• Nie Znaleziono Wyników

Opisując różne, mniejsze lub większe, grzeszki kierowców, zarówno względem prawa jak i pracodawców, należy wyszczególnić kolejną kategorią jaka wyłoniła się w trakcie prowadzonych badań. Kategorią tą jest proces kontroli kierowców przez ich pracodawców. Co ciekawe, proces ten można traktować jaką kolejną fazę wtajemniczenia kierowców i poznania wszystkich tajników tego zawodu.

Bowiem doświadczeni kierowcy bez trudu odkryją wszystkie systemy kontroli, z których korzysta ich pracodawca, oraz od razu będą wiedzieć, czy da się je oszukać, czy też nie, a jeśli nie da ich się oszukać, to będą zachowywali się zgodnie z wszelkimi wytycznymi.

Ze strony pracodawców celem kontroli jest przede wszystkim opieka nad towarem, próba lokalizacji go, ale również weryfikacja, czy kierowca nie podejmuje działań na niekorzyść swojego pracodawcy, np. nie zawłaszczają jego mienia.

Proceder związany z podwójnym życiem kierowców i ich różnego rodzaju oszustwami, co może wydać się ciekawe, praktycznie w ogóle nie dotyczy kradzieży przewożonego towaru, przynajmniej w wyniku przeprowadzonych badań nie spotkałem się z takim przypadkiem, bo jak mówią sami kierowcy:

„Towaru np. nie ukradniesz, no chyba, że jesteś kretynem i ukradniesz towar, który masz na naczepie. No bo popatrz, dają mi ileś tam towaru, wszystko masz na fakturze, i policzmy, wrzucili mi np. 8 szpulek drutu, a ja przywożę 4. A masz papier na 8, no to z kogo głupka robię? <śmiech>. Przecież obciążą cię za to, to jest kretynizm.” (wywiad 7)

O ile, jak widać, proceder „dorabiania się” na przywłaszczeniu towaru przez kierowców występuje zapewne rzadko, najprawdopodobniej głównie ze względu na grożące sankcje, o tyle przypadki okradania pracodawców z paliwa są częstszym zjawiskiem. Przy braku kontroli występowałby zapewne częściej.

Zatem można by zapytać, jak pracodawcy sprawdzają zużycie paliwa i wynikające z tego koszty? Pierwszą i najłatwiejszą metodą są komputery pokładowe montowane fabrycznie w nowoczesnych ciężarówkach. Komputer taki ma kilka funkcji, jedna z nich dotyczy spalania i wskazuje chwilową i średnią wartość spalonego paliwa na przebytym dystansie, podając tą średnią w przeliczeniu na 100 kilometrów. Innym urządzeniem wykorzystywanym do kontroli stanu paliwa jest sonda znajdująca się w zbiorniku paliwa i najczęściej połączona z GPSem. Tak prace sondy i związane z tym aspekty opisuje jeden z kierowców:

„To jest jak pływak w zbiorniku. Pokazuje ci ile masz paliwa. A tankujesz wiadomo, w ciągu 15 minut 300 litrów na CPNie, to wiadomo widać. A ona nie wiem, ale jakoś pracuje tak, że zapisuje to, że się tankuje, i nagle jak spuszczasz to też masz szybki spływ. A wiadomo, jak auto spala 40 litrów, to jest mały spływ tego, spowodowany pracą silnika. To wtedy jest rozdzielane. A jak staniesz, zaciągniesz i nagle nie ma 200 litrów to wiadomo, że ktoś to spuścił. To nie oszukujmy się.”

(wywiad 10)

Jeżeli chodzi o sprawdzanie, czy kierowcy „nie podkradają” paliwa to firmy stosują bardzo zróżnicowane formy kontroli swoich pracowników. Metodami tymi mogą być wspomniane wyżej nowoczesne urządzanie i systemy, ale może to być

również, tak jak ma to miejsce w przypadku jednej z dużych firm transportowych, instytucja „Pana Antoniego”. Tak nazwali kierowcy osobę jeżdżącą z nimi i kontrolującą ich w trakcie trasy. „Pan Antoni” w trakcie takiej podróży obserwuje średnie spalanie samochodu i porównuje te wartości do zarejestrowanych wcześniej oraz do przyszłych norm. Instytucja „Pana Antoniego” jest typowym przykładem procesu dublowania kontroli, gdyż „Pan Antoni” był jedynie kolejną formą kontroli obok nawigacji, sondy, GPSu, tachografu i komputera pokładowego. Może to również świadczyć o braku zaufania szefa firmy do nowoczesnych form kontroli.

Pisząc o nowoczesnych metodach kontroli wykorzystywanych w firmach transportowych, nie sposób nie wspomnieć o jednej z prawidłowości, która wyłoniła się w toku badania. Otóż, jak wynika z przeprowadzonych badań, im większa firma tym środki kontroli są bardziej rozpowszechnione i zdecydowanie bardziej nowoczesne. Firmy małe, które przez kierowców uważane są za firmy do 10 samochodów ciężarowych, bardzo rzadko stosują kontrolę w postaci GPSów i sond, a zdecydowanie częściej polegają jedynie na komputerach pokładowych, ewentualnie nawigacji oraz zaufaniu do samych kierowców.

Model komunikacji z firmą jest bardzo istotnym elementem kontroli stosowanej przez pracodawców. W komunikacji tej kierowca musi przekazywać różne informacje swojemu pracodawcy tak, aby ten mógł go zidentyfikować i później zweryfikować np.

czas przejazdu danego odcinka oraz to, czy „nie zboczył” on z drogi. Urządzenie, przez które przesyłane są komunikaty do pracodawców, kierowcy nazywają „matkami rządzącymi”. Tak tę formę kontroli opisuje jeden z kierowców:

„To jest taka satelita, tzw. matka rządząca i na niej piszesz coś na wzór SMSa. (…) Melduję się, że jestem załadowany. Oni tam robią coś z tym. I np.

informacja

z wczoraj, proszę o popołudniowy ładunek, więc odpisałem, że stoję w Sosnowcu i czekam na załadunek taki a taki. Podajesz np. numer naczepy, to jest taka forma SMSa jak mówię. O, podają np. numer Dosier, który podaje od razu numer trasy, załadunku, towaru i później wykreślają sobie taką firmę, to jest taki wewnętrzny numer w firmie, żeby łatwiej im to było wszystko kontrolować. Oni później wiedzą, że to taki a taki numerek, i kto wtedy wiózł i ile mu to zajęło.” (wywiad 7)

Wart podkreślenia jest stosunek kierowców do procesu ich kontroli. Często przytaczają oni fakt, że pracodawca troszczy się jedynie o ładunek i to za wszelką cenę, absolutnie nie myśląc o aspekcie ludzkim, jakim jest kierowca w tej sytuacji.

Jeden z kierowców jeżdżący jedynie po Polsce i nie obciążony systemem kontroli swojej pracy tak opisuje jeden z kursów, który odbył z ciekawości jako pasażer wraz ze swoim bratem jeżdżącym po Europie:

„Miał <brat respondenta> na dachu ileś tam tych wszystkich anten namierzających, GPSów i innych i gdy tylko zatrzymał się żeby pójść do kibla to od razu do niego dzwonili. I nie pytają co się z nim stało, tylko pytają czy z towarem wszystko OK. Rozumiesz? Także daj spokój.” (wywiad 9)

Analizując nowoczesne systemy kontroli wykorzystywane przez firmy nie można zapomnieć o kosztach, jakie się z tym wiążą. Szczególne znaczenie ma to w przypadku mniejszych firm, dla których koszty te są dość znaczące. Świetnie sprawę z tego zdają sobie sami kierowcy i mimo zamontowanych systemów namierzających wcale nie przejmują się nimi. Jak opisuje jeden z kierowców, koszty te w przeliczeniu na każdy samochód są dość duże:

„Mam założonego GPSa, ale co z tego, że jest ten GPS, jak oni nie sprawdzają gdzie jest ten samochód. Tzn. no wiesz, czasem cię sprawdzają, raz w miesiącu, czy tam dwa razy w miesiącu. Zobaczy z ciekawości, gdzie ty jesteś. Ale tak to są koszty za duże. Tzn. to jest jakoś tak, że w abonencie masz 2 albo 3 sprawdzenia gratis, każde następne jest już odpłatne. Abonament od jednego auta, to jest gdzieś od 180 złotych. Samo założenie takiego jednego urządzenia, to jest jakieś 3 tysiące złotych. A to są koszty. Abonament musisz płacić, bo jak to zakładasz, to podpisujesz, że przez dwa lata będziesz opłacał. No to wiesz, to są dodatkowe koszta.” (wywiad 12)

Przytoczone słowa bardzo dobitnie podkreślają różnice w stosowaniu systemów kontroli przez małe i duże firmy. Duże firmy, jak zostało to wspomniane wcześniej, monitorują na bieżąco swoje samochody do tego stopnia, że kierowca musi tłumaczyć się z każdego nieplanowanego postoju, zaś małe firmę stosują jedynie ograniczone metody kontroli i w sposób wybiórczy, głównie ze względu na duże wydatki z tym związane. Różnica ta może być wieloaspektowa, chociażby ze względu na fakt, że duże firmy transportowe nie mogą sobie pozwolić na jakąkolwiek utratę towaru lub nie dostarczenie go na czas, gdyż wiązałoby się to z utratą renomy, co ostatecznie mogłoby wiele kosztować taką firmę. Również firmy posiadające tabory w liczbie około 200 pojazdów nie mogą pozwalać sobie np. na podkradanie paliwa przez kierowców, chociażby w ilości 20 litrów, gdyż w skali makro byłaby już to olbrzymia strata. Oczywiście nie znaczy to, że małe firmy mogą swobodnie

akceptować „podkradanie” paliwa, aczkolwiek często koszty wynikające z użytkowania nowoczesnych systemów kontroli są niewspółmierne z ewentualnymi stratami kilku litrów paliwa. Jednak właściciele małych firm w głównej mierze polegają na standardowych metodach kontroli, jak np. zamontowane w samochodach komputery pokładowe, założeniu plomb na zbiorniki paliwa, a także w wieli przypadkach na zaufaniu, jaki darzą kierowców, których często znają osobiście od paru lat. Jak mówi jeden z kierowców:

„Teraz szef przyjął 18 nowych kierowców. Jak ja zaczynałem to było nas 8, teraz jest 50, więc to już mały kołchoz. Przy tej liczbie samochodów to już wiadomo, że ktoś coś wywinie, więc szef pewnie zacznie kontrolować.” (wywiad 14)

Co ciekawe, w ramach przeprowadzonych badań nie spotkałem się z przypadkiem, w którym kierowcy nie wiedzieliby o systemach ich kontrolujących.

Zdawali sobie sprawę z każdej metody, oraz twierdzili, że są sposoby na obejście prawie każdej z nich. Jak powiedział mi jeden z rozmówców:

„Nie wiem jak, bo to mnie nie interesuje, ale mają jakieś takie sposoby, że nawet w przypadku założonych na bak plomb i sądy są w stanie ukraść paliwo. Ale to już magicy.” (wywiad 13)

Podsumowując należy podkreślić, że kontrola w grupie kierowców zawodowych jest jak najbardziej potrzebna i uzasadniona. Dzięki nowoczesnym środkom kontroli, oszukiwanie pracodawców jest coraz trudniejsze. Również wart podkreślenia jest fakt, że sam proces kontroli jest coraz bardziej kosztowny dla firm, a nowoczesne środki techniczne, służące kontroli kierowców, dostępne są tylko dla dużych firm transportowych.

Warto także zwrócić uwagę na to, iż kierowcy kompleksowe informacje o działaniu, specyfice urządzeń ich kontrolujących oraz sposobach ich oszukania zdobywają od innych kierowców w ramach wymieniania się doświadczeniami.