• Nie Znaleziono Wyników

Los: zamiast więziennego ładu królestwo chaosu

I. Slobodana Novaka panoptyczne więzienie

3. Los: zamiast więziennego ładu królestwo chaosu

Odwołanie się w odniesieniu do sytuacji bohatera powieści do zdyskredyto-wanej w filozofii XX wieku, jak zaznacza Hanna Buczyńska-Garewicz, katego-rii losu, pojęcia, którego sens pozostaje niejednoznaczny, narzuca się niejako samo, jeżeli tylko wziąć pod uwagę, że losem nazywa się wszystko, co nie leży w ludzkiej dyspozycji (Buczyńska-Garewicz, 2011, s. 310). I choć pozbawio-ny wyraź nej treści, enigmatyczpozbawio-ny, przecież ukazuje się on jako powiązapozbawio-ny z problematyką wolności, a konkretniej z przejawami jej ograniczenia i usytu-owania człowieka w zasięgu oddziaływania nieokreślonego źródła przemocy.

24 „Ale czy my się do tego nadajemy?!” (Novak, 1971, s. 204).

25 „Tej starej cuchnącej zdechliny nie mogę zostawić, mój kochasiu! Od dawna już nie je stem sentymentalny. Przynajmniej tak mi się wydaje. Jak by jej nie było, nie mogę jej zostawić ze wzglę-du na siebie, nie na nią. Ona już od lat tu się wykańcza i nie mogę jej pomóc, nawet nie usiłuję.

Ale odpowiada mi to paskudztwo, jest mi potrzebne. Abym sam przed sobą okupił swą młodość.

Trwam obok tych zwłok, rozpadam się razem z nimi, trwonię resztki swego życia i dzięki temu wiem, że jeszcze istnieję” (Novak, 1971, s. 119).

82

To nieunikniona, nieznana i tajemnicza siła, ukazująca się fragmentarycznie poprzez swoje manifestacje, siła, której cechy konstytutywne stanowią, jak zauważa Hanna Buczyńska-Garewicz, suwerenność względem człowieka i nadrzędność nad jego życiem (Buczyńska-Garewicz, 2011, s. 9). Podejmując kwestię losu, kategorii będącej wytworem umysłu mitycznego i religijnego, a jednak stale obecnej w nowoczesnym, odczarowanym, jak zaznacza ba-daczka, świecie, zauważa ona w historii namysłu nad tym fenomenem dwa, a może nawet trzy zasadnicze zwroty, jeżeli wziąć pod uwagę moment do-strzeżenia problematyczności losu i zakwestionowania go przez Woltera i Diderota. Odrzucenie jego boskiej natury przez oświe ceniowych twórców (pierwszy akt) oraz będąca efektem namysłu Arthura Schopenhauera, Frie-dricha Nietzschego i Maxa Schelera internalizacja i personalizacja losu, uczy-nienie zeń jednej z władz człowieka, przyznanie człowiekowi możliwości de-cydowania o własnym życiu (drugi akt) przedstawiają dwa etapy w historii, której zakończenie nieuchronnie prowadzi do ponownego ustanowienia losu siłą pozostającą poza ludzkim oddziaływaniem. Końcowy akt tego dramatu to bowiem unicestwienie tożsamego indywiduum, z czym nierozłącznie wiąże się niemożność osadzenia w nim kategorii losu, co skutkuje powrotem tegoż do bezosobowej potęgi, która przybiera postać przypadkowego zdarzenia świata. Ostatnia z opisanych metafi zycznych dyslokacji ukazuje więc w miej-sce starego nowy fatalizm – fatalizm przypadku, oraz człowieka, który wobec niego jest równie bezbronny i bezradny, jak był wobec dawnego przezna-czenia. Nowoczesna jednostka pozostaje zatem zależna od „sił, nad którymi nie panuje, których nie może poznać, ani zmienić czy kształtować” (Buczyń-ska-Garewicz, 2011, s. 309), co pozwala stwierdzić, iż przesunię cie, jakie się w ciągu wieków dokonało w obrębie tej kategorii, dotyczy co najwyżej maski podległości, nie zaś podległości samej.

Nie pozostawia wątpliwości fakt, że etap uwewnętrznienia losu, nadania mu kształtu zgodnego z własną wolą, pozostaje poza obszarem możliwości powieściowego Małego, głównie na skutek tego, iż bohater jest nijaki, przy-pomnijmy – bezimienny, nieosadzony, pozbawiony tożsamości, trochę jakby bez właściwości. Sam nie stanowi tematu godnego uwagi, określa się poprzez relację z Innym, Madoną, która niejako go ożywia, pobudza do mówienia, do zaistnienia i trwania. Ta „beztwarzowość” bohatera wynikać może poniekąd z tego, iż ucieleśnia on pewne pokolenie, które dzieliło typowo nowoczes-ne przekonanie, jak wskazuje Zygmunt Bauman w pracy Życie na przemiał, o możliwości zmiany świata, o zaprzeczeniu temu, co jest, w imię tego, co mo-głoby być (Bauman, 2007, s. 141). I on, i Draga walczyli o inne społeczeństwo, o nowego człowieka, jak wyznaje bohater. Tymczasem wszyscy im podobni podzielili ten sam los „ludzi-odpadów”, „ludzi-odrzutów”, „ludzi na przemiał”, nadliczbowych, zbędnych, bez użytecznych – tych, których wielka machina nowoczesności usunęła z pola widzenia (choćby na Wyspę, terytorium poza obrębem „normalnego” świata) jako nieodłączny efekt przepro wadzanej mo-dernizacji:

83 Da. Ja sam možda bio pretežak. Da. Neprobavljiv. I Moloh me je jednostavno izba-cio jednim malim analnim naporom. Mene. Dragu. Tisuće drugih. Svejedno šta je tko i gdje je; glavno da je ispaljen, istresen, istočen iz svevišnjega crijeva, makar i nakon osamnaestogodišnje opstipacije i mučne natege. I glavno je da je sada bez nas sve drukčije. Sve drukčije26 (Novak, 1985, ss. 184–185).

Uznani za niepotrzebnych, za niepasujących do reszty, wyrzuceni poza obręb stale unowocześniającego się społeczeństwa, poza terytorium „uprzy-wilejowane”, na odludną Wyspę, musieli zrozumieć, jak sygnalizuje bohater, że pewne sprawy zostały już wypróbowane, defi nitywnie rozwiązane na dłu-go przed nimi i że im pozostaje tylko nauczyć się tedłu-go, co wska zywałoby na trwanie bohaterów w świecie, który podlega jakiejś sile. Czy można by więc tę ostatnią utożsamić z przypadkiem, za polską badaczką nazwać ją jego imieniem, czyli uznać, że los nie ma charakteru transcendentnego, ale tkwi w świecie rzeczywistym? W moim odczuciu – niekoniecznie. Współcześnie zdaje się on nie mieć wymiaru pozaziem skiego, ale także nie podlegać pra-wom natury. Bliskie byłoby mi przekonanie Napole ona, może nie w kwestii przyporządkowywania losu wiekom ciemnym, ale w punkcie, kiedy twierdzi on, iż dzisiaj los jest polityką (Buczyńska-Garewicz, 2011, s. 315), czyli że jest on poniekąd projektowany, tym nie mniej poza zasięgiem myśli i działań po-jedynczych jednostek.

Bohater Slobodana Novaka mentalnie trwa w świecie chaosu, lęku, ogól-nej niepewności, nieuchwytności i złudności własnych celów. Dotyka go dezo- rientująca niestałość społeczna, mglistość perspektyw, doraźność życia, bez realnej szansy na trwałą czy choćby utrzymującą się dłużej stabilność oraz nieprzejrzystość reguł, które trzeba sobie przyswoić, aby przetrwać. Środ-kiem zaradczym nowoczesności na ten stan, na ulepszenie form ludzkiej eg-zystencji jest zaprowadzenie ze wnętrznego ładu, czyli przyporządkowanie poszczególnym rzeczom oraz jednostkom ich miejsc i sprawienie, by spełnia-ły właściwą funkcję. Małemu, któremu permanentnie towarzyszy niepokój, udaje się nie kiedy go wyciszyć za sprawą reżimu, jaki mu narzuca egzysten-cja u boku Madony, pozosta wanie w zasięgu jej oddziaływania, w więzieniu, który zgotował mu Inny i w którym on sam sobie jest więziennym dozorcą, strzegącym poprawności własnych poczynań. Sytuacja, wy dawałoby się, pa-radoksalna, albowiem ukazująca, że to chaos i nieporządek zwiastują otwar-tość i nieskończone możliwości, zaś wprowadzenie pewnej regularności do ludzkiego życia oznacza granice, zamknięcie i ostatecznie śmierć27.

26 „Może byłem za ciężki. Tak. Nie do strawienia. I moloch po pro stu wydalił mnie niewielkim wysiłkiem grubego jelita. Mnie. Dragę. Tysiące innych. Wszystko jedno, kto z nas gdzie się znajdu-je; chodzi o to, że został wystrzelony, wytrząśnięty, wyrzucony z wszechmocnej kiszki, choćby po osiemnastu latach obstrukcji i mozolnego parcia. A najważniejsze, że bez nas wszystko jest teraz inne. Ci, którzy zostali wydaleni – strawieni zostali bez reszty i rozłożeni na cząsteczki. I teraz też są inni. Wszystko jest inne” (Novak, 1971, s. 213).

27 Kwestię tę akcentuje Adam Sawicki, pisząc o Lwie Szestowie i jego wizji świata jako chaosu: „Według Szestowa porządek, ład, który większość ludzi uważa za coś naturalnego i

trwa-84

„W uporządkowanej przestrzeni – sygnali zuje Bauman – nie wszystko może się zdarzyć, co więcej, to przestrzeń, w której rzą dzą reguły, a reguła po-zostaje regułą, dopóki zabrania i wyklucza” (Bauman, 2007, s. 52). W świecie Małego, na Wyspie, nic więc poza repertuarem zachowań zaprogramowanych przez zarządzających panoptyczną placówką współczesnego świata nie może się wydarzyć. Gdyby próbować odpowiedzieć na pytanie, kim są owi tajem-niczy władcy dusz i ciał, kto kreuje los, jaki przypada w udziale bohaterowi i innym mu podobnym, pytanie pozostanie bez zadowalającej odpowiedzi.

Jedyna pewność, jaką jednostka może posiąść, to fakt, że są, trochę na podo-bieństwo nad zorcy czuwającego w Panoptykonie, który sprawuje kontrolę, stale pozostając niewidzialnym. Usiłowania bycia bardziej dociekliwym do-prowadziłyby do wskazania jako winnych człowie czej niewoli nieokreślone siły odpowiedzialne za procesy socjalizacji i edukacji (jakże blisko tutaj do Bourdieu’owskiej przemocy symbolicznej!), a nade wszystko stojące za nimi prawo, które, jak zauważa Zygmunt Bauman, poprzedza ontologię ludzkiego świata, będąc projek tem, „planem wyraźnie wytyczonego, czytelnie oznaczo-nego, opisanego i oznakowanego śro dowiska życia” (Bauman, 2007, s. 53).

Rzeczywistość, w której żyje nowoczesny człowiek, poddawana przez pań stwo działalności ładotwórczej, nazywanej, jak spostrzega autor Ciała i przemo-cy, „przestrze ganiem prawa i ochroną porządku publicznego”28, funkcjonuje w oparciu o zasadę kultywowa nia monotonii, powtarzalności i zdetermino-wania, wspomaganego przez tępienie lub przymusową deportację wszystkie-go, co nie poddaje się wpływowi źródła „ucywilizowanej” presji. Środkiem prowadzącym do uczynienia bytu znośniejszym miałaby więc być przemoc sankcjonowana autorytetem prawa i wprowadzana w szczytnym celu znie-sienia czy złagodzenia stanów lękowych, wywoływanych niepewnością ludz-kiego życia, nieprzeniknio nością losu.

Dochodzę tutaj do momentu, w którym ten ostatni, los, ukazuje się w swej planowej dwuznaczności. „Już Hermann Cohen – pisze Walter Benja-min w rozprawie Przy czynek do krytyki przemocy – rozważając mimochodem dawną wizję losu, »spostrzeżeniem, które staje się nieuniknione«, nazwał myśl, że »to sam porządek losu zdaje się powodować i pociągać za sobą owo wykroczenie, ów upadek«” (Benjamin, 2009, s. 39). Obserwacja ta wydaje się oczywista w odniesieniu do analizowanego utworu. Oto człowiek rzucony w świat, jakiś Mały, wiedzie w nim niepewną egzystencję, nie będąc w stanie ogarnąć własnego losu. Ten jawi mu się zaw sze jako niepojmowalny, zagad-kowy, a przez to niebezpieczny. Próby oswojenia go prowadzą do zgody na ład narzucany m.in. przez siły polityczne i instytucje socjalizujące, na pewien rodzaj przewidywalności i regularności w życiu, czyli na przemoc, którą

jed-łego, jest dla nich warunkiem życia, choć to właśnie ład czyli kosmos oznacza trwanie i inercję, a więc jest życia zaprzeczeniem” (Sawicki, 2000, s. 15). Zob. też Mrzygłód (2011, s. 180).

28 Co, jak wskazuje Zygmunt Bauman, jest eufemistyczną nazwą gwałtu, pojęcia, które współ-cześnie rezer wuje się dla działań nieobjętych autorytetem władzy politycznej (Bauman, 1995, s. 36).

85 nostka eufemi stycznie chce nazywać prawem, uznając ją za słuszny środek gwarantujący bezpieczniejszy byt. Upadek, o jakim mówił Hermann Cohen, to zatem zgoda na gwałt, któremu tymcza sem – na skutek legalizacji tegoż przez państwo – nadaje się bardziej akceptowalne, po prostu stosowniejsze imię. Absurdalna, mogłoby się wydawać, zgoda wynika, jak zaznacza marbur-ski filozof, z samej konstrukcji kategorii losu, której jednostka nie godzi się niejako zaaprobować, z wpisanego w nią rozgardiaszu, nieuporządkowania, które ludzki umysł zakorzeniony w zachodniej tradycji myślowej postrzega jako niepożądane. Strukturę takiego losu, jego dwuznaczność wyobraża po-niekąd Madona, której byt, jak zazna cza wielokrotnie narrator powieści, jest nielogiczny, niezrozumiały, zaprzecza wszelkim pra wom natury, która, trwa-jąc, niepokoi, dręczy, stanowi wyzwanie, bo wymaga reakcji, ruchu, życia, ale i paradoksalnie – daje pewność, rodzaj potrzebnej stagnacji, chociaż ta przy-biera więzienny posmak. Uwikłanie się w relację z nią to jakby zgoda na tę dwuznaczność, na trwanie w „oswojonym” chaosie, to konieczność zaapro-bowania rozwiązań przynoszących tylko częściową satysfakcję. Ona również wywołuje, wprowadza ruch na powieściowej sce nie, akcję, która ma ukazać prawidłowości funkcjonowania świata jako takiego. Powieść Slo bodana No-vaka objawia jeszcze jedną uniwersalną zasadę, a mianowicie fakt, że natura rzeczywistości, zgodnie z mniemaniem m.in. Friedricha Nietzschego i Lwa Szestowa, jest chaotyczna, a nasze próby zaprowadzenia ładu, kosmosu, czyli stanu inercji, jak postrzega tę kwestię rosyjski myśliciel, są zaprzeczeniem życia, ruchu, dynamizmu.

Idea chaosu przeraża ludzi, ponieważ z jakiegoś powodu zakłada się, że w cha-osie, braku porządku nie można żyć. Inaczej mówiąc, w miejsce chaosu wstawia się niezupełnie, z naszego punktu widzenia, udany kosmos, tj. pewien porządek wykluczający możliwość życia. Do tego stopnia idea porządku zrosła się z naszą kon dycją duchową. W samej rzeczy chaos jest brakiem wszelkiego porządku, to znaczy i tego, który wyklucza moż liwość życia. Chaos wcale nie jest możliwością organiczoną, ale jest czymś wprost przeciwnym, tj. możliwością nieograniczo-ną. Osiągnąć i zaakceptować absolutną wolność jest nieskończenie trudno, jak trudno jest człowie kowi żyjącemu w ciemnościach patrzeć na światło. Ale to, ma się rozumieć, nie jest sprzeciw. Tym bardziej, że w życiu, w tym życiu, które po-wstało w na szym świecie, gdzie panuje porządek, spotyka się trudności znacznie większe i zupełnie nie do przyjęcia. I ten, kto zna te trudności, nie będzie obawiał się skosztować szczęścia z ideą chaosu. I, być może, przekona się, że zło pochodzi nie z chaosu, lecz z kosmosu, i z kosmosu są te „ko nieczności” i „niemożliwo-ści”, które przekształcają nasz świat w padół płaczu i tro ski (Shestov, b.d., s. 220, tłum. za: Sawicki, 2000, ss. 13–14).

Koncepcja ta jest w kontekście wszystkiego, co zostało tutaj powiedziane, poniekąd wywrotowa i obnażająca wstępne założenia zachodnich badaczy na temat istoty świata, ujawnia bowiem wyniesienie postulowanego porządku do rangi wiecznej i niezaprzeczalnej prawdy, uczynienie z niej aksjomatu.

W tym kontekście książka Novaka prezentuje się również jako ta, która

uwi-86

dacznia mechanizmy myślenia typowe dla kultury europejskiej już od czasów Heraklita, a mianowicie osadzenie czy uzależnienie od kategorii rozumu i nie-chęć, odrzucenie (czy może już nieumiejętność) niezafałszowanego doświad-czania absurdu.

Kończąc, zauważę, że wyspa w tej odsłonie jawi się, po pierwsze, jako synonim świata nowoczesnego, przepełnionego lękiem przed chaosem, któ-rego problematyczność reguluje się ładem narzucanym odgórnie w ramach Bourdieu’owskiej przemocy symbolicznej. Jest panoptycznym więzieniem, jedną z wielu klatek słynnej konstrukcji Jeremiego Benthama, teatrzykiem, w którym główny bohater pozostaje nieustannie widoczny, przez co uzależ-nia się i poddaje władzy, której tożsamości nie zna, i której w ostateczności – na wzór Kafkowskich bohaterów – on sam staje się nosicielem. Po drugie, w powieści wyspa ukazuje się jako typowo europejski konstrukt myślowy, głęboko osadzony w zachodniej racjonalności, który odsłania zasady funkcjo-nowania naszych mechanizmów obronnych, a nade wszystko pozwala uświa-domić przedsądy, w których trwamy.