• Nie Znaleziono Wyników

Krassus jeszcze się nad tym zastanawiał i naradzał, gdy zjawił się

W dokumencie PLUTARCH Z CHERONEI (Stron 169-172)

KATON STARSZY

21. Krassus jeszcze się nad tym zastanawiał i naradzał, gdy zjawił się

28 Zeugma — miejscowość nad Eufratem, koło Seleucji, na granicy Kommageny i Osroeny.

29 Seleucja — poniżej Zeugmy, na wschodnim brzegu Eufratu.

naczelnik plemienia arabskiego, imieniem Abgaros, chytry i fałszywy, obok nieszczęść, jakie los zgromadził na zgubę Rzymian, najbardziej dla nich i najskuteczniej zgubny. Znali go niektórzy z uczestników wyprawy Pompeju-sza i wiedzieli, że cieszył się jego łaskawością i uchodził za człowieka filorzymskiego. Teraz jednak został przysłany do Krassusa w porozumieniu z dowódcami królewskimi, czyby mu się nie udało odciągnąć go jak najdalej od rzeki i terenu górzystego i wciągnąć na równinę rozległą, nadającą się do otaczania przeciwnika. Myśleli bowiem: raczej wszystko inne, niż spotykać się z Rzymianami w szyku bojowym w walce frontowej.

Przybywszy więc do Krassusa Abgaros — a był on wcale wymowny — chwalił Pompejusza jako swego dobroczyńcę, Krassusowi gratulował siły zbrojnej, ale ganił jego zwlekanie, ciągłe zastanawianie się i przygotowywanie, jakby mu brakowało sił i rąk do walki, a nie rączych nóg przeciw ludziom, którzy grabiąc najcenniejsze bogactwa i ludzi dawno już chcą iść do Scytii30 i Hyrkanii31: „Jeśli chcesz walczyć" — mówił — „to trzeba się spieszyć, zanim znów cała armia stanie na miejscu i król odzyska odwagę. Bo w tej chwili tylko Surena i Sylakes przeciw wam wysłani, by przejąć wasz napór na nich samych.

Króla na razie nigdzie nie ujrzysz".

Wszystko to jednak było kłamstwem. Horodes zaraz swą armię podzielił na dwie części i sam poszedł do Armenii ukarać Artabazesa, a przeciw Rzymianom skierował Surenę. Ale nie z nadmiernej pewności siebie, jak twierdzą niektórzy.

Bo niemożliwe, żeby on Krassusa, jednego z pierwszych ludzi w Rzymie, zlekceważył jako przeciwnika, a sam wybierał się na Artabazesa, by nachodzić i niszczyć armeńskie wioski. Moim zdaniem jednak bał się bardzo niebezpieczeństwa. Sam więc czatował na boku na odpowiedni moment, a Surenę wysłał przodem, by próbował ze swej strony wciągnąć przeciwnika w wir walki.

Surena bowiem to nie ktoś przypadkowy, ale bogactwem, urodzeniem, sławą pierwszy po królu, a męstwem oraz odwagą pierwszy swego rodzaju wśród Partów. Również wzrostem czy przystojnością nie ustępował nikomu.

Wyprawiał ze swego tysiąc wielbłądów jucznych, miał dwieście wozów nałożnic. Tysiąc ciężkozbrojnych jeźdźców i jeszcze więcej lekkozbrojnych tworzyło jego osłonę. A wszystkich razem, jeźdźców, najemników i niewolników, posiadał nie mniej niż dziesięć tysięcy. Pochodził z rodu mającego od dawna prawo pierwszeństwa w nakładaniu nowemu królowi Partów na głowę diademu królewskiego. Dla niego też zdobył wielkie miasto Seleucję, przy czym pierwszy wspiął się na jej mury i własnoręcznie odpierał przeciwnika.

Teraz nie miał jeszcze trzydziestu lat, ale cieszył się opinią najlepszego w radzie i pomysłach, czym w nie najmniejszym stopniu zwiódł Krassusa, łatwego do pokonania najpierw z powodu pewności siebie i zuchwałości, a potem z powodu lękliwości w zawodach i niepowodzeniach.

30 Scytia — na północ od M. Czarnego.

31 Hyrkania — na południowym wybrzeżu M. Kaspijskiego.

22. Wtedy więc Abgaros przekonał Krassusa. Ten oderwał się32 od rzeki i poszedł na środek równiny, drogą najpierw łagodną i łatwą, ale potem uciążliwą, przez głębokie piaski, przez równiny bezdrzewne i bezwodne i jak okiem sięgnąć bezkresne, tak że nie tylko pragnienie i trudy marszu pozbawiały żołnierzy sił, ale i widok beznadziejny odbierał im ducha. Żadnej rośliny, żadnego potoku, żadnej przed nimi pochyłości górskiej! Nawet chwastu kiełkującego nie ma, tylko martwe morze powodzią piasków pustynnych otaczało armię.

Łatwo było już z tego domyślać się podstępu. Do tego jeszcze od Artabazesa z Armenii przyszli gońcy z wieścią, że ich król zajęty wojną z Horodesem nie może Krassusowi przysłać pomocy, ale radzi mu zboczyć i połączyć się z Armeńczykami do wspólnej walki z Horodesem; a jeśli nie, to trzymać się w marszu i obozowaniu zawsze blisko gór, a unikać terenów dogodnych dla konnicy. Krassus nic na to nie odpisał, tylko odezwał się niestosownie, że teraz nie ma czasu dla Armeńczyków, ale przyjdzie tam później i złoży skargę na Artabazesa z powodu zdrady.

Ale Kassjusz, znowu oburzony, już nie Krassusowi robił wyrzuty, bo ten był zły na nich, lecz cichcem złościł się na Abgarosa: „Co za zły duch sprowadził ciebie tu do nas, ty najpaskudniejszy z ludzi? Jakimi truciznami czy czarodziejskimi sztukami skłoniłeś Krassusa, by w głąb bezkresnej pustyni wodzić wojska po drogach odpowiednich dla koczującego herszta rozbójników, nie dla wodza rzymskiego?"

Abgaros zaś, człowiek obłudny, korzył się, błagał, dodawał ludziom odwagi, wzywał, żeby jeszcze trochę wytrwali, a idąc koło żołnierzy pomagał im i jednocześnie szydził z nich ze śmiechem: „Warn wciąż się zdaje, że idziecie sobie przez Kampanię? Za źródłami i potokami tęsknicie, za cieniem, kąpielą, zajazdami? Nie myślicie w ogóle, że maszerujecie przez kraj między Arabią i Asyrią?"

Tak to ten Abgaros pouczał Rzymian i zanim dojrzano w nim oczywistego oszusta, odjechał na koniu, nie kryjąc się przed Krassusem, lecz wmawiając mu, że jedzie naprzód przygotować nieprzyjaciela i narobić w nim zamieszania.

23. Tego dnia podobno Krassus nie w purpurowym ukazał się płaszczu, lecz w czarnym, i zaraz go zmienił, gdy się w tym zorientował. I niektóre z chorągwi wojskowych utknęły w ziemi tak, że chorążowie z trudem zdołali je z ziemi wydobyć.

Ale Krassus śmiał się z takich znaków i tylko przyspieszał marszu, siłą zmuszając kolumnę pieszych nadążać za konnicą, gdy wtem wraca biegiem kilku z oddziału wysłanego przodem na zwiady meldując, że zbliża się olbrzymia armia, z wielką pewnością siebie do bitwy.

To wprawiło wszystkich w przerażenie. Także Krassus zdrętwiał, jak piorunem rażony. Nim jeszcze odzyskał pełną przytomność, najpierw ustawił szyk bojowy według uznania Kassjusza, w linii frontowej hoplitów, płytkiej,

32 oderwał się — od Eufratu w kierunku wschodnim.

ale długiej, na wielkiej przestrzeni równiny, przeciw możliwości otoczenia przez wroga, a jeźdźców rozdzielił na skrzydła. Potem jednak zmienił plan.

Ustawił szyki w głęboki czworobok, którego boki tworzyło dwanaście kohort z każdej strony. Przy każdej kohorcie ustawił szwadron konnicy, żeby żaden bok nie był pozbawiony osłony konnej, ale mógł walczyć z każdej strony równo zabezpieczony. Ze skrzydeł jedno powierzył Kassjuszowi, drugie młodszemu Kras-susowi. Sam stanął w środku.

Tak posuwali się naprzód i doszli do rzeczki zwanej Balissos33, nie mającej dla nich większego znaczenia, ani w wodę bogatej. Ale wtedy żołnierzom wydała się przyjemna w owej suszy i upale, zwłaszcza po trudnym marszu przez bezwodzie.

Teraz większa część dowódców uznała, że tu trzeba się zatrzymać i przenocować, dowiedzieć się, ile i jakiego wroga oczekują, w jakim szyku, a z nastaniem dnia na niego ruszyć.

Krassus jednak za radą syna i jego jeźdźców, żeby ruszać i zaraz się zewrzeć, kazał żołnierzom, kto potrzebuje, zjeść coś i wypić na miejscu, ale zanim się to w pełni i sprawnie zrobiło, ruszył z miejsca, i to nie z wolna czy z przystankami, lecz biegiem i pospiesznym krokiem, do chwili dostrzeżenia nieprzyjaciela. A ten, wbrew spodziewaniu, wydał się Rzymianom ani liczny, ani groźny.

Surena mianowicie ustawił główne siły z tyłu, za tymi przednimi, a ich blask broni kazał ukryć za osłaniającymi ją płaszczami i skórami. Kiedy jednak Rzymianie podeszli bliżej i z głównego dowództwa Partów dano znak do boju, ci najpierw całą równinę napełnili ponurym wyciem i przejmującym hałasem.

Bo nie rogami czy trąbami podniecają się oni do bitwy, ale jakby maczugami z wydrążeniem i spiżowym pierścieniem, na który napina się skóry; w te uderzając, wywołują głos głęboki i ponury, groźny jak ryk dzikich zwierząt wśród huku grzmotów. Dobrze więc spostrzegli, że doznanie słuchu najbardziej podnieca i najbardziej ze wszystkiego wytrąca człowieka z rozwagi.

24. Gdy więc tak tym hałasem Rzymian postraszyli, zaraz ze zbroi zrzucili

W dokumencie PLUTARCH Z CHERONEI (Stron 169-172)

Outline

Powiązane dokumenty