• Nie Znaleziono Wyników

Postmodernistyczna pustynia miejscem obietnicy

II. Damira Miloša miraże na pustyni

1. Postmodernistyczna pustynia miejscem obietnicy

Próbując objaśnić pojęcie nadziei, pozostające, jak się wydaje, w bliskiej re-lacji z terminami obietnica czy oczekiwanie, Józef Kosian napomyka m.in.

o woli budowania optymalnej relacji między przeszłością a przyszłością, czego warunkiem, jest posiadanie określonego wyobrażenia tej drugiej, zrodzonego z niezadowolenia tą pierwszą. O konieczności „uszlachetniania rzeczywisto-ści przez ideał” pisali, jak wskazuje badacz, także inni myśliciele30, uznając posiadanie wzoru za pierwszy wymóg w procesie kreowania wizji lepszego świata. Na przykład Albert Schweitzer, zauważa autor Filozofii nadziei, wska-zywał na ścisłe powiązanie tego ideału z czcią dla życia. Gdyby się zastano-wić, w jakich sytuacjach jego adoracja i podążanie za marzeniem są obecne w bytowaniu współ czesnego człowieka, trwającego na Baumanowskich ru-chomych piaskach zglobalizowanego świata, w którym: „punkty odniesienia […] mają irytujący zwyczaj: znikają z pola widzenia, zanim zdążymy do końca przeczytać umieszczoną na nich instrukcję, nie mówiąc już o przy swojeniu jej sobie i zastosowaniu” (Bauman, 2000, s. 93), to być może jednym z niewielu takich momentów okazałby się czas wakacji, urlopu, odpoczynku od powsze-dniości. Czas, w którym najbardziej pożądanym scenariuszem jest odwróce-nie porządku dnia codziennego, oddawaodwróce-nie się przyjemnościom innym

aniże-30 Poza zacytowaną formułą J. J. Winckelmanna, którą Józef Kosian postrzega jako moralne zadanie ludzkości, przywołuje on także A. Schweitzera i L. L. Haya, autora pracy Możesz uzdrowić swoje życie, w której uwy datniona zostaje siła ludzkiej mocy sprawczej i naszej własnej odpowie-dzialności za kształt rzeczywistości, w jakiej żyjemy (Kosian, 1997, s. 6).

44

li te, które towarzyszą człowiekowi przez cały rok – zauważa z kolei John Urry (Urry, 2007, s. 30).

Właśnie tego rodzaju okoliczność staje się udziałem głównych bohate-rów powieści Damira Miloša w jej początkowej części – tj. grupy młodych lu-dzi, którzy w letnim okresie udają się na żeglarską wyprawę po Archipelagu Kornati, oczekując beztroskiego odprężenia i uciech ludycznych, wręcz ba-chicznych i menadycznych. Rozrywkom o takim charakterze bez wątpienia sprzyjają „rajskie” uroki zakątków, które przemierzają. „– Ooooo, ljudi! Eto vam sada otoka, predivnih kadulja, mirisa, zaljeva i uvala, maslinovog ulja, riba i oluja! Eto vam! – on”31 (Miloš, 1996, s. 6) – wprowadza w sielski kra-jobraz jedna z uczestniczek wyprawy, poszukiwaczka Wyspy Snów. On(a), czyli „otok” („wyspa”) – miejsce, które od najdawniejszych czasów, za sprawą swej izolacji oraz ta jamniczości, fascynowało ludzkość, sytuującą nań alter-natywne światy. Odmien ność rzeczywistości, w jakiej początkowo poruszają się młodzi podróżni, zasa dza się na dosyć swawolnej kontemplacji doraźnych przyjemności, co zo staje uwydatnione w opisach pijac kich biesiad czy zacho-wań dalekich od wyszukanych i przyzwoitych. Upajanie się nieskrę powaną swobodą w korzystaniu z wszelkiego rodzaju rozkoszy – gastronomicz nych, ciele snych i innych, oferowanych na wyspach, jest, jak zaznaczają turyści, zamy słem, z jakim na nie przybyli:

Sjedajući za stol, još jednom nazdravismo ostvarenim željama i spretnom sidre-nju u blizini mirisa riba. Uvijek smo ovako zamišljali jedrenje. Riba, vino, zašto ne priznati, ako se posreći i neka veza, ljetna, neobavezna…32 (Miloš, 1996, s. 10).

Zaakcentowane w tej wypowiedzi beztroskie podejście przyjezdnych do własnej seksualności zaznacza się także w innych scenach, które relacjonuje opowiadacz. Już na samym po czątku ukazuje on ze wszelkimi detalami nar-cystycznie wystawioną na oglądanie fizjonomię jednego z wycieczkowiczów, atrakcyjnego osiemnastolatka, „boga wiecznej młodości”, można by powie-dzieć, o długich nogach i silnej, wąskiej pupie, szczegó łowo opisując drobne owło sienie na jego klatce piersiowej oraz nieco gęstsze w okolicach pępka, i zapowiadając, unie sienia, które to nienaganne ciało obiecuje stojącym na brzegu kobietom. Nieco później narra torska uwaga przeniesie się na chudą sylwetkę dziewczyny stojącej w wodzie, jej piegowatą twarz, włosy poskle-jane morską solą, długie nogi i stopy, które niejako obmacują dno, oraz łono prześwitujące spod przykrycia poruszanego każdym ge stem, co, zdaniem narratora, przydaje jej wizerunkowi sensualności, czyni kusicielką, samicą na

31 „– Ooooo, ludzie! Oto przed wami wyspa cudownych szałwii, zapachów, zatok, kotlin, oliwy z oliwek, ryb i burz! Oto przed wami! – ona”.

32 „Siadając za stołem, jeszcze raz wypiliśmy za spełnione pragnienia i sprawne zakotwiczenie w pobliżu rybich zapachów. Zawsze właśnie tak wyobrażaliśmy sobie żeglowanie. Ryba, wino, a dlaczego mielibyśmy się nie zgodzić i na jakiś związek, letni, niezobowiązujący, jeśli się na-darzy...”.

45 miarę tych, które Fran cesco M. Cataluccio określa jako agresywne, zmysłowe i zachłanne nadkobiety (Cataluccio, 2006, s. 51). Widok obnażonych ludzkich sylwetek, nagich kobiet, które pływając w podniecający sposób prezentują sekrety własnych ciał, czy relacje na te mat przygodnych aktów seksualnych budują atmosferę pełną erotyzmu, ale też trywial ności. Opisywana rzeczywi-stość jawi się jako bardzo efemeryczna, uciechy zaś – niskie, in tensywne i krót-kotrwałe, przez co wpisuje się w model, jaki współcześni badacze zaryso wują, pisząc o świecie postturystycznym i swoistej konsumpcji, która go charaktery-zuje. „Szczególnie ważną przyjemnością czerpaną z turystyki – podaje John Urry – jest brawu rowe łamanie drobnych zakazów kulturowych dotyczących zarówno konsumpcji, jak jedzenie i picie bez umiaru, beztroskie wydawanie pieniędzy, noszenie zbyt śmiałych ubrań, późne cho dzenie spać i wstawanie”

(Urry, 2007, s. 151). Oraz, warto dodać, całkowita swoboda seksualna, która w okre sach pozawaka cyjnych nie podlega akceptacji. Jest w tym wszystkim coś z infantylizmu dzie cięcych zabaw, z beztroski, jaka im towarzyszy, z braku konieczności myślenia o konsekwen cjach. „W sferze zabawy – zauważa Jo-han Huizinga – nie obowiązują prawa i obyczaje potocz nego życia” (Huizinga, 2007, s. 28). Wyspa widziana z takiej perspektywy przybiera kształt krainy dzieciń stwa (choć z ducha Freudowskiego, perwersyjnego), niefrasobliwości, niedojrzałości, a główny bohater książki zdaje się do tej krainy wracać choćby w chwilach, kiedy przypa truje się kołującym nad wodą mewom, wspomina dawne gry prowadzone z pta kami, czy swych małych przyjaciół, którzy zbyt szybko chcieli dorosnąć. Ukazuje się dziec kiem, kiedy w dzikim uniesieniu targa rękami włosy i podrygując w jakimś afrykańskim tańcu rozsypuje wo-kół siebie piasek na plaży, czy kiedy całymi dniami szuka w morzu głębin, które przybie rają inną barwę aniżeli płycizny i cieszy się „poput djeteta […]

plitkoj vodi boje trave”33 (Miloš, 1996, s. 13).

Uka zany tutaj powrót do lat wczesnej młodości, ba, świadome kulty-wowanie dziecięc twa i sta nów, jakie się mu przypisuje, wskazuje na to, że bohaterowie po wieści cierpią na „chorobę naszych czasów” – niedojrzałość.

Zdaniem Francesca M. Cataluc cia, autora książki o takim właśnie tytule – Nie-dojrzałość, przejawia się ona w tym, że miejsce dawnych doro słych zajęły

„dziwnie krzepkie dzieci”, „kuriozalni pełnoletni”, jak ich nazywa badacz, któ-rzy realność, w jakiej pktó-rzychodzi im żyć, traktują niczym doskonałą uciechę, pa rodię dziecięcych igraszek. „Wygląda na to – pisze włoski autor – że zna-leźliśmy się w potrza sku: w tragikomicz nej, infantylnej rzeczywistości, która ma pozory niepoważnej i żartobliwej gry” (Cataluccio, 2006, s. 7). Jeżeliby tu nadmienić, że nie tylko zaprezentowany w powieści świat, ale również sam sposób jego eks pozycji – fragmentaryczny, asocjacyjny, utrudniający czytelni-kowi możliwość rozpoznawania bohaterów choćby przez ich nienazywanie, mieszanie ich płci (główny bohater Ariel raz jest kobietą, raz mężczyzną), wy-powiedzi i myśli, zdarzeń „rze czywistych” i należących do świata wspomnień,

33 „[J]ak dziecko […] z płytkiej wody koloru trawy”.

46

wyobraźni czy snów, nie wspominając nawet o poszanowaniu czasowego na-stępstwa, to nie ma wątpliwości, iż wydany przez autora Nie dojrzałości osąd głęboko dotyczy świata przedstawionego omawianej książki. Chciałoby się powiedzieć – tutaj wszystko jest niepoważne i dalekie od ideału, który miał-by uszlachetniać rzeczywistość, ideału, którego istnienie miał-byłomiał-by warunkiem zmian. I o ile też możliwe jest dostrzeżenie w wakacyjnych wyspach „pusty-ni duchowej” będącej syno„pusty-nimem postmo der„pusty-ni stycznego świata: wyzutego z wszelkich wartości, podporządkowanego realiom tury styki, nastawionego na mobilność, ulotność, produkcję niezliczonych atrakcji i pokus, kreują cego, zgodnie z kon cepcją Zygmunta Baumana, konsumenta jako najbardziej po-żądanego obywa tela, człowieka, który wiecznie podąża za coraz to nowymi zabawkami, o tyle ujrzenie ich w tej odsłonie jako przestrzeni nadziei czy obietnicy wydaje się na pierwszy rzut oka kontrowersyjne.

Będąc karykaturalnym odbiciem zglobalizowanego świata (swoistą anty--Arkadią), są jednak wyspy przemie rzane przez bohaterów powieści Damira Miloša w ich własnym przekonaniu miejscem oczekiwania, a w moim od-czuciu także – symboliczną pustynią tułactwa, tym bardziej niebezpieczną, że wiodącą niekiedy przez niepewną powierzchnię morza, są przestrzenią, która sama w sobie, jak akcentował Michał Paweł Markowski, nie może być celem. Ten dopiero majaczy na horyzoncie w postaci przeczuwanej zaledwie, upragnionej Wyspy Snów, której bohater(ka), jak wyznaje, od dawna szuka:

„Godinama već lutam ovim krajem u potrazi za otokom mojih namjera”34 (Mi-loš, 1996, s. 28). Ta podróż przypominająca beztroskie waka cyjne żeglowanie jawi się w tym kontekście niczym żydowska wędrówka, całkowicie otwarta na wszelkie ryzyko, wiodąca z wyjałowionej ziemi postmodernistycznego świata do nieznanej, ale projektowanej w marzeniach Ziemi Obiecanej, której wizję autor powieści konsekwentnie cynicznie degraduje aż do ostatnich par-tii tekstu, gdzie jasne staje się, iż mamy do czynienia ze światem dystopijnym.

Początkowo jednak wyspy są zarazem ucieczką od tego, co niezadowalające, jak i pełnym oczekiwania szukaniem nowego:

Otok. Moj otok! Ni sama ne znam kakav, jer na svakom nešto nedostaje, nešto. Ali…

ugledam li ga, prepoznat ću da to je moj otok. Negdje leži, negdje na mene čeka.

Kao što je nekad svijetom lutao na bijelom konju princ35 (Miloš, 1996, s. 29).

Ot, i jest, choć zupełnie niedookreślony, ideał, którego istnienie nadaje sens ludzkiemu bytowaniu. Wyczuwalny w wypowiedziach bohaterki afekt nadziei, kierujący jej spojrzenie w przyszłość, ku temu, co dopiero nadejdzie, pozwala w niej zobaczyć następczynię tych wszystkich bohaterów, którzy po-dążali za marzeniem – Odyseusza, który jak ona, przemierzał morskie tonie,

34 „Latami błąkam się w tych stronach w poszukiwaniu wyspy mojego przeznacze nia”.

35 „Wyspa. Moja wyspa! I sama nie wiem jaka, bo na każdej z nich czegoś brakuje, czegoś. Ale…

zobaczę ją, to poznam, że to moja wyspa. Gdzieś leży, gdzieś na mnie czeka. Tak jak niegdyś błąkał się po świecie książę na białym koniu”.

47 by dotrzeć do Itaki, korzystając niekiedy z uciech, jakie przynosiła podróż, czy Dyrcona, bohatera powieści Cyrana de Bergeraca, wiedzionego ciekawością po kolejnych zakątkach Księżyca. Podczas drogi, jaką przebywa powieściowa postać, tkwi ona wciąż w prehistorii, jak chciał Ernst Bloch, tuż przed stwo-rzeniem (czy raczej odkry ciem) właściwego świata, w sytuacji pustynnej wia-ry: nic wprawdzie nie widać na horyzon cie, wszystkie wyspy wydają się do siebie podobne, zbyt małe lub zbyt niskie, niesięgające wydumanego wzorca, ale podróż trwa, a pragnienie nie słabnie aż do momentu, kiedy bohater(ka) znajdzie się na Wyspie Snów.