• Nie Znaleziono Wyników

LUBLIN POWSTAŃCZY

W dokumencie Lublin w dziejach i kulturze Polski (Stron 189-200)

Lublin w polskich powstaniach narodowych X I X wieku, listopadowym i styczniowym, odegrał rolę znaczącą. Przypomnienie wydarzeń i ludzi z bohater-skich kart dziejów miasta jest więc uzasadnione, a także możliwe dzięki oświetle-niu wielu aspektów z nimi związanych w opracowaniach powstałych w ostatnich dziesięcioleciach pióra m.in. takich historyków, jak: Juliusz Willaume, Tadeusz Mencel, Ryszard Bender, Jan Ziółek, Józef Tomczyk, Jan Skarbek, Stanisław Wiśniewski, Eugeniusz Niebelski, Waldemar Bednarski.

Aby scharakteryzować Lublin przed wybuchem powstania listopadowego, trzeba się cofnąć do roku 1815. Wówczas po wojnach napoleońskich miasto znajdowało się w opłakanym stanie. Wiele domów było zniszczonych, ulice za-niedbane, a niektóre świetne ongiś pałace, kościoły i klasztory popadły w ruinę.

Tym niemniej w Królestwie Polskim Lublin był największym po Warszawie, obok Kalisza i Płocka, ośrodkiem miejskim i jednocześnie ważnym punktem komunikacyjnym. Z tego też powodu władze Królestwa podjęły kroki zmierza-jące do odbudowy, uporządkowania i przebudowy miasta. W pierwszym etapie

zwrócono uwagę na regulację dróg przejezdnych. Nowymi traktami stały się ul.

Zamojska, trakt warszawski (obecne Al. Racławickie) oraz trakt na Lubartów, Terespol i Brześć (obecnie ul. Lubartowska). Pozostawiły one na uboczu Stare Miasto, centrum miejskie przesunęło się na Krakowskie Przedmieście, przy któ-rym wytyczono pl. Musztry (obecnie pl. Litewski), wzorowany na pl. Saskim w Warszawie. Odbudowano niektóre zniszczone pałace i klasztory. I tak pałac Radziwiłłowski (obecnie pl. Litewski 3) stał się siedzibą Komisji Wojewódzkiej, a kościół i klasztor Karmelitów Bosych — ratuszem miejskim. Widoczny byl rozwój gospodarczy miasta, pojawiły się manufaktury, m.in. tytoniu i tabaki, su-kiennicza i browary. Wzrosła też liczba mieszkańców miasta. O ile w 1819 roku Lublin liczył 9873 mieszkańców, to w 1830 roku — 13894, w tym 6883

chrze-1 9 2 WIESŁAW ŚLADKOWSKI

ścijan i 6649 Żydów. Powstały też nowe instytucje w dziedzinie os'wiaty i kul-tury. Obok szkoły elementarnej utworzono w 1818 roku szkołę rzemieślniczo--niedzielną. Szkoła wojewódzka, reprezentująca wówczas szkolnictwo średnie, wykazywała się wysokim poziomem nauczania. Elita umysłowa miasta i woje-wództwa skupiła się w założonym w 1818 roku Towarzystwie Przyjaciół Nauk, popierającym rozwój szkolnictwa, nauki i literatury.

W dziedzinie ekonomicznej i kulturalnej możemy więc mówić o pewnym postępie. Regres nastąpił w istotnej dla Lublina sprawie, jaką był samorząd miej-ski, który z chwilą zniesienia Rady Municypalnej i zastąpienia jej przez Urząd Municypalny z prezydentem na czele, został faktycznie zlikwidowany. Wies'ci 0 tajnych stowarzyszeniach i spiskach zmierzających do odzyskania przez Pol-skę niepodległości poruszały jedynie bardziej gorące umysły młodzieży szkolnej.

Docierające latem i jesienią 1830 roku wiadomości o rewolucyjnych wydarze-niach na zachodzie Europy, we Francji i Belgii, oraz pogłoski o zamiarach użycia przez cara także wojska polskiego do stłumienia tych ruchów zaniepokoiły wielu mieszkańców. Powstałą w mieście atmosferę niepewności i oczekiwania spotę-gowały pierwsze, niejasne jeszcze i niepełne, informacje o wydarzeniach, które zaszły w Warszawie w listopadowy wieczór i noc z 29 na 30. Młodzież szkolna 1 rzemieślnicza, młodzi urzędnicy i oficerowie zbierali się, rozmawiali i dys-kutowali o wypadkach warszawskich i otwarcie już manifestowali swą radość i uczucia patriotyczne. Władze miejskie i wojewódzkie były zdezorientowane i nie wiedziały dobrze co czynić.

W takim stanie znalazł miasto 4 grudnia 1830 roku przybyły z Warszawy do Lublina Andrzej Edward Koźmian, specjalny wysłannik dyktatora Józefa Chło-pickiego. Powiadomił on czynniki lokalne o wybuchłym w Warszawie powstaniu oraz przekazał rozporządzenia władz centralnych. Nakazywały one utrzymanie porządku i spokoju w mieście i województwie oraz utworzenie przy Komisji Wojewódzkiej Komitetu Obywatelskiego, który wspólnie z władzami admini-stracyjnymi winien zorganizować Straż Bezpieczeństwa. Stacjonujące w Lublinie oddziały wojskowe otrzymały rozkaz wymarszu do Warszawy.

Przed gmachem Komisji Wojewódzkiej, w którym przebywał Koźmian, ze-brał się rychło tłum mieszkańców Lublina. Wysłannik Chłopickiego wyszedł do zebranych i wygłosił podniosłą mowę, na którą słuchacze odpowiedzieli potęż-nym okrzykiem: „Niech żyje Polska!" Po wystąpieniu Koźmiana prezes Komisji Wojewódzkiej Ignacy Lubowiecki i gen. Morawski zapoznali ludność z przywie-zionymi przez niego rozkazami. Nastąpił powszechny wybuch zapału patriotycz-nego i rewolucyjpatriotycz-nego. Tłum rozbiegł się po ulicach, wznosząc okrzyki; na znak solidaryzmu z powstaniem przyczepiano sobie do czapek i ubiorów białe kokardy narodowe. Niektórzy agitowali za rozprawieniem się ze zdrajcami i sprzedaw-czykami, celował w tym patron przy Trybunale Jan Czyński i urzędnik komory

konsumpcyjnej Konstynty Uzuni. Aby spacyfikować wzbierającą w mieście falę nastrojów rewolucyjnych, która ogarnęła zwłaszcza młodzież szkolną i rzemieśl-niczą, Lubowiecki zwołał pospiesznie Radę Obywatelską, w skład której wcho-dzili przedstawiciele szlachty. Swym autorytetem miała ona wesprzeć niepopu-larnego wśród społeczeństwa Lubowieckiego, którego podejrzewano o kontakty z tajną policją. W podobny sposób starano się wzmocnić nadwątlony autorytet władz miejskich, a zwłaszcza prezydenta Tadeusza Kossakowskiego, przydając mu 4-osobowy komitet, w skład którego weszli reprezentanci bogatego miesz-czaństwa: Franciszek Matuszkiewicz, Jan Rawęczkowski, Jan Reinberger, i eme-rytowany nauczyciel Wincenty Ostrowski, zastępcami ich zostali Jan Wagner i Kasper Drewnowski. Komisja ta przekształciła się rychło w Radę Municypalną, a więc instytucję o charakterze samorządowym.

Przybyli do Lublina 6 grudnia członkowie Komitetu Obywatelskiego, puł-kownicy Kamieński i Szeptycki, przystąpili natychmiast do organizacji Straży Bezpieczeństwa w mieście. Na fali powszechnego entuzjazmu i patriotyzmu wstą-piło w jej szeregi w ciągu 2 dni 2000 ludzi, w tym 700 Żydów. Jej dowódcą został Paweł Wagner. Rozładowało to częściowo napięcie panujące w mieście, do Straży bowiem, określanej także mianem Gwardii Narodowej, zgłosiły się jednostki najbardziej aktywne. Formacja ta po wymarszu oddziałów wojskowych

do Warszawy miała zabezpieczyć spokój w mieście.

Nie było to zadanie łatwe, gdyż jak wspominał wracający z Zamościa przez Lublin A. E. Koźmian: „oddech rewolucyjny wionął był po całym mieście".

Ogarnięci nim byli nie tylko gromadzący się w traktiemiach i szynkach rze-mieślnicy i niżsi urzędnicy, ale także członkowie powstałego Klubu Patriotycz-nego, zbierający się w mieszkaniu pisarza Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego Michała Pomorskiego, wśród których byli członek dyrekcji tegoż towarzystwa Kajetan Morozowicz i patron Trybunału Karol Zarański. W dyskusjach klubo-wych uczestniczył też Konstanty Zamoyski. Ten dziedzic wielkiej fortuny, de-monstrując szczery patriotyzm, wystawił własnym sumptem pułk jazdy. Drugą instytucją grupującą przedstawicieli miejscowej inteligencji była Resursa, ma-jąca swą siedzibę w gmachu Urzędu Municypalnego. Prym w dyskusjach wiedli

tu patroni Trybunału Jan Czyński, Marcin Olszewski, sędzia Koniecki i pod-prokurator Tadeusz Wojewódzki. Nastroje rewolucyjne podgrzewał też swymi wystąpieniami przeciwko nieudanej dyktaturze Chłopickiego Maurycy Moch-nacki, który uszedł z Warszawy do Lublina przed gniewem generała i przebywał w grodzie nad Bystrzycą przez kilka lub kilkanaście dni na przełomie grudnia i stycznia.

Działalność klubu i Resursy nie trwała długo. Swą niechęć wobec nich jako instytucji rewolucyjnych demonstrowali przedstawiciele bogatszych warstw spo-łeczeństwa lubelskiego, zakazu ich działalności domagała się też od władz

admi-13 Lublin w dziejach i kulturze Polski

1 9 4 WIESŁAW ŚLADKOWSKI

nistracyjnych Rada Obywatelska, a zwłaszcza jej prezes Radzimiński. Z końcem grudnia zostały one zamknięte.

Znaczną poczytność i popularność zyskał ukazujący się od 9 grudnia „Kurier Lubelski", redagowany i wydawany przez Jana Czyńskiego. Powściągając swój rewolucyjny temperament wypełniał on skromne łamy tego pierwszego w Lubli-nie dziennika aktualnymi doLubli-niesieniami informującymi o wydarzeniach w kraju i mieście. Starał się też podtrzymywać uczucia patriotyczne wśród społeczeństwa.

Kulminacyjnym momentem owych uniesień i entuzjazmu, jakie ogarnęły mieszkańców Lublina, stała się zorganizowana 14 grudnia 1830 roku na pl. Musz-try wielka manifestacja patriotyczna, w której wzięło udział kilka tysięcy ludzi.

Głównym jej punktem było poświęcenie sztandaru, z białym orłem na czerwo-nym tle, ufundowanego dla Straży Bezpieczeństwa. W pochodzie, który przeszedł ulicami miasta, obok sztandarów i znaków narodowych, niesiono też amarantową czapkę wolności, będącą symbolem dążeń rewolucyjnych.

Nie przybrały one jednak na sile, a w związku z wcieleniem w szeregi Straży Bezpieczeństwa, następnie Gwardii Ruchomej, radykalnie nastawionej młodzieży zostały przez władze zneutralizowane i opanowane. Odtąd na plan pierwszy wy-sunęły się w Lublinie Rada Obywatelska i Komitet Obywatelski, reprezentujące interesy ziemiaństwa i bogatego mieszczaństwa. Instytucje te skupiły uwagę na sprawie zbierania składek i dobrowolnych ofiar na rzecz powstania, organiza-cji zaopatrzenia dła wojska, pobudzania do efektywniejszej działalności urzędów i instytucji wojewódzkich i miejskich, do których delegowały swoich przedsta-wicieli, a także formowania nowych oddziałów wojskowych.

Zorganizowana przez Urząd Municypalny miasta Lublina akcja zbierania ofiar dobrowolnych na rzecz powstania przyniosła wymierne wyniki w po-staci 4785 zł i 5 gr wpłaconych przez mieszkańców wyznania chrześcijańskiego i 2348 zł 20 gr zebranych wśród ludności żydowskiej. Jednocześnie mieszkańcy miasta przekazali płk. Jaraczewskiemu, organizującemu pułk krakusów lubel-skich, 12 700 zł i 22 konie. Dowodem ofiarności lublinian były też dary w postaci kosztowności, broni, wiele małżeństw oddawało swoje obrączki ślubne.

Gorzej przebiegała rekrutacja do Gwardii Ruchomej, która miała być rezerwą armii. Niektórzy mieszkańcy miasta wcześniej zaciągnęli się do pułku krakusów i innych formacji ochotniczych, a rezerwiści byli wcielani do III i IV batalionu pułków regularnych. W tej sytuacji ustalony przez Radę Obywatelską pobór do Gwardii Ruchomej 265 ludzi spośród chrześcijańskiej ludności miasta władze miejskie uznały za zbyt wysoki, na prośby wielu obywateli został on zmniej-szony do 150 osób. Z oporami przebiegała też rekrutacja wśród ludności żydow-skiej. Ostatecznie decyzją Komisji Spraw Wewnętrznych zwolniono ją z obo-wiązku służby wojskowej, w zamian za co przedstawiciele kahałów lubelskich zadeklarowali uiścić w terminie 2-tygodniowym całą sumę podatku rekrutowego,

tj. 101 885 zł 26 gr. Została ona zebrana, gdyż ludnos'ć żydowska dobrowolnie opodatkowała się na taką włas'nie sumę. Przeznaczono ją na rzecz nowo formo-wanych pułków piechoty, z których dwa, 15 i 16, miało wystawić województwo lubelskie.

Sprawnie i szybko przebiegła natomiast w Lublinie organizacja wojskowej służby zdrowia. Do czasu powstania istniał w Lublinie tylko jeden szpital gar-nizonowy, mieszczący się w byłym pałacu Olizara, mogący przyjąć jedynie 200 chorych. W tej sytuacji Komitet Lekarski powstały przy Komisji Wojewódzkiej, korzystając z pomocy Urzędu Municypalnego i lekarza obwodowego Mikuliń-skiego, utworzy! nowe lazarety: w klasztorze powizytkowskim, w oficynie i za-budowaniach klasztoru Karmelitów i pałacu popijarskim, a także w „puszkami"

miejskiej, uzyskując w ten sposób ok. 700 nowych miejsc. Dzięki ofiarności lu-blinian zostały one wyposażone w łóżka i sienniki oraz zaopatrzone w zapasy bielizny, szarpi i bandaży. W działalności tej przodowały mieszkanki Lublina, wiele z nich szyło też koszule dla wojska.

Urząd Municypalny zajął się również organizacją magazynów żywności dla wojska, lokalizując je w oficynach przy katedrze, kościele pp. Miłosiernych, ko-ściele pofranciszkańskim na Kalinowszczyźnie oraz w zabudowaniach powizyt-kowskich. Do czasu rozpoczęcia działań wojennych zgromadzono w nich ogółem 6327 korców żyta, 996 jęczmienia, 889 grochu, a także 28226 owsa i 26077 cet-narów siana.

Z niektórymi rzemieślnikami żydowskimi w Lublinie, byli wśród nich Ber Rutenstein, Mejer Pernsohn i Berek Berman, Komisja Wojewódzka zawarła umowy na produkcję płaszczy, furażerek i halsztuków dla wojska.

Dokonaniami tymi mieszkańcy Lublina i władze miejskie dowiodły, że ich zaangażowanie w dzieło powstania, wyrażone początkowo w patriotycznych słowach i gestach, było szczere, głębokie i rzeczywiste. Pamiętać przy tym należy, że wszystko to osiągnięto w ciągu dwóch zaledwie miesięcy, tj. w grudniu 1830 i styczniu 1831 roku.

Wojna, do której wraz z całym krajem tak ofiarnie przygotowywał się Lublin, nadeszła wkrótce. Armia rosyjska pod wodzą Dybicza 5 i 6 lutego 1831 roku przekroczyła granicę Królestwa Polskiego. Na Lublin maszerował jeden z kawaleryjskich korpusów jej lewego skrzydła, dowodzony przez gen. Cypriana Kreutza. Oddziały polskie zgodnie z założeniami operacyjnymi wycofały się z terenów Lubelszczyzny za Wisłę. Pospiesznie ewakuowały się z Lublina władze i urzędy wojewódzkie, na miejscu pozostały jedynie władze miejskie.

Pozostawiona sama sobie Straż Bezpieczeństwa, uzbrojona nadzwyczaj słabo, nie podjęła walki z najeźdźcą. Władze centralne, niezadowolone ze zbyt szybkiej rejterady Komisji lubelskiej, udzieliły dymisji jej dotychczasowemu prezesowi Lubowieckiemu i powołały na jego miejsce Kajetana Morozewicza. W dniu

1 9 6 WIESŁAW ŚLADKOWSKI

8 lutego 1831 roku Lublin bez walki został zajęty przez korpus gen. Kreutza.

Dowódca rosyjski powołał nową Komisję Wojewódzką, uzależnioną od zaborcy, jej prezesem został ziemianin Antoni Rostworowski. Niesławą okrył się prezydent

miasta T. Kossakowski, który podjął ścisłą współpracę z Rosjanami.

Nadzieja zaświtała na nowo mieszkańcom Lublina, kiedy 4 marca Rosjanie wycofali się z miasta przed wkraczającym doń korpusem gen. Józefa Dwer-nickiego. Oddziały polskie wraz z ich dowódcą, zwycięzcą spod Stoczka, były serdecznie i owacyjnie witane przez lublinian, najbardziej gorąco wiwatowała na ich cześć młodzież szkolna i rzemieślnicza. Dwernicki zniósł powołaną przez Rosjan Komisję Wojewódzką, prezesurę komisji „narodowej" objął Morozewicz.

W trzy dni później, tj. 7 marca, korpus Dwernickiego opuścił Lublin, udając się przez Zamość na Wołyń, aby wzniecić tam powstanie. W mieście pozo-stało kilkuset chorych żołnierzy, przyłączyli się do nich ochotnicy i młodzież miejska. Ten sformowany ad hoc oddział, liczący nie więcej niż 1000 osób, dowodzony przez mjr. Borakowskiego, nie był zdolny do przeciwstawienia się powracającym Rosjanom. Wykorzystując zapał mieszkańców Lublina Moroze-wicz postanowił bronić miasta. Kiedy 11 marca od rogatki lubartowskiej nad-ciągnął Kreutz ze swym korpusem, obrońcy miasta wyszli mu odważnie na-przeciw, ostrzeliwując kolumny wroga. Wobec jednak ogromnej przewagi Ro-sjan i zgodnie ze wskazaniami Dwernickiego oddział polski wycofał się w kie-runku Zamościa. Tam pod osłoną nie zdobytej przez Rosjan twierdzy zamoj-skiej Morozewicz miał organizować dalszy opór. W podlubelskim młynie po-został jedynie niewielki hufiec pospolitego ruszenia, który bohatersko walczył przez kilka godzin z nieprzyjacielem, nim się poddał. Kiedy Rosjanie wkra-czali do miasta, uczeń miejscowego gimnazjum — Zymary, strzelił do prowa-dzącego swe oddziały księcia Wirtemberskiego. W odwecie Rosjanie rozstrze-lali pod pomnikiem Unii Lubelskiej 4 młodych obrońców Lublina schwytanych na ulicy z bronią w ręku. Lublin znalazł się pod zarządem wojskowym, po-wróciła też Komisja Rostworowskiego i wysługujący się Rosjanom prezydent Kossakowski.

Do grodu nad Bystrzycą raz jeszcze, 23 czerwca, wkroczyły oddziały polskie.

Był to 6-tysięczny korpus gen. Wojciecha Chrzanowskiego, idący z Zamościa do Warszawy. Żołnierzy polskich mieszkańcy Lublina powitali z ogromnym entuzja-zmem, nie słabnącym mimo wielu gorzkich doświadczeń i bolesnych przeżyć bę-dących ich udziałem. Jak zanotował kronikarz klasztoru oo. Kapucynów: „Laury pod konie rzucali, wieńce przypinali oficerom, bukiety żołnierzom rozdawali".

Już wieczorem Chrzanowski opuścił miasto, poszło za nim z Lublina 200 ochot-ników, którzy postanowili nadal walczyć o sprawę narodową z bronią w ręku. Do miasta powrócili Rosjanie i pozostali już w nim do końca powstania. Od lipca 1831 roku władzę nad miastem objął naczelnik wojenny gen. Kuźmin,

podporząd-kowując sobie władze wojewódzkie i miejskie. Osoby podejrzane o sprzyjanie powstaniu zostały poddane ścisłemu nadzorowi policyjnemu.

Przypominając wydarzenia, które zaszły wówczas w Lublinie, można stwier-dzić, iż ogól jego mieszkańców wykazał się patriotyzmem i ofiarnością od mo-mentu wybuchu powstania aż po jego zmierzch; wielu ochotniczo wstąpiło w sze-regi powstańcze, inni znaleźli się w nich wskutek poboru, ale wszyscy oni gotowi byli na polach bitewnych przelać swą krew w walce o wolność Ojczyzny. Wo-bec nielicznych, właściwie tylko jednostek, którzy podjęli współpracę z zaborcą, społeczność lubelska nie kryła swej pogardy.

Okupacja rosyjska przyniosła Lublinowi wiele strat materialnych. Wskutek nieostrożności oddziałów rosyjskich wybuchały pożary, w których spłonęło wiele budynków na Kalinowszczyźnie i Podzamczu oraz folwarki miejskie Ponikwoda i Brono wice. Ogólnie straty, które dotknęły miasto w wyniku rekwizycji, grabieży, pożarów i zniszczeń, wyniosły 2500000 zł. Liczba ludności miasta wynosiła w 1832 roku 12701 osób, a więc w porównaniu ze stanem sprzed wybuchu powstania zmniejszyła się o przeszło tysiąc.

W popowstaniowej, ponurej epoce paskiewiczowskiej, charakteryzującej się rządami wojskowo-policyjnymi, miasto ucichło, jego mieszkańcy byli sterrory-zowani. Grozę budził komendant żandarmerii płk Jołszyn, nie ustępował mu słu-żalec carski Tadeusz Kossakowski, który sprawował urząd prezydenta do 1836 roku. Po nim stanowisko to zajmowali aż do 1855 roku dymisjonowani oficero-wie rosyjscy.

W mieście kontynuowano niektóre prace porządkowe, brukowano ulice, bu-dowano podziemne kanały ściekowe, zakładano oświetlenie. W 1837 roku u wy-lotu Krakowskiego Przedmieścia otwarto ogród miejski, zwany saskim, założony z inicjatywy inżyniera wojewódzkiego Feliksa Bieczyńskiego. Ze świątyń w 1832 roku zakończono odbudowę kościoła Jezuitów, który stał się kościołem katedral-nym. Niestety w 1852 roku rozebrano znajdujący się w ruinie najstarszy kościół lubelski Św. Michała na Starym Mieście. Z pejzażu miasta zniknęła jego wyniosła, górująca nad dachami wieża.

Lata te charakteryzowały się zastojem gospodarczym, upadkiem wielu rze-miosł i manufaktur włókienniczych. Z nowych zakładów powstały jedynie nie-wielkie wytwórnie maszyn i narzędzi rolniczych, założone przez Szkotów, braci Kedslie i Bairdów. Prosperowały natomiast browary Jana Simona, Teofila Ger-licza, Fryderyka Kerna, Karola Vettera i Karola Hincza. Nikły też był przyrost ludności, w 1855 roku Lublin liczył 15 489 mieszkańców, a więc o niecałe trzy tysiące więcej niż w kryzysowym roku 1832.

Mimo terroru policyjnego nie brakło w Lublinie ludzi odważnych, którzy nie odstąpili od działań na rzecz odzyskania niepodległości kraju. Pod wpływem istniejącego na terenie Królestwa Związku Narodu Polskiego powstało w

Lubli-1 9 8 WIESŁAW ŚLADKOWSKI

nie w 1840 roku kilka kółek spiskowych skupiających niektórych profesorów i uczniów miejscowego gimnazjum, urzędników i prawników oraz młodzież zie-miańską. Zjednoczył je Aleksander Karpiński, miody adwokat lubelski, obok niego główne role w organizacji odgrywali: adwokat Adam Gross, nauczyciel języka polskiego w gimnazjum Wincenty Dawid i właściciel ziemski Aleksander Bieliński. Organizacja lubelska pozostawała pod wpływem Henryka Kamień-skiego i Edwarda DembowKamień-skiego. Dążyła do wywołania powstania zbrojnego i uwłaszczenia chłopów. Latem 1843 roku spisek został wykryty, a jego przy-wódcy aresztowani i zesłani. W okresie Wiosny Ludów nową siatkę konspira-cyjną zawiązał w 1848 roku Józef Gałecki, młody aplikant sądowy. Należeli do niej głównie uczniowie gimnazjalni i młodzi urzędnicy. Niektórzy z nich wzięli czynny udział w powstaniu węgierskim. W 1850 roku władze carskie wpadły na trop spisku i wskutek masowych aresztowań organizacja została rozbita.

Spiski lubelskie wskazywały, iż młodzi lublinianie — uczniowie gimnazjalni, urzędnicy, a także rzemieślnicy — stanowiący kolejną generację gotowi są wziąć sprawę narodową w swoje ręce. Ich czas miał już wkrótce nadejść. Nadzieje wzbudziły wieści o klęsce wojsk carskich w wojnie krymskiej, śmierć Miko-łaja I, a wkrótce i Paskiewicza. Zmieniła się sytuacja w imperium carskim i Kró-lestwie. W ramach tzw. odwilży posewastopolskiej w wyniku ogłoszonej amnestii powrócili z Syberii zesłańcy, m.in. Wincenty Dawid i Adam Gross. Do Lublina napływały wieści o organizacjach działających w Moskwie i Petersburgu, w skład których wchodzili polscy studenci i oficerowie, a następnie o kółkach spiskowych zawiązanych w Warszawie. Ich wysłannicy pod koniec lat pięćdziesiątych zaczęli docierać do Lublina. Był wśród nich młody rewolucjonista i agitator Leon Fran-kowski, który w grudniu 1860 roku przybył do Lublina i w kołach młodzieży szkolnej i rzemieślniczej kolportował patriotyczne odezwy i broszury. Podjęto też tajną działalność oświatową. Nauczyciel matematyki w gimnazjum lubelskim Jan Daniewski prowadził wśród młodzieży tajny kurs literatury emigracyjnej, przekazując ideowe posianie wieszczów: Mickiewicza, Słowackiego i Krasiń-skiego, którym była walka o wolność. Córka inżyniera wojewódzkiego Izabela Bieczyńska w taki sam sposób uczyła historii Polski. Do Lublina dochodziły też wieści o rozpoczętych w 1860 roku w Warszawie (w rocznicę wybuchu po-wstania listopadowego) manifestacjach patriotyczno-religijnych, podczas których rozbrzmiewała pieśń „Boże coś Polskę".

Na wydarzenia warszawskie pierwsza zareagowała w Lublinie młodzież gim-nazjalna, wspomniane wykłady rozbudziły w niej uczucia patriotyczne. Uze-wnętrzniały się one także podczas podmiejskich wycieczek w chóralnym śpiewa-niu pieśni, chorału Ujejskiego „Z dymem pożarów",, Jeszcze Polska nie zginęła"

i innych. Ówczesny dyrektor gimnazjum Józef Skłodowski, dziadek Marii

i innych. Ówczesny dyrektor gimnazjum Józef Skłodowski, dziadek Marii

W dokumencie Lublin w dziejach i kulturze Polski (Stron 189-200)