• Nie Znaleziono Wyników

Książki o Alicji jako dekonstrukcja Robinsona szwajcarskiego

W dokumencie O literaturze (Stron 138-142)

Gdybym był w stanie w wieku lat dziesięciu jedno z drugim połączyć, za-uważyłbym, że książki o Alicji, które, jak już mówiłem, przeczytałem parę lat wcześniej, stanowią metodyczne kwestionowanie, a odważyłbym się nawet po-wiedzieć, że „dekonstruowanie”, pewników tak beztrosko podtrzymywanych przez Robinsona szwajcarskiego. Oczywiście zdanie to sprawdza się również,

jakkolwiek w inny sposób, odnośnie do Foe Coetzeego, choć akurat ta pozycja miała się pojawić nie wcześniej niż pięćdziesiąt lat po mojej pierwszej lekturze książki Wyssa. Książki o Alicji skupiają się na sytuacji dziewczynki, a nie na paczce młodych machoidalnych braci. Ani tożsamość Alicji, ani znaczenie dziwnych doświadczeń, które ją spotykają, nie są ustalone raz i na zawsze.

W książkach tych zadawane są nieustannie pytania, na które nigdy nie pada odpowiedź. Nawet pytanie zadane przez pana Gąsienicę11: „Kim jesteś?” nie uzyskuje ostatecznej odpowiedzi. Alicja oświadcza Gołębicy, że jest „małą dziewczynką”, a nie żmiją, ale już nawet tego nie jest pewna. Na początku tara-patów obawia się, że mogła przemienić się w Małgosię, głupią dziewczynę z sąsiedztwa w niezaczarowanym świecie. Zwierzęta w krainie czarów są cał-kowicie bajkowe, cudaczne: Królik w kamizelce z zegarkiem, Żabrołak, gadają-ce jajko12 albo znikający kot z Cheshire, po którym pozostaje jedynie uśmiech:

„Widziałam już koty bez uśmiechu – pomyślała Alicja – ale uśmiech bez kota widzę po raz pierwszy w życiu. To doprawdy nadzwyczajne!”. Stworzenia te nie pasują do odgórnie ustalonych matryc książek z zakresu historii natural- nej tak jak zwierzęta w Robinsonie szwajcarskim. W tym drugim tajemniczy potwór zawsze może zostać zidentyfikowany, a to jako kangur, a to struś, a to szakal albo cokolwiek. W Robinsonie szwajcarskim kangur zachowuje się jak kangur, ale na próżno szukalibyśmy Żabrołaka w podręcznikach historii naturalnej.

Żadna z maksym ani zasad, których Alicja nauczyła się od dorosłych, nie ma zastosowania w krainie czarów ani po drugiej stronie lustra, natomiast ce-lem Robinsona szwajcarskiego jest wykazanie, iż działają one niezawodnie. Sy-nekdochicznym tego przykładem może być to, co w Alicji w Krainie Czarów przydarza się utworowi Isaaca Wattsa, pobożnemu osiemnastowiecznemu wierszowi wychwalającemu pilną, bogobojną, ciężką pracę, wzorowaną na pra-cy dzikich istot: „Przeciwko próżniactwu i psotom” (1715). Oryginalny tekst doskonale podsumowuje etos Robinsona szwajcarskiego:

How doth the little busy bee Improve each shining hour, And gather honey all the day From every opening flower!

[…]

In works of labour or of skill, I would be busy too;

For Satan finds some mischief still For idle hands to do

[…]

Jak ślicznie ma pszczółeczko mała Pracą twą każda godzina cała, Miód przecież zbierasz pełny dzień Gdy widzisz kwiat, zaglądasz weń!

[…]

Gdy przyjdzie dla mnie ciężka praca, Będę się krzątał jak i Ty;

Bo Szatan szkodą się odpłaca Dłoniom, co to nie robią nic […]

W Alicji w Krainie Czarów przekomicznie i wywrotowo staje się on opisem postdarwinowskiej „natury o czerwonym kle i pazurze”13, a nie zalecanym wzorcem ludzkiego zachowania:

How doth the little crocodile Improve his shining tail, And pour the waters of the Nile On every golden scale!

How cheerfully he seems to grin, How neatly spreads his claws, And welcomes little fishes in, With gently smiling jaws!

Jak ślicznie krokodylku mały, Wyprężasz w słońcu ogon cały, Nad Nilem łusek blask wspaniały Obrazek tworzy doskonały.

Jakże radośnie się uśmiechasz, Jak czule pazurkami głaszczesz I grzecznie witasz już z daleka Rybkę, co wpada w Twoją paszczę.

przeł. B. Kaniewska

Czytelnik porównujący te dwa wiersze mógłby dojść do wniosku, że rodzi-na Robinsonów w większym stopniu zachowuje się niczym żarłoczny krokodyl, a nie mała pracowita pszczółka. Gdyby Robinsonowie napotkali krokodyla, momentalnie by go zastrzelili, tak jak zrobili to z potwornym rekinem, lwem, tygrysem oraz ogromną liczbą innych stworzeń. Drugi syn, Jack, spotyka coś, co w pierwszej chwili zdaje mu się krokodylem, lecz okazuje się, że to legwan.

Ojciec usypia jego czujność, łaskocząc go i gwiżdżąc „słodką, choć bardzo żywą melodię”, potem łapie w sidła i zabija przebijając nozdrza. Następnie cała ro-dzina go zjada.

Na szczęście jako dziecko, prawdopodobnie tak samo jak i inne dzieci, by-łem mniej więcej uodporniony na lekcję płynącą z którejkolwiek z tych książek.

Przypuszczam jednak, że coś przeniknęło do środka i pomogło ukształtować mnie takim, jakim jestem. Nie żebym był świadom ich dysharmonii. Najza-bawniejsze, co zapamiętałem, to pełna szczegółów rzeczywistość wyobrażonych światów tych książek oraz wspaniała ironiczna i destabilizująca gra słów w książkach o Alicji. Pamiętam również, że Po drugiej stronie lustra lubiłem raczej mniej niż Alicję w Krainie Czarów, pomimo uciechy, jaką sprawiały mi sceny z Hojdym Bojdym i Białym Rycerzem. Po drugiej stronie lustra wraz z jego wątpliwościami, czy aby nie jesteśmy wyśnieni w czyimś śnie oraz jego złowieszczą alegorią dorastania, zdawało mi się wtedy oraz zdaje się dzisiaj ja-koś mroczniejsze i bardziej groźne od Alicji w Krainie Czarów. W porównaniu do radosnej dzikości Alicji w Krainie Czarów, druga książka wydaje się złowróżbna i melancholijna. Wprowadzający do niej wiersz jakoś to potwier-dza, gdy przyznaje, że „w opowieść może się wplata / Westchnienia resztka nikła”. Ostatnia linijka ostatniego z wierszy brzmi „Lecz życie jest też snem jedynie”. Słyszeliśmy, jak zdanie to pada wielokrotnie, spoglądając wstecz po-przez wieki, od Freuda, po-przez Calderona, do Platona. Jednak żadne bezpośred-nie maksymy moralne podawane przez książki o Alicji bezpośred-nie docierały do mbezpośred-nie.

Być może stawały się przez to jeszcze bardziej skutecznymi interpelacjami ideologicznymi.

Końcowa pochwała lektury naiwnej albo niezła sztuka,

W dokumencie O literaturze (Stron 138-142)