• Nie Znaleziono Wyników

Kiedy nadejdzie właściwy moment?

W dokumencie Wprowadzajcie Słowo w czyn (Stron 59-73)

Zrozumieć i być zrozumianym

Jk 3 Panowanie nad sobą, szczególnie nad językiem

1. Kiedy nadejdzie właściwy moment?

a) to mnie nie interesuje

b) z pewnością bardzo wcześnie

c) kiedy naprawdę będziemy się kochać 2. A gdybyśmy mieli czekać?

a) nie wiem, czy nam się uda: to zbyt zobowiązujące b) a jeśli on/ona w międzyczasie mnie rzuci?

c) możemy o tym pomyśleć 3. On/ona naciska:

a) to nie jest właściwa osoba!

b) zrobię, jak chce

c) nie rozumie moich wątpliwości 4. Czekając czuję się:

a) osobą odważną b) głupią

c) kimś, kto odkłada ważną decyzję

PUNKTACJA

1 2 3 4

a) 3 5 7 7

b) 5 3 3 3

c) 7 7 5 5

12 – 17 punktów

Kochać to nie to samo co włożyć sweter.

Stosunek seksualny nie jest ćwiczeniem sportowym ani eksperymentem: wymaga dojrzałości i powagi.

Co powiesz na ponowne przemyślenie tematu?

18 – 23 punktów

Strach i prawdopodobnie nieśmiałość nie pozwalają ci zacho-wać spokoju.

Aby iść pod prąd, potrzeba wiele odwagi: wbrew telewizji i pisem-kom,

które traktują seks jak puszkę coca-coli;

wbrew przyjaciołom, którzy chcą nauczyć cię miłości…

24 - 28 punktów

Bierzesz na poważnie związek z osobą, którą kochasz.

To pozwoli wam rozwijać wszystkie aspekty waszej osobowości oraz przeżywać w pełni doświadczenie miłości

(dz.cyt. „Nastolatki…”)

- Co może zagrozić rozwojowi miłości między osobami, wg Papieża?

- Czy gorące uczucie miłości nie świadczy już o autentyczności relacji osobowej?

Z samego bogactwa uczuć nie można jeszcze sądzić o wartości wza-jemnego stosunku osób. Sama bujność przeżyć emocjonalnych zrodzo-nych na gruncie zmysłowości może kryć w sobie brak prawdziwej mi-łości, a nawet wręcz egoizm. Czym innym bowiem jest miłość, a czym innym – przeżycia miłosne. Miłość kształtuje się na zasadzie gruntow-nego i w pełni odpowiedzialgruntow-nego odniesienia osoby do osoby, przeżycia miłosne rodzą się spontanicznie w reakcjach zmysłowości i uczuciowo-ści. Bardzo bujny rozwój tych przeżyć może taić w sobie niedorozwój miłości.

I dlatego też musimy bardzo poważnie rozważyć możliwość dezinte-gracji miłości. Chodzi o przeżycie czy nawet zespół przeżyć miłosnych mających swe źródło i oparcie w zmysłach i w uczuciu, a osobowo jesz-cze niedojrzałych. Dezintegracja oznacza przede wszystkim niedoroz-wój samej etycznej istoty miłości1[1]. Przejawy zmysłowości czy też

uczu-1

[1] Człowiek jako byt złożony, „wielowarstwowy”, przejawia się w wielości dynamizmów, mających swoiste wewnętrzne cele. W przeżyciu miłości bierze udział zarówno „warstwa” cielesna, psychiczna, jak i osobowa. Integracja tych trzech rodzajów dynamizmów dokonuje się w ludzkim czynie, czyli w tym

przy-ciowości w odniesieniu do osoby drugiej płci, które rodzą się wcześniej i rozwijają szybciej niż cnota, nie są jeszcze miłością. Najczęściej zaś bierze się je za miłość i określa się nazwą miłości – i tak właśnie pojętej

„miłości” przeciwstawia się czystość, jako czynnik, który przeszkadza.

- Od czego odróżnia Papież miłość?

- Jak odbierasz powyższe stwierdzenia o niedojrzałości i niedo-rozwoju postaw?

- Czy według ciebie pożyteczna jest taka refleksja i pomocna dla życia czy też czysto teoretyczna?

- Kiedy możemy zatem mówić o prawdziwej i dojrzałej miłości?

Posłuchajmy:

Prawidłowe ześrodkowanie poszczególnych elementów zmysłowo--uczuciowych wokół samej wartości osoby pozwala dopiero mówić o miłości. Nie można natomiast nazywać miłością tego, co jest tylko ja-kimś jej elementem czy „częścią”, bo niewłaściwe ześrodkowanie tych

„części” czy elementów może dać w rezultacie nie miłość, ale wręcz zaprzeczenie miłości.

Co więcej, z punktu widzenia etyki istnieje podstawowy postulat: dla dobra miłości, dla tego, aby realizować jej prawdziwą istotę zarówno w każdej osobie, jak i pomiędzy osobami, trzeba uwalniać się od tych wszystkich przeżyć „miłosnych”, które nie mają pokrycia w prawdziwej miłości, czyli w odniesieniu wzajemnym mężczyzny i kobiety opartym na dojrzałej afirmacji wartości osoby. Postulat ten trafia niejako w sedno zagadnienia czystości. Słowo „czystość” mówi o uwolnieniu od tego wszystkiego, co „brudzi”. Miłość musi być niejako przeźroczysta; przez wszystkie przeżycia, przez wszystkie uczynki, które w niej mają swoje źródło, zawsze musi być dostrzegalne takie odniesienie do osoby dru-giej płci, które płynie z rzetelnej afirmacji jej wartości. Skoro zaś z pod-łoża zmysłów oraz związanych z nimi uczuć wyrastają takie przeżycia i uczynki, które odbierają miłości tę przeźroczystość, potrzeba osobnej cnoty, aby od tej strony zabezpieczała jej prawdziwy charakter i

obiek-się w nich jako we właściwych częściach, w sposób odpowiedni dla danej części. Integracja ta …stanowi właściwy człowiekowi jako osobie program „scalania się”, spełniania siebie. …„dezintegracja oznacza jakąś – mniej lub bardziej dogłębną – niezdolność posiadania siebie i panowania sobie samemu

po-tywny profil. To właśnie czystość, która najściślej jest sprzymierzona z miłością osób.

- Co może „zabrudzić” czystą miłość?

- Czym zatem jest czystość?

- Czy rzeczywiście istnieje aż tak wielkie zagrożenie dla miłości nawet w małżeństwie, że można i trzeba mówić o czystości nie tylko u celibatariuszy (bezżennych), ale także w małżeństwie? Jak to wy-jaśnia Ojciec Święty?

W przykazaniu VI („Nie cudzołóż”) i IX („Nie pożądaj żony bliźnie-go twebliźnie-go”) chodzi o uczynki, które mają za przedmiot osobę drugiej płci – nie płeć, lecz osobę, odrębność zaś płci jest momentem, który ro-dzi szczególny problem moralny. Osoba bowiem, dlatego że jest osobą, winna być przedmiotem miłości. Płeć natomiast, która przede wszyst-kim zaznacza się w ciele i jako właściwość ciała podpada pod zmysły, stwarza możliwość pożądliwości.

Pożądliwość ciała jest najściślej związana ze zmysłowością. Analiza zmysłowości …wskazała jako znamienną dla niej reakcję na „ciało jako możliwy przedmiot użycia”. Zmysłowość reaguje na wartości seksualne związane właśnie z ciałem… Jest to tylko skierowanie całej psychiki w stronę wspomnianej wartości, jakby „zainteresowanie” nią czy nawet

„zaabsorbowanie”. Od tego pierwszego etapu reakcji zmysłowości bar-dzo łatwo przejść do następnego, którym jest już pożądanie. Pożądanie różni się od zainteresowania czy nawet zaabsorbowania zmysłowości wartością seksualną związaną z ciałem… W wypadku pożądania nato-miast podmiot wyraźnie zwraca się ku niej. Coś w podmiocie zaczyna do niej dążyć i lgnąć, co więcej, zaczyna się w podmiocie (w człowieku) jakiś żywiołowy, spontaniczny proces, który idzie w tym kierunku, aby ostatecznie wartości tej chcieć. Samo pożądanie zmysłowe nie jest jesz-cze chceniem, ale wyraźnie stara się nim stać. Ta dobrze wyczuwalna łatwość przejścia z etapu na etap: od zainteresowania do pożądania, od pożądania do chcenia, jest źródłem wielkich napięć w życiu wewnętrz-nym osoby; z nimi to wiąże się cnota wstrzemięźliwości.

- Skoro nawet w małżeństwie jest takie zagrożenie pożądaniem,

które zagraża osobie (przez potraktowanie jej jako przedmiotu użycia), to sprawa jest poważna dla codziennego życia bezżennych i małżonków. Wymaga więc bliższego rozważenia problemu pożą-dliwości i uczuć.

Wyrażenie „pożądliwość ciała” jest słuszne zarówno z tej racji, że pożądliwość ta związana z reakcjami zmysłowości ma za przedmiot cia-ło i sexus, jak i z tej, że w podmiocie wychodzi od ciała i szuka ujścia w

„miłości cielesnej”. Warto tu może zaznaczyć, że istnieje różnica pomię-dzy „miłością cielesną” a „miłością ciała”, ciało bowiem jako składnik osoby może być także przedmiotem miłości, nie tylko pożądliwości.

Pożądliwość ciała nie zatrzymuje się w obrębie zmysłowej władzy pożądawczej…, ale udziela się woli i usiłuje jej narzucić właściwe sobie odniesienie do przedmiotu. Tutaj również reakcja zmysłowości …szuka zaspokojenia w „ciele i płci” przez używanie. Z chwilą, kiedy je osiąga, kończy się cały stosunek do przedmiotu, znika zainteresowanie nim aż do momentu, kiedy pożądanie zbudzi się ponownie. Zmysłowość „wyży-wa się” w pożądaniu. Słowo to jest tutaj na swoim miejscu. Pożądliwość ciała idzie w kierunku „wyżycia się”, po którym cały stosunek do przed-miotu pożądania urywa się.

„Uczucie” oznacza w tym wypadku stan zmysłowy wywołany naj-pierw pożądaniem „ciała i płci” jako tego, co odpowiada samej hh-ghyhhh, nie jest miłością w jej właściwym (tj. etycznym) znaczeniu.

Przeciwnie, zbliżenie i współżycie seksualne wyrosłe z samej pożądliwo-ści ciała jest zaprzeczeniem miłopożądliwo-ści osób, u podstaw jego stoi bowiem ta znamienna dla czystej zmysłowości reakcja kierunkowa na „użycie”.

Istnieje tutaj nie tylko poważna możliwość deformacji miłości, ale także możliwość marnowania jej naturalnego tworzywa. Zmysłowość bowiem dostarcza tworzywa miłości, ale w stosunku do tego tworzywa koniecznie potrzebna jest odpowiednia twórczość woli. Bez takiej twór-czości nie może być miłości, pozostaje tylko tworzywo, które sama pożą-dliwość ciała tylko zużywa „wyżywając się” w nim. Rodzą się wówczas uczynki wewnętrzne lub zewnętrzne, mające za przedmiot samą tylko wartość seksualną…

- Pożądliwość ciała pcha człowieka do czegoś. Jak się to ma do

miłości?

- O jakie marnowanie tworzywa chodzi Papieżowi?

- Na co mamy wykorzystać właściwie to tworzywo, o którym mowa?

- Czy nie ma w nas jakichś naturalnych zabezpieczeń przed opa-nowaniem przez pożądliwość ciała? Czy są one wystarczające?

Pewnym jakby zabezpieczeniem naturalnym wobec pożądliwości cia-ła jest uczuciowość. …Chodzi wówczas raczej o zaspokojenie potrzeby samych przeżyć uczuciowych, o potrzebę „kochania się” w kimś lub też doznawania czyjegoś uczucia („być kochanym”). Uczuciowość po-siada swój odrębny świat faktów wewnętrznych oraz między-ludzkich, które same z siebie trzymają się z dala od pożądliwości ciała. Miłość uczuciowa wydaje się czystą tak dalece, że wszelkie porównanie jej do namiętności zmysłowej uchodzi za poniżenie i brutalizację.

A jednak nie stanowi ona pozytywnego i pełnego rozwiązania pro-blemu pożądliwości ciała. …Pełnowartościowe zabezpieczenie wobec pożądliwości ciała znajdujemy dopiero w głębokim realizmie cnoty, chodzi właśnie o cnotę czystości. Uczuciowość zaś oraz ta „idealiza-cja”, jaka rodzi się na jej podłożu w odniesieniu osób, mogą być bar-dzo pomocne przy kształtowaniu cnoty czystości. …Uczuciowość nie wzmocniona cnotą, pozostawiona sobie same, i tak rzucona ta tło potęż-nej pożądliwości ciała, schodzi najczęściej do tej roli. Owszem, dodaje wówczas od siebie pewien moment nowy; czyni z miłości coś w rodzaju subiektywnego „tabu”, w którym uczucie jest wszystkim i o wszystkim decyduje.

- Czy dla zabezpieczenia miłości osób wystarczy nasza uczucio-wość?

- Dlaczego?

- Czy jednak ze strony uczuciowości nie ma żadnych zagrożeń dla prawdziwej miłości osobowej? Przecież miłość to sprawa ducha ludzkiego (woli oświeconej rozumem), a uczucia rozgrywają się w psychice. Przeanalizujmy dłuższy fragment.

Trzeba odróżnić uczucie od uczuciowości. Przez uczuciowość rozu-miemy zdolność reagowania na określone wartości związane z

„czło-wiekiem drugiej płci” („kobiecość” – „męskość”, „wdzięk” – „siła”).

Uczucie natomiast jest subiektywnym faktem psychicznym, który wią-że się z reakcją na różne wartości, i dlatego też wiąwią-że się z uczynkami, które kształtują się w orbicie tej reakcji, niejako na jej przedłużeniu. Tak więc uczucia zmysłowo-cielesne łączą się z reakcją zmysłowości oraz z uczynkami zewnętrznymi lub wewnętrznymi, które mają swe źródło w pożądliwości ciała. Łączą się też uczucia z reakcjami uczuciowości oraz z uczynkami, do których to reakcji stwarzają podnietę.

Uczucie może się rozwijać i dostosowywać do tego, co człowiek świadomie kształtuje swoją wolą. Integracja miłości domaga się tego, aby człowiek świadomie kształtował swoją wolą to wszystko, czego do-starczają mu zmysły w reakcjach zmysłowości i uczuciowości, by przez gruntowną afirmację wartości osoby stawiał to wszystko na poziomie odniesienia osoby do osoby i utrzymywał w granicach prawdziwego zjednoczenia osób.

…Można mówić nawet o pewnym „niebezpieczeństwie uczucia”, tj.

niebezpieczeństwie, które zagraża miłości właśnie od strony uczuć. … Otóż uczucie niejako odwraca „wzrok prawdy” od tego, co obiektywne w działaniu, od przedmiotu czynu i od czynu samego, a zwraca go w stronę tego, co w nim subiektywne, w stronę samego przeżycia. Uczucie sprawia, że świadomość ludzka zostaje przede wszystkim zaabsorbowa-na subiektywną „prawdziwością” przeżycia.

Subiektywizm wartości leży w tym, że wszystkie te wartości obiektyw-ne: zarówno osoba, jak i „ciało i płeć” czy też „kobiecość-męskość”

zostają potraktowane tylko i wyłącznie jako okazja do wywołania przy-jemności czy też różnych odcieni rozkoszy. Przyjemność staje się jedyną wartością i całkowitą podstawą wartościowania. …Ta forma subiek-tywizmu niweczy więc samą istotę miłości, a całkowitą wartość prze-żyć miłosnych (jak zresztą i samej „miłości”) upatruje w przyjemności.

Przeżycia miłosne (erotyczne) dostarczają kobiecie i mężczyźnie mocno odczuwalną przyjemność, rozkosz różnych odcieni. I ta właśnie przy-jemność-rozkosz staje się całkowitą i wyłączną racją bytu zarówno po-szczególnych przeżyć, jak i pośrednio samej miłości pomiędzy kobietą a mężczyzną…

Zakochanie, o którym często mówimy, to zadziwiające uczucie,

ty-powe dla wieku nastolatków. Należy jednak je rozpoznać i przeżywać właśnie takim, jakim ono jest. Zakochanie jest zakochaniem (pięknym odkryciem, powiecie), ale to jeszcze nie miłość. Zakochanie idzie za głosem serca, które, kiedy jest zakochane, nie widzi ograniczeń i nie znosi zakazów. Tymczasem rzeczywistość jest inna. Gorące zakochanie ulega „rozgotowaniu” i wszystko stygnie. To przykre, że przeżywane z takim przekonaniem uczucie nie kończy się happy endem, ale to na-turalne, że wraz z dorastaniem nasze upodobania się zmieniają. Życie ofiarowuje wiele możliwości, które przyciągają nasze zainteresowanie i każą nam zmieniać sposób myślenia (zob. szerzej „Nastolatki…, str.43-46).

Egoizm jest nastawiony wyłącznie na własne „ja” (łac. „ego”), szu-ka zaś dobra tegoż „ja” nie licząc się z innymi ludźmi. Egoizm wyklu-cza miłość, wykluwyklu-cza bowiem dobro wspólne, wykluwyklu-cza też możliwość wzajemności, która opiera się zawsze na dążeniu do dobra wspólnego.

Wysunięcie własnego „ja” i wyłączne, ciasne zapatrzenie się w jego do-bro – co jest znamienne dla egoizmu – zakłada zawsze jakieś przesadne nastawienie na podmiot (subiectum).

…Egoizm wyklucza miłość, ale dopuszcza pewną kalkulację i kom-promis: tam gdzie nie ma miłości, może jednak być dwustronny układ między egoizmami.

…Nastawienie na samą przyjemność jako na wyłączny cel obcowa-nia i współżycia kobiety i mężczyzny, z reguły jest egoizmem. Wynika to z natury przyjemności. Nie chodzi jednak bynajmniej o to, aby w niej samej widzieć zło – przyjemność sama w sobie jest swoistym dobrem – lecz o to tylko, by wskazać na zło moralne, jakie zawiera się tu w nasta-wieniu woli na samą przyjemność. Nastawienie takie bowiem nie tylko jest subiektywne, ale również egoistyczne.

…Niemniej u podstaw każdego z tych egoizmów leży uczucie, w pierwszym wypadku to zmysłowo-cielesne, które łączy się z zaspokaja-niem zmysłowości, w drugim wypadku subtelniejsze uczucie „psychicz-ne”, które towarzyszy reakcjom uczuciowości. Uczucie jako „mocne”

przeżycie czy też stan emocjonalny wypełniający trwalej świadomość ułatwia koncentrację na własnym „ja”, przy czym pojawia się przyjem-ność jako dobro tegoż „ja” związane z uczuciem.

Egoizm uczucia, który graniczy często z pewnego rodzaju zabawą („bawienie się cudzym uczuciem”), jest nie mniej głębokim wypacze-niem miłości jak egoizm zmysłów, z tą tylko różnicą, że tamten zaryso-wuje się wyraźniej jako egoizm, a ten łatwiej może się ukryć w pozorach miłości.

- Postarajmy się wyjaśnić własnymi słowami, na czym polega niebezpieczeństwo egoizmu w związku z uczuciami.

- Czy już wcześniej zdawaliśmy sobie sprawę z subiektywnego i egoistycznego charakteru uczuć i „przeżyć”?

- Czy przeżyłeś już kiedyś sam problem nieopanowanego uczu-cia, które zaczęło być niszczące właściwą relację z inną osobą?

- Czy usiłowałeś kiedyś kontrolować i wychowywać swoje uczu-cia i przeżyuczu-cia?

- Jeśli tak, to dlaczego to robiłeś?

- Jak i z jakim skutkiem?

- Dopiero na tle powyższych rozważań można pojąć głębszy i właściwy sens chrześcijańskiej czystości, która oczyszcza i chroni miłość jednoczącą osoby.

Negatywny stosunek do cnoty czystości… jest istotnie owocem re-sentymentu. Człowiek nie chce uznawać ogromnej wartości, jaką dla ludzkiej miłości posiada czystość, wówczas, gdy nie chce uznać pełnej i obiektywnej prawdy o miłości kobiety i mężczyzny, podstawiając na jej miejsce subiektywistyczną fikcję. …

Pełnego sensu cnoty czystości nie sposób pojąć, jeśli się nie rozumie jako funkcji odniesienia osoby do osoby, funkcji nastawionej na zjedno-czenie osób. Dlatego właśnie trzeba było oddzielić rozważania na temat samej psychologii miłości od rozważań na temat cnoty miłości.

… Miłość w świecie osób musi posiadać swoją etyczną całkowitość i pełnię (integritas), nie wystarczą same jej psychologiczne przejawy, owszem, dopiero wówczas jest dojrzała także psychologicznie, kiedy posiada wartość etyczną, kiedy jest cnotą miłości.

- Jak rozumieć pełny sens czystości? – pyta Papież

Według Arystotelesa można, obserwując życie moralne ludzi, do-strzec w nim różne cnoty, które z kolei pozwalają się sklasyfikować i ułożyć w pewien system. Tę samą myśl podjął św. Tomasz z Akwinu, tworząc bardzo szeroki, a zarazem wnikliwy i szczegółowy traktat o cnotach w swojej Sumie teologii (II-II). W systemie cnót są pewne cnoty główne, które w szczególny sposób usprawniają główne władze duszy ludzkiej, zarówno władze umysłowe: rozum i wolę, jak też zmysłowe, tj. władzę popędliwości (appetitus irascibilis) i pożądliwości (appetitus concupiscibilis)... Te cnoty główne, zwane też inaczej „kardynalnymi”

(od łac. cardo – zawias, a więc jakby zawiasy całego życia moralnego), stanowią oparcie dla wielu innych cnót, z których każda albo nosi w sobie coś z cnoty kardynalnej, jakiś jej znamienny rys, albo też cnocie kardynalnej jest potrzebna w tym sensie, że bez niej ta ostatnia nie by-łaby pełnowartościową cnotą.

Czystość w systematyce św. Tomasza została związana z kardynal-ną cnotą umiarkowania (temperantia) i jej podporządkowana. Cnota umiarkowania, której bezpośrednim podmiotem w człowieku jest – we-dług św. Tomasza – władza pożądawcza (appetitus concupiscibilis), tkwi w tej władzy po to, aby powstrzymywać zapędy pożądawcze, które się rodzą wobec różnych dóbr materialnych, cielesnych, narzucających się zmysłom. Trzeba, ażeby poruszenia zmysłowe (erga bonum sensible, w stosunku do dobra poznawalnego zmysłowo) podporządkowały się rozumowi: to właśnie zadanie cnoty umiarkowania. Gdyby jej zabrakło w człowieku, wola mogłaby z łatwością ulegać zmysłom, wybierałaby jako dobro to tylko, co zmysły jako dobro odczują i czego zapragną.

Cnota umiarkowania ma za zadanie bronić istotę rozumną przed takim

„wynaturzeniem”. ..

Chodzi nam jednak w danym wypadku o zagadnienie bardziej szcze-gółowe, mianowicie o podporządkowanie cnoty czystości cnocie kar-dynalnej umiarkowania. Cnota ta usprawnia wolę, a przede wszystkim samą władzę pożądania (appetitus concupiscibilis) do opanowywania zmysłowych poruszeń. Są to również te poruszenia pożądawcze, które powstają w człowieku wraz z reakcją zmysłowości (w innym znaczeniu – wraz z reakcją uczuciowości – z różnorodnie zabarwionymi i różno-rodnie też zorientowanymi reakcjami na wartość sexus). Cnota

czysto-ści… to po prostu sprawność w opanowywaniu poruszeń pożądawczych związanych z wymienionymi reakcjami.

A oto przykład: Marek wraz ze swoją dziewczyną Kasią, postano-wili zachować czystość przedmałżeńską. Pewnego razu nasz Marek spotyka się z Kasią, która tym razem postanowiła ubrać nieco krótszą spódniczkę i bluzkę, ponieważ tak bardzo chciała sprawić mu radość.

Markowi widzącemu Kasię tak szczególnie wyszykowaną tętno przy-spiesza i serce zaczyna bić mocniej niż zwykle. Do głowy przychodzą mu różne myśli: „Przecież ją kocham, więc może by tak troszkę nagiąć zasady…”, albo: „To z miłości chciałbym ją mocniej przytulić i…”. W tym momencie odzywa się koło jego ucha głos: „Hola, hola… chłopie, coś sobie obiecałeś…”. No i Marek staje przed poważnym dylematem:

Markowi widzącemu Kasię tak szczególnie wyszykowaną tętno przy-spiesza i serce zaczyna bić mocniej niż zwykle. Do głowy przychodzą mu różne myśli: „Przecież ją kocham, więc może by tak troszkę nagiąć zasady…”, albo: „To z miłości chciałbym ją mocniej przytulić i…”. W tym momencie odzywa się koło jego ucha głos: „Hola, hola… chłopie, coś sobie obiecałeś…”. No i Marek staje przed poważnym dylematem:

W dokumencie Wprowadzajcie Słowo w czyn (Stron 59-73)