• Nie Znaleziono Wyników

Literatura jako rzeczywistość wirtualna

W dokumencie O literaturze (Stron 33-36)

„Sezamie, otwórz się”

Początkowe zdania dzieł literackich mają, moim zdaniem, wyjątkową siłę.

Są hasłem „Sezamie, otwórz się”, które rozwiera bramy do fikcyjnej rzeczy- wistości danego dzieła. Starczy kilka słów i zaczynam wierzyć, staję się jasno-widzem; zafascynowanym świadkiem nowej rzeczywistości wirtualnej. Mówiąc dokładniej, staję się bezcielesnym obserwatorem wewnątrz owej rzeczywistości.

Tak działa na mnie „Był kiedyś chłopiec. Znałyście go, skały, / Znałyście, wyspy Winanderu” (przeł. Z. Kubiak) z wiersza Wordswortha Był kiedyś chłopiec…

Tak działa na mnie „Pani Dalloway powiedziała, że sama kupi kwiaty” (przeł.

K. Tarnowska) z Pani Dalloway Virginii Woolf. Tak działa na mnie „Brakował mu cal – może dwa – do sześciu stóp wzrostu, był potężnie zbudowany, a gdy szedł prosto na kogoś, patrząc nieruchomo spode łba, z pochylonymi nieco plecami i wysuniętą głową, przypominał nacierającego byka” (przeł. A. Zagór-ska) z Lorda Jima Conrada. Tak działa na mnie „Ujrzałem dziś rano wybrańca poranku, królewicza krainy / Światła, świadka świetności świtania, Sokoła”

(przeł. S. Barańczak) z wiersza Gerarda Manleya Hopkinsa Sokół. Tak działa na mnie „W stół uderzyłem, krzycząc: Dosyć!” (przeł. S. Barańczak) z wiersza George’a Herberta Jarzmo.

Król Edyp Sofoklesa rozpoczyna się złowróżbnie pytaniem Edypa skiero-wanym do procesji kapłanów i obywateli Teb: „O dzieci, Kadma starego potomstwo, / Czegoście na tych rozsiedli się progach” (przeł. K. Morawski).

Pierwsze słowa Edypa poruszają problemy pokolenia, ojcostwa i synostwa. To fundamentalne tematy opowieści o Edypie, opowieści o ojcobójstwie i kazi-rodztwie. Edypowy zwyczaj zadawania pytań i nieustawania dopóty, dopóki nie znajdzie odpowiedzi, sprowadza na niego, mówiąc delikatnie, mnóstwo kłopotów. W tej samej otwierającej mowie mówi: „Ja, Edyp, sławą cieszący się ludzi”, odnosząc się zapewne do rozgłosu, jaki zyskał po rozwiązaniu zagadki

2.

Sfinksa. Edyp zaiste będzie cieszył się sławą ludzi, lecz nie całkiem z powodów, o których myśli. Pierwsza mowa Edypa zawiera w miniaturze całą sztukę.

W każdym z cytowanych przypadków otwierające słowa natychmiast prze-noszą mnie do nowego świata. Wszystkie kolejne słowa, jakie zjawiają się w każdym z dzieł, nie czynią nic więcej ponad dostarczenie kolejnych informa-cji o świecie, w który już wkroczyłem. Słowa są radykalnie inauguracyjne.

W każdym z przypadków są stworzeniem nowego, alternatywnego wszech-świata. Owe słowa to miniaturowa, świecka, arcyludzka wersja boskiego „Nie-chaj stanie się światłość!” z Księgi Rodzaju.

Można by przytoczyć długą litanię takich początków. Cytuję jeszcze kilka ze względu na podziw dla ich mocy stwórczej i aby zilustrować sposób, w jaki każdy z nich stanowi pewną miniaturową księgę rodzaju. Notuję je w nieładzie, w umyślnej przypadkowości, tak jak przychodzą mi do głowy. Ten nieład pod-kreśla ich niejednorodność. Przechowywane są, by tak powiedzieć, na oddziel-nych partycjach tego dziwnego, organicznego dysku twardego, jakim jest moja pamięć. O każdym z nich coś opowiem, czy to teraz, czy później:

W początku lipca pod wieczór niezwykle upalnego dnia pewien młodzie-niec wyszedł na ulicę ze swej izdebki, którą podnajmował od lokatorów przy uliczce S-ej, i powoli, jakby niezdecydowany, skierował się ku mosto-wi K-mu.

F. Dostojewski, Zbrodnia i kara, przeł. C. Jastrzębiec-Kozłowski Ktoś musiał zrobić doniesienie na Józefa K., bo mimo że nic złego nie po-pełnił, został pewnego ranka po prostu aresztowany.

F. Kafka, Proces, przeł. B. Schulz Nieposłuszeństwo Człowieka i owoc

Z zakazanego drzewa, co śmiertelny

Miał smak, a na świat przywiódł Śmierć i wszystkie Cierpienia nasze […]

J. Milton, Raj utracony, przeł. M. Słomczyński O drzewo brzoskwiniowe, delikatne i czułe,

jak twe kwiecie się żarzy!

Panna młoda zmierza do jej domu, dobrze z nim licuje.

chińska Klasyka poezji, VI,

„O drzewo brzoskwiniowe, delikatne i czułe”

(„Peach Tree Soft and Tender”)

Siedząc przy drodze i patrząc na wóz, który wspina się ku niej pod górę, Lena myśli: „Przyszłam tu z Alabamy. Kawał świata. Całą drogę z Alaba-my, pieszo. Kawał świata”.

W. Faulkner, Światłość w sierpniu, przeł. M. Słomczyński Spadł na nią nagłym ciosem: nad oszołomioną

Trzepot ogromnych skrzydeł, kark w twardym uchwycie Dzioba, uda pieszczone łap czarniawą błoną

W.B. Yeats, Leda i łabędź, przeł. S. Barańczak Jestem człowiekiem chorym… Człowiekiem złym. Niepociągającym. Myś- lę, że cierpię na wątrobę.

F. Dostojewski, Notatki z podziemia, przeł. G. Karski Te inauguracyjne fragmenty charakteryzuje wiele cech. Są zazwyczaj nagłe, raptowne. Każdy jest gwałtownym natarciem na czytelnika, gdziekolwiek by się znajdował w momencie, gdy otwiera książkę. Nakazują uwagę. Czytając je, pragniemy podążyć dalej za lekturą. Słowa biegną z czytelnikiem w nowe miej-sce. Natychmiast jest nimi oczarowany i chce dalej zgłębiać ten nowy wspania-ły świat. Może tego dokonać jedynie kontynuując lekturę – w ten sposób czy-telnik „łapie się w sidła”.

Co więcej, te otwierające chwile uciekają się zazwyczaj w ten lub inny spo-sób do przemocy. Nie tylko w ten spospo-sób, że nagle przerywają wszystko, co czytelnik myślał lub robił, zanim otworzył książkę. Zazwyczaj są pełnymi przemocy początkami opowieści o przemocy. Może to być względnie uspra-wiedliwiona i łagodna przemoc relacji pomiędzy Bogiem a podmiotem z wier-szy Herberta i Hopkinsa lub też przemoc seksualna, jak w Światłości w sierpniu albo Ledzie i łabędziu, czy przemoc zawarta w historii o transgresji opowie-dziana w takich dziełach, jak Lord Jim, albo przemoc psychologiczna naprawdę osobliwego bohatera, który mówi w Notatkach z podziemia. Po raz pierwszy przeczytałem Notatki z podziemia, gdy byłem na drugim roku w college’u.

Przypominam sobie, jak powiedziałem do siebie, na swój sposób drugorocz-niaka: „W końcu jest tu ktoś taki jak ja, ktoś, kto mówi mi o tajemnym sensie mnie samego”.

Gwałtowna, transgresyjna przemoc tych początków często ma charakter proleptyczny lub synekdochiczny, to część zamiast całości, całości dzieła, które

potem następuje. Na przykład, kulminacyjna przemoc w Lordzie Jimie, gdy bohater pozwala na to, by zastrzelono go w imię upragnionej pokuty za mi-mowolne współsprawstwo aspołecznych czynów, zdaje się w pewien sposób zapowiedziana przez obraz Jima jako nacierającego byka. Przemoc literatury zazwyczaj dotyczy seksualności lub śmierci, albo obu naraz.

O przemocy w Robinsonie szwajcarskim będę miał coś do powiedzenia tro-chę później. Jednakże w tej chwili dodam uwagę szczególnie istotną, iż do-świadcza się jej z przyjemnością. Dzieje się tak, jakkolwiek wstydliwa byłaby przyjemność z pośrednio doznawanej przemocy, jaką wywiera na nas dzieło literackie. Literatura dostarcza nam przyjemnej przemocy, nawet jeśli jest ona li tylko śmiechem zrodzonym z szalonych gier słów w książkach takich jak Alicja w Krainie Czarów. W tej ostatniej, na przykład okazuje się, że rozdział zatytułowany „Królik wysyła Małego Billa” [Rabbit Sends in a Little Bill] nie ma nic wspólnego z rachunkami [bills] w sensie pieniędzy. Rzeczony rachunek [bill] to jaszczurka imieniem Bill. Królik wysyła Billa kominem w dół, a Alicja kopniakiem posyła go w górę. Na ilustracji Tenniela wylatuje niczym pocisk.

W innym epizodzie Alicja i zwierzęta suszą się po pływaniu we łzach Alicji, słuchając, jak Mysz opowiada wyjątkowo suchą relację historyczną. Takie ka-lambury wywołują, przynajmniej u mnie, wybuchy śmiechu. Śmiech również jest przemocą, wiedzieli o tym i Yeats, i Freud. Wszystkie dzieła literackie mają w sobie coś z wywołującej śmiech dziwaczności snów. Śmiech jest powtórze-niem transgresji, przed którą nas osłania, jednocześnie trzymając na dystans to, co transgresywne.

W dokumencie O literaturze (Stron 33-36)