• Nie Znaleziono Wyników

Powstanie gladiatorów i pustoszenie Italii, które przeważnie nazywa się wojną Spartakusa 14 , z takiej wybuchło przyczyny: Jakiś Lentulus Batiatus

W dokumencie PLUTARCH Z CHERONEI (Stron 160-167)

KATON STARSZY

8. Powstanie gladiatorów i pustoszenie Italii, które przeważnie nazywa się wojną Spartakusa 14 , z takiej wybuchło przyczyny: Jakiś Lentulus Batiatus

utrzymywał w Kapui gladiatorów, przeważnie Galów i Traków. Z przyczyn nieważkich, w odczuciu krzywdy, że właściciel trzyma ich w zamknięciu przymusowo, by potem występowali w pojedynkach, dwustu takich postanowiło uciec. Spisek się wydał, ale siedemdziesięciu ośmiu, którzy się w tym na czas zorientowali i pospieszyli, porwali z jakiejś kuchni noże i rożny i uciekli. Po drodze natrafili na wozy wiozące zbroje gladiatorskie do innego miasta, rozgrabili je i uzbroili się, a znalazłszy miejsce obronne wybrali trzech kolejnych dowódców, z tych jako pierwszego Spartakusa. Był to z pochodzenia Trak, z ludu Majdów, pewny siebie i bardzo silny, a także rozumem i kulturą stojący ponad swym losem, bardziej grecki, niżby wskazywało jego pochodzenie.

Opowiadają, że kiedy tylko został przyprowadzony do Rzymu na sprzedaż, wąż owinął mu się w czasie snu wokół głowy. Jego żona, z tego samego plemienia, wróżka, w oszołomieniu orgiastycznym kultu Dionizosa powiedziała, że to znak przyszłej jego i strasznej siły, na nieszczęsny jej koniec.

Była ona i wtedy przy nim i razem z nimi uciekła.

9. Najpierw więc maszerujące na nich wojska z Kapui odparli, zdobywając dużo broni wojennej. Chętnie się w nią zaopatrzyli, odrzucając uzbrojenie gladiatorskie jako hańbiące i barbarzyńskie.

Z kolei i z Rzymu wysłano przeciw nim trzy tysiące ludzi pod wodzą Klodiusza. Ten otoczył ich na górze mającej tylko jedno dojście, i to bardzo trudne, które od razu im odciął, a z innych stron przepaścistej i stromej, i gładkiej, ale porosłej mnóstwem dzikiej winorośli. Tej pędy przydatne obcięli z odrośli i spletli z nich mocne, sięgające ziemi drabiny. Po nich zeszli bezpiecznie w dół, oprócz jednego; ten pozostał na górze z powodu uzbrojenia.

Kiedy więc zeszli na ziemię, spuścił im broń, a zrzuciwszy już wszystko sam jako ostatni się uratował.

Tego nie zauważyli Rzymianie. Tamci więc zaszli ich od tyłu, zaskoczyli

14 wojna Spartakusa — z lat 73 — 71 p.n.e.

niespodzianie i zmusili do ucieczki, a wtedy sami zajęli ich obóz. Teraz dołączyło się do nich dużo miejscowych pasterzy wołów i owiec, dzielnych i obrotnych zawadiaków, z których część uzbroili, a części użyli do łączności i jako lekkozbrojnych.

Drugim dowódcą wysłanym przeciw nim był Publiusz Barynus. Tu najpierw jego poddowódcę, niejakiego Furiusza, z trzema tysiącami żołnierzy zmusili do ucieczki i rozproszyli. Potem Spartakus czyhał na jego doradcę i kolegę w dowództwie, Kossyniusza, z wielkimi siłami i omal go nie złapał w czasie kąpieli koło Salin. Z trudem więc i ledwie udało się Kossyniuszowi uciec, ale Spartakus zaraz zdobył jego bagaże, zaraz poszedł za nim i ścigał go, i przy wielkim rozlewie krwi zajął jego obóz; padł wtedy także sam Kossyniusz.

Głównego zaś ich wodza, Barynusa, w wielu innych bitwach całkowicie pobił i w końcu dostał w swe ręce jego liktorów i konia. Tak stał się już wielkim i groźnym, ale w planach był jeszcze powściągliwy.

Nie widząc, by mógł pokonać siły rzymskie, poszedł pod Alpy ze swą armią licząc na to, że przekroczywszy je dotrą do swych rodzinnych stron i pójdą jedni do Tracji, drudzy do Galii.

Ale ludzie ilościowo silni i pewni swej mocy nie usłuchali; poszli na Italię i siali wszędzie spustoszenie.

Wtedy już senat rzymski zaniepokoiła nie tylko haniebna niegodziwość buntu, ale wprost obawa przed niebezpieczeństwem jak przed jedną z najuciąż-liwszych i największych wojen. Wysłał więc w pole obu konsulów. Z tych jeden, Gelliusz, zaatakował niespodzianie i do szczętu zniszczył odłam germański, który z pychy i zbytniej pewności siebie odłączył się od Spartakusa.

Drugi konsul, Lentulus, z wielką armią otoczył Spartakusa; ten jednak uderzył i stoczył bitwę, pokonał poddowódców i zdobył całe rzymskie zaopatrzenie.

Teraz Spartakus starał się posunąć pod Alpy. Zastąpił mu drogę Kassjusz, pretor Galii Nadpadańskiej, z dziesięciu tysiącami ludzi. Doszło do bitwy.

Pokonany Kassjusz stracił dużo żołnierzy, sam ledwie zdołał uciec.

10. Dowiadując się o tym, zagniewany senat kazał konsulom zaprzestać akcji, a na głównego dowódcę w wojnie wyznaczył Krassusa. A razem z nim wzięli udział w tej wojnie liczni nobilowie powodowani jego sławą i przyjaźnią.

Krassus zatrzymał się u granic Picenum, aby tam przyjąć nadchodzącego Spartakusa, a poddowódcę Mummiusza z dwoma legionami wysłał okrężną drogą z rozkazem marszu za nieprzyjacielem, bez zbliżania się do niego i podejmowania bitwy. Ale Mummiusz, jak tylko nabrał dobrej nadziei, wdał się w bitwę, poniósł klęskę, wielu ludzi stracił, wielu uratowało się rzucając broń i uciekając.

Krassus przyjął Mummiusza bardzo surowo, żołnierzy na nowo uzbroił, żądając za to poręki, że będą się teraz już mieć na baczności. Ale pięciuset pierwszych, najbardziej tchórzliwych, podzielił na pięćdziesiąt dziesiątek i z każdej dziesiątki jednego, losem wskazanego, przeznaczył na śmierć — przywracając w wojsku po wielu, wielu latach karę praojców. Śmierć taka jest wielką hańbą, a wykonuje się ją na oczach wszystkich, przy pełnym grozy i boleści obrzędzie.

Po takiej zmianie nastroju u ludzi pomaszerował z nimi na wroga. Spartakus przedzierał się przez Lukanię ku morzu. U cieśniny zastał okręty cylicyjskich piratów. Przystąpił więc do przerzucenia dwóch tysięcy ludzi na Sycylię, by tam na nowo rozognić wojnę niewolników, od dłuższego czasu gasnącą i potrzebującą nowego podpału. Ale piraci, uzgodniwszy z nim sprawę, wzięli zapłatę i zawodząc go odpłynęli. Znów więc ruszył od morza i usadowił armię swą na półwyspie pod Regium15.

Nadszedł tam Krassus. Przyjrzawszy się naturze miejsca, wskazującej, co należy zrobić, zabrał się do odcięcia półwyspu murem, jednocześnie odbierając żołnierzom bezczynność, a wrogowi dowóz żywności. Wielkie to było i trudne zadanie, ale wykonał je i wbrew pozorom w krótkim czasie ukończył: pociągnął rów od morza do morza, długości trzystu stadiów16, szerokości i równej jej głębokości na piętnaście stóp, a nad rowem postawił mur, podziw budzący swą wysokością i wytrzymałością.

Spartakus z początku nie przejmował się tym i sprawę lekceważył. Ale gdy mu zabrakło łupiestwa, chciał wyjść i zobaczył odcinający go mur, a ze skrawka półwyspu nie było nic do wzięcia. Wyczekiwał więc nocy z burzą śnieżną i zimową wichurą i wtedy niewielką część rowu zasypał ziemią, drewnem, gałęźmi z drzew, tak że trzecią część swych ludzi przerzucił na drugę stronę oszańcowania.

11. Uląkł się Krassus, by Spartakusa nie porwała chęć marszu na Rzym. Ale uspokoił się, kiedy wielka grupa oderwała się od Spartakusa i stanęła osobnym obozem u lukańskiego jeziora, które, jak mówią, zmienia się co pewien czas i raz jest słodkowodne, to znów słone i nie nadające się do picia. Tych zaatakował Krassus, wyparł ich wszystkich od jeziora, ale od pościgu i rzezi musiał się wstrzymać, bo nagle ukazał się Spartakus i zatrzymał uciekających.

Krassus już wcześniej napisał do senatu, że trzeba ściągnąć Lukullusa z Tracji i Pompejusza z Hiszpanii, ale teraz zmienił zdanie i pilno mu było stoczyć bitwę, zanimby tamci się zjawili. Uświadomił sobie, że zwycięstwo przypisze się nie jemu, lecz przychodzącemu z pomocą.

Pierwej więc zdecydował się uderzyć na tych oderwanych od Spartakusa i osobno obozujących, którymi dowodził Gannicjusz i Kastus. Wysłał więc sześć tysięcy ludzi na zajęcie pewnego wzgórza, każąc im zrobić to skrycie. Ci starali się, by ich nie rozpoznano, osłonili swe hełmy, ale dostrzeżeni przez dwie kobiety składające ofiary przed obozem przeciwnika; znaleźliby się w wielkim zagrożeniu, gdyby nie to, że szybko zjawił się Krassus, staczając potężną bitwę.

Padło w niej dwanaście tysięcy trzystu ludzi przeciwnika; z tych tylko dwóch z ranami w plecach, wszyscy inni zginęli na swych stanowiskach w szyku bojowym walcząc przeciw Rzymowi.

Spartakus po klęsce tych ludzi uchodził w góry koło Petelii17. Dopadli go

15 Regium — nad Cieśniną Sycylijską.

16 trzystu stadiów — przeszło 50 km.

17 Petelia — miasto w północno-wschodnim Bruttium w południowej Italii.

i szli za nim poddowódca Krassusa Kwintus i kwestor Skrofa. Spartakus jednak nagle zawrócił i wśród Rzymian wywołał paniczną ucieczkę, tak że rannego kwestora ledwie zdołano porwać i uratować.

To zwycięstwo jednak zgubiło Spartakusa. Zbiegli niewolnicy nabrali pewności siebie i nie myśleli już dalej stronić od bitwy i słuchać dowództwa. W drodze uzbrojeni otoczyli dowództwo kołem i zmusili je do marszu przez Lukanię z powrotem, na Rzymian! Spieszno im było taki sam los zgotować Krassusowi.

Donoszono bowiem, że już nadchodzi Pompejusz, i przy wyborach wielu liczyło na to, że na niego czeka zwycięstwo w tej wojnie; kiedy nadejdzie, zaraz się do niej zabierze, kładąc jej kres.

Spieszył się więc i Krassus z decydującą bitwą. Stanął obozem w pobliżu nieprzyjaciela i zaczął kopać rów. Zaraz niewolnicy podbiegali tam i wdawali się w walkę z pracującymi. I kiedy coraz liczniejsi z obu stron szli swoim na pomoc, Spartakus poczuł się zmuszony do bitwy. Ustawił swych ludzi w szyku bojowym i zaraz podstawiono mu konia. Ale on dobył miecza i konia zabił, mówiąc, że jako zwycięzca będzie miał dość pięknych koni po nieprzyjacielu, a jeśli dozna porażki, to konia nie potrzebuje. Potem chciał przedrzeć się wśród strasznej walki i ran wprost do Krassusa. Ale nie dotarł do niego. Zabił mu dwóch centurionów, z którymi się zderzył. W końcu gdy wszyscy jego ludzie uciekali, został sam: otoczony przez wielu, broniąc się dzielnie, został zakłuty.

Krassus, korzystając ze szczęścia, znakomicie przeprowadził tę akcję i sam narażał się na niebezpieczeństwo, mimo to i tutaj sława zwycięstwa nie ominęła Pompejusza: rozproszeni w ucieczce, w liczbie pięciu tysięcy, natknęli się na niego i zostali doszczętnie wybici. Posłał więc do senatu meldunek, że Krassus wprawdzie w świetnej bitwie pobił niewolniczych zbiegów, ale on sam dopiero wojnę z korzeniami wytępił.

Przy tym, kiedy Pompejusz odbył na koniu wspaniały triumf nad Ser-toriuszem i Hiszpanią, Krassus sam nawet nie próbował starać się o taki triumf.

Zadowolił się owacją, pieszo wkraczając do miasta. Ale i to zdało się niewłaściwe i niegodne w wypadku wojny z niewolnikami. A czym się triumf różni od owacji, napisałem w żywocie Marcellusa.

12. Wkrótce potem Pompejusz18 został powołany na stanowisko konsula. I Krassus żywił w sobie nadzieję, by zostać jego kolegą w urzędzie. Nie wahał się nawet Pompejusza o to prosić. Pompejusz przyjął to z zadowoleniem. Zawsze bowiem pragnął Krassusa jakoś sobie zobowiązać, jakąkolwiek przysługą.

Zakrzątał się więc ochoczo koło tej sprawy i w końcu na zgromadzeniu ludowym oświadczył, że za współkolegę będzie nie mniej wdzięczny niż za swój wybór.

Ale na stanowiskach nie trwali w tej samej przyjaźni. Niemal we wszystkim się różnili, wszystko sobie wzajemnie utrudniali przez osobiste ambicje. I konsulat politycznie i praktycznie sprawowali bezowocnie — chyba z tym

18 Pompejusz — konsul r. 70 wraz z Krassusem.

wyjątkiem, że Krassus składając wielką ofiarę Herkulesowi ugościł lud na dziesięć tysięcy stołów i dał przydział zboża na trzy miesiące.

Kiedyś, pod koniec konsulatu, występowali na zgromadzeniu ludowym, gdy jakiś nieznany człowiek, ekwita rzymski, ale prosty i nie obyty z życiem, imieniem Gajusz Aureliusz, wszedł na mównicę, podszedł naprzód i opowiadał, jakie miał widzenie we śnie: „Jowisz mi się objawił i kazał mi powiedzieć publicznie, żebyście nie pozwolili konsulom złożyć urzędu pierwej, niż się staną przyjaciółmi". Na te słowa tego człowieka lud kazał im pogodzić się: Pompejusz stał spokojnie, natomiast Krassus pierwszy wyciągnął do niego prawicę mówiąc:

„Obywatele, sądzę, że nic nie robię przykrego czy niegodnego mej osoby dając początek życzliwości i przyjaźni z Pompejuszem, którego wy nazwaliście Wielkim, gdy jeszcze nie miał zarostu, i któremu przyznaliście triumf, choć jeszcze nie był w senacie".

13. Tyle godnego wspomnienia o konsulacie Krassusa. Cenzorstwo19 przebiegło mu zupełnie bezcelowo i bezowocnie: nie przeprowadził oceny senatu, ani przeglądu stanu ekwitów, ani spisu obywateli. Kolegą jego w tym urzędzie był najłagodniejszy w Rzymie człowiek, Lutacjusz Katulus. Ale mówią, że kiedy Krassus podejmował trudne i przemożne zadanie, żeby Egipt podporządkować Rzymowi, Katulus gwałtownie się temu sprzeciwił. Stąd ich poróżnienie i powód, dla którego obaj zrzekli się godności.

W poważnych wypadkach związanych z Katyliną, które omal nie wywołały przewrotu politycznego w Rzymie, padło pewne podejrzenie także na Krassusa.

Wystąpił człowiek zwany <...> od sprzysiężenia, nikt nie uwierzył. Jednak Cyceron w pewnej mowie jasno mówi, przypisując winę Cezarowi i Krassusowi.

Inna rzecz, że mowa ta została wydana po śmierci ich obu. Zresztą i w dziele O swoim konsulacie Cyceron opowiada, że Krassus w nocy przyszedł do niego z listem wyłuszczającym zamysły Katyliny, potwierdzającym sprzysiężenie. I Krassus długo nienawidził Cycerona za to. Tylko syn jego nie pozwolił mu szkodzić Cyceronowi publicznie. Ten syn, Publiusz, był zapalonym miłośnikiem wymowy i nauki, bardzo przywiązanym do Cycerona. Kiedy Cyceron został skazany na wygnanie, nosił szatę żałobną i tym sprawił, że i inni młodzi ludzie to samo zrobili. W końcu i ojca przekonał do przyjaźni dla Cycerona.

14. Cezar po powrocie z prowincji gotował się do zdobycia konsulatu. Widział, że Krassus i Pompejusz znowu są z sobą poróżnieni, a nie chciał, by prosząc jednego o poparcie zraził sobie drugiego. Ale też, jeśliby żaden go nie poparł, nie miał nadziei na zwycięstwo. Starał się więc usilnie pogodzić ich i obu stale pouczał, jak przez tę niezgodę tylko popierają takich Cyceronów, Katulusów, Katonów, którzy by sami nic nie znaczyli, gdyby oni się połączyli przyjaźnią i utworzyli zespół jednej siły i jednej myśli przejmując władzę w państwie. Nakłonił ich i pogodził, i ustanowił z trzech sił jedną, niepokonaną, która rozwiązywała rzymski senat i zgromadzenie ludowe, przy czym nie

19 cenzorstwo — w r. 65 p.n.e.

tak ich wzajemnie zrobił większymi, jak przez nich sam się uczynił największym.

Zaraz bowiem przez obu wyróżniony został uroczyście wyznaczony na konsula20, a jako konsulowi przyznano mu dowództwo armii i prowincję Galię.

Przez to go jakby na wyniosłym zaniku umieścili, a sami liczyli na to, że resztą spokojnie podzielą się wzajemnie, jemu zapewniając władzę, jaką mu los przydzielił.

Pompejusz kierował się tu żądzą nieograniczonej władzy. U Krassusa dawna jego słabość, żądza bogactwa, nabrała, wobec zwycięstw, trofeów wojennych i triumfów Cezara, nowego pragnienia, nowej ambicji. W tym tylko, zdało mu się, im obu ustępował, w innych rzeczach ich przewyższał. I nie popuścił, nie spoczął, aż skończył na niesławnej swej zgubie i publicznych nieszczęściach.

W pewnym czasie21 Cezar przybył do miasta Luki na spotkanie z wielu znakomitymi Rzymianami. Tam Pompejusz i Krassus na osobnym z nim spotkaniu postanowili energiczniej zabrać się do dzieła i cały rząd przejąć w swoje ręce: Cezar ma pozostać przy dotychczasowym dowództwie wojskowym, a Pompejusz i Krassus przejmą dowództwo i wojska na innych frontach. Do tego prowadziła jedna droga: przez powtórny konsulat. Kiedy więc ci dwaj będą się o niego ubiegać, Cezar ma ich poprzeć pismami do swych stronników i przysłaniem do Rzymu wielu swych żołnierzy dla oddania odnośnych głosów przy wyborach.

15. Kiedy Krassus ze swymi stronnikami wrócił do Rzymu po owym spotkaniu, od razu był podejrzany. Po mieście rozeszła się opinia, że ten zjazd w Luce nie był niczym dobrym. A w senacie Marcellinus i Domicjusz22 zapytali Pompejusza wprost, czy będzie się ubiegał o konsulat. Odrzekł, że to zależy:

może tak, a może nie. A zapytany powtórnie, odpowiedział, że dla sprawiedliwych obywateli będzie się ubiegał, dla niesprawiedliwych nie. Tę odpowiedź uznano za zarozumiałą i ciemną.

Krassus odpowiedział z większym umiarem: jeśli to sprawie publicznej korzystne, to będzie kandydował do tej godności; jeśli nie, to da sobie z tym spokój.

W tej sytuacji niektórzy ośmielili się współubiegać o konsulat, między nimi Domicjusz. Kiedy jednak tamci jawnie się ze swą kandydaturą oświadczyli, ci ze strachu zrezygnowali. Tylko Domicjuszowi jeszcze Katon jako swemu krewnemu i przyjacielowi dodawał odwagi, każąc mu i zachęcając do trzymania się swych nadziei jako bojownika o wolność ogółu: bo Pompejusz i Krassus starają się nie o konsulat, lecz o tyranię; to, co się dzieje, to nie zabieganie o urząd, lecz rozgrabianie prowincji i wojsk.

20 wyznaczony na konsula — na r. 59 p.n.e.

21 W pewnym czasie — w r. 56 p.n.e.

22 Domicjusz — Lucjusz Domicjusz Ahenobarbus (Rudobrody), szwagier Katona, pretor r.

58 p.n.e.

Tak mówił i tak myślał Katon, i nieomal siłą przyprowadził Domicjusza na forum, gdzie dużo ludzi przyłączyło się do nich. I niemało było zdziwienia: „Na co ci dwaj potrzebują drugiego konsulatu? Na co znów razem? Czemu nie z innymi?

Mamy dużo ludzi nie mniej godnych, doprawdy, by piastować urząd razem z Krassusem czy Pompejuszem!"

To zaniepokoiło stronników Pompejusza. Nie powstrzymali się od żadnych awantur i przemocy. Przede wszystkim jednak na Domicjusza się zasadzili i kiedy ten nocą wracał w otoczeniu swych stronników do domu, zabili człowieka niosącego przed nim pochodnię, wielu zranili, wśród nich także Katona.

Przepędzili ich i zamknęli w domach, aż i konsulów wybrano.

Wkrótce potem znowu uzbrojeni otoczyli mównicę, Katona z forum wypędzili, niektórych opornych zabili, po czym Cezarowi przyznali władzę i prowincję na drugie pięciolecie, sobie zaś z prowincji przyznali Syrię i obie Hiszpanie razem. W losowaniu Krassus dostał Syrię, Hiszpanie Pompejusz.

16. Wszyscy byli z takiego podziału zadowoleni. Tłum życzył sobie, żeby Pompejusz nie oddalał się z Rzymu, a on też, przez miłość do swej żony23, zamierzał większość czasu spędzać na miejscu.

Krassus zaś z radości zaraz po losowaniu objawił takie zadowolenie, że zdało się, iż żadne szczęście wspanialsze nie mogło go spotkać. Z trudem wśród przyjaciół i tłumów umiał zachować spokój, a nadto swoim najbliższym opowiadał dużo niestworzonych rzeczy, wbrew swemu wiekowi i swej naturze; bo w życiu wcale nie był chełpliwym junakiem.

Wtedy jednak był całkiem podniecony i zaślepiony i nie tylko Syrię czy Partów wyobrażał sobie jako cel swoich pragnień, a to, co Lukullus osiągnął w wojnie z Tygranesem czy co Pompejusz w walce z Mitrydatesem, uważał za dziecinadę, i w nadziejach swych posuwał się aż do Baktrii i do Indii, i dalej, za ocean! A przecież w ustawie w ogóle nie było mowy o wojnie partyjskiej. Wszyscy jednak wiedzieli, że namiętnie o tym marzył. Nawet Cezar pisał do niego z Galii, chwaląc te jego plany i jeszcze bardziej podniecając go do tej wojny.

Kiedy zaś trybun ludowy chciał się sprzeciwić tej wyprawie wojennej i popierało go wielu oburzonych, że ktoś idzie na wojnę przeciw ludziom, którzy w niczym nie zawinili i pozostają w przyjaznych stosunkach z Rzymem, Krassus, przestraszony, prosił Pompejusza o pomoc i udział w wymarszu z Rzymu, jako że ten cieszył się wśród tłumów wielkim poważaniem. I wtedy też, tłumy gotowe do tego, by Krassusa zatrzymać, krzykiem mu się sprzeciwić, gdy zobaczyły idącego przed nim Pompejusza z miłym spojrzeniem i pogodną twarzą, w milczeniu ustąpiły maszerującym drogi.

Atejusz jednak zastąpił im drogę i najpierw słowem wstrzymywał Krassusa i zaklinał go, by dalej się nie posuwał, potem woźnemu ze służby swej przybocznej kazał go pochwycić i zatrzymać. Ale inni trybuni nie godzili się na to. Woźny więc puścił Krassusa. Wtedy Atejusz podbiegł przodem do bramy

23 przez milość do żony — Julii, córki Cezara.

wyjściowej z miasta i rozniecił tam małe ognisko ofiarne, a kiedy Krassus je mijał, okadzał je i czyniąc libację ofiarną straszne i dreszcz budzące rzucał przekleństwa, wzywając przy tym po imieniu jakichś groźnych bóstw potwornych.

Zaklęcia takie, tajemne i bardzo stare, mają — jak mówią Rzymianie — taką moc, że nikt objęty nimi nie uchodzi cało. Ale i ten, co je stosuje, doznaje nieszczęścia. Dlatego nie w każdym przypadku i nie często się je przypomina. I wtedy także miano za złe Atejuszowi, że miasto, dla którego życzył klęski Krassusowi, naraził także na nieszczęścia i strach przed zabobonem.

17. Krassus przybył do Brundyzjum. Morze się jeszcze nie uspokoiło po

W dokumencie PLUTARCH Z CHERONEI (Stron 160-167)

Outline

Powiązane dokumenty