• Nie Znaleziono Wyników

Naruszanie przepisów dotyczących czasu pracy jest tylko jednym z czynników wpływających na podwójne życie kierowców. Drugi, równie często występujący, to podkradanie paliwa z samochodów prowadzonych przez kierowców, czyli w istocie okradanie własnych pracodawców.

Tak sytuację z paliwem, odnosząc ją do dzisiejszych czasów, opisuje jeden z kierowców:

„Kiedyś było można dorobić wypłatę na paliwie. A w tej chwili już te czasy też minęły. Jak ktoś ma coś, to z reguły tyle, żeby do siebie mieć. Np. z dwóch tysięcy kilometrów jak zrobi, to żeby te 20 litrów mieć do siebie. Ale to tego nie sprzeda.

Pewnie, że są takie firmy, że i więcej weźmie, ale z reguły to nikt się do tego nie przyznaje. Jeżeli już ktoś robi coś takiego, to na boku, żeby nawet kolega czy sąsiad nie widział”. (wywiad 10)

Jak dodaje drugi kierowca:

„Paliwa teraz weźmiesz tyle, co każdy. Te czasy, co się brało beczkami, już dawno minęły. Jak masz go załadowanego, to nic nie weźmiesz. A jak masz ciut lżej, to małą łyżeczką na obiad weźmiesz.” (wywiad 11)

Co bardzo ciekawe, w trakcie jednego z wywiadów dowiedziałem się, że może również dojść do sytuacji, w której to pracodawca sam może dawać się okradać.

Dzieje się tak dlatego, że też czerpie zyski z faktu, że jest okradany przez swoich kierowców. Według opisu jednego z kierowców dzieje się to w następujący sposób:

„Dajmy na to, ma tą najniższą krajową <kierowca>. Szef wie, że on go na każdym kursie na 200 litrów skubnie, ale szef się cieszy. Bo tak, koszta ma, zyskowność ma mniejszą, podatek mniejszy zapłaci, paliwa wyjeździ więcej, wrzuci to w koszta. Ten cicho siedzi, bo się cieszy, że szefa opierdolił na 200 litrów i acha mam pieniądze, a tamten się znowu cieszy, bo ten mu nie przychodzi i dupy mu nie truje, że chce podwyżkę. I w sumie jak ten to zliczy, to delegację podpisuje mu czystą i tak naprawdę ma 10-12 % tego, co zarobi. Może mieć miejsce również druga sytuacja, w której kierowca z szefem dzielą zyski na pół z tego, co sprzedał kierowca i w ten sposób okradają Fiskusa. To jest złodziejstwo.” (wywiad 1)

Dla bardziej szczegółowego przybliżenia procederu, jakim jest kradzież paliwa, przytoczę słowa kierowcy, który ze dokładnie opisuje swoje zachowanie.

Dodam tylko, że mój rozmówca w przeciągu około miesiąca po tym, jak

przeprowadziłem

z nim wywiad, został dyscyplinarnie zwolniony z pracy, właśnie za kradzież:

„Jeśli chodzi o różne przekręty kierowców, to można na ten temat mówić godzinami. Pierwszym i chyba najpopularniejszym sposobem na wspomaganie domowego portfela jest paliwo. Normy na nie ustala szef, który zazwyczaj nie jest zawodowym kierowcą i często daje się oszukać swoim kierowcom. Choć to dotyczy głównie małych firm transportowych, bo duże firmy korzystają już z nowoczesnych systemów łączności satelitarnej GPS i dokładnie śledzą ruch swoich ciężarówek.

Norma na ciężarówkę marki DAF ustalona przez mojego szefa wyniosła 34,5 litra na 100 kilometrów. Więc jest już, z czego „uskrobać”, skoro tenże DAF za naszymi granicami z pełnym ładunkiem, czyli około 25 ton, spala 28 litrów. Niby niewielka różnica, ale do tego jeszcze należy doliczyć ogrzewanie postojowe, które na godzinę spala 0,3 litra oleju napędowego. Oczywiście po takiej nocy trzeba koniecznie uruchomić auto celem podładowania akumulatorów. A jak już się zapali auto to musi ono pracować minimum 30 minut, a najlepiej godzinę, bo wtedy akumulatory się regenerują. Jak już ładujemy, spalanie wynosi 4 litry oleju napędowego na godzinę i dlatego się tego nie robi celem zaoszczędzenia. Czasami kierowcy sami uszkadzają ogrzewanie postojowe i dzwonią do szefa, że grzeją się silnikiem, a wcale tak nie robią, bo po prostu ogrzewanie jest sprawne do czasu zjechania na bazę. Wiadomo 0,3 litra na godzinę a 4 litry na godzinę to różnica 3,7 litra i wystarczy pomnożyć przez około 11 godzin na dobę i 6 dni w tygodniu, to z samego ogrzewania mamy ok. 250 litrów plus trasa np. do Włoch następne 300 litrów, czyli z jednego kursu tygodniowego 550 litrów. Ale to co jakiś czas. Bardziej wygodni nie

bawią się

w spuszczanie, tylko jak tankują na stacji i widzą, że powinno wejść 800 litrów, a weszło 500 litrów to różnice zostawiają i sprzedawca od nich odkupuje po ok. 2,5 złotego a sam sprzeda po cenie, jaka jest na stacji.” (wywiad narracyjny 1)

W środowisku kierowców ożywione emocje wywołuje temat norm spalania paliwa, jakie ustalają pracodawcy. Może działać to w dwie strony. Po pierwsze, w przypadku opisanym powyżej, czyli podkradanie paliwa, gdy samochód spalił mniej, niż zakłada ustalona norma. Kierowcy wtedy takie paliwo nazywają

„oszczędnościami”. W drugim, pracodawcy ustawiają normę spalania niżej niż jest możliwa ona do osiągnięcia. Sytuacja ta budzi sprzeciw u kierowców, choć jak

mówią, szef i tak nie może im prawie nic zrobić i zaistniałą sytuację opisują w następujący sposób:

„Wiesz, szef to ma normę, sobie ustalił 31 litrów. I co z tego, że on sobie taką normę ustalił, jak ten się nie mieści w niej. Na komputerze masz ile spalił i tyle.

A jakby chciał mnie obciążyć, to od razu oddaję sprawę do sądu pracy. Nie może cię obciążyć, bo takie normy, jak wymyślą twoi szefowie, są po prostu nierealne. Wiesz zależy jeszcze, jakie auta ma, bo jedne będą się mieścić, a inne nie. Silnik silnikowi nie jest równy, weźmiesz 10 aut i dajmy na to 9 będzie palić 30 litrów, a ten 10-ty będzie palił 40 litrów. I nic na to nie poradzisz. Możesz jeździć kurcze na serwis co tydzień i nic się nie zrobi, bo on tyle potrzebuje i on musi tyle wziąć. Jest jedna zasada, żaden serwis nie ustali Ci normy, jest norma ruchoma. Jeden ci powie przykładowo od 28 do 70 litrów. No bo to zależy, w jakim terenie jedziesz, jakie warunki atmosferyczne są. To tak jak nieraz się jedzie na tą Irlandię i tam jakieś 100 kilometrów, to się praktycznie przy morzu jedzie. Nieraz to jest tak silny wiatr, że do 80km/h nie można się rozpędzić. Jedziesz, masz 24 tony załadowane i czujesz jak ci samochód na bok spycha. I jak jedziesz do Anglii przez Irlandię, to jak jedziesz do Irlandii, to w zasadzie masz cały czas pod górę. Tak jest tam droga zrobiona, że w zasadzie cały czas masz pod górkę, trochę z górki i znowu pod górkę. No i norma wtedy idzie strasznie. Tzn. wiesz, w drodze powrotnej zbijesz, ale w tamtą stronę to normę wypali.” (wywiad 12)

1.3. Łapówki

Praca kierowcy zawodowego wiąże się również z wręczaniem łapówek.

W trakcie poznawania tego zawodu wraz z doświadczeniem nabywa się wiedzy gdzie komu i ile się wręcza łapówek. Rozmawiając z kierowcami nie ukrywali oni nawet, że wykonując pewne kursy dostają oni od swoich szefów pieniądze na łapówki. Chodzi tu głównie o trasy na wschód. Firmy tam jeżdżące, wyliczając swoje koszty, uwzględniają w nich łapówki dla wszelkiego rodzaju służb, od policji po celników. Jak mówią kierowcy:

„Tam każdy łapę wyciąga, jak chcesz jechać, to nie ma mocnych, musisz dać.

Do wszystkiego mogą ci się doczepić. Ja musiałem kiedyś dać np. 10 dolarów za to,

że do granicy wysokości miałem tylko 10 centymetrów. Tzn. bez problemu się mieściłem, ale i tak za każdy centymetr musiałem zapłacić.” (wywiad 8)

Jednak i w Polsce nie brakuje łapownictwa. Wspomnę tylko o sytuacji, która dzięki wejściu naszego kraju do Unii Europejskiej i ostatnio również do strefy Schengen, pozostaje na niektórych granicach już tylko wspomnieniem. Mam tu na myśli omijanie kolejek na granicach. Na pytanie, jak wyglądała sytuacja na granicach, jeden z rozmówców odpowiedział w następujący sposób:

„<głębokie westchnięcie> Historia. Przecież tam połowa samochodów szła bokiem, było zresztą powiedzenie, że nie ma lepszej fuchy niż policjant w Słubicach.

Puszczali tam od boku, przecież ja też wiele razy jechałem, dawało się 50 złotych, dostawałem taką obiegówkę na terminal i jechałem. Nie powinno tak być, ale dzisiaj się patrzę też, to oni specjalnie opóźniają to.” (wywiad 1)

1.3. Prostytucja

Nieodparcie, z racji samej ich nazwy, z kierowcami zawodowymi kojarzą się prostytutki stojące przy drogach, nazwane właśnie od nazwy samochodów ciężarowych – TIRówkami. Pytani przeze mnie o tę kwestię kierowcy dzielą się na dwie grupy. Pierwsza, najmniej liczna, przyznająca się do korzystania z usług przydrożnych prostytutek, i druga, której przedstawiciele za każdym razem w ten sam sposób tłumaczą nieracjonalność wiązania ich z prostytutkami. Jak twierdzą kierowcy:

„Stoją, nie mogę powiedzieć, że nie <śmiech>. Tzn. powiem ci tak, to jest taki stereotyp, że to są TIRówki. Czemu to są TIRówki? Bo, że niby my mamy miejsce na to, że miejsce w kabinie, że człowiek poza domem, wyposzczony. Szczerze, popatrz gdzie one stoją. Bo tam, gdzie one stoją, to ciężarówka nie wjedzie. Choćbyś się starał, prosił, to tam nie wjedziesz. Bo w las nie wjedziesz, w jakąś wąską uliczkę nie wjedziesz, w jakiś ciemny parking też nie wjedziesz, bo każdy racjonalnie będzie myślał, że coś ci się może stać. Bo ona wiesz, zrobi ci loda i pójdzie sobie dalej.

A może okazać się, że ona cię ściągnie, a jacyś kolesie skroją ci auto i uwalą łeb.

Albo tak jak stoisz zostaniesz przykuty kajdankami w lesie na golasa i tyle będzie z twojej przyjemności <śmiech>. Z reguły TIR nie ma szans, żeby wjechać tam, gdzie one stoją. No popatrz, tu po jednej i po drugiej stronie autostrady są parkingi

gdzie stoi po 10 albo i po 15 aut. I żadnej dziewczyny. Ani jednej, gdzie jest normalny parking, normalny kibel i nie ma żadnej dziewczyny. Także nie można powiedzieć, że to są TIRówki, bo jakby to były Tirówki, to by chodziły wokół auta i pukały w drzwi z tekstem, ej kolego otwórz.” (wywiad 10)

Jeszcze inny z kierowców dodaje:

„Prędzej się osobówka zatrzyma i zabierze dziewczynę dwie łąki dalej i wybzyka. Weź kurde wjedź takim charakterystycznym samochodem w las. To zaraz będzie na radio e <nazwa firmy>, itd. No to wiesz, wiocha na całego. Jeden to wiesz, powie, e normalne, a drugi ci przejedzie i przekaże np. kumplowi z pracy, że kierowca z grupy od ciebie bzykał panienkę. No i gotowe. Nagle o kur…, jaki wstyd.”

(wywiad 7)

Kierowcy wypowiadając się o przydrożnej prostytucji, jako główny argument nie korzystania z usług „tirówek” podają, że posiadają rodziny, w związku z czym takie kwestie ich nie interesują. Dodają jednocześnie, że wśród kierowców, jak i w całej populacji, jest wiele charakterów i różni są kierowcy i różne też mają potrzeby:

„Wiesz, jeden jest wolny strzelec i ma w dupie, liczy tylko na przyjemność.

A ktoś ma normalny dom, normalne życie, to powie kurde, nie wiadomo, kto to wcześniej pukał i zarazisz siebie, zarazisz babę i wszystko pójdzie się rąbać przez jeden głupi wyskok. Czasami to trzeba racjonalnie do tego podejść.” (wywiad 7)

Dwóch moich rozmówców, poza faktem posiadania rodziny, dobitnymi słowami mówi, że nie widzą żadnej atrakcji ze skorzystania z usług przydrożnych prostytutek:

„Wiesz, jak będę miał 60 lat, chorobę lustrzaną <śmiech>, to mogę wziąć.

Teraz ja jestem młody chłopak i będę im płacił za to? Jak nie wiadomo, kto ją tam dotykał? Ona miała więcej facetów niż klusek w rosole je się podczas niedzielnego obiadu.” (wywiad 8)

Drugi z kierowców dodaje:

„Nieraz widziałem na parkingach, jak wchodziły do kabiny jakiegoś brudnego, spoconego i pijanego ruska. No i weź ty zaraz taką. Co to za przyjemność dla Ciebie?” (wywiad 11)

Tylko w jednym z przeprowadzonych przeze mnie wywiadów kierowca opowiedział mi o kwestii korzystaniu z usług prostytutek:

„Ja Ci powiem jedną rzecz, że przychodzą, porozmawiam z nimi. Nie powiem, jak na Rosję jeździłem to Ci powiem, że nieraz się skusiłem na młode dziewuchy.”

(wywiad 1)

Dodając jednocześnie, jakby szukając próby usprawiedliwienia swego zachowania:

„Nigdy widzisz żona nie zadała mi pytania, czy ja zrobiłem skok na bok, a ja żonie. Żona w tym roku np. sama na urlopie była. Jej sprawa. Jeśli wraca do tego domu, to znaczy chyba, że mną jest jednak najlepiej. Nigdy nie było takich pytań i rozmów na ten temat.” (wywiad`1)

1.3. Używki

Jeszcze innym przykładem podwójnego życia wśród kierowców zawodowych jest kwestia używek. Chodzi tu zarówno o alkohol, jak i coraz częściej spotykane zjawisko zażywania narkotyków przez kierowców. Dwa odrębne rodzaje tych używek różni przede wszystkim cel, dla którego truckerzy z nich korzystają. Kierowcy piją alkohol najczęściej dla zabawy, towarzystwa oraz przede wszystkim dla zabicia czasu na parkingach:

„Ale to wiesz, chwila i impreza już jest. Ale to jak się mówi, posiedzieli, pogadali przy piwku i tyle. Jedno wypili, drugie i tyle. Każdy też jest w miarę normalny, w miarę, bo już nie o takich słyszałem, że potrafią na załadunek pojechać i 4 promile mają i w bramę nie mogą się zmieścić, gdzie brama półtora metra szersza niż auto i dwa metry wyższa, a on potrafi gdzieś tam jeszcze przyhaczyć <śmiech>.

Ale on przecież wypada prawie z auta, bo jest taki nawalony”. (wywiad 7)

W toku wszystkich przeprowadzonych przeze mnie wywiadów moi rozmówcy podkreślali, że nie używają alkoholu przed jazdą. Jak mówili, każdy wie, ile może wypić i do jakiego czasu. Zaznaczali, że nikt świadomie nie upija się i nie wsiada za kierownicę. Jak podkreślił jeden z kierowców:

„Idiotą trzeba być, żeby usiąść za kółkiem pod wpływem. Ja w samochodzie piwko mam jako wyposażenie standardowe i pije sobie zawsze dla lepszego snu i trawienia <śmiech>. Ale przecież, jak wypiję jedno piwko i ruszam za 9 godzin, przy mojej posturze, to ja to wypalę bez problemu. Coś mocniejszego to pije się z kolegami, jak przyjdzie robić pauzę weekendową na jakimś parkingu. Jak już pijesz i następnego dnia masz ruszać, to kurcze, ale pijesz do jakiejś godziny i później nic,

albo wydłużasz pauzę i nie startujesz z rana tylko popołudniu. W tym zawodzie to jest głupotą jeździć po pijanemu, bo cię złapią i tracisz lejce, czyli tracisz możliwość zarabiania na chleb. Bo zanim nawet jak odzyskasz prawo jazdy to minie pewnie ponad rok. A już niejednego słyszałem, że zakablowali, nawet jak poruszał się pod wpływem tylko po terenie firmy, gdzie go ładowali. A ilu już straciło prawko po zjeździe z promu. Tam wsiadasz, pijesz, bo jest jeszcze pewnie za darmo i zjeżdżasz z rampy, a tam już czeka policja z alkomatem. Także jak mówię, to jest kretynizm.”

Jednak alkohol i spożywanie go jest cały czas bardzo silnie zakorzenione w polskiej kulturze, również w tradycjach i rytuałach grupy społecznej kierowców zawodowych. Miałem okazję usłyszeć i zaobserwować dwie takie tradycje.

Jedną z nich była integracja z innymi kierowcami, w tym przypadku zza wschodniej granicy. Tak tą sytuację relacjonuje kierowca:

„Ja ostatnio stałem w kolejce na Ukrainę. To jak proszę Ciebie stanęliśmy o godzinie 9 rano w sobotę, to żeśmy dopiero w poniedziałek ruszyli. 3 dni stania i musisz podjeżdżać, a jak Cię ktoś nie obudzi, to nie pośpisz w nocy, bo Cię zaraz objadą. Więc wyszło tak, że stanąłem w grupie z Szoszonami. Więc tak się pilnowaliśmy nawzajem, że nikt nas nie objechał. To jak popiliśmy później na terminalu, to nie wiem jak do samochodu trafiłem.” (wywiad 8)

W trakcie przeprowadzonego przeze mnie wywiadu grupowego miałem okazję zaobserwować ciekawy rytuał interakcyjny polegający na spożywaniu alkoholu z związku z odebraniem nowego samochodu, który odebrał jeden z czwórki kierowców. Pozostali w ten sposób zachęcali go do rytualnego poczęstunku alkoholem:

„Młody, ty jak dziś na parkingu nie postawisz tak, żebyśmy ci kierownicy i kół nie obrzygali, to ci zgniją.” (wywiad 8)

Innym i to coraz poważniejszym problemem dotyczącym używek w grupie kierowców zawodowych jest zażywanie przez nich narkotyków. Motywem takiego działania nie jest już zabawa, ale chęć nie odczuwania zmęczenia, patologiczna chęć wykonania jak największej ilości tras, kilometrów tak, aby jak najwięcej zarobić.

Jeden z kierowców opisuje to zjawisko w sposób następujący:

„Jeżdżą też, bo przecież się spotykam, szczególnie na tych kontenerach, to jeżdżą kurde na prochach, bo oni mają od kilometra, znaczy od frachtu, zresztą nie wiem dokładnie, jak to tam u nich. Ale oni kurde nie śpią tam po ileś godzin. Przecież

człowiek to by normalnie nie wytrzymał tego, że ktoś leci z frachtem z Gdańska na Śląsk i zaraz wraca z powrotem do Gdańska. Tego to już w ogóle nie rozumiem.

Szczególnie na kontenerach, no przecież to jest masakra. Fakt, że zarabiają po 7 tysięcy złotych, no ale co z tego? Ile ten organizm wytrzyma?” (wywiad 5)

Słowa te, przesądzające o coraz większej skali zażywania narkotyków przez kierowców, niestety potwierdza raport przygotowany przez socjologów z Wyższej Szkoły Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora z Pułtuska, który wskazuje na możliwość poruszania się po polskich drogach od 75 do 100 tysięcy! kierowców w skali roku jeżdżących pod wpływem narkotyków. Badania, metodą ankietową, przeprowadzono na grupie 302 kierowców zawodowych. W wyniku tych badań 31 kierowców zadeklarowało zażycie narkotyku co najmniej jeden raz w ciągu ostatniego roku, 20 – w ciągu ostatniego miesiąca, 19 – w ciągu ostatniego tygodnia, a 3 kierowców przyznało się do tego, że stosuje narkotyki częściej niż raz w tygodniu.

Niepokojący jest fakt, że badania te, prowadzone jednocześnie na grupie kierowców samochodów osobowych w ciągu 3 kolejnych lat wykazały systematyczny wzrost skali tego zjawiska.

Dla lepszego zobrazowanie wyników tych badań zamieszczam poniższą tabelę:

Tab.1. Struktura wskazań zażywania narkotyków przez kierowców zawodowych Liczba

najpopularniejszymi narkotykami przyjmowanymi przez kierowców zawodowych w Polsce są amfetamina (prawie 40% wskazań) oraz marihuana. Zawodowi kierowcy zażywają także: haszysz i ecstasy.

Dowodzą oni także, że istnieje wyraźny związek pomiędzy wiekiem respondenta, zarobkami, statusem zawodowym oraz renomą firmy, dla której pracują badani a sięganiem po narkotyki.

Również częstotliwość sięgania po narkotyki silnie koreluje z wiekiem kierowców. I tak: osoby w wieku 20-30 lat sięgają po środki psychoaktywne niemal czterokrotnie częściej niż kierowcy w wieku ponad 45 lat, którzy to, w przeciwieństwie do młodych Druckerów, zdecydowanie częściej dostrzegają problem uzależnienia i skutki przyjmowania narkotyków.

W badaniu tym ujawniły się także inne prawidłowości – im dłuższy czas pracy i niższe zarobki oraz gorsze świadczenia socjalne, tym kierowcy mają częstszy kontakt z substancjami psychoaktywnymi.

Zgodnie z tym, co udało mi się ustalić w ramach prowadzonych przeze mnie wywiadów, główną przyczyną sięgania po narkotyki w grupie kierowców zawodowych jest poszukiwanie skutecznego sposobu opanowania zmęczenia i zmniejszenia potrzeby snu w godzinach nocnych. Ponad 80% kierowców, którzy wskazali, że sięgają po amfetaminę, czyni to przed nocnymi trasami lub w trakcie jazdy. Wśród tej grupy kierowców obserwuje się także szerokie korzystanie z innych używek np.

papierosów i kawy, jako substytutu środków zwiększających odporność na zmęczenie.

Kierowcy samochodów ciężarowych zaopatrują się w narkotyki głównie od kolegów bądź też kupują je na przygranicznych parkingach, gdzie coraz częściej rolę sprzedających spełniają przydrożne prostytutki.