• Nie Znaleziono Wyników

Proust. Literatura jako kłamstwo

W dokumencie O literaturze (Stron 65-68)

Dzieło Marcela Prousta (1871–1922) bardzo różni się od dzieła Dostojew-skiego, Trollope’a, Jamesa czy Benjamina. Tytuł wielkiej pseudoautobiogra-ficznej powieści Prousta, À la recherche du temps perdu, zwyczajowo był tłu-maczony frazą z Szekspira, „Wspomnienie rzeczy minionych” (Remembrance of Things Past3). Angielski tytuł gubi quasi-naukowe skojarzenie słowa „recher-che”. Dzieło jest poszukiwaniem możliwości odnalezienia zagubionego czasu.

Jednym z powracających motywów w Proustowskim Recherche jest idea, iż sztuka – malarstwo, muzyka, literatura – sugeruje, że gdzieś tam musi znajdo-wać się niezmierzone bogactwo możliwych alternatywnych światów, ale tylko niektóre z nich zostały przełożone na farbę, dźwięk, słowo. Proust, a raczej jego wyobrażony bohater i narrator, który w pewnym momencie mówi, że możemy go nazywać „Marcel”, potwierdza, iż dla każdego artysty istnieje inna rzeczywi-stość wirtualna. To trochę coś innego od mojego stwierdzenia, że każde dzieło, nawet tego samego autora, otwiera inny świat.

Co więcej, Proust jawnie (w przeciwieństwie do pozostałych autorytetów) uznaje związek pomiędzy dziełem sztuki a kłamstwem. Skojarzenie poezji z kłamstwem ma długą tradycję. Pisze o nim na przykład sir Philip Sydney w Obronie poezji (Apology for Poetry, 1595). Sydney stwierdza, iż poeta nie kłamie, ponieważ nie rości sobie prawa do mówienia prawdy: „niczego nie po-twierdza, a zatem nigdy nie kłamie”. To równoznaczne z przyznaniem, iż jeśli kogoś poezja uwodzi, działa niczym kłamstwo, w które się wierzy. Przykładem byłaby Przedmowa do Robinsona Crusoe, w której Defoe utrzymuje, iż nie jest nikim innym niż wydawcą wiernych wspomnień: „Wydawca wierzy, iż rzecz jest precyzyjną, prawdziwą historią; i nie ma w niej ani pozoru zmyślenia”.

Obie części tego zdania to kłamstwa. Jeśli nieświadomy czytelnik nie będzie wiedział, iż same są częścią fikcji, zwiodą go.

Literatura jest niczym kłamstwo w tym sensie, że i jedno, i drugie są sprzeczne z wyrażeniami odnoszącymi się do faktów, nie mają odpowiedniego desygnatu. Podobieństwo leży również w tym, iż i jedno, i drugie, jeśli się w nie uwierzy, mogą być performatywnie fortunne. Jeśli powiem „Leje jak z cebra”

w słoneczny dzień i tym samym przekonam was do założenia płaszcza prze-ciwdeszczowego, moja wypowiedź będzie fałszywym, ale jednak skutecznym aktem mowy. Początek Skrzydeł gołębicy („Kate Croy czekała na ojca…”) jest kłamstwem. Jest nim w tym sensie, że w „prawdziwym świecie” nigdy nie było żadnej Kate Croy, która czekała na ojca. Jeśli jednak słowa zadziałają i dadzą czytelnikowi (temu, który w nie zawierzy) dostęp do wyobrażonego świata Skrzydeł gołębicy, są wtedy, konstatywnie rzecz biorąc, kłamstwem, ale per- formatywnie są „fortunne”, aby użyć pojęcia z książki Jak działać słowami J.L. Austina – w dalszym ciągu klasycznej pozycji na temat teorii aktów mowy.

Jamesowskie słowa służą, na szczęście, do tego, aby coś się wydarzyło.

Proust implicytnie uznaje podobieństwo pomiędzy kłamstwami i literatu-rą, mówiąc to samo o jednym i o drugim. We fragmencie o tym, jak Bergotte (fikcyjny pisarz w powieści) zawsze wybiera na kochanki kobiety, które go okłamują i w których kłamstwa wierzy, Marcel w elokwentny sposób zamiesz-cza uogólnienie na temat mocy kłamstw, które, o ile w nie uwierzymy, otwiera-ją bramy światów niepoznawalnych nigdy w inny sposób. Anakolutyczne przejście od trzeciej osoby liczby pojedynczej „on” (odnośnie do Bergotte’a), do pierwszej osoby liczby mnogiej „my” (odnośnie do własnych kłamstw narra-tora, na przykład tych, które opowiada kochance Albertynie), tworzy implicytne uogólnienie na temat mocy kłamstw. Kłamstwa, ktokolwiek je wypowiada, jeśli w nie uwierzyć, są skuteczne. Innymi przykładami są kłamstwa, które Alberty-na opowiada Marcelowi, opisane szczegółowo w innym miejscu Recherche:

Kłamstwo, kłamstwo doskonałe o ludziach, których znamy, o stosunkach, jakie nas z nimi łączą, o naszych ewentualnych pobudkach sformułowa-nych przez nas zupełnie inaczej, kłamstwo o tym, czym jesteśmy, co ko-chamy, czego doznajemy wobec istoty, która nas kocha i która nas urobiła na swoje podobieństwo, dlatego że nas całuje przez cały dzień – to kłam-stwo jest niemal jedyną rzeczą zdolną otworzyć nam perspektywy na coś nowego, nieznanego, obudzić w nas uśpione zmysły i objaśnić nam wszechświat, którego nigdy nie bylibyśmy poznali (t. V, przeł. T. Boy- -Żeleński).

Fragment w jednym ze swych aspektów bez wątpienia odnosi się zagadko-wo do kłamstw samego Marcela Prousta, tzagadko-worzącego „hetero” bohatera, który jednocześnie skrycie i niebezpośrednio wyraża homoseksualizm autora. Przy-kładem mogą być imiona głównych postaci kobiecych z życia Marcela, które są żeńskimi formami imion męskich: Gilberta, Albertyna, Andrée4.

W późniejszym fragmencie Marcel mniej więcej to samo co o kłamstwach, mówi o sztuce, włączając w nią dzieła literackie. Kontekstem jest tu wysłucha-nie pośmiertnego septetu autorstwa fikcyjnego kompozytora z Recherche, Vin-teuila. Po jego śmierci partytura została w wielkim trudzie odcyfrowana z nota-tek tak niewyraźnych, powiada Marcel, jak pismo klinowe. Słuchając septetu, Marcel rozpoznaje jego podobieństwo do innego dzieła Vinteuila. Dochodzi w ten sposób do poglądu, iż każdy artysta dostarcza nam informacji o pewnej rzeczywistości wirtualnej, niepoznawalnej przez nas w inny sposób: „Każdy artysta wydaje się obywatelem jakiejś ojczyzny nieznanej, zapomnianej przez niego samego, różnej od tej, z której się zjawi i wyląduje na ziemi inny artysta”.

Marcel potwierdza, iż „muzycy nie przypominają sobie tej straconej ojczyzny, ale każdy z nich zostaje zawsze bezwiednie zestrojony z nią w jakimś unisono;

szaleje z radości, kiedy śpiewa wedle swojej ojczyzny”. Gdyby zagadkowe nuty Vinteuila nie zostały odcyfrowane, nigdy nie mielibyśmy też dostępu do jego

„straconej ojczyzny”, tak samo jak nigdy nie poznalibyśmy odrębnego wszech-świata Legendy wieków (Légende des Siècles) Wiktora Hugo albo jego Rozmyś- lań (Contemplations), gdyby Hugo zmarł przed ich napisaniem, ani też do świata Proustowskiego Recherche, gdyby ten zmarł w roku 1910: „to, co jest dla nas jego [Vinteuila] prawdziwym dziełem, zostałoby czysto potencjalne [virtuel], równie nieznane jak owe światy, których nasze poznanie nie dosięga, o których nigdy nie będziemy mieli pojęcia”.

Według Prousta, jak widzimy, owe niezliczone alternatywne wszechświaty zawsze już istniały, wirtualnie. Nie są przez artystów, muzyków, pisarzy wy- myślane, ale odkrywane. Niektóre z tych rzeczywistości możliwych zostają sprowadzone do codziennego świata przez obrazy, muzykę albo literaturę. Ist-niałyby one niemniej nadal, nawet gdyby każda poszczególna kopia Rozmyślań Hugo, Recherche Prousta czy septetu Vinteuila została zniszczona. Na szczęście dla nas, te i inne dzieła istnieją i dają nam dostęp do swego rodzaju wiecznej

fontanny młodości. Skarb, jakim są dzieła sztuki, pozwala nam w nieprzeliczo-ny sposób rozmnożyć i zróżnicować nasze życia. „Jedyną prawdziwą podróżą”, Marcel powiada,

jedyną kąpielą w wodzie Młodości byłoby […] widzieć wszechświat oczami kogoś innego, stu innych, widzieć sto światów, które każdy z nich widzi, którym każdy z nich jest, a to możemy uczynić z jakimś Elstirem [malarz w Recherche], z Vinteuilem […].

W dokumencie O literaturze (Stron 65-68)