieudolności i nicości, swej nędzy, biedy i potrzeby, swych win, swej zależności od Pana Boga i potrzeby pomocy od Niego; w tej pokorze gruntuje się i uczucie skruchy, która niczym innym nie jest, jak poznaniem, uznaniem i wyznaniem swych grzechów i win swoich przed Bogiem. Te dwa uczucia są koniecznym usposobieniem duszy podczas Mszy św. i warunkiem niezbędnym do odniesienia korzyści ze Mszy św. Staraj się więc koniecznie, aby te uczucia podczas Mszy św. obudzić i mieć, bo inaczej korzyści ze Mszy św. nie odniesiesz!

4. Po tym ofiarowaniu i po tej pokornej modlitwie kapłan zmienia swą pokorną, pochyloną

W dokumencie Msza Święta (Stron 68-71)