• Nie Znaleziono Wyników

Do instytucji ściśle związanych z naszym życiem ekonomicznym na-leży bez zaprzeczenia wydział budowlany przy rządzie gubernialnym war-szawskim.

Decyzje tego wydziału wywierają duży wpływ na nasze warunki by-towania, na wysokość komornego, na względy zdrowotne i na cały szereg zagadnień życia naszego.

Na nieszczęście, u  nas wyraźnej i  szczegółowej ustawy budowlanej jakby nie było.

W Cesarstwie inną ustawą kieruje się Petersburg, inną Moskwa, inną wreszcie Kijów, słowem prawie każde miasto w Rosji ma swoje specjalne przepisy.

U  nas wyraźnych przepisów dla Warszawy nie ma, obowiązuje tylko ogólne prawo budowlane z  r.  1900 w  związku z Kodeksem Napoleona i urządzeniami zarządu guberniami Królestwa Polskiego.

Zatwierdzenie lub odrzucenie planów budowlanych czy ich detali, za-leży w znacznej mierze od osobistego zdania, które bywają częstokroć albo bardzo kosztowne do zastosowania albo wręcz niewykonalne.

Przepisy Kodeksu Napoleona np. pozwalają dla zachowania światła wznosić budowle w oddaleniu sześciu stóp od tylnej lub bocznej granicy posesji.

Niedawne to jeszcze czasy, kiedy wymagano stóp kilkunastu i  odma-wiano zatwierdzenia planów zachowujących dla światła mniejsze odległości.

Dziś stosunki już się nieco poprawiły, wiadomo przynajmniej, iż usta-lono dwusążniową odległość, ale i ta praktyka nie jest stała i pewna, nie opiera się bowiem na żadnym wyraźnym prawie u nas obowiązującym.

Przedstawione plany odsyła się do magistratu dla wyznaczenia linii re-gulacyjnej, którą magistrat dowolnie oznacza.

Istotnie, musi przecież być instytucja obowiązana do regulowania tej kwestii, jednakże i w tym względzie żadnych miarodajnych przepisów nie posiadamy i często z tego tytułu zachodzące spory wskazują konieczność wyjaśnienia wątpliwości, jakie w tej mierze powstają.

Wprawdzie każdą decyzję wydziału budowlanego, rozkazem dziennym objętą, można zaskarżyć do senatu, który w dziewięciu dziesiątych wypad-kach zaskarżenia postanowienie to kasuje.

Na to jednak, aby uzyskać decyzję senatu lat paru potrzeba, a zdarza się częstokroć, że już z chwilą przedstawienia planów do zatwierdzenia zawarte są umowy z dostawcami i wykonawcami, zakontraktowane są materiały, właściciel więc zmuszony jest ustępować przed koniecznością i budować tak, jak nie miał chęci, zamiaru i funduszów.

Ponieważ jednak w większości wypadków wydział budowlany ma do-bro ogólne na względzie, żałować należy, że planujący, nie mając wyraźnych przepisów, nie jest w stanie przewidzieć, co się wydziałowi budowlanemu podoba lub nie podoba i  żałować należy, że wydział budowlany, nie ma-jąc tych przepisów, nie działa ściśle w granicach prawa, ale prawa te sobie stwarza.

Wiemy, ile szkody przyniósł zakaz tynkowania domów w roku ukończe-nia ich murowaukończe-nia. Zapewne, rzecz cała oparta jest na nieporozumieniu.

W  przepisach o  zarządzie guberniami Król. Polskiego (Wyd.  1892  r., t. II) par. 156 brzmi:

„Obowiązki nadzoru nad wykonaniem przepisów policji budowlanej, stosownie do ustawy budowlanej urzędowi policyjnemu powierzone, koncentrują się we władzy oberpolicmajstra m. Warszawy i podwładnych mu urzędników policji, z rozciągnięciem w części budowlanej przepisów tejże ustawy na m. Warszawę”.

Otóż z  odpowiedzi na apelację od decyzji zabraniającej tynkowania murów w  obrębie Warszawy widać, że wydział techniczno-budowlany ministerium spraw wewnętrznych uznał moc zacytowanego przepisu za obowiązującą, w  punkcie nawet tak zasadniczych rozporządzeń, i  skargę niezadowolonych właścicieli domów pozostawił bez skutku.

A jednak z wyroku senatu Nr 10 [z] 1884 r. wnioskować by można, że inne są zapatrywaniu najwyższej instancji, toteż zainteresowani od decyzji ministerium odwołują się do senatu i dopiero wyrok senatu będzie w tej mierze miarodajny i ostatecznie obowiązujący.

i Warszawy światła i cienie, „Kurier Poranny” [dalej KP] 1911, cz. 1, nr 297 z dnia 26 października, str. 1; cz. 2, nr 298 z dnia 27 października, str. 2; cz. 3: Warunki naszej gospodarki, KP, 1911, nr 299 z dnia 28 października, str. 2; nr 300 z dnia 29 października, str. 2; cz. 4, nr 302 z dnia 31 października, str. 1–2; cz. 5, nr 303 z 1 listopada, str. 2; cz. 6, nr 304 z 2 listopada, str. 1; cz. 7, nr 307 z 5 listopada, str. 2; Drożyzna mieszkaniowa, KP, 1911, nr 308 z 6 listopada, str. 2; Tow. Kredytowe miejskie, KP, 1911, nr 309 z 7 listopada, str. 2; Kwestia podatkowa, KP, 1911, nr 310 z 8 listopada, str. 2; Wydział budowlany guber-nialny, KP, 1911, nr 314 z 12 listopada, str. 2.

ii Chodzi tu o osobę fizyczną.

iii Makadam to nawierzchnia drogowa z tłucznia, wynaleziona na przełomie XVIII i XIX wieku przez Johna Loudona McAdama (1756–1836).

iv Rodzina Rotmilów po wybudowaniu mostu zakupiła działkę przy ulicy Elektoral-nej, gdzie w roku 1913 wybudowała nowoczesną kamienicę, stanowiącą jeden z „drapaczy chmur”, jak nazywano wówczas budynki mające powyżej 5 kondygnacji.

v Pod hasłem „wielkiej Warszawy” rozumiano koncepcję rozszerzenia granic miasta i opracowania planu jego zabudowy. Inspiracją był Kraków, gdzie w roku 1911 przeprowa-dzono pierwszy na ziemiach polskich nowoczesny konkurs urbanistyczny.

vi Mieczysław Marszewski (1857–1916) był głównym projektantem trzeciego mostu w Warszawie. W 1910 r. został skazany za przyjęcie ponad 100 tys. rubli łapówek. Opinia publiczna oskarżała go z kolei o złe rozwiązania przyjęte w trakcie projektowania mostu i fatalny sposób prowadzenia prac.

vii Aleksy Lubicki zastąpił M. Marszewskiego w roli kierownika budowy mostu po skandalu korupcyjnym.

viii Stefan Szyller (1857–1933) był znanym architektem i konserwatorem zabytków, autorem wielu budynków użyteczności publicznej i formy architektonicznej trzeciego mo-stu w Warszawie.

ix Jest to niewielki wczesnoklasycystyczny pałac mieszczący się przy ulicy Senatorskiej w Warszawie.

Gospodarka miejska w Łodzi to cykl artykułów opublikowanych na łamach „Nowego Ku-riera Łódzkiego” w numerach 10, 11, 13, 14 i 15 z roku 1912. Ukazują one specyfikę Ło-dzi oraz pewne cechy wspólne łączące sposób zarządzania tym przemysłowym kolosem i opisane w poprzednim punkcie problemy warszawskie. Autorem artykułów był Benedykt Filipowicz, dziennikarz „Nowego Kuriera Łódzkiego”, który był dziennikiem o podobnym profilu co „Kurier Poranny”. Ostra krytyka systemu magistrackiego łączyła jednak różne pisma, niezależnie od ich sympatii politycznych i wyborów ideowych.