• Nie Znaleziono Wyników

LUD BOŻY I LUD UCISKANY?

WSPÓLNOTA UWIKŁANA • U rządzenia i afekty

5. O PSYCHOPOLITYCZNYM POTENCJALE LITERATURY ŚLĄSKIEJ

5.1. LUD BOŻY I LUD UCISKANY?

M orcinek pokazuje ja k pojęcie ludu (niew ypow iedziane w prost a zastąpione m etonim ią „bracia i siostry”) je st używ ane do m obilizacji politycznej. Poniższy przykład ukazuje kazanie w ligockim kościele. Słowo Boże, odpow iednio uskrzydlone i użyte w konkretnej historycznej chwili, m a jeszcze w iększą moc oddziaływania. W yrąbany chodnik zaw iera następujący fragment:

Wasze zwycięstwo - to znak Boży, że przyjdzie czas, iż Pan sprawiedliwy połamie karki grzeszników, co już tak długo wywierają złość swoją na nas i na nasze dzieci!...

I ten-ci znak Boży, o patrzcie, bracia i siostry, na ołtarz ten-ci znak w tamtej glorii słonecznej, która w tej chwili promieniami swymi złoci godło, godło naszej Ojczyzny!...

I wskazał dłonią ołtarz, gdzie u szczytu bielił się orzeł polski, uchodzący u władz niemieckich za symbol Ducha Świętego. (...)

...Módlmy się bracia i siostry w Chrystusie, by Pan, Bóg zastępów, wywiódł nas z niewoli babilońskiej i poprowadził do Jeruzalem naszego, do wolnej Macierzy naszej! Módlmy się, bracia i siostry najmilsze, by wrogi nasze, co opadły nas zewsząd jako pszczoły, zapłonęły jako ogień w cieniu, byśmy mogli kiedyś powiedzieć: a ja w imię Pańskie pomściłem się za nich!...280

W pow yższym fragm encie kom izm i w zniosłość łączą się ze sobą. Orzeł jaw i się fajtłapow atym N iem com jak o symbol D ucha Świętego. Tego typu przesunięcie znaczeń z pew nością trudno uznać za niewinne, gdyż godło państw ow e staje się symbolem religijnym.

Polacy, pełni sprytu z Bożym błogosław ieństw em , m ają zm ierzać do „M acierzy” . K azanie naw ołuje do boju i w alki z wrogiem , którym w dom yśle są Niemcy. Lud pokrzepiony psychopolitycznym kazaniem mówił:

279 M. Canovan: Lud. Przeł. S. Szymański. Warszawa 2008, s. 9.

280 G. Morcinek: Wyrąbany chodnik. T. 1. Katowice 1980, s. 53.

- Z serca te słowa wyjmowali...

- A bo prowda mówili, prowda!...

- Tak, tak, na świecie, na świecie...

- Jakby to książki czytali...

- Święte słowa, święte...

- Pierońskie germany! 281

K azanie w oczach słuchaczy je st mitem, który po pierw sze objaśnia im świat, a po drugie zbliża się do ich codziennego życia, historii. W idzą siebie Izraelitami, narodem w ybranym w niewoli babilońskiej, czyli niemieckiej („pierońskie germ any”), zm ierzającym do Jeruzalem, czyli Polski. Zw łaszcza uw agę przykuw a fragment, w którym słuchacze ujaw niają w artościujący proces myślowy: „- Jakby to z książki czytali... - Święte słowa, święte... - Pierońskie germ any!” . To co w ypow iedziane przez księdza, rów na się słowom biblijnym , stąd przekaz kazania je st święty, a N iem cy przeklęci. D obrze widać, że u M orcinka religia i literatura to narzędzia do urabiania tożsam ościow ego, które są polami dyskursywizacji, upolitycznienia, a w poniższym fragm encie także unarodow ienia. W yrąbany chodnik to pow ieść na tyle uw ikłana w konflikty na pograniczu polsko-niem ieckim , że naw et Syn Boży, Jezus Chrystus z N azaretu w pierwszej kolejności zostaje zagarnięty do narodowej sprawy:

Pón Jezus powiedzioł: „Kto we mnie wierzy, w Boga wierzy” to jak to powiedzioł?

Po polsku. Przeca sóm księżoszek tak czytali jego święte słowa. Po polsku przeca czytali!... Gdyby Pan Jezus był Niemcem, toby księżoszek czytoł: „A Pan Jezus powiedział: Wer an mich blaubt”... - czy jak tam germany bulczą. Albo gdyby był żydem, te słowa Panjezusowe czytoł po żydowsku. A on czytoł po polsku. Toż teraz widzicie, że był Polokiem. No, ni?...282

Półżartem i półserio pisarz zakłada, że podstaw ow ą cechą w spólnoty je st literalne rozum ienie kom unikatów kulturowych. Szw ejkow ska naiwność, brak um iejętności rozum ienia metafory, zaw ierzenie dosłowności, w iernopoddańczy stosunek do rozporządzeń księdza to cechy śląskich chłopów w yłaniające się z pow yższego cytatu.

W spółcześnie w spólnota zakłada inny poziom sam oświadom ości. Jest to grupa bogatsza o w iedzę na tem at nacjonalizm ów , taka, która nie chce na pow rót być spętana pojęciow ym i kagańcami. D ziś rozum ienie w spólnoty niesie z sobą szerszą perspektyw ę, w której w spólnota w raca do m om entu sam ostanow ienia o sobie, bez determ inant

281 Tamże, s. 54.

282 G. Morcinek: Wyrąbany chodnik t. 2. Rzym 1945, s. 99.

historycznych, konfliktów i uprzedzeń. W spółczesna geopoetyka regionalna tw orzy intelektualną m edytację o m iejscu przedpolitycznym , w którym uw ikłanie w now oczesne ideologie je st zm inim alizowane. W spólnota opiera się na konkrecie bycia tu i teraz oraz uczuciow ym byciu w przestrzeni i czasie. Jest to eksperym ent myślowy, będący realizacją odnawiającej m yślenie utopii.

Istnieją takie grupy, które ze w zględu na brak uśw ięcenia praw em u siłują zyskać pow ażanie społeczne oraz zagościć w życiu publicznym. Taki m echanizm najzupełniej integralny dla now oczesnego dyskursu politycznego je st udziałem w ielu m niejszości, czy to seksualnych, czy etnicznych. Ich m niejsze znaczenie polityczne sprawia, że sytuow ane są w opozycji do dom inujących wspólnot. Posłużę się analogią, która ułatw i zrozum ienie tej relacji. W łaśnie grupy takie, ja k np. Cyganie są w obec narodu tym, czym argot (żargon) w obec języka. Zatem, podobnie Slązacy są w obec Polaków , tym czym je st gw ara w obec ogólnej polszczyzny. R elacja ta ukazuje związki podległości, która opiera się na w artościującym braku pow ażania i uznania w literze prawa.

M orcinek zdaje się rekonstruow ać ten porządek pogardy dla m ow y niższej w relacji języków Europy zachodniej i polszczyzny. Fragm ent dotyczy K om isji M iędzysojuszniczej,

mającej położyć kres „bandyckiej”, powstańczej zaw ierusze na G órnym Sląsku.

A z komisją przyplątał się cały kierdel przeróżnych oficerków, gładkich, wymuskanych, eleganckich, gadających po angielsku, francusku, włosku i niemiecku. Po polsku nikt nie umiał. Zresztą gdyby nawet ktoś umiał piąte przez dziesiąte, nie narażałby się na uwagę, że posługuje się mową barbarzyńców.283

Figura barbarzyńcy, innego w ykorzystyw ana je st do opisu relacji podrzędności i w artościow ania kultur. W skazuje na opozycję. Barbarzyńcy przeciw staw iony je st nie- barbarzyńca, ktoś z bardziej sublimowanej kultury, uznanej za nadrzędną, bardziej wartościow ą. N ie chodzi w tych rozw ażaniach o rozpraw ianie się z jakąkolw iek krzyw dą (Polaka z gęb ą barbarzyńcy, czy Slązaka z gębą prymitywa). Po prostu pow szechnie została głęboko zapom niana pam ięć tego, że przed trium fem nacjonalizm ów - w szystkie narody były kiedyś plem ionam i, a w szystkie języki dialektami. Gdyby podjąć się takiego eksperym entu fenom enologicznego, uprzedzenia znikną. W cytowanym fragm encie alternatyw ną konfiguracją byłaby sytuacja, w której językiem kom isji byłby polski, czy naw et laski lub łużycki, zaś językiem barbarzyńców , któryś z zachodnich języków , np. angielski, niemiecki, francuski.

283 G. Morcinek: Mat Kurt Kraus. Warszawa 1965, s. 131.

Psychopolityczna siła drzem iąca w literaturze - w proponow anym przeze mnie nam yśle - dom aga się uznania potencjalności dziejów, jak o punktu w yjścia i opisu. M am tu na myśli świadom ość m ożliw ości istnienia polityki językowej jak o całkiem innej niż ta, do której przywykliśm y. Czyli na przykład takiej, w której gwary, narzecza w ypierają język oficjalny. N ie dzieje się to przem ocą, a na drodze ew olucyjnych zm ian lub eksperym entu hum anistycznego. U żyw anie term inu psychopolityka rozbraja dyskursy w iedzy i władzy, poniew aż w skazuje na ciągłą w alkę idei oraz stojących za nimi interesów, retoryczne zagarnianie mas. W tej pozycji lud, w spólnota jakąkolw iek rację reprezentuje, m a szansę zarów no na upadek, ja k i na zw ycięstwo, czy wielkość. A lternatyw ne historie jak o m ożliw ość dziejów u czą pokory i ukazują przypadkow ość zw ycięstw a i triumfu.