• Nie Znaleziono Wyników

Częstotliwość bywania w domu uwarunkowana jest przede wszystkim trasami, w jakie wysyła kierowców firma, w której pracują. Truckerzy mogą pracować w różnych systemach pracy. Po wstąpieniu Polski w struktury Unii Europejskiej, głównie ze względów finansowych, wielu kierowców zatrudniło się w zachodnich firmach. Dlatego wyjeżdżają tam na dany okres czasu, nie przyjeżdżając w ogóle do domu. Jak wygląda praca w takim systemie pracy opowiedział mi jeden z kierowców, już od 3 lat pracujący dla dużej belgijskiej firmy spedycyjnej:

„W firmie jest taki system – Trzy na Jeden. Wszyscy kierowcy jeżdżą 3 tygodnie po Beneluksie, a jeden są w domu (…). Firma zapewnia również polskim kierowcom zawiezienie ich do pracy i z powrotem, i dostajemy na to jeszcze 100 euro diety.

Więc wsiadam w punkcie zbiórki w Polsce do autobusu i autobusem zawożą mnie

pod sam samochód, tam na bazę do Holandii, gdzie się spakuję i w drogę.” (wywiad 4)

W innych systemach pracy kierowcy jeżdżący dla polskich firm w ruchu międzynarodowym najczęściej pracują w wymiarze tygodnia pracy, co oznacza, że wyjeżdżają w trasę w poniedziałek rano i wracając do niego w piątkowy wieczór.

Jednak coraz bardziej popularne w transporcie stają się usługi kabotażowe, co oznacza, że kierowca wyruszając w trasę wie jedynie, gdzie jedzie z pierwszym ładunkiem. Nie wie już jednak, gdzie przyjdzie mu jechać dalej, co wiąże się również z tym, że nie jest zorientowany, kiedy wróci do domu. Jest to realizowane przy użyciu nowoczesnej technologii przesyłania informacji. Wraz z informacją kierowca otrzymuje tą drogą stosowne wytyczne bezpośrednio na urządzenia zainstalowane w kabinie pojazdu.

Jak opisuje jeden z kierowców, wygląda to w następujący sposób:

„Wiesz, wszystkie takie duże floty to nie bawią się w telefony, SMSy, czy coś tam. Po prostu to jest taki system zarządzania, że siedzi jakiś dziesięciu planistów i wszystko wiedzą o aucie. Mamy taki qualkomy, mały ekranik, klawiatura i tam dostajesz wszystkie maile, wszystkie informacje, wszystkie zlecenia. Bez sensu byłoby pisać wszystko SMSem, a tam masz od razu numer przesyłki, ile kilometrów, jaką drogą masz jechać takie ten.” (wywiad 16)

Tak o kwestii swojego czasu pracy mówią sami kierowcy, którzy dodają, że gdy tylko mają taką możliwość, to wybierają tak trasy, aby mogli przejeżdżając wejść do domu, wymienić ubrania, wziąć prowiant na kolejną trasę i spędzić tam najczęściej jedną przymusową pauzę:

„Bo są firmy, które robią przerzuty w Europie. Ja na taką firmę się nie zgodzę.

Ja mam rodzinę, żonę jeszcze młodą, mam synów, z których jeden pracuje w tej firmie, w której ja jeżdżę. (…) Żadnej roboty w Europie. W tej firmie też był moment, że robiłem tak, że mnie 3 tygodnie w domu raz nie było, ale ja przed bazę, pod bazą, przez chałupę przejeżdżam, zmieniam ciuchy, podmieniam, bo ja słoiki mam swojej roboty, świeżonki i inne rzeczy. Bo tam tamte chemiczne chińskie nie wchodzą w grę.” (wywiad 15)

„7 dni obracasz z rozładunkiem na Litwie. I jadę przez dom. Jadę teraz do domu, robię pauzę 11 godzin. Jadę w piątek rano do Kowna, tzn. nie do Kowna, a za Kowno. Zwalam i znów mam pauzę, i sobota, niedziela w domu. Tak ja robię. 7 dni to

nie jest problem, ale robią po 5, 6 tygodni. To jest człowiek wykidajłem w kabinie. To jest wykidajło w kabinie.” (wywiad 3)

„Niektórzy sobie nie wyobrażają, żeby z domu wyjechać na 3 tygodnie, dziecka nie widzą, czy tam coś. Ja tam akurat wiesz, człowiek jest młody, żona młoda, dziecko małe, no to wiesz, to nie jest robota najcięższa, tylko wiadomo, ta rozłąka. Ale teraz wyjeżdżają ludzie do Irlandii na pół roku i to jest naprawdę chore.

Wiesz, takie życie to dla mnie już w ogóle nie ma sensu, dla mnie już tutaj jest ciężko, bo jak ktoś jest takim normalnym domownikiem, to będzie chciał wracać do domu. A są i tacy, u nas w firmie też, że są w trasie po 7 tygodni i wcale nie chce im się do domu wracać, im jest dobrze. I żyją.” (wywiad 7)

„Co weekend w domu. I w tygodniu też się jeszcze tak trafia, że często przez dom puszczają. Wiesz, ja jestem z Legnicy, więc często jak ładujemy w Niemczech na wysokości Zielonej Góry w hucie, to przyjdzie kurs, że jadę z tym na Słowację albo Czechy to trudno nie zajechać przez dom. Jak w czwartek się np. zarzuci a na poniedziałek trzeba dowieźć, to wiesz, cały weekend praktycznie w domu, bo z Legnicy na Węgry jedziesz jakieś 10 godzin. Bez problemu na jednym tacho.”

(wywiad 6)

Nieraz jednak kierowcom przychodzi spędzić cały weekend na parkingu, oczekując na rozładunek. Taka sytuacja miała właśnie miejsce w przypadku grupy kierowców, z którymi miałem okazję rozmawiać w piątek wieczorem. Kierowcy ci jechali dopiero do Niemiec, co wywołało u mnie zdziwienie. W taki sposób wytłumaczył mi to jeden z kierowców:

„Słuchaj, rozładunek jest na poniedziałek, a w Niemczech obowiązuje zakaz jazdy w niedzielę. W poniedziałek masz pauzy i nie dasz rady przeskoczyć. I tutaj jesteś wypauzowany. A tak to się załadujesz, dojedziesz na rozładunek, potrwa to jakieś 2 godziny i wieczorem jesteś już w Polsce. Tu o to chodzi. Wiadomo każdy by wolał być w weekend w domu.” (wywiad 8)

W trakcie prowadzonych wywiadów spotkałem się także z kierowcą, który cały weekend spędził na parkingu przez opieszałość jednej z firm, w której miał się rozładować. Relacjonował on całą sytuację w następujący sposób:

„Przyjechałem tutaj w piątek popołudniu na rozładunek, ale nie zdążyli mnie rozładować, a załadunek miałem mieć wieczorem i pauza, więc w sobotę rano byłbym już w domu. Nie zdążyli, bo każdemu śpieszyło się do domu, a człowiek jest psem i może siedzieć w tej budzie. Więc jak mnie nie rozładowali, to i logiczne, nie

mogłem załadować. Bazę mam niedaleko granicy z Niemcami, więc nie mogę jechać tam na weekend i z powrotem wracać do Łodzi, bo i szef ze względu na koszty się nie zgodzi, a poza tym to i tak będą prawie 2 dni jazdy w polskich warunkach. Więc siedzę tutaj na parkingu, dziś <rozmowa była przeprowadzana w poniedziałek>

w końcu mnie rozładowali, ale z kolei muszę czekać do jutra, bo dopiero o 6 mnie załadują, dziś nie dali rady, mieli wszystko na awizację. Więc ja bez żadnego jedzenia i zapasów nawet czystych rzeczy przesiedziałem na tym parkingu, gdzie nie ma nawet żadnego prysznica itp. Dopiero dziś się myłem. Żona się denerwuje, bo obiecałem być w domu w weekend, szef wściekły, bo już dziś powinienem być w trasie do Niemiec. Więc jak tylko jutro dojadę, to na pewno wyśle mnie w trasę, czyli znów nie wrócę do domu na weekend, bo nie wyrobię. Więc żona mnie chyba zabije albo się ze mną rozwiedzie. Po takich akcjach, gdzie człowiek jest bezsilny, naprawdę ma się ochotę rzucić tę robotę w diabły.” (wywiad 16)

1.3. Rodzina

Kierowcy, którzy jeżdżą w trasy międzynarodowe najczęściej poza domem są w ciągu tygodnia. Do domu wracają jedynie na weekend i jak podkreślają, wówczas trudno jest cokolwiek załatwić. Dotyczy to zarówno spraw urzędowych, jak i również obowiązków rodzinnych. Pierwszy dzień raczej odpoczywają po ciężkim tygodniu, a w niedziele pakują się już na kolejne trasy. Taka sytuacja niesie za sobą szereg zagrożeń, z których doskonale zdają sobie sprawę kierowcy. Trochę w formie żartu, trochę z wyraźnie odczuwaną obawą, opowiadają, że boją się tego, że któregoś dnia ich dziecko może powiedzieć, że jakiś wujek lub pan przyjechał do domu. Jeden z moich rozmówców, już po wyłączeniu dyktafonu, zwrócił uwagę na to, że głównie z wcześniej wymienionych przyczyn rozpadło się wiele małżeństw kierowców. Jak stwierdził, praca ta wymaga również umówienia się ze swoją rodziną, wypracowania pewnych zasad, wzajemnego zrozumienia oraz dużej tolerancji i cierpliwości ze strony najbliższych po to, żeby później nie było rozpadów małżeństwa i rodziny.

Jeżeli chodzi o rozłąkę z rodziną i bycie poza domem to inaczej sytuacja wygląda w przypadku kierowców jeżdżących po Polsce. Część z nich również jeździ tak, że spędzają noce poza domem, ale jak podkreślają, są to co najwyżej dwie, trzy takie noce. Pozostali są codziennie w domu, tak jak opisuje to jeden z kierowców:

„Praca jest ciężka, pieniądze mniejsze, choć nie pamiętam, żebym spędził jakąś noc poza domem, przynajmniej nie jem samych konserw jak Ci, którzy jeżdżą za granicę.” (wywiad narracyjny 2)

Zapytałem również kierowców o kwestię kontaktów z domem w czasie trasy.

Starsi kierowcy opowiadali, że już nie to, co kiedyś, gdzie rodziny jakichkolwiek komunikatów o kierowcach wysłuchiwały w specjalnych audycjach w radio. Teraz w dobie telefonii komórkowej jest to o wiele prostsze. Jedynym problem jak mówią kierowcy, są ceny połączeń:

„Człowiek płaci tyle pieniążków na te telefony. Ale jak już wyjeżdżam na Litwę to już nie odbieram telefonów. W tym momencie chyba, żeby się coś naprawdę stało, to wiedzą, że mają dzwonić. A tak to przed przejazdem przez granicę dzwonię, że przekraczam i już nie dzwońcie. SMSy ewentualnie. A tak to nie, bo tak jest cholernie droga Litwa. Jest droższa od Szwecji kurcze w rozmowach.” (wywiad 5)

„No, dzisiaj dzwoniłem już z 5 razy <śmiech>. Laptopa będę musiał sobie kupić, jak się dorobię <śmiech>.” (wywiad 6)

Niektórzy kierowcy mimo tego, że rzadko bywają w domu, opowiadają w żartach, że gdy przychodzi możliwość spędzenia w domu więcej niż 3 dni, wówczas ich żony pytają się, kiedy w końcu pojadą w trasę, bo nie daje się już z nimi wytrzymać w domu. Truckerów ciągnie na trasy, do ich drugiego lub może właśnie głównego życia. Jak mówi jeden z kierowców:

„Tak posiedzieć w domu trzy dni to jest dobrze, zdąży się akurat w tym czasie pozałatwiać różne ważne sprawy. Ale już dłużej, to człowiek wariuje, brakuje mu tej przestrzeni, którą zapewnia trasa.” (wywiad 11)

Kolejny kierowca z uśmiechem na ustach dodaje:

„3 tygodnie posiedziałem w domu to już żona mówi: kiedy w końcu wyjedziesz?” (wywiad 1)

Jak wynika z przytoczonych fragmentów wypowiedzi moich rozmówców praca ta jest bardzo uciążliwa nie tylko pod względem specyfiki pracy, ale i rozłąki kierowców z ich rodzinami. Jak mówi wielu z nich, to jest bardzo dobra praca dla kawalerów.