• Nie Znaleziono Wyników

Początki jako wywoływanie duchów

W dokumencie O literaturze (Stron 37-40)

Sztuki Szekspira można by potraktować niemalże jako zaprzeczenie tego, o czym przed chwilą pisałem. Zazwyczaj otwiera je nie przemowa któregoś z głównych bohaterów, ale dialog pomiędzy postaciami drugoplanowymi.

Sztuka Szekspirowska częstokroć rozpoczyna się od pomniejszych bohaterów, którzy określają środowisko społeczne, wewnątrz którego sztuka właściwa bę-dzie rozgrywana. Przykładowo Hamlet rozpoczyna się nie od przybycia ducha, lecz od rozmowy pomiędzy dwoma wartownikami, Bernardem i Franciskiem (mało prawdopodobne imiona jak na Duńczyków) na blankach zamku Elsyno-re. Otello nie rozpoczyna się od samego Otella, lecz od mowy Rodryga, „oszu-kanego obywatela”1, ofiary łajdactwa Jagona. Niemniej jednak Szekspirowskie początki stosują się do mojej reguły gwałtownego startu in medias res. Momen-talnie ustanawiają nową przestrzeń społeczną, w której Otello lub Hamlet będą dociekać swojego tragicznego przeznaczenia.

Początek Powrotu na wrzosowisko Hardy’ego zarysowuje okolicę, wrzoso-wisko Edgon; to – jak informuje o tym tytuł rozdziału – „Oblicze, na którym czas się zatrzymał”: „Pewne sobotnie listopadowe popołudnie przechodziło już

w przedwieczorny zmierzch i rozległy obszar ugoru, znanego jako wrzosowisko Edgon, przybierał barwę coraz ciemniejszego brązu” (przeł. A. Szpakowska;

przekł. zm.).

Początki Pani Dalloway, Lorda Jima, Zbrodni i kary, Jarzma Herberta, Światłości w sierpniu Faulknera oraz wielu innych utworów prostym zdaniem powołują bohatera, częstokroć głównego. Jak dla mnie, wraz z takim zdaniem bohater budzi się do życia. Od tej pory, gdzieś w mojej wyobraźni postać pozo-staje żywa jako pewnego rodzaju duch, którego nie można przepędzić, ani ożywiony, ani umarły. Takie duchy nie są ani materialne, ani niematerialne. Są wcielone w słowa książek leżących na półkach, czekają na chwilę, gdy chwyci-my książkę w dłonie i czytając, ponownie je wywołachwyci-my.

Zdarza się, że to nie pierwsze zdanie powołuje postać do życia. W Klubie Pickwicka to otwierające zdanie drugiego rozdziału przywołuje do życia pana Pickwicka wraz z charakterystycznym, ironicznym głosem samego Dickensa,

„Nieśmiertelnego Boza”, jak lubił być nazywany. W tym wypadku na działanie parodii zostaje wystawiona szczegółowość daty i miejsca, jakiej oczekuje się od fikcji „realistycznej”. Zdanie otwierające rozdział drugi podejmuje echo słów fiat lux z pierwszego zdania powieści. Oto jego fragment: „Pierwsze promienie światła, które rozjaśniły grube ciemności, towarzyszące ukazaniu się nieśmier-telnego Pickwicka na horyzoncie uczonego świata […]” (przeł. W. Górecki).

Ów początek parodiuje nie tylko Księgę Rodzaju, lecz również pompatyczność oficjalnych biografii „wielkich ludzi”. Wskazuje również na inicjacyjną moc samego Dickensa, autora, tego, który przynosi światło. Na początku drugiego rozdziału słychać echo stosujące te same figury odnośnie do pojawienia się pa-na Pickwicka pewnego pogodnego poranka:

Słońce, ten wierny sługa świata, zaledwie poczęło rozświetlać poranek 13 maja 1827 roku, gdy pan Samuel Pickwick, podobny do słoneczka, wy-rwał się z objęć snu, otworzył okno swego pokoju i spojrzał na tłum poru-szający się pod nim. Na dole, po jego lewej stronie znajdowała się, jak dale-ko można okiem sięgnąć, ulica Goswell.

Dorotea Brooke z Miasteczka Middlemarch George Eliot, by dać inny przykład odroczonego początku również, moim zdaniem, nie zostaje w

otwie-rających zdaniach w pełni powołana do życia. Powieść rozpoczyna się nastę- pująco:

Starsza panna Brooke odznaczała się tym rodzajem urody, którą skrom-ność ubioru jeszcze bardziej uwydatnia. Miała tak kształtne dłonie i prze-guby, że mogła nosić rękawy równie pozbawione stylu jak te, w jakich ukazywali Madonnę włoscy malarze […] (przeł. A. Przedpełska-Trzecia- kowska).

To wystarczająco szczegółowe, lecz tym, co według mnie naprawdę ożywia Doroteę, jest moment w otwierającej scenie z jej siostrą Celią, w którym, wbrew jej zasadom, Dorotea podziwia biżuterię odziedziczoną po matce: „Ja- kie te kamienie piękne – szepnęła Dorotea w nowym przypływie uczuć rów- nie niespodzianych jak ten promień [słońca, który właśnie odbił się od klej- notów]”.

Czujny czytelnik zauważy, jak często owe początki, choć wybrałem je mniej więcej losowo spośród tych, które tkwią w mojej pamięci, wiążą się w ten lub inny sposób ze słońcem albo z otwieraniem okna. Czasem, jak w Klubie Pickwicka, obecne są oba motywy. Pani Dalloway, by podać ostatni przykład, kilka zdań po początku, który cytowałem, ukazuje Klarysę przypo-minającą sobie doświadczenie z dzieciństwa:

Co za rozkosz! Jaka cudowna kąpiel! Bo tak to zawsze odczuwała, kiedy z cichym skrzypieniem zawiasów, które dotąd słyszy, otwierała drzwi bal-konowe i wychodziła z Bourton na taras.

Wschodzące słońce lub okno otwierane z wewnątrz na zewnątrz wydaje się naturalnym przedstawieniem początku świata, nawet tego wyobraźniowego, literackiego.

Takie początki w narracjach trzecioosobowych wypowiadane są również przez inny głos – głos narratora. Nawet narracje pierwszoosobowe są podwo-jone. „Ja” narratora opowiada o minionym „ja”, którego doświadczenia narra-cja ujmuje w czasie przeszłym: „W stół uderzyłem […]”. Zdania tego typu z samych tylko słów tworzą iluzję mówiącego. Przykładem jest ironiczne nie-dopowiedzenie głosu narratora u Kafki. Ów głos opowiada o najbardziej grote-skowych albo przerażających faktach tonem suchym, rzeczowym. Początek Raju utraconego ustawia głos poety wraz z jego inwokacją do Muzy, tak samo

jak pierwsze zdanie Dumy i uprzedzenia wytwarza z paru słów ironicznego narratora całkiem odmiennego od ironicznego narratora Kafki. U Austen ten, kto opowiada, relacjonuje z chłodnym obiektywizmem założenia ideologiczne powieściowej społeczności. Sam nie całkiem dystansuje się od owych założeń:

„Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia tylko żony” (przeł. A. Przedpełska-Trzeciakowska).

Niezależnie od niezmiernej różnorodności zdań otwierających, wszystkie pełnią funkcję natychmiastowej kreacji fikcyjnego świata. We wszystkich przy-padkach otwierające zdania są radykalnie inicjacyjne. Są pewną genesis, pew-nymi nowymi narodzinami, pewnym początkiem. Jedną z głównych przyjem-ności czytania dzieła literackiego jest moc, jaką dają nam, by odłożyć na bok rzeczywiste troski i by znaleźć się gdzie indziej.

W dokumencie O literaturze (Stron 37-40)