• Nie Znaleziono Wyników

WSPÓLNOTA UWIKŁANA • U rządzenia i afekty

5. O PSYCHOPOLITYCZNYM POTENCJALE LITERATURY ŚLĄSKIEJ

5.2. KRYTYKA MARZENIA

B ohaterow ie M orcinka m im o rzekom ego fanatyzmu, m ają przebłyski krytycznego myślenia, dokonują konfrontacji z w yidealizow anym obrazem ojczyzny. K urt K raus uważa, że tekst Roty, tak popularny w czasach pow stań śląskich, je st owocem kom pleksu niższości.

B ohater M orcinka dom aga się zm iany postaw y z poddańczej apollińskiej, na dominującą, sprawczą, dionizyjską:

Cóż powiedzieć o polskim społeczeństwie? Przebolało już swoją klęskę w plebiscycie mazurskim, a teraz żyje tylko sprawą Śląska. Zwołuje zebrania i słusznie. Przeważnie jednak modli się w kościołach i śpiewa żałośnie, by Pan Bóg raczył mu zachować ojczyznę i wolność. Teraz to „zachowanie” zmienia na

„pobłogosławienie”. Ludzie urządzają jakieś pochody i krzyczą lub śpiewają, że Niemiec nie będzie im pluł w twarz. Jaka to niemądra pieśń!... Tak może śpiewać tylko ten, który czuje się słabym człowiekiem, który przeżywa jakiś... W niemieckim języku nazywa się to Minderwertigkeitsgefuhl (poczucie niższości przyp. M.M.).

- A jakbyś ty śpiewał? - przerwał mu zachmurzony ojciec.

- Że ja będę Niemcowi pluł w twarz! - cisnął Kurt z pasją.

Ojciec spojrzał na niego i pokiwał głową.

- I co dalej ? - zapytał znowu.

- Byłem w warszawskim Komitecie Zjednoczenia Górnego Ślaska z Polską. To jest obok pomnika Mickiewicza. I zastałem tam... - urwał, bo szukał odpowiedniego polskiego wyrażenia.

- „Polnische Wirschaft” - podrzucił mu ojciec z sarkazmem.

- Nie chciałem tego słowa powiedzieć, lecz ty rzekłeś dobrze.284

K lęska m arzeń K urta o Polsce polega na tym, że postrzega on polskie uniw ersum symboliczne, polską kulturę i tradycje jak o m artyrologiczne i pesym istyczne. N isko ocenia także zaangażow anie, przedsiębiorczość obywateli, czy organizację oraz solidność pracy.

Jeśli chodzi o stosunek do w artości i postaw ę życiow ą bliżej m u do ducha niem ieckiego. Jego ojciec podrzucając mu obelżywe sform ułow anie o słabości polskiej gospodarności (Polnische W irschaft) w ypow iada gorzką prawdę, która przeszkadza im w pełnej asymilacji.

Polska jak o obietnica m iała być „całkiem inna”, „lepsza” od niemieckiej germ anizacji i nam olnego K ulturkampfu. Polska ja k o idea przedstaw iana w prozie M orcinka to Elizjum, ziem ia obiecana, czyli religijna i pozytyw na przeciw w aga dla niem ieckiego piekła, zła, negatywności.

O braz ten realizow ał się poprzez rom antyczną, m ickiew iczow ską figurę pełni ojcowsko-m atczynej, czyli fantazm at M atki-Ojczyzny. Broszurow y rom antyzm dostarcza M orcinkow i podstaw ow ego języka afektu:

Ujrzał na grobie Stazyjki rozłożoną broszurę. Poznał, że to ten Mickiewicz, którego zaniósł Kurtowi. Wstał podniósł broszurę. Zauważył, że na otwartej stronicy tekst zakreślony jest czerwonym ołówkiem. Zaciekawiło go to bardzo.

Odchylił się więc, by cień padał na stronicę, i powoli zaczął czytać zakreślone linijki:

Są z was niektórzy, którzy mówią: niech lepiej Polska leży w niewoli, niż gdyby zbudzić się miała według arystokracyi; a drudzy: niech lepiej leży, niż gdyby zbudzić się miała według demokracyi; a inni: niech lepiej leży, niż gdyby miała granice takie, a inni owakie. Ci wszyscy są lekarzami, nie synami, i nie kochają matki Ojczyzny.

Tu był dziwny dopisek na marginesie: „Kurt jest taki! Muszę go nauczyć kochać naszą matkę Ojczyznę” !

Skończył zadumał się nad tymi osobliwymi słowami. Wiedział, że pisma Mickiewicza wędrowały po wszystkich polskich chałupach i domach robotniczych na Śląsku, że wszyscy je czytali i wszyscy wierzyli, iż ta Polska, której jeszcze nie ma, ale która zmartwychwstanie jak Chrystus z grobu, będzie inna. Nie będzie żebraczych zarobków, nie będzie kar za polskie pacierze i polski język, dzieci będą mogły uczyć się po polsku, kardynała Bertrama wezmą rogaci diabli wraz ze wszystkimi księżmi centrowcami, tych wszystkich Plessów, Donnersmarcków i 284 Tamże, s. 193-194.

innych pasibrzuchów też wezmą diabli, dzieci nie będą marły podobne do rachitycznych kukiełek, biedota nie będzie się gnieździła w hałdowych wnękach i rurach pod wielkimi piecami hutniczymi, nie będzie truła się gorzałą zaprawianą witriolem, powstaną spółdzielnie, nowe domy o dużych oknach, ochronki dla dzieci... Co tu gadać! Będzie inny świat w tej Polsce!...

Kapusta wiedział, że gdyby go ktoś w tej chwili zapytał: „Czemuś ty, stary dziadzie, poszedł do powstania, przecież mogli cię Grenzschutze lub Sicherheitpolizai lub niemieckie bojówki zastrzelić” - to odpowiedziałby, że poszedł dlatego, że wierzy Mickiewiczowi, a taki wielki i mądry człowiek, wieszcz narodowy i prorok, nie będzie przecież fanzolił, aże ni!...285

Inna, niepodległa Polska to ta nie będąca w e w ładzy arystokracji, ani ludu - dem okracji, lecz ojczyzna um iłow ana, utopijna, pełna nieracjonalnej miłości, poświęcenia. N ie trzeba w nikliw ego oka, by dojrzeć w tym obrazie pęknięcia, je st to Polska paradoksalna. Łącząca trudne do pogodzenia doktryny. A to dlatego, że M orcinek kreśli obraz socjalistycznego raju:

„pow staną spółdzielnie, now e domy o dużych oknach, ochronki dla dzieci...” , ale z dom inantą chrześcijańską, w yczekuje szczęśliwej ojczyzny, która: „zm artw ychw stanie ja k Chrystus z grobu, będzie inna” . W reszcie m a to być Polska przepow iedziana przez M ickiewicza, którego autorytet w oczach ludu je st bardzo duży. Poeta, literat staje się figurą religijną, w ieszczem , a naw et prorokiem dla swoich czytelników. N a ostatnią drogę lud w w ym ow nym geście składa zm arłym utw ory M ickiew icza na grobie.286

Literatura m a zatem siłę m ogącą zm ieniać postawy, a naw et torow ać drogę do raju.

Zaś czytanie M ickiew icza m oże być przyczyną rozpoczęcia w alki na śmierć i życie. Pisarstw o M orcinka ukazuje m ityczne oddziaływ anie rom antycznych w zorców , które nasiliło się na Śląsku w latach pow stańczych i rzutow ało na następne pokolenia.

Ten m it je st jed nak niew ystarczający i potrzebuje wspierającej narracji. W tym przypadku, argum entem za w alk ą o Śląsk je st korzyść ekonom iczna, ja k ą poniesie Polska z pozyskania tej ziemi. K urt K raus w rozm ow ie z kapitanem i dow ódcą oddziału pow stańczego

„G rupa W aw elberg” , Tadeuszem Puszczyńskim , denerw uje się, gdy m a się jednoznacznie opow iedzieć narodow ościow o. W aw elberg (był to pseudonim Puszczyńskiego) próbuje postaw ić K rausa pod murem: „- A w końcu Polska! Był okres, że nie w iedzieliście, czy

285 Tamże, s. 189-190.

286 Broszurowe wydanie Ksiąg pielgrzymstwa polskiego ta najpewniej pochodziła z drukarni Karola Miarki (ojca i syna), który dokonując problemowego i treściowego wyboru krzewili polskość na Górnym Śląsku.

Lektury dla ludu publikowane przez tę manufakturę miały zasadnicze znaczenie we wzmacnianiu i utrwalaniu narodowego ducha. Wiele mówiące są tu tytuły wydawnictw drukowanych w Wielkopolsce i na Śląsku, np. w drukarni ks. Franciszka Bażyńskiego w Wydawnictwie Dobrych i Tanich Książek dla Ludu.

jesteście Polakiem, czy N iem cem . Potem uczuliście się Polakiem , ale takim bezbarwnym , jakim ś w ypłow iałym . A teraz? - cisnął z nienacka pytanie ja k sędzia na przesłuchaniu.” 287 Pytanie to je st o tyle dziwne, gdyż Puszczyński nie m a złudzeń, że plebiscyt będzie przegrany. Budzi to opór K rausa, który pyta kapitana, po co w takim razie prow adzić beznadziejną w alkę? W aw elberg, rów nież bez skrupułów, w skazuje na korzyść ekonom iczną ja k o głów ną przyczynę dziejowej i politycznej zaw ieruchy na Śląsku.

Żeby użyć porównania, powiem tak: jesteśmy podobni do zagłodzonego psa, któremu nareszcie udało się porwać tłusty kawałek. Darujmy sobie takie wzniosłe pojęcia, jak odwieczna ziemia polska, piastowska ziemica. Nam chodzi o Śląsk, bo tu są nasi ludzie, twardzi, mocni i pracowici. I chodzi nam o węgiel... Bez niego jesteśmy żebrakami!288

Z narracji rom antycznej, tożsam ościow ej przechodzim y do ekonom icznej. M orcinek je st niezwykle obrazow ym pisarzem. W pow yższym fragm encie Polska ukazana je st m etaforycznie jak o pies, a Śląsk jak o tłusty kaw ałek mięsa. B ohater powieści m a świadomość posługiw ania się kliszam i piastow skiego toposu dynastycznego, ale nie przeszkadza m u to w sięganiu po stereotyp Ślązaków ja k o „sw oich ludzi”, tw ardych i pracowitych. W puencie Puszczyński nie pozostaw ia jed n ak czytelnikowi złudzeń, że staw ką je st w yłącznie „tłusty kąsek” - w ęgiel, a Ślązacy m ają go dla polskiego kapitału po prostu skutecznie wydobywać.

W alka o ziem ię i jej dobra, kosztem życia zw ykłego człow ieka była zażarta, i rozszerzała się na w szystkie dziedziny życia, gospodarkę i prasę. Pisarz przedstaw ia szeroki front działań i w alki o w pływ y z charakterystyczną dla siebie sw adą i um iłow aniem konkretu.

Giełdy gdańska i berlińska wykupywały polskie pieniądze papierowe obniżając ich kurs w Polsce i na Śląsku. Rzucały je masami na rynek, a niemieccy agitatorzy oblepiali nimi słupy telegraficzne, nalepiali przepołowione na butelki z piwem i przepołowione zawieszali w publicznych toaletach jako papier klozetowy.

Prasa niemiecka zaś pęczniała od straszliwych opisów zbrodni polskich, których jakoby ofiarą padali spokojni i uczciwi obywatele narodowości niemieckiej, szermowała umiejętnie tak zwaną „greulpropagandą”, a przede wszystkim zasypywała teren ulotkami, broszurami i pismami. Wychodziły pisma niemieckie w języku niemieckim i polskim, wychodziły gazety polskie w języku polskim i niemieckim. Wszystkie usiłowały przekonać czytelników, że jedyny 287 G. Morcinek: Mat Kurt Kraus..., s. 203.

288 Tamże, s. 205.

ratunek dla nich to - głosowanie za Niemcami lub głosowanie za Polską. Gazety te były rozdawane bezpłatnie na ulicach, dostarczane bezpłatnie do domu pocztą.

Bojówki rozbijały kioski i przepędzały ulicznych gazeciarzy z przeciwnego obozu;

ludzie głupieli od nadmiaru haseł, demagogii, świętości, szumnych słów o ojczyźnie, o Bogu, o grobach ojców, o kulturze. Diabeł by tego nie spisał na wołowej skórze.

Jakiś czarci młyn zaczął się kręcić, szumieć, wirować, porywając wszystkich, nawet najbardziej flegmatycznego biedaka, w swoje wiry.

I gdy na Górnym Śląsku rozpętały się namiętności nacjonalistyczne i klasowe do ostatnich granic, w Londynie radzono spokojnie i dzielono Śląsk. Tyle dostaną Niemcy, a tylko tyle Polacy! A plebiscyt? Śmiać się z plebiscytu?289

N iszczenie waluty, w ykupyw anie jej przez niem ieckie banki, agitacja w e w szystkich dostępnych kanałach i środkach przekazu, przepychanki, dem agogia, nam iętne dyskusje o szarganiu świętości, prow okacje i inw ektyw y - polityka w oczach pisarza zam ienia się w diabelski młyn, karuzelę, poryw ającą w szystkich obywateli, naw et tych pozbaw ionych przekonań w swoje wiry. Jest to bardzo subtelna i trafna analiza zjawiska. Zw łaszcza za celną uw agę należy uznać fakt, że to pismo, gazety były głów nym nośnikiem „nacjonalistycznych i klasow ych nam iętności” . Zaw arte w cytacie spostrzeżenia św iadczą o przenikliw ości i suwerennym myśleniu. A utor w swoich spostrzeżeniach je st świadom tego, że ludzie „głupieli od nadm iaru haseł, dem agogii, świętości, szum nych słów o ojczyźnie, o Bogu, grobach ojców, o kulturze.”

B ankructw o tego przedsięw zięcia w gorzkich słow ach m ógł M orcinek w yrazić dopiero po latach. Piekło w ojny domowej, walki sąsiadów, na których nałożono siatki nacjonalizm u było niszczycielskie. D ecyzje polityczne zapadały m im ochodem , zupełnie niew spółm iernie do przelanej na G órnym Śląsku krwi.