• Nie Znaleziono Wyników

Podzi ękowania

1. Rozdział I: Polska polityka wschodnia w uj ęciu Jerzego Giedroycia i Juliusza Mieroszewskiego

1.6. Rekonstrukcja doktryny ULB

1.6.2. Litwa i Białoru ś

Poza artykułami konstruującymi i popularyzującymi doktrynę ULB, jako ogólną koncepcję polityki adresowanej do wszystkich wschodnich sąsiadów Polski (ale z kluczową rolą odgrywaną przez Ukrainę i Rosję), publikowano również serie tekstów poświęconych każdemu z tych państwu osobno. I tak w przypadku Litwy, prace na rzecz odbudowy dwustronnych relacji otworzył w 1955 r. tekst Jouzasa Girniusa pt. „W poszukiwaniu dialogu

polsko-litewskiego”. Ten wybitny litewski filozof przekonywał, iż odbudowa

160 Patrz: P. Lida, Polacy, Litwini, Białorusini, [w:] „Realiści z wyobraźnią…”, ss. 253 - 275.

161 Patrz szerzej: F. Rudnik, Rosyjski ślad Giedroycia – paryska „Kultura” a rosyjski „Kontynent”,

„Eastbook.eu”, 26 września 2017, http://www.eastbook.eu/2017/09/26/rosyjski-slad-giedroycia-paryska-kultura-a-rosyjski-kontynent/ (dostęp 06.04.2018)

dobrosąsiedzkich relacji jest możliwa poprzez otwarty dialog i zrozumienie racji drugiej strony, a narzucanie pewnych rozwiązań z pozycji siły przynosi skutki przeciwne do zamierzonych.. W swoim artykule Girnius zarysował również najważniejsze problemy we wzajemnych stosunkach, do których zaliczył przede wszystkim niejednoznaczny bilans historyczny unii polsko-litewskiej:

„[…] Przeszłość historyczna bardzo zbliżyła oba narody. Jednak z punktu widzenia litewskiego, ów związek historyczny nie był dla Litwinów tak korzystny, jakby przypuszczać mogli Polacy. […] Z jednej strony, można by twierdzić, że w okresie wspólnej historii Litwini dużo dali Polakom, sami nic od nich nie otrzymując. Z drugiej strony, możliwe jest również twierdzenie, że Polacy dali Litwinom tak dużo, że to śmiertelnie zagroziło samemu istnieniu narodu litewskiego”162.

Autor wskazał, że z punktu widzenia Litwy głównym negatywnym efektem wspólnej państwowości z Polską była powszechna polonizacja litewskich elit – zarówno warstwy rządzącej, jak i artystycznej i intelektualnej:

„Kultura polska, zamiast pobudzić rozwój kultury litewskiej, kulturę tę podbiła i ujarzmiła […] Polacy mają pełne prawo szczycić się i uważać proces ten jako sukces swej kulturalnej ekspansji. Dla Litwinów jednak proces ten, który prowadził do polonizacji, był śmiertelnym zagrożeniem”163.

Na przestrzeni lat na ten problem narodowy nałożyły się problemy klasowe, czy też społeczne. W związku z tym, że polonizacja dotyczyła głównie elit, odrodzenie narodowe na przełomie wieku XIX i XX w. miało swe miejsce na prowincji, na terenach wiejskich – wśród niższych warstw społecznych, które pozostały wierne kulturze, tradycji i językowi

litewskiemu. Tym samym dążenia emancypacyjne tych grup nabrały ostrza

nacjonalistycznego. Zarysował się podział na spolonizowane elity i wyzyskiwany przez nie lud:

„Kultura polska, utwierdziwszy się w litewskim dworze, stała się synonimem uścisku społecznego w oczach ludu. Dlatego więc litewskie odrodzenie narodowe musiało podjąć walkę nie tylko przeciwko rosyjskiemu uciskowi, lecz również przeciwko wpływom kultury polskiej […] Logiczne więc było, że litewska inteligencja ludowa broń swą zwróciła między innymi przeciwko spolonizowanemu dworowi litewskiemu”164.

162 J. Girnius, W poszukiwaniu dialogu polsko-litewskiego, „Kultura”, 1955, nr 10/96, s. 51.

163 Ibidem, s. 52.

164

W okresie międzywojennym w katalogu spraw trudnych we wzajemnych relacjach dodatkowo pojawiło się zajęcie Wileńszczyzny przez oddziały generała Żeligowskiego165, a następnie prześladowania litewskich działaczy narodowych na tym terenie. Niemniej ostatecznego kształtu granic litewski filozof nie przesądzał, pozostawiając temat do dalszych dyskusji i ustaleń:

„[…] Litwini będą musieli się zgodzić z faktem, że niektóre połacie Wileńszczyzny są dla litewskości całkowicie utracone na skutek spolonizowania. Lecz również Polacy musieliby zrozumieć, że Litwini nie mogą zrezygnować z tych ziem, które po dziś dzień są rdzennie litewskie i utrzymały swój charakter, nie bacząc na intensywną falę polonizacyjną w okresie międzywojennym”166.

Podsumowując swój tekst Girnius podkreśla, że dla polsko-litewskiego pojednania kluczowe jest zrozumienie odmiennej pamięci historycznej („wspomnienia o wspólnej drodze w przeszłości, które Polacy uważali za bratnie wyciągnięcie dłoni, Litwini przyjęli jako zamach na ich życie narodowe”). Jako wspólny mianownik, na którym mogłaby się oprzeć współpraca, filozof widział dążenie obu narodów do uwolnienia się spod dominacji sowieckiej167.

Podobnie jak w dyskusji o problematyce polsko-ukraińskiej, „Kultura” chciała uniknąć na swych łamach jednogłosu autorów jako niewiele wnoszącego, stąd też publikowano różne opinie, które finalnie ukształtowały stanowisko Redakcji w kwestii litewskiej. Najważniejsze z nich zostaną w skrócie przytoczone na kolejnych stronach dysertacji. Niemniej autor zdecydował się w tej sekcji najwięcej miejsca poświęcić właśnie wyżej wspomnianemu artykułowi otwierającemu dyskusję, gdyż wydaje się, że miał on znaczenie kluczowe, bowiem wyrażone w nim opinie, czy też argumenty, były w przyszłości wielokrotnie powtarzane zarówno przez Giedroycia, jak i Mieroszewskiego.

Polską odpowiedzią – częściowo polemiczną – na artykuł doktora Girniusa były teksty Jerzego Iwanowskiego i Tadeusza Katelbacha. Pierwszy z tych autorów – pełniący wiele funkcji politycznych w okresie międzywojennym (m.in. były minister spraw zagranicznych

165 Tzw. bunt Żeligowskiego – zajęcie Wileńszczyzny w październiku 1920 r. przez oddziały dowodzone przez generała Lucjana Żeligowskiego i ogłoszenie powstania Litwy Środkowej. Oficjalnie była to niesubordynacja

żołnierzy wywodzących się z Wilna i okolic, w rzeczywistości była operacja przeprowadzona na polecenie

Marszałka Józefa Piłsudskiego, a jej skutkiem było przyłączenie Wileńszczyzny do Polski w lutym 1922 r.

166 J. Girnius, op. cit., s. 54.

167

Litwy Środkowej w latach 1920-1922 a w kolejnej dekadzie senator BBWR168) – wskazywał,

że bilans wspólnej państwowości nie jest jednoznacznie negatywny. Unia uchroniła bowiem

Litwę przed zagrożeniem zewnętrznym (krzyżackim, moskiewskim i tatarskim), a Polska stała się dla Litwinów łącznikiem z cywilizacją łacińską. Iwanowski przypomniał także, iż 1919 r., gdy bolszewicy zajęli dużą część ziem litewskich, Warszawa stała się miejscem schronienia i pracy, wielu tamtejszych polityków. Z drugiej strony były również przypadki współpracy Litwinów z Niemcami i Rosjanami wymierzonej w Polskę. Szansę na współpracę i pojednanie polski polityk, podobnie jak Girnus, upatrywał w istnieniu wspólnego wroga w postaci Związku Sowieckiego. Przyszłość Wilna Iwanowski postrzegał, jako miasta będącego pod wspólną kontrolą polsko-litewsko-białoruską:

„[…] wszyscy walczymy pod jednym hasłem wolności człowieka jako podstawy dla wolności narodów […] przyszłość którą chcemy budować musi dać wolność każdemu na swej ziemi, musi dać każdemu równe prawa do wszystkiego co kocha, a przede wszystkim do kolebki jego przeszłości historycznej. Wilno musi należeć do wszystkich trzech grup etnicznych, musi stanowić kondominium polsko-litewsko-białoruskie”169.

Bardziej krytyczny wobec artykułu Girniusa był Tadeusz Katelbach. Ten aktywny polityk i dziennikarz okresu międzywojennego, a następnie emigracyjny działacz polityczny zarzucał tekstowi litewskiego filozofa wtórność (tematy wskazywane przez niego były już dyskutowane przed wojną), a jako główną przeszkodę do ułożenia relacji między Polską a Litwą wskazywał nie tyle trudną historię, co postawę strony litewskiej. Zdaniem Katelbacha, na poziomie retorycznym Litwini od lat podnoszą potrzebę dialogu, natomiast w praktyce są mu niechętni i przyjmują postawę zamkniętą:

„[…] naród litewski od kilkunastu lat wypowiada żądania i żale pod adresem narodu polskiego, z których do Polski przedostają się tylko stereotypowe formuły, nie przedostaje się natomiast rzecz najważniejsza – głęboka, żywa treść życia litewskiego. Trudno i darmo: naród, który chce być zrozumiany przez inny naród, musi do niego przemawiać, choćby najtwardziej, lecz nie za muru, którego trzynastoletnia budowla tamuje przenikanie do Polski właściwego dźwięku litewskiej mowy”170.

168 Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem – organizacja zrzeszająca w latach 1927-1935 ugrupowania polityczne i działaczy mniejszości narodowych popierających Józefa Piłsudskiego.

169 J. Iwanowski, Dialog polsko-litewski, „Kultura”, 1956, nr 1/99, s. 84.

170

Niemniej Katelbach zgadzał się z Girnisem co do konieczności pojednania polsko-litewskiego i otwartej dyskusji na temat przebiegu linii granicznej, zastrzegał jednak przy tym, że konieczne będą ustępstwa z obu stron, a Wilno – podobnie jak Lwów – powinno być pod wspólnym zarządem:

„[…] każdy myślący Polak wie dobrze, że po zerwaniu więzów komunistycznej niewoli, Polska może stanąć na swej wschodniej granicy w obliczu nowych zagadnień. Rozpadające się imperium sowieckie pozostawi w spadku po sobie republiki, które samo kreowało […] Każdy Polak musi się liczyć z tą ewentualnością, rozumiejąc, że wyzwolona Polska może graniczyć nie tylko z wolną Litwą, lecz z wolną Białorusią i Ukrainą. Nie ulega wątpliwości, że z narodami tymi naród polski będzie pragnął nie tylko współżyć po sąsiedzku, lecz razem wykuwać własną i ich przyszłość. Na ołtarzu tych nadrzędnych, wspólnych celów i zadań, każde państwo tego regionu, nie tylko Polska, będzie musiało składać ofiary. Tylko wówczas Polacy gotowi byliby zgodzić się na rozwiązania głoszące, że Wilno nie jest ani wyłącznie polskie, ani litewskie, lecz wspólne i że tak samo wspólny, ani ukraiński, ani polski jest Lwów”171.

Wyżej cytowany tekst zakończył pierwszy etap dyskusji o stosunkach polsko-litewskich, w której krytycznemu spojrzeniu na wspólną historię towarzyszyło otwarte podejście do ostatecznego kształtu granicy. Debata ta uległa wznowieniu w drugiej połowie lat 70. Zanim jednak to się stało, istotną rolę w dziele przybliżania i opisywania problematyki litewskiej zaczął odgrywać – dziś nieco zapomniany – Edmund Jakubowski (pseudonim E. Żagiell), w latach 1974-1990 autor ukazującej się na łamach „Kultury” kroniki litewskiej (następnie prowadzonej przez Józefa Darskiego). Niewątpliwie, Jakubowski należał do grona autorów kontynuujących myśl Juliusza Mieroszewskiego172. W jego artykułach poza relacjonowaniem wydarzeń zarówno z samej Litwy, jak i z kręgów litewskiej emigracji, pojawiał się też postulat konieczności zrozumienia odmiennej pamięci o wspólnej przeszłości po obu stronach granicy:

„[…] rozpatrzmy ile starych mitów, dziś nieaktualnych, zatruwa stosunki litewsko-polskie. Nowoczesny litewski ruch narodowy zaczął kiełkować przed niespełna stu laty i stanął wobec tragicznej sytuacji, że cała górna warstwa narodu przyjęła obcą kulturę. Poczucie zagrożenia przez tę kulturę wywołało reakcję samoobrony. Do tego podkładu narodowego dołączył się problem socjalny. Litwin to był naówczas chłop, czasem ksiądz i dopiero później garść inteligencji. Modne przed półwieczem hasła oddania ziemi na niej pracującym, pogłębiły ten antagonizm. Wszelkie związki

171 Ibidem, s. 92.

172 I. Hofman, „Ogłoszę się Litwinem. O programie wschodnim Jerzego Giedrojcia, „Pogoń.lt”, 25 stycznia 2011, http://www.pogon.lt/historia/334-iwona-hofman-oglosze-sie-litwinem-o-programie-wschodnim-jerzego-giedrojcia.html (dostęp 15.03.2018)

z Polską były uważane za umocnienie wpływów polskiej kultury i władzy panów. Ta wrogość przeniknęła całą twórczość kulturalną, zwłaszcza doby międzywojnia, i pozostawiła swe ślady w mitach, czy wierzeniach, którym hołduje cały naród”173.

W dalszej części artykułu Jakubowski argumentował iż, choć litewskie obawy mają obecnie podłoże bardziej emocjonalne niż merytoryczne (pod sowiecką kontrolą nie istniało zagrożenie ze strony polskiej dominacji kulturalnej czy rewizji granic), to przystępując do sąsiedzkiego dialogu wciąż należy mieć świadomość ich istnienia:

„Wśród Polaków rzadko się spotyka wrogość do Litwinów, przeważa raczej wielki sentyment. Ale gdy Polak zbliża się z serdecznie rozwartymi ramionami Litwin myśli, że go Polak chce objąć i znowu połknąć. […] Zastąpienie dawnego serdecznego zwrotu „Bracia Litwini” – nowym „Sąsiedzi Litwini” znajdzie o wiele życzliwszy oddźwięk”174.

Drugą falę dyskusji na temat stosunków polsko-litewskich wywołał w połowie lat 70. list czytelnika o nazwisku Dagys skierowany do emigracyjnego litewskiego pisma „Teviškes Žiburiai” („Światełka z ojczyzny”), w którym autor bardzo krytycznie komentował wywiad, jakiego udzielił rzeczonemu magazynowi Jerzy Giedroyc. Dagys zarzucił Redaktorowi m.in. lekceważenie litewskiego przywiązania do Wilna, a także niezrozumienie tego, iż dla Litwinów inkorporacja Wileńszczyzny do Polski, była tym samym czym dla Polaków okupacja hitlerowska. List ten spotkał się z oficjalną odpowiedzią „Kultury” jesienią 1975 r. W oświadczeniu tym redakcja zarzucała Dagysowi błędne utożsamianie narodowego państwa litewskiego okresu międzywojennego z wielonarodowym Wielkim Księstwem Litewskim i absurdalność porównań polskich działań przed 1939 r. do zbrodni niemieckich czasu II wojny światowej, a przede wszystkim to, że przesłanie listu może zaszkodzić procesowi pojednania pomiędzy oboma narodami i wspólnej walce o odzyskanie „wolności i niepodległości”175.

Wspomniana deklaracja redakcji sprowokowała jednego z litewskich czytelników do napisania bardzo krytycznego listu, którego treść została w całości opublikowana na łamach „Kultury”. Autor, litewski historyk i publicysta Jonas Dainauskas, powtarzał argumenty Dagysa o licznych krzywdach wyrządzonych Litwinom przez Polaków (m.in. polonizacja elit, inkorporacja Wileńszczyzny do II RP), a przede wszystkim kwestionował przynależność narodową mniejszości polskiej zamieszkującej sporne tereny. Ludność tą nazywał „Polakami

173 E. Żagiell, Sąsiedzi Litwini, „Kultura”, 1968, nr 1/243-2/244, s. 152.

174 Ibidem, ss. 153-154.

175

z opcji” – twierdząc, iż są to Litwini, którzy interesownie opowiedzieli się za przynależnością do narodu polskiego. Dainauskas wypowiadał się o tych osobach skrajnie krytycznie – w praktyce wykluczając możliwość porozumienia z nimi, a szansę na powodzenie dialogu upatrywał tylko w przedstawicielach etnicznych Polaków:

„Losem narzucone sąsiedztwo, do Polski i Litwy wymaga prowadzenia «sąsiedzkich rozmów», dialogu, jak o tym wspomina P. Redaktor J.G. [Jerzy Giedroyc – przyp. MF] [...], ale... dialog ten może mieć jakieś tam widoki powodzenia jedynie wtedy, jeżeli ze strony polskiej będą go prowadzić Polacy z krwi i kości, a nie litewskiego pochodzenia Polacy z opcji, którzy w stosunku do spraw litewskich nigdy nie potrafią być obiektywni, rzetelni.

Z litewskiego pochodzenia Polakami z opcji Litwini nie widzą żadnej możliwości porozumienia [...]”176.

W tym samym numerze „Kultury” znalazła się zdecydowana odpowiedź Czesława Miłosza. Ten bliski współpracownik Giedroycia zaprotestował przeciw określeniu „Polacy z opcji” – podnosząc, że sugeruje ono pewien świadomy wybór, a takowego nigdy nie było. Elity litewskie ulegały bowiem procesom polonizacyjnym, które trwały na przestrzeni pokoleń i nie były one efektem decyzji podejmowanej z dnia na dzień. Zdaniem Miłosza stosowanie w dyskusji terminu „spolonizowani Litwini” byłoby już – choć nie w pełni – bardziej adekwatne niż „Polacy z opcji” – niemniej błędem byłoby obarczanie tej grupy winą za wszelkie problemy w przeszłych i obecnych relacjach polsko-litewskich. Przyszły noblista wskazywał, że istota rozbieżności tkwi przyjmowaniu współczesnej – to jest ahistorycznej – optyki w postrzeganiu wspólnej historii. Przejawem tego jest choćby utożsamianie wielonarodowych państw z przeszłości (I Rzeczpospolita, Wielkie Księstwo Litewskie) z dwudziestowiecznymi państwami narodowymi. Nie tyle więc zła wola, co pewna arogancja historyczna odpowiada za obecny stan stosunków między oboma narodami:

„Myślenie polskie o Litwie od dawna ma pewne rysy mitologiczne a zarazem jest nacechowane niewinnością niewiedzy. To znaczy rozmiary polonizacji czyli strat poniesionych przez kulturę litewską nie są uświadamiane. [...] W znakomicie czystym sumieniu trzeba dopatrywać się przyczyn błędnej polityki polskiej wobec Litwy [...] Ruch narodowy litewski, zapoczątkowany zresztą przez ludzi piszących po polsku, był przed pierwszą wojną oceniony w Polsce negatywnie, jako ruch separatystyczny, bo Litwa uchodziła za część Rzeczpospolitej utożsamianej stopniowo z Polską.

176

Hasło niepodległości Litwy było 1918 roku dla Polaków i ogromnej większości Litwinów spolonizowanych tak dziwaczne, jak hasło niepodległości Prowansji dla Francuzów”177.

W kwestii inkorporacji Wileńszczyzny 1922 r. Miłosz przyznawał, iż była ona złamaniem prawa międzynarodowego, niemniej miała ona ówcześnie demokratyczne poparcie większości mieszkańców tych ziem:

„«Polskość» Wilna nie była tak niewątpliwa jak to utrzymywała polska strona, prawdą jest jednak, że większość mieszkańców miasta i okręgu była za Polską. Jeżeli pan ubolewa nad tym jako nad zbiorową aberracją, rozporządza pan dobrymi argumentami, ale to nie znaczy, że udałoby się kogoś w Wilnie odpolonizować siłą” 178.

Podsumowując „Kultura”, piórem Miłosza, powtórzyła swoje wcześniejsze stanowisko, iż przeszłość relacji polsko-litewskich jest skomplikowana i trudno ją oceniać w kategoriach czarno-białych. Niemniej istotne jest to, to że Polacy nie stanowią już zagrożenia dla Litwinów, a oba narody powinien łączyć opór wobec sowieckiej dominacji w tej części Europy:

„Gdzie pan widzi teraz polskie podstępne zamiary wobec Wilna, nie wiem. Zdawałoby się, że narody bałtyckie, poddane wzmagającej się kolonizacji i rusyfikacji, mają większe kłopoty niż rozmyślanie nad tym kto kogo skrzywdził pięć wieków temu, czy pięćdziesiąt lat temu. [...] Jeżeli możliwa i potrzebna jest przyjaźń między Polakami i Ukraińcami, pomimo że w przeszłości wyrzynali się wzajemnie, tym bardziej możliwa i niejako naturalna jest przyjaźń polsko-litewska”179.

W wyżej cytowanym numerze „Kultury” opublikowano również tekst Kazimierza Okulicza – dziennikarza i polityka II RP, który w dużej mierze podzielał argumentację Miłosza, podnosząc nietrafność czy też ahistoryczność określenia „Polacy z opcji” i stawianych przez Dainauskasa tej grupie zarzutów. Okulicz podając przy tym przykład historii własnej rodzinny – zamieszkującej co najmniej od dwóch stuleci na Litwie, tworzącej wielokulturowy pejzaż tych ziem i jako ród nie mającej żadnych litewskich korzeni. W zakończeniu publicysta powtórzył swoje stanowisko – tożsame z linią „Kultury”180

177

Cz. Miłosz, Dziwna polemika, „Kultura”, 1976, nr 4/343, s.74.

178 Ibidem, s. 75.

179 Ibidem, s. 76.

180 W omawianym tu tekście Okulicz przyznaje się do autorstwa w/w artykułu prezentującego stanowisko redakcji „Kultury” w kwestii litewskiej zamieszczonego w nr 10 z 1975 r.

o bezproduktywności wznawiania dawnych sporów, w ówczesnej sytuacji politycznej całkowicie nieaktualnych:

„Na problem polsko-litewski, jego dzieje w XX wieku, a zwłaszcza na jego kryzys w latach 1918-1922, trzeba już patrzeć z perspektywy historycznej. Jest to okres zamknięty i bezpośredniego dalszego jego ciągu nie będzie. Rozdawnictwo patentów za zasługi i wyroków za przewinienia lepiej jest pozostawić przyszłym pokoleniom. [...] Dla nowej Polski sprawa litewska odeszła na plan daleki, a nie będąc panami swoich losów, obydwa narody, [...], niewielki mają ze sobą kontakt. Zostawmy więc [...] nowemu, albo pierwszemu wolnemu pokoleniu ułożenie wzajemnych stosunków – jeżeli będą chciały – według ich potrzeb i wyobrażeń”181.

Przez kolejne lata temat litewski wciąż regularnie pojawiał się na łamach „Kultury”, lecz były to głównie artykuły o charakterze „sprawozdawczym” czy też reportażowym. Ciężar bardziej programowy miał dopiero „Dialog o Wilnie” opublikowany w roku 1979 r. Tekst ten miał formę dwóch otwartych listów, jakie wymienili między sobą poeci Czesław Miłosz i Tomas Venclova. Przyszły polski noblista, przez pryzmat własnych wspomnień z młodości, pisał o kilkusetletnim wielonarodowym charakterze miasta, którego – wbrew ambicjom litewskich nacjonalistów – „nie da się wyeliminować z dziejów kultury polskiej”. Niemniej jest to, zdaniem poety, rozdział zamknięty i nie tylko dla dobra relacji polsko-litewskich, ale dla też dla dalszego rozwoju Wilna, lepiej będzie jak ono pozostanie po litewskiej stronie granicy („ktokolwiek dobrze życzy temu miastu, powinien chcieć żeby było stolicą – co automatycznie usuwa jakieś polskie roszczenia do «polskiego Wilna»”)182. Pozostawienie Wilna po stronie litewskiej miało być też dla niepodległej Rzeczypospolitej swojego rodzaju inwestycją w przyjazne relacje z północno-wschodnim sąsiadem.

Miłosz – podobnie jak wcześniej Okulicz – nadzieję na odrodzenie współpracy polsko-litewskiej upatrywał w otwartej postawie młodego pokolenia, wolnego od trudnych doświadczeń okresu międzywojennego. Jednocześnie poeta nie tracił z oczu istnienia równoległego – istniejącego od wielu lat – nurtu nacjonalistycznego i zamkniętego, który wciąż stanowi zagrożenia dla pojednania międzysąsiedzkiego. Dziś, w drugiej dekadzie XXI w. artykułowane przez noblistę ostrzeżenia „Kultury” o zagrożeniu nacjonalizmem wciąż wydają się aktualne:

181 K. Okulicz, Ostatnie słowo oskarżonego, „Kultura”, 1976, nr 4/343, s. 82.

182

„I ty i ja chcemy, żeby stosunki polsko-litewskie ułożyły się inaczej niż w przeszłości. Dwa narody mają za sobą straszne doświadczenia, zostały podbite, upokorzone, zdeptane. Nowe pokolenia inaczej będą ze sobą rozmawiać niż to działo się w latach przedwojennych. Musimy jednak liczyć się z siłą inercji i z tym, że w próżni ideologicznej jaka powstała nacjonalizm czy w Polsce czy w Litwie nieraz będzie wkraczał na utarte tory, jako że w historii każdego kraju istnieją powtarzające się wzory [...] W końcu XVIII-go wieku nastąpił w Polsce rozłam na obóz Reform i obóz sarmacki i ten rozłam, pod różnymi przebraniami, utrzymał się do dziś [...]”183.

Niemniej optymizm swój Miłosz opierał na przesunięciu się w ówczesnej Polsce Kościoła – przed II wojną światową bliskiego endecji – w kierunku centrolewicowej, czy też liberalnej opozycji antykomunistycznej:

„Być może [...] książka Adama Michnika «Kościół, lewica, dialog» zapowiada koniec tego rozłamu. Bo przecie w naszym stuleciu ostoją mentalności sarmackiej, która zrodziła nowoczesny nacjonalizm, był, przynamniej do roku 1939, Kościół. Rysuje się teraz nowy sojusz, Kościół w Polsce ogniskuje w sobie wielkie energie postępu [...] Ale to są złożone przemiany i nie z dnia na dzień, wcale też nie przesądzają o nagłym zniknięciu nastrojów nacjonalistycznych w wydaniu przedwojennym wśród znacznej części kleru”184.