• Nie Znaleziono Wyników

W

pływ wielkich miast przenika całą kulturę współczesną i wżera się do trzewi współżycia ludzkiego, jednając sobie wszędzie tym samym mnóstwo równie gorących wielbicieli, jak i  nieprzejednanych przeciwni-ków. Znaczna część ostatnich uprzedzona jest do wielkich miast ze względu głównie, jak już zaznaczyliśmy we wstępie, na zgubny jakoby wpływ ich na fizyczny, moralny i umysłowy rozwój ludzkości. Rozejrzyjmy się baczniej i szczegółowiej w tych zarzutach!

Z faktu, że za dni naszych życie mieszkańca miasta jest stosunkowo krótsze, niż życie przeciętnego wieśniaka, wysnuto wniosek o szkodliwości w ogóle miast dla zdrowia ludzkiego i o rzekomo zwyradniającym ich wpły-wie na ludzkość. Względna krótkotrwałość życia miejskiego uwarunkowana jest większym niebezpieczeństwem panującym śród wielu zawodów miej-skich i przedstawia swego rodzaju przemijającą czasową ofiarę krwawą ze strony ludzkości za postęp. Dzięki jednak coraz szerszej demokratyzacji sa-morządu miejskiego, dbałość municypalitetuxvi, zarządu miasta, o zdrowie całego ogółu wzrasta i przejawia się w nieustannych zabiegach o radykalne uzdrowotnienie warunków pracy ludzkiej. Usiłowania w tym kierunku nie pozostają bez skutku i rokują nadzieję zniesienia tej ofiary na zawsze.

Inny zarzut przeciwko wielkim miastom polega na głośnym oświad-czeniu dr. Hansena, jakoby wielkie miasta sprzyjały szybkiemu wygasaniu rodzin kupieckich, a rodowitych mieszkańców miasta, zwłaszcza ze śred-niej i niższej sfery, jakoby wtłaczały do szeregów proletariatu miejskiego, wytwarzając z żywiołów słabszych tłumy nędzarzy, kryminalistów i kalek.

Co do pierwszego posądzenia wielkich miast o przyczynianie się do wy-radzania rodów kupieckich jest to raczej domysł niczym nie stwierdzony. Przynajmniej statystyka ślubów według klas społecznych przeczy temu. Zresztą i zarzut ten jest źle skierowany. Istota rzeczy nie polega chyba na tym, czy wielkie miasto sprzyja danemu rodowi kupieckiemu w jego pre-tensji do przewodnictwa, ale raczej na tym, czy wielkie miasto w warun-kach dzisiejszego ustroju kapitalistycznego bardziej spółdziała wybiciu się ludzi zdolniejszych z tłumu niż dawniej? A na to pytanie dane statystyczne odpowiadają twierdząco.

Niesłuszne jest także posądzanie wielkich miast o zwyrodnianie ludzi. Nauka uznała za pewnik niezbity, że między ślepotą, głuchoniemotą, idioty-zmem, nabytymi z urodzenia, a niedorozwojem fizycznym w ogóle istnieje ścisły związek przyczynowy. Najnowsze zaś dane statystyczne dowiodły, że ułomności te zdarzają się częściej śród ludności wiejskiej i drobnomiesz-czańskiej niż śród wielkomiejskiej. Marne odżywianie się, fatalne, drwiące

sobie z najelementarniejszych zasad higieny, warunki mieszkaniowe, praca ponad siły, brud i ciemnota, niezdrowe poboczne zajęcia domowe doprowa-dzają ludność wsi i miasteczek często do zwyrodnienia. Jedynie obłąkanie, jako będące osłabieniem raczej nerwowym, niż fizycznym, jest zjawiskiem właściwie wielkomiejskim, sądząc z  przekonywających świadectw w  tej kwestii Levasseura, dr. J. Billingsa, G. Mayra i innych uczonych.

Upada również jeszcze jeden zarzut przeciwko wielkim miastom, po-mimo ponowienia go w  ostatnich czasach przez prof. Ripleya, mianowi-cie, jakoby poniżały one, jakoby deprymująco wpływały na wzrost ludzki. Nie uznał jednak tego zarzutu za dostatecznie umotywowany nawet taki nienawistnik życia wielkomiejskiego, jak Ammon, przyznawszy, że miesz-kańcy wielkich miast, wskutek lepszego i posilniejszego odżywiania się od wieśniaków i  rozwijają się szybciej i  dosięgają pełniejszego, normalnego wzrostu. Dowiedzionym nadto jest od dawna fakt, że zdrowie i siła zawsze i  wszędzie mogą być zachowane, o  ile ludzie będą dbali o  ćwiczenie się fizyczne na otwartym powietrzu, o zachowanie czystości ciała i o spożywa-nie świeżych pokarmów. Przekonywa o  tym dowodi o spożywa-nie Szwajcaria, gdzie, według danych z lat 1884–90 miasta wykazały większy odsetek zdatnych do wojska niż wsie.

Zasmuceni są także rozwojem i wzrostem wielkich miast wszyscy wiel-biciele siły militarnej, od rzymskiego Katona począwszy. Widzą oni w żoł-nierzu rekrutowanym ze wsi najpodatniejszy materiał do wojska nie tylko pod względem owczej uległości dyscyplinie, karności wojskowej, ale i pod względem męstwa i brutalnej siły fizycznej. Niechętnie natomiast odnoszą się do poborowych z miasta, jako do ludzi krnąbrnych, nie poddających się subordynacji, nieznoszących trudów obozowych i niewytrzymujących ognia bojowego. Tymczasem wojna hiszpańsko-amerykańska naocznie dowiodła zdolności i krnąbrnych mieszkańców miast do przezwyciężania niewygód wojskowych i do dokonywania cudów waleczności i na tym nieszlachetnym polu rozstrzygania waśni ludzkich za pomocą barbarzyńskiej siły oręża.

Dalej wielkie miasta pospolicie uchodzą za niebezpieczne rozsadniki za-razy moralnej. Samobójstwa częściej się podobno trafiają w mieście niż na wsi, a wielkie miasta mają się ponoć wyróżniać najwyższym wskaźnikiem samobójstw, jak przynajmniej dowodzą badania von Oettingera i Wagner. Jak wszakże chwiejne, nieścisłe są ich wywody świadczy fakt, że różni uczeni dopatrują się pod tym względem różnych wpływów: von Mayr doszukuje się raczej wpływu rasy, Levasseur – zajęć zawodowych, a Marselli stanow-czo zbija twierdzenie, jakoby wielkie miasta były największymi siedliskami samobójstw, dowodząc, że aczkolwiek w  ostatnich czasach samobójstwa ogromnie się rozpowszechniły, wzrosły one przeważnie na prowincji, a nie po wielkich miastach, gdzie zatrzymały się na dawnym poziomie.

Wielkiej niemoralności mają następnie dowodzić liczne noworodki nie-ślubne, najczęściej przytrafiające się po wielkich miastach. Nie zwrócono widocznie uwagi na to, że wskutek istnienia, przeważnie po wielkich mia-stach, licznych instytutów położniczych napływa do miast wiele położnic ze wsi. Jeżeli nadto weźmiemy pod uwagę znaczniejszą po wielkich miastach, niż po małych lub na wsi, ilość osób niezamężnych, to objaw ten, jako cecha wielkomiejska, spadnie do rozmiarów całkiem normalnych. Zresztą wskaźnik noworodków nieślubnych nie jest bynajmniej synonimem roz-wiązłości. Świadczy on jedynie o znaczeniu i wpływie w społeczeństwie da-nym specjalnych praw, np. o nieodpowiedzialności ojca lub o zakorzenieniu się różnych zwyczajów, ale w żadnym razie nie świadczy o stopniu niemoral-ności w danym kraju. W Bawarii, na przykład, za czasów, kiedy po mia-stach tylko posiadacze nieruchomości oraz należący do gildii kupcy mogli zawierać małżeństwa, ilość noworodków nieślubnych i wskaźnik ich były znaczne. Po zniesieniu tych bezsensownych ograniczeń wskaźnik  dzieci nieślubnych naturalnie spadł, zwyczaj atoli życia na wiarę, uświęcony po-przednio, utrzymał się dotychczas w całej rozciągłości. W Szkocji znowu oraz we Wschodnich Prusach opinia publiczna toleruje dzieci nieślubne, o ile uprawnia je następnie formalne małżeństwo, kiedy w Anglii tymcza-sem lub nad Renem, w Niemczech, posiadanie dzieci nieślubnych jest pięt-nem i  stanowi w  opinii publicznej niepokonaną przeszkodę do zawarcia potem ślubu. W  pierwszym wypadku mamy mnóstwo noworodków nie-ślubnych, co chyba jednak nie świadczy o niskim stopniu obyczajności spo-łecznej w Szkocji lub we Wschodnich Prusach. Jeżeli sztuczne poronienia, aborty, zdarzają się stosunkowo często po wielkich miastach, to dziecio-bójstwa znacznie częściej po wsiach, wskutek braku w  nich domów dla podrzutków. Niesłusznie zatem wielkie miasta otrzymały miano głównych siedlisk, a nawet jedynych ognisk niemoralności.

Prostytucja wprawdzie, jako rzemiosło, uprawiana bywa przeważnie po miastach, przede wszystkim zaś po wielkich miastach. Jakie wszakże sfery trudnią się nią przeważnie, rodowite miejskie, czy też napływowe wiejskie, niepodobna ustalić w braku odpowiednich danych. Wielu wszakże socjolo-gów bardzo podaje w wątpliwość czystość obyczajów wiejskich.

Podobnież statystyka kryminalna przedstawia wielkie miasta w  bar-dzo niekorzystnym świetle pod względem obyczajowym, ściślejsze jednak dane z  lat ostatnich wzruszyły sielankową pod tym względem reputację wsi. Wyższy wskaźnik przestępstw dla wielkich miast jest rzeczą przy tym naturalną wobec ogromnej przyciągającej siły wielkich mrowisk, nie jest wszakże dowodem, aby tam ludziom groziło większe niebezpieczeństwo i łatwiejsza sposobność znieprawienia się moralnego. Stoi temu na prze-szkodzie opinia publiczna, bardziej rozbudzona po miastach niż na wsi,

i  w  samym nieraz zarodku hamująca występki. Dowodem wielkiego jej wpływu jest choćby Anglia, gdzie, jak wykazuje statystyka, bywa po wiel-kich miastach stosunkowo mniej wykroczeń karnych niż na wsi. Nie należy również pomijać faktu, że wielkie miasto jest także rozległą areną mnóstwa dobrych uczynków, które, gdyby były tak skrupulatnie, skrzętnie notowane, jak to czynią czasopisma i dzienniki względem występków, kto wie, czy nie przeważyłyby szali na stronę dodatnich wpływów obyczajowych wielkiego miasta. Gdyby wreszcie wielkie miasta znieprawiały moralnie naród, to cóż powinno by się w takim razie stać z Anglią, w której trzecia część ludności ogólnej zamieszkuje wielkie miasta, a która to Anglia pomimo to wszystko przyświeca ludzkości jasną latarnią postępu i humanitaryzmu.

VI

Wpływ wielkich miast pod względem kulturalnym,