• Nie Znaleziono Wyników

TEMAT GÓRNICZY PRZECIW POGARDZIE

MORCINEK CAŁKIEM INNY

3. TEMAT GÓRNICZY PRZECIW POGARDZIE

Andrzej Drawicz: Jasne, „Serce za tamą” Morcinka przeczytałem chyba mając 10 lat, tak że muszę ci powiedzieć, że od tej strony mój kontakt ze Śląskiem zaczął się wcześniej.

Kazimierz Kutz: Nie wiem, czy to jest taka najlepsza literatura o Śląsku. Braliście to w szkole?

Andrzej Drawicz: Nie, po prostu mówili mi, żeby poczytać Morcinka, bo to taki ciepły, sympatyczny pisarz.

Kazimierz Kutz: - Właśnie, krupniok trochę taki.

Andrzej Drawicz: - Ty mu zdaje się, nie możesz zapomnieć tego, że ogłosił wniosek o przemianowanie miasta Katowice, no ale...

Kazimierz Kutz: - Nie tylko, nie tylko.

Andrzej Drawicz: Morcinka ju ż nie ma, a Katowice są mimo wszystko.439

Nie m a bardziej banalnego i w sposób bardziej oczyw isty pow iązanego z o sobą M orcinka tem atu n iż górnik i kopalnia. Nie dajm y się jed n ak zwieść, ju ż w samej nazw ie - górnik - czyha paradoks. W szak w iem y, że górnik to pracow nik dołowy, a nie pow ierzchniow y, w ięc z g ó rą nie m a w iele w spólnego (co innego z górotw orem ). Niem iecki bergman, czy czeski hornik też niewiele w yjaśniają. N azwy m a ją to do siebie, że s ą przez nosicieli ję zy k a obracane niczym m onety, w ięc ich znaczenia zacierają się. A ich konw encjonalna funkcja doprow adza do zapom nienia o tym, co najciekawsze, czyli narracji o

439 K. Kutz: Wesoło czyli smutno. Kazimierza Kutza rozmowy o Górnym Śląsku. Katowice 1998, s. 84-85.

jej początku i dalszej historii. Oddam głos narratorow i prozy M orcinka, który k re ślą : sw o ją genealogię łączy j ą zrazu z górnictwem:

Mój ród wywodzi się skądś od Tarnowskich Gór i gdyby tak pogrzebać w starych, zmurszałych księgach parafialnych, doszukałbym się w nich, że mój prapradziadek był owym legendarnym Rybką, który w tamtej okolicy wyorał bryłę srebra i był założycielem czy fundatorem kolebki górnictwa polskiego - jakby to określił jakiś dziennikarz.440

Jakby to określił filozof - każde istnienie społeczne dom aga się uznania. W yw odzenie się od znam ienitych antenatów je s t przepustką do w ejścia na k ażd ą arenę, także literacką. Szukanie gestu założycielskiego, czy w reszcie szlachetnego i uznanego przodka je s t n am iętn ą praktyką w zm acniającą poczucie własnej godności, w artości będącej biletem do upragnionej sław y i uznania. Legendarny Rybka, fundator kolebki górnictw a polskiego to m ityczny założyciel, eponim, uw ierzytelniający bohaterów prozy. Jest to głos ludu górniczego, górniczego stanu.

W arto zauw ażyć, że naw et w pieśniach górniczych m ow a je s t o odrębnym , w yraźnym etosie tego stronnictw a. Nie bez znaczenia je st tutaj dobieranie słow nictwa. Zakon górniczy to rów nież stronnictw o w spólnej historii, dośw iadczeń. D zielące w spólne w artości i w yznające niezm ienne zasady. Słowo gw arek niesie w sobie niem iecki źródłosłów G ewahr441 oznaczający poręczenie, gw arancję, je s t bliski znaczeniow o gwardii, w arcie, w ięc formacjom odpow iedzialnym za obronę kogoś lub czegoś. Źród łosłów w skazuje na stow arzyszony i chroniący swoich interesów charakter gw arectw a/górnictw a. Co ciekawe idealizacje tego typu wyszły nie tylko spod pióra M orcinka, A lfons Perlick autor niem ieckich etnograficznych studiów z roku 1943 w rozdziale zatytułow anym Pochw alna p ieśń zaangażow ania pisał:

Choćoy do tej pory przedstawione cechy robotnika sta ć by si ę mogły powodem do formułowania zastrzeż ń to jednak stają si ę bez znaczenia w obliczu pie śii pochwalnej naszych górników i hutników. O tym stosunkowo rzadko si ę mówi, gdyż te właściwości uznajemy za co ś oczywistego. Jednak co do jednego mamy całkowitą jasno ść codzienna akcja na podziemnym froncie pozwoli ła z biegiem lat na to, aby ten lud stał się tak wielki, ż trudno wyobrazi ć sobie silniejsze spotęgowanie cnót żałnierskich. Ustawiczna walka, nieprzerwana wojna z w ęglem

440 G M s k n r k '-Słód® Z g o W i ^ y języka polskiego. Warszawa 1989, s. 164-165.

i rudą oraz z ich danym przez naturę oporem nadała ludziom profil stało ści i niedbałości o potrzeby. Każi ą słabość należy wci ąż na nowo zwalcza ć aby stawi ć czoło rzeczywistości. Wszelkie poluzowanie tej postawy jest zagro żmiem dla siebie i dla wspólnoty; jedynie wybrana, wyselekcjonowana gromada mo ż trwa ć i wytrwać w słu żrie tych zmaga ń Żadna inna kraina, żidna inna przestrze ń nie wymaga tylu względów na towarzyszy pracy, żadna nie zada tak wyrazistego ducha bojowego i tak znakomitej gotowości do walki, żiden inny obszar nie wymaga tak wiele podporządkowania, posłusze rstwa, poczucia obowi ąsku, świadomości tegoż pewności, zaufania do przeło żmych, wyrzecze ń i rezygnacji, jak kraina hut i kopal ń 442

Perlick nazyw a górnośląskiego robotnika „żołnierskim człow iekiem ”, pe łnym odw agi i m iłości do stron ojczystych. Co ciekawe, ten niew olny od nazistowskiej ideologii traktat niem ieckiego historyka i etnografa je st bliźniaczo podobny do aksjologii proponow anej przez pisarza z Karwiny. O ile A lfons Perlick próbow ał uczynić rów norzędnym m ieszkańca O bershlesien Provinz m ieszkańcow i Berlina, o tyle autor W yrąbanego chodnika dokonuje podobnej w stawce społecznej idealizacji m ieszkańca Śląska, który m a b yć pe łnoprawnym Polakiem.

Tym samym poprzez w prow adzenie na arenę literacką tem atu górniczego udało się M orcinkow i przem ycić w p olską publiczność literacką, a innym i słowy w narodow ą świadom ość, nie tylko sam ego górnika, ale i Śląsk, który skryw ał się za je g o figurą. Taka reprezentacja je st dość problem atyczna, bo przypom ina zaw ężenie szerokiego w achlarza regionów, języków i m odeli życia do jednej górniczej formy. D latego figura haw ierza jako poznaw czy skrót, uproszczenie musiała być m onolityczna, legendarna.

Górnik je st postacią niejednoznaczną, funkcjonującą na pograniczu światów. Obcuje z światem podziem nym w dwojakim sensie. Pracuje pod ziem ią, odpow iada za sw o ją pracę przed zw ierzchnikiem , rodziną, ale i ducham i podziemia: Skarbkiem , Pusteckim, czy Szarlejem . Żyje na granicy światów. Jest postacią obcu jącą ze śmiercią, blisko m u do archeologa i grabarza (prefiguracja Joachim a Rybki, bohatera jednej z książek). Nie bez znaczenia je st fakt, że lokalnie kopidołem (grabarzem) nazyw a się rów nież górników. Jest w reszcie górnik figurą W ielkiego Innego, bo dla tzw. m achiny kapitalistycznej je st strategicznym reprezentantem mas pracujących bez twarzy. M otyw górniczy i jeg o stała obecność w dziele M orcinka nie je s t przypadkow a. To próba opow iedzenia historii nowej, 442 A. Perlick: Istota górnośląskiego robotnika przemysłowego. Przeł. W. Kunicki. W: Pierony. Górny Śląsk po polsku i niemiecku. Antologia. Wybór i oprac. D. Kortko, L. Ostałowska. Warszawa 2014, s. 43.

niereprezentow anej w cześniej w dziejach. A na pew no nie opow iedzianej przez Ślązaka. Jest to m ów iąc w prost próba opisania W ielkiego N iem owy. Jakim i środkami było to możliw e?

W ydaje się, że zastosow ano tu rom antyczne m atryce, o których Novalis pisał;

Świat musi być zromantyzowany. W ten sposób odnajdziemy pierwotny sens. Romantyzowanie to jakościowe pot ęgowanie. W działaniu tym niższe Ja utożsamia się z lepszym Ja. Tak jak my sami jeste śmy takim jako ściowym spotęgowaniem. Nadając rzeczom pospolitym wyższy sens, zwyk łym - tajemniczy wygląd, znanym - godność rzeczy nieznanych, skończonym - pozór niesko ńczono ści, romantyzuj ęje(...)443

Jakościow e spotęgow anie górnika, w yidealizow anie jeg o cech charakteru, rom antyzow anie, uniezw yklanie codzienności miało codzienną p racę podnieść do rangi mitu. Pospolita praca została przedstaw iona jak o niezwykła. Górnictw o to m it fundacyjny Śląska w w yobraźni ogólnopolskiej. Pojaw ienie się tych egzotycznych dla Polaków spoza Śląska w ątków o odrębności historycznej/kulturow ej/obyczajow ej tej ziemi, wynikało z prostej potrzeby, dzieje i św iatopogląd należało przed lokalnym oraz ogólnopolskim czytelnikiem opowiedzieć.

Ślązacy nie reprezentow ali się sami, w ięc musieli być reprezentow ani. M orcinek tę sytuację zmienił.

Ciekawe s ą zw łaszcza te nieoczyw iste narracje i m ity m ające przedstaw ić Ślązaków i Śląsk. M onarchia, a w szczególności jej sym bol - król stanow i w ażny punkt odniesienia dla narodu. B enedict A nderson zauw aża, że m onarcha organizuje całość w spólnotow ego życia w okół m itycznego centrum. Król je s t ubóstwiony, cechuje go św iętość władzy, a nie dem okratyczna św ieckość m ianow ania. Lud zaś nazyw any je s t poddanym i (lub określany jak o w iernie poddany). W ładca i dynastia w tym rozum ieniu były zatem gwarantem suw erenności i siły. Te instytucje mogły podnieść godność dow olnego podw ładnego, a naw et całej grupy, udzielając łaski przywileju. M orcinek fantazjuje na ten temat;

Wtedy drabanci, radzi nieradzi, cofnęli się, panowie uczynili przejście, a gwarkowie stanęli przed królem. Najstarszy z nich, siwy i suchy, podobny do oskubanego indora, mówi coś do niego. Król słucha, uśmiecha się i znowu pokręca wąsa. Gwarek nabiera śmiałości, szeroko gestykuluje, jego towarzysze przytakują 443 Novalis: Uczniowie z Sais. Proza filozoficzna - studia - fragmenty. Przeł J. Prokopiuk, Warszawa 1984.

głowami, panowie zaś krzywią się pogardliwie i ukradkiem szepczą sobie coś do ucha. Teraz dowódca gwarków przejmuje od swych towarzyszy jakieś srebrne puzderko i podaje królowi. Król odbiera je, wręcza pancernemu towarzyszowi i wyciąga do gwarków dłoń.

I wtedy stała się rzecz niebywała, w kronikach dotychczas nie notowana.

Oto gwarkowie zgarnęli się do króla i na przedbieżki podają mu dłonie, ściskają mocno królewską, potrząsają nią po kumotersku, król zaś śmieje się szeroko, wcale nie po królewsku, lecz jakby po gazdowsku, i klepie ich po ramieniu. Coś niesłychanego! Szebesta patrzy i nie wierzy własnym oczom. Cóż to za dziwny król? Z gwarkami się wita za pan brat i to serdeczniej aniżeli z tamtymi napuszonymi panami, co teraz nosami kręcą, potrząsają głowami i nie mogą ukryć zgorszenia.444444

Jan III Sobieski w drodze na W iedeń m iał rzekom o bratać się z tarnogórskim i górnikam i. Jest to jed yn y znany mi przypadek w pisarstw ie M orcinka, w którym reprezentant w ładzy zw ierzchniej ukazany je s t w jednoznacznie aprobatyw ny sposób. Taka form a reprezentacji zaw iera w pisany w M orcinkow y św iatopogląd prozy oraz ludow ą p am ięć nakaz um iłow ania króla, jak o reprezentanta w ładzy i w oli Bożej. P am iętać należy, że w m odlitw ie pow szechnej prosi się o nadejście królestw a Bożego, a nie dem okracji parlam entarnej. Król specjalnym i w zględam i obdarza górników, dlatego też oni ogrzew ając się w tym świetle, w in d ują się jak o grupa społeczna. M am y tu do czynienia z kolejnym m item fundacyjnym tej grupy zawodowej.

Tem at górniczy, z którym obszernie w swojej m onografii P isarski zakon 445 rozpraw ia się K rystyna H eska-K w aśniew icz chciałbym w idzieć z nieco innej strony. Perspektyw a mnie interesująca dobrze oddana je st przez słowa Petera Sloterdijka, który p isał o interesie grup społecznych tak:

Grupy te chcą teraz wypełnia ć sceny historii i by ć doceniane jako czynniki życia publicznego, którym powiódł się awans ze schorzałej gnuśno ści na zdoln ą wyrażać swe poglądy podmiotowość Można zauważy ć że awansuj ą:e grupy nowszych czasów eksponuj ą nie tylko autobiograficzny patos; wszystkie one bez w yjąku rozwijają uczucia filantropijne, a ściślej autofilantropijne.446

444 G. Morcinek: Ondraszek. Katowice 1979, s. 37-38

445 K. Heska-Kwaśniewicz: Pisarski zakon. Biografia literacka Gustawa Morcinka. Opole 1988.

446 P. Sloterdijk, Pogarda mas. Przeł. B. Baran. Warszawa 2003, s. 26.

W tych pozornie sentym entalnych i m oże za bardzo osłuchanych przez nas s Iowach o tym, że:

„M orcinek Śląsk do Polski w prow adził a Polskę do Ś ląska”, je st praw dziw ie rew olucyjny potencjał, który z biegiem lat osłabł Szerokie dośw iadczenie Śląska, na które nie składają się w szak sami górnicy, zostało na m ocy działania m etafory, a precyzyjniej synekdochy, utożsam ione ze Śląskiem jak o takim. Tem at górniczy stał się dla Czytelników znakiem rozpoznaw czym M orcinka i p e r analogiam Śląska. W ogólnym odbiorze kopalnia, górnik i Śląsk zlały się w jedno, utożsamiły. A obecnie s ą w ręcz nieznośnym stereotypem , który był dla mnie im pulsem do podjęcia studiów nad M orcinkiem .

M orcinek po dekadach eksploatow ania dziedziny m otyw u górniczego i pow ielania schem atów, długie lata m arzył o napisaniu książki wolnej od tem atu górniczego.

Socrealistyczna koniunktura, pisanie na zam ów ienie oraz podatna na sugestie i krytykę osobow ość były jed n ak najw iększym i przeszkodam i ku jeg o suw erenności twórczej.

W arto cofnąć się w czasie i zadać sobie pytanie: jak ie zainteresow anie m ogli w w ychodzącym z szlacheckiego m odelu kraju w zbudzać m ałom ów ni m ężczyźni o surowym obliczu i twardej, zdaw ałoby się obcej m ow ie? W ielk ą zasługą M orcinka je st w łaśnie to, że stw orzył obraz odrębny, now y m odel estetyczny i etyczny na użytek opow iedzenia historii swojej ziemi. Na ile je st to obraz przekonujący?:

Oto, gdy drużyna ratownicza wyprowadziła nas pod szyb i gdy zdj ęi śmy z siebie aparaty tlenowe i maski, jeden ratownik z dru żyny zmuszonej do wycofania si ę podczas akcji, oparł się o stempel i chlipał.

- Czemu beczysz? - zapytałem.

- Z radości, że was moi kamraci wyratowali! - rzekł objął mnie i ucałował w usta, Z ust cuchnęło mu machorką i śledziem, podrapał mnie po twarzy nieogolon ą brodą, z gday podobny był do rzezimieszka, a to jego naiwne i proste serce było ogromnie złote. Oni wszyscy mieli złote serca, chocia ż bardzo szpetnie kl ęi i sypali

„pieronami”.447

Pokazyw anie w literaturze górników i ich codziennego życia, to w cielenie w życie strategii ukazyw ania czegoś nieinteresującego jak o rzucającego się w oczy i dom agającego się uwagi.

447 G. Morcinek: Siedem zegarków..., s. 232.

Oczywiście, nie m oże uciec uw adze to, że górnik, ja k i cały Śląsk, w ydaw ał się w dw udziestoleciu m iędzyw ojennym tem atem egzotycznym i poznaw czo pożądanym oraz użytecznym . Byli to w szak jak b y dalecy, z p ew nością nieco podejrzani kuzyni, którzy po latach rozłąki w rócili do m acierzy. Niemniej egzotyka ta w oczach w spó łczesnych czytelników mogła stracić na atrakcyjności, ja k w iele zresztą sezonow ych mód. Pech chcia ł że po w ojnie M orcinek trafił na czas, w którym obow iązkow o m iał w ychw alać robotniczą brać. Faktem jest, że została w ów czas w ykonana w zbiorowej świadom ości sym boliczna praca trudna do przecenienia:

Trudno nie zauważy ć że dzieje nowożytne wype łnia ciąg powsta ń grup, które wcześniej wydawały się nieinteresuj ące, przeciw pogardzie i braku poszanowania.

Substancję - a lepiej scenariusz - nowszych dziejów spo łecznych stanowi seria kampanii na rzecz budowy samopoważania, podczas których coraz to nowe zbiorowości przebijają się ze swoimi żądaniami akceptacji.448

To, że M orcinek zaw sze w raca w m rok kopalni je st nie bez znaczenia. Bez tego śląskiego sztafażu jeg o świat pow ieściow y w ydaje się rozpadać. Kopalnia, Śląsk i górnicy stają rzecznikam i spraw y śląskiej. I to proza M orcinka pełni ła rolę przew odnika po m entalności Ślązaków z G órnego Śląska w dw udziestoleciu i czasach pow ojennych.

K opalnia jako m etafora w kraczania w głąb, bo do takiej w ykładni rów nież m ożna zm ierzać w czytaniu M orcinkow ego dzieła, je s t p ró b ą stw orzenia statecznego m odelu świata, tajem niczego, legendarnego, ale i najzupełniej realnego. Z jednej strony m ającego zw iązek z praktyką życiow ą i codziennym życiem w danym czasie. W arto przy tej okazji pam iętać, też o znaczeniu jak ie Realne zyskuje w psychoanalizie, gdzie określa się nim to co sytuow ane je st w granicy m ocy reprezentatyw nej s łów, poza tym co do w ym ów ienia. A kopalnia je s t w łaśnie natrętnie pow racającym tem atem . Psychoanalitycy m ów ią, że Realne je s t dokładnie to, co je st niem ożliw e do w ypow iedzenia i w okół czego k rąży w szelkie m ów ienie. Tak w łaśnie je st w przypadku M orcinka, górnicy i kopalnia s ą tem atem w yw o łanym p o trzebą serca, którego jak o syn tej ziem i stał się dłużnikiem oraz zw łaszcza po w ojnie - zakładnikiem . Krytycy przedw ojenni ja k Stefan K ołaczkow ski,449 zw racali uw agę na rzetelną w iedzę na tem at „pracy

448 P. Sloterdijk: Pogarda mas..., s. 38.

449 S. Kołaczkowski: Uroczystość w literaturze. Gustaw Morcinek „ Wyrąbany chodnik". „Kultura” 1932, s. 17.

na d ole”. Pisarz dbał o weryzm , praw dopodobieństw o obrazów zaw artych w swoim dziele. W liście do W ładysław y Ostrowskiej pisał:

Rzecz tę piszę powoli, bardzo powoli. Przerabiam jakiś rozdział nawet po trzy razy, co mi się dotychczas nigdy nie zdarza ło. Lecz i tak utkn ę bo gdy dojd ę do pożarów, muszę zjechać do kopalni doświadczalnej i wziąć udział w malutkim pożarze doświadczalnym z maską na twarzy, z butlą na plecach, bo mi to potrzebne do opisu walki.

Impuls do tej pracy dał mi stary górnik z załogi ratowniczej, który usiad ł obok mnie, pociągał z kieliszka i opowiadał homeryckie historie kopalniane.450

M otyw kopalni, jej ludzi nieustannie powraca. Idzie tu także o innego typu pow roty. Górnicy, a w ięc silni m ężczyźni kierujący się jasnym i zasadam i, których złam anie sprow adza tru d n ą do usunięcia w in ę (jak w przypadku K urza z G órniczego zakonu i M ata K urta Krausa) zapew niają rów now agę i dobry sztafaż dla dydaktycznych i pełnych m oralnych dylem atów utw orów M orcinka. Grubo nakreślone figury górników i system w artości, którym się kieru ją daje poczucie uporządkow ania, ale i w ydzielenia. W łaśnie to poczucie w łączenia (więc czegoś budującego, w ysokiego) i w yłączenia (czyli niskiego, odtrąconego) je st charakterystyczne dla tego motywu.

O kreślony m odel etyczny w yłaniający się z pisarstw a M orcinka w yrós ł z tęsknoty za uporządkow anym światem. K opalnia staje się w nim m iejscem oczyszczenia, m etafo rą życia jak o walki, odbyw ającej się przy respektow aniu lokalnych tradycji (szacunku dla

Pusteckiego, obyczajów i górniczej hierarchii), ale w nieustannym poczuciu zagrożenia.

M ożna te ż spróbow ać rozum ieć skłonność do sięgania po górniczych bohaterów w inny sposób. Próba analizy psychicznej podsunie nam pew ne w skazów ki. Poprzez brak ojca M orcinek znajduje się sytuacji, w której w zorców osobow ych m usi szukać, gdzie indziej.

Dlatego, ja k w olno przypuszczać, tyle w jeg o prozie figur ojca obsadzonych przez górników, którzy nie tylko sym bolicznie, ale i najzupełniej praktycznie decydują o tym, co wolno, a czego nie w olno robić. M ożna przypuszczać, że kom pensują oni brak rodzica. Zarówno, je śli chodzi o jeg o m aterialne istnienia, ja k i sym boliczne.

450 G. Morcinek, „Listów spod Morwy ” ciąg dalszy. Listy Gustawa Morcinka do Władysławy Ostrowskiej.

Oprac. K. Heska-Kwaśniewicz. Katowice 1985, s. 145.

Tak zwana pamięć traumatyczna przenosi ze sobą do teraźniejszości i przyszłości doświadczenie, w ramach którego wydarzenia są ponownie kompulsywnie doświadczane, tak jakby między przeszłością a teraźniejszością nie istniała żadna odległość ani różnica. W pamięci traumatycznej przeszłość nie jest po prostu zamkniętą i skończoną historią.451

W Zagubionych kluczach (1948 r.) znajdujem y obraz najistotniejszy dla interpretacji M orcinkow ej w yobraźni, w kontekście górniczej traumy. W w izji w ydaje m u się, że zjeżdża w in d ą do kopalni, tow arzyszący m u ludzie, zredukow ani s ą do oczu, te zaś zam ieniają się w oczy Chrystusa z obrazu w idzianego w obozie koncentracyjnym .452 Ta pętla - kopalnia i obóz - to w łaśnie dw a bieguny, po których krąży p am ięć traum atyczna pisarza. Pisarz pow racające obrazy obozu nazyw a flagellantyzm em , sam obiczow aniem . Mówi:

Zagubionych kluczy nie uważam już za dzieło roszczące sobie pretensje przychylnej krytyki, lecz za pewnego rodzaju ostatnią ablucję z tamtego

„flagelantyzmu” - że tak cudacznie nazwę ów psychiczny stan czy zgoła moralny poobozowy.453

O czekiw ania pisarza s ą duże, a odczucia zw iązane z tą k siążk ą niejednoznaczne. W jednym z listów M orcinek formułuje swoje oczekiw ania, co do odbioru czytelniczego. Prozaik zak łada, że jeg o pisarstw o m a być efekciarskie, m a nie czynić odbiorcy obojętnym .

Zagubione klucze urastają w jakąś Apokalipsę św. Jana mocno uwspółcześnioną.

Jeżeli ujrzy światło dzienne w kształcie książki, a czytelnik przy jej czytaniu nie zemdleje, nie spadnie z krzesła lub przynajmniej nie uśnie, będzie to nieomylny znak, iż czyta ją człowiek o sercu niesłychanie twardym i nieużytym. 454

451 D. LaCapra: Historia w okresie przejściowym. Doświadczenie, tożsamość, teoria krytyczna. Przeł. K.

M manŚe Zagtilbi'ohe'klucze. Warszawa 1956, s. 185-187.

453 Gustawa Morcinka „Listów spod morwy" ciąg dalszy..., s. 130.

454 Tamże, s. 81.

W innym m iejscu mówi; M oi „serdeczni” przyjaciele-literaci katow iccy ju ż zdołali p uścić po K atow icach niesłychaną w ieść, że >>M orcinek pisze pow ieść pornograficzną.<<455 Pisarz m a w ątpliw ości, co do oceny jeg o dzieła przez dw a skrajne obozy pisarzy i krytyków;

Czy mnie za tę książkę nie „wyświecą cztery mile wzdelke i cztery mile wzdłużke”

z klanu literackiego, czy na mnie nie nawieszają zdechłych psów marksiści-literaci, a zdechłego kanarka katolicy-pisarze - nie wiem.456

Ta książka m iała zakończyć pew ien etap tw orzony przez książki obozowe, flagellancyjne;

L isty spod M o rw y (1945), D ziew czynę z C ham ps-Elysees (1946), L isty z m ojego Rzym u (1947). Zagubione klucze należy uznać za próbę innej estetyki, nowej pow ieści z am bicjam i artystycznym i, niem alże wolnej od tem atu górniczego. Stąd tak duże oczekiw ania pisarza,

L isty spod M o rw y (1945), D ziew czynę z C ham ps-Elysees (1946), L isty z m ojego Rzym u (1947). Zagubione klucze należy uznać za próbę innej estetyki, nowej pow ieści z am bicjam i artystycznym i, niem alże wolnej od tem atu górniczego. Stąd tak duże oczekiw ania pisarza,