• Nie Znaleziono Wyników

D

oszukując się przyczyn obecnego szalonego wzrostu wielkich miast, uczeni nie zdołali dotychczas wyrobić sobie jednolitego na tę kwestię poglądu.

Wielu geografów poważnych jest na przykład zdania, że środowisko fi-zyczne danego kraju określa przede wszystkim ugrupowanie się na nim

ludności. Istotnie nauki przyrodnicze dają nam poniekąd dostateczne wy-jaśnienie, czemu kraje podbiegunowe są znacznie bez porównania rzadziej zaludnione niż okolice umiarkowane, lub dlaczego krainy górzyste nie mają tak gęstego zaludnienia, jak zazwyczaj doliny. Niewątpliwie, warunki fi-zyczne wiele się do tego przyczyniły, że w Rzeczypospolitej Urugwajskiej w Ameryce Południowej, na przykład, większość ludności skupiła się w de-partamencie i w wielkim mieście stołecznym, Montevideo; one też bezwa-runkowo sprzyjały powstaniu w Argentynie tak wielkomiejskiego ogniska, jak stolica Buenos Aires. Nie dały wszakże i dać nawet nie mogą wyczerpu-jącego wytłumaczenia, czemu w jednym i tym samym środowisku fizycz-nym Amerykanie biali, na przykład, grupują się odmiennie, niż miejscowi Indianie, albo czemu współcześni nam Persowie czy Egipcjanie lokują się całkiem inaczej, niż przodkowie ich przed laty trzy tysiące?

Niektórzy znowu uczeni przypisują rozwój i  wzrost wielkich miast znacznemu w ubiegłym stuleciu przyrostowi ogólnemu ludności. Cóż po-czniemy w takim razie z Portugalią, gdzie ludność miejska zmniejsza się, przy jednoczesnym ogólnym przyroście ludności, lub z Francją, której mia-sta, zwłaszcza wielkie, rozrastają się, jak na drożdżach, pomimo iż lud-ność ogólna od lat przeszło kilkunastu stoi wciąż na jednym i tym samym poziomie; albo wreszcie z Irlandią, gdzie ludność miejska podobnież stale wzrasta, aczkolwiek ogół mieszkańców, wskutek bardzo rozwiniętej śród nich emigracji do Ameryki przeważnie i Australii, nieustannie spada?

Inni jeszcze uczeni doszukują się przyczyn wzrostu szybkiego miast wielkich w gęstości zaludnienia danej okolicy, twierdząc, że w każdym nie-mal kraju tym więcej ludności skupia się po wielkich miastach, im gęściej jest on w ogóle zamieszkiwany. Tymczasem ze statystyki ludnościowej ca-łego szeregu państw znamy bardzo wiele przykładów przeciwnych. Tak, na przykład, Indie, Włochy i Japonia, należące niewątpliwie do gęsto zalud-nionych krajów, mają stosunkowo niewielką ludność miejską, kiedy znowu tak słabo zaludnione państwowości, jak Stany Zjednoczone Ameryki Pół-nocnej lub Stany Australijskie, wyróżniają sic wysokim odsetkiem ludności miejskiej.

Pewne źdźbło prawdy tkwi naturalnie w każdym z powyższych poglą-dów na przyczyny rozwoju i wzrostu miast w ogóle, jądro jej wszakże kryje się o wiele głębiej.

Mówiąc ogólnikowo, o rozwoju i wzroście miast do pewnego stopnia rozstrzyga ugrupowanie ludności, ale tylko jako wynik istniejącego w da-nym okresie ekonomicznego ustroju. W rozmieszczeniu bowiem po daw da-nym obszarze ludność kieruje się pospolicie zasadą najmniejszego wysiłku, za-leżnie od środków wytwarzania i łatwości wymiany. Ekonomiczne zatem czynniki są najgłówniejszą przyczyną skupiania się ludności po miastach.

Najwcześniejszą pod tym względem działalność rozpoczął śród tych czynników bezwarunkowo handel. On to wyprowadził z odosobnienia roz-rzucone pierwotnie plemiona i  złagodził ich nienawiści wzajemne. Nie mniej sprzyjały skumaniu się ludności komunikacyjne wszelkiego rodzaju ułatwienia, jak spławna rzeka, bliskość brodu, dogodność portu itd., które w czasach odległych głównie kształtowały i rozszerzały stosunki handlowe. Wiele jednak takich punktów handlowych przy brodzie, porcie, klasztorze lub pod zamkiem pozostałoby na zawsze przeciętnymi miejscami targu czy jarmarku najwyżej – jak to widzimy na przykładzie naszych licznych drob-nych miasteczek – gdyby, dzięki dalszemu rozwojowi stosunków ekono-micznych, wzmożonemu przez przewrót dokonany w dziedzinie wymiany wskutek wielkich odkryć geograficznych, nie powstała odrębna klasa han-dlowa, a  jeszcze bardziej, gdyby owa klasa handlowa nie nagromadziła, dzięki sprzyjającym okolicznościom, znacznego kapitału, który w rękach rzutkich przemysłowców przekształcił się z biegiem czasu w potężną dźwi-gnię postępu, a  jednocześnie stał się podwaliną rozwoju wielkiego prze-mysłu. Otóż splot tych trzech czynników ekonomicznych, potężniejąc coraz bardziej w nieustannym rozwoju, spowodował właśnie ten kolosalny wzrost wielkich miast, który obecnie wszyscy podziwiamy.

Jak się to stało, przypatrzmy się bliżej.

Średniowieczna jednostka gospodarcza – miasto z  otaczającymi je wsiami – stanowiła zupełnie odrębną i zamkniętą w sobie całość. Wymiana produktów odbywała się przeważnie na rynku miejscowym. Wytwórca, będący jednocześnie handlarzem, miał tuż pod bokiem spożywcę. Handel międzynarodowy był stosunkowo nieznaczny – Wenecja to wyjątek jedyny – i ograniczał się do przedmiotów zbytku.

Nic dziwnego zatem, że tego rodzaju ustrój społeczno-ekonomiczny nie sprzyjał bynajmniej rozwojowi wielkich miast. To też prawie nie było ich w średniowieczu, jakieśmy o tym w pierwszym rozdziale wspomnieli.

Dopiero okres wielkich odkryć geograficznych rozpoczyna nową pod tym względem epokę.

Świeżo odkryte drogi morskie oraz rozległe, bogate lądy doko-nują niebywałego w  dziedzinie handlu przewrotu i  potęgują niesłycha-nie handel międzynarodowy. Monopol Wenecjańczyków upada. Toteż, kiedy w  r.  1499 okręty portugalskie przywiozły po raz pierwszy do Li-zbony paki z pieprzem, na wieść o tym Wenecja, dumna królowa Adria-tyku, „zdrętwiała – jak powiada współczesny historyk – z  przerażenia, a  ojcowie miasta płakali, jakby z  powodu klęski największej”. Ognisko handlowe przenosi się odtąd z  okolic Morza Śródziemnego nad Ocean Atlantycki, bliżej dróg morskich, do Ameryki i do Indii wiodących. Roz-wija się znaczny handel kolonialny. Odkrycie wielkich pokładów srebra

w Zakatekasiev Meksykańskim i w Peruwiańskiej Potosi (dzisiejszej Boli-wii) wywołuje nadmierny napływ metalów szlachetnych do Europy i powo-duje kryzys pieniężny. Towary wszystkie stały się, skutkiem tego, droższe, natomiast płaca robotnicza, pomimo to wszystko, nie uległa zwyżce, gdyż, stosownie do zwyczajów ówczesnych, wyznaczana była na wiele lat na-przód, upadła tedy stosunkowo, pogarszając znacznie byt klas pracujących. Sprzeczność interesów robotników i pracodawców, dla których zniżka war-tości pieniężnych była na rękę, zaostrzyła się, rozpierając cechy. Kapitały tymczasem rosły i gromadziły się w niewielu rękach, dając początek kapi-talizmowi przemysłowemu. Nastaje okres rozwoju kredytu, giełd w Lyonie i w Antwerpii, tudzież mnóstwa nowych banków. Na widownię dziejową wybija się nowa klasa społeczna handlowców kapitalistów i powoli zaczyna wywierać przemożny wpływ na rozwój społeczno-ekonomiczny Europy, zasilając kapitałem handlowym różne gałęzie przemysłowe i rozszerzając nieustannie rynki dla zbytu swoich towarów.

Jednocześnie niemal z tym zaszły poważne zmiany w samej produk-cji towarów oraz w sposobach ich przewozu. Dzięki szybkiemu postępowi w  zakresie techniki nastąpił rozkwit wielkiego przemysłu, a  wraz z  tym rozwój środków komunikacyjnych, które, stargawszy wszelkie pęta prze-strzeni, potężnie oddziałały wszędzie na skupianie się ludności po mia-stach i na wyludnienie wsi. Nastąpiło ostateczne oddzielenie się przemysłu od rolnictwa. Maszyna parowa poczęła zadawać cios po ciosie przemysłowi domowemu. Upadek gospodarstwa naturalnego pociągnął za sobą zanik dawnych porządków gminnych. Europa i Ameryka, powszechnie niemal, weszły w okres kolei żelaznych i parostatków, będących jednym z najpotęż-niejszych czynników burzenia patriarchalnego ustroju. Kryzys rolny jako rezultat dokonanego w środkach transportowych przewrotu, wniósł jeszcze więcej rozstroju do stosunków rolnych, przyśpieszając przesiedlanie lud-ności wiejskiej do miast i  wpływając tym samym na szybszy ich wzrost i rozwój.

Stare rodzinne gniazda wiejskie pustoszeją i  porzucane są tym chęt-niej, im nieznośniejszą staje się śruba podatkowa, im większe grozi nie-bezpieczeństwo obdłużenia posiadłości i wyjałowienia gruntu, im bardziej wzrasta konkurencja między gospodarstwem drobnym i wielkim oraz zbo-żem europejskim a polami zbożowymi za Atlantykiem, im bardziej, dalej, praca na roli przyczynia się do przemęczenia fizycznego i umysłowego wie-śniaków i do wyrzeczenia się z ich strony wszelkich potrzeb kulturnych, im gęściejsza wreszcie sieć komunikacyjna przerzyna kraj i ułatwia szyb-kie i tanie przenosiny z miejsca na miejsce. Te same koleje żelazne, które dostarczają rolnikowi wszelkiego rodzaju narzędzi rolniczych i  nawozów sztucznych, a mieszkańcowi miasta – temu spożywcy towarów wiejskich

– masła, mięsa, zboża i jaj, wywożą jednocześnie ze wsi i samych wytwór-ców artykułów rolnych. I kiedy, z jednej strony, odstręczające warunki wiej-skie wypędzają ze wsi tysiące najczynniejszych i najenergiczniejszych ludzi, siła przyciągająca miast nabiera, z drugiej strony, coraz donioślejszego zna-czenia. Nadzieja lepszego zarobku, pragnienie założenia własnego ogniska domowego, żądza większej samodzielności i szerszej wolności, głód wiedzy i nauki, wreszcie nieprzeparta chęć zmiany wrażeń – wszystko to pędziło i  pędzi niepowstrzymanie ludność wiejską do miast, dosięgających, jak wszystko w ustroju towarowo-kapitalistycznym, kolosalnych rozmiarów.

III

Pociąg ludności ku miastom. Jego cechy i napięcie

Zasady ruchu migracyjnego. Dzieje migracji