• Nie Znaleziono Wyników

Stan obecny szkolnictwa początkowego w Warszawie

Obecna ilość szkół początkowych w Warszawie – zarówno utrzymywanych przez mia-sto, jak przez instytucje i osoby prywatne – ilość dzieci uczęszczających do tychże szkół. – Zestawienia z innymi częściami państwa i z zagranicą. – Szkoły rzemieśl-niczo-niedzielne i  chedery żydowskie oraz szkoły Talmud-Tora. – Ich frekwencja. –  Ogólna ilość dzieci w  Warszawie w  wieku szkolnym, od lat 6 do 14 włącznie, i  jak wiele z  nich się uczy. – Dla wielu dzieci w  Warszawie nie ma zgoła miejsca w  szkołach i  zakładach początkowych. – Pomoc uboczna niewiele łagodzi sprawę. –  40.000  dzieci woła na próżno o  naukę. – Wadliwości istniejących szkół – mała ilość nauczycieli i nauczycielek – język wykładowy – brak pomocy naukowych –  złe pomieszczenia. – Ciężka choroba zwana brakiem szkół początkowych. – Ogólne ze-stawienia liczbowe i prawo o nauczaniu prywatnym z r. 1900.

Po tak dokonanym dwukrotnym powiększeniu liczby szkół, o których mowa, Warszawa na zasadzie wykazów za rok 1903/4 posiadała szkół ele-mentarnych na koszcie miasta 15 dwuklasowych i  137 jednoklasowych, nadto 5 dwuklasowych żydowskich i  116 jednoklasowych żydowskich37, jedną jednoklasową cerkiewno-prawosławną, wreszcie oparte na takim

sa-36 Nieco później, okólnikiem z d. 28 listopada 1890 r. № 19.181, ks. Imeretyński za-żądał od wszystkich gubernatorów w kraju, aby zwrócili uwagę na niedostateczne wykłady miast na cele początkowego nauczania i starali się wpłynąć na ich powiększenie, odpowied-nio do potrzeb ludności przy zestawieniu budżetów miejskich.

37 Na szkoły żydowskie przychodzi z pomocą gmina żydowska. W budżecie gminy na r. 1903 figurowała na ten cel suma rb 27.290.

mym programie, jedną czteroklasową, dwie trzyklasowe, dwie dwuklasowe i  9 jednoklasowych ewangelickich, jedną szkolę dwuklasową towarzystwa dobroczynności, dwie jednoklasowe towarzystwa przeciwżebraczego (z fun-dacji Mańkowskiego i ks. Siemca), trzy szkoły jednoklasowe, instytucyjne, bankową, sądu wojennego, okręgowego i policyjną, czyli ogółem szkół po-czątkowych 187, a klas 217. Licząc 50 dzieci na klasę, w szkołach tych może znaleźć pomieszczenie 10.850 dzieci, o ile by wszystkie klasy komplet mak-symalny posiadały, co przecież w klasach wyższych nie zawsze się zdarza. Oprócz tego są szkoły jednoklasowe prywatne początkowe, z takim progra-mem, jak szkoły miejskie i takich jest 18, z których 16 utrzymywanych przez osoby wyznania katolickiego i dwie przez osoby wyznania prawosławnego.

W szkołach tych pobierają opłaty po parę i więcej rubli miesięcznie. Stąd dla warstw biedniejszych są one za drogie, ludność zamożniejsza zaś ich nie potrzebuje, przygotowując dzieci do szkół średnich po domach, tak, że kompletów pełnych w tych szkołach nie bywa.

Ilość dzieci do tych szkół uczęszczających nie przekracza 600.

Przyjmując do obrachunku wspomniane powyżej maximum i dodaw-szy do tego jeszcze tę ostatnią ilość, wypadnie, że w szkołach elementar-nych w Warszawie znajdować się może 11.450 dzieci.

Liczba ta przy zestawieniu z ludnością miasta daje 15 na 1000, czyli 1,5% na 100.

Wedle obliczeń przytoczonych w pracy rosyjskiej o wykształceniu ele-mentarnym – Falborka i Czarnołuskiego, dzieci uczęszczające do szkół po-czątkowych w stosunku do ludności stanowiły:

a) w całym państwie b) w Rosji europejskiej c) w guberniach ziemskich d) w guberniach nadbałtyckich e) w Królestwie

f) zaś w Warszawie jak widzieliśmy tylko

1,8% 2,1% 2,3% 5,7% 2,1%38 1,5%

Porównanie z  zagranicą wypada jeszcze gorzej. Według Lavasseura uczęszczało do szkół w r. 1894 z liczby 100 mieszkańców:

a) w Holandii b) we Francji c) w Saksonii d) we Włoszech e) w Prusach już w r. 1886 f) w Austryi w r. 1892 14,3% 14,5% 17,8% 8,2% 17,9% 13,7%39

38 Narodnoje obrazowani[j]e etc., str. 206.

39 Levasseur w rosyjskim tłumaczeniu, Narodnoje obrazowani[j]e w cywilizowanych stranach, str. 429.

W Londynie w r. 1890 przy ludności, która w następnym roku 1891 doszła do 4.232.000 mieszkańców, ilość dzieci zapisanych do szkół począt-kowych wynosiła 653.932, co stanowiło około 15%40. W Berlinie w r. 1894 liczba dzieci w szkołach początkowych wynosiła 179.621, gdy ludność mia-sta zaledwie z końcem r. 1897 doszła do 1.755.113 głów, co przy niższym jeszcze wtedy zaludnieniu wyobrażać musiało znacznie więcej jak 10%41. W Lubece w r. 1890 przy ludności 76.485 głów ilość dzieci uczęszczających do szkół początkowych wynosiła 6778, czyli 8,8% zaludnienia42. W Krako-wie do szkół ludowych, z włączeniem niektórych żeńskich średnich zakła-dów, w r. 1897/8 uczęszczało 10.140 dzieci, a że ludność wynosiła 88.000, przeto uczyło się w tych szkołach 11,5% zaludnienia43.

Wedle danych, przytoczonych w  pracy sekretarza stanu Kułomzinav, jedna szkoła elementarna przypada:

a) w całym państwie w miastach na 2117 mieszkańców, a po wsiach na 1588 mieszkańców,

b) w guberniach ziemskich na 1899 i na 1370 mieszkańców, c) w guberniach nie ziemskich na 2039 i na 1275 mieszkańców, d) w Królestwie na 3243 i na 245744,

e) zaś w Warszawie, jak widać z powyższego, jedna na 3762 mieszkańców. Smutny ten dla Warszawy obraz znajduje pewne złagodzenie w innych okolicznościach, o których nie można zamilczać.

Niezależnie od szkół początkowych istnieją jeszcze w  Warszawie in-nego rodzaju zakłady, które chociaż wedle programu nie odpowiadają na-wet jednoklasowej szkole elementarnej i stoją niżej od niej, zawsze jednak sprawie początkowego nauczania służyć mają.

Takimi zakładami są szkoły rzemieślniczo-niedzielne i żydowskie che-dery45 oraz szkoły religijne.

Szkół niedzielnych funkcjonujących jedynie w niedzielę z rana, w War-szawie mamy 52, a mianowicie: cztery czteroklasowe, pięć trzyklasowych, 16 dwuklasowych, 26 jednoklasowych i jedną jednoklasową rzeźniczą. Bio-rąc po 50 chłopców na klasę, liczba dzieci ze sfery rzemieślniczej może tutaj dochodzić do 2600.

Chederów żydowskich liczono w mieście obecnie 254, a przyjmując po 50 na cheder, w nich znajduje się 13.200 dzieci46. Do chederów uczęszczają

40 Tamże, str. 16.

41 Tamże, str. 95.

42 Tamże, str. 121.

43 Statystyka m. Krakowa, str. 114, 115 i 150.

44 Kułomzin, Dostupnost’ naczalnoj szkoły w Rosii, Petersburg 1904, str. 51 i 52.

45 Z tytułu swojej niższości zakłady te nie dają tych ulg przy powinności wojskowej, jakie zapewnia szkoła elementarna.

46 Nie wszystkie chedery liczą po 50 dzieci, ale za to bywają niektóre złożone z dwóch i więcej oddziałów, co pozwała przyjąć śmiało liczbę 50 za podstawę do rachunku.

prawie wyłącznie chłopcy. Wreszcie gmina żydowska utrzymuje szkoły re-ligijne, zwane Talmud-Tora, i tych jest 7 o 20 oddziałach, a liczba uczących się wynosiła 1010, mniej więcej po 50 na oddział. Jeżeli dodamy te trzy liczby, to wypadnie, że w Warszawie uczy się w zakładach quasi

elementar-nych 16.810 dzieci. Liczba ta istotnie podwaja, a nawet więcej niż podwaja ilość uczących się, o jakich wyżej mówiliśmy, ale nie podwaja ilości jako tako przygotowanych do walki życiowej, bo szkoła niedzielna ani cheder nie może dać dostatecznego i zdrowego moralnego i umysłowego pokarmu.

Zresztą, gdyby nawet zaliczyć dzieci z tych zakładów do liczby otrzy-mujących wykształcenie elementarne, wszystko to jeszcze nie czyniłoby zadość potrzebie.

Jak widzieliśmy wyżej, dzieci w wieku szkolnym od lat 7 do 14 włącz-nie, przy bardzo dokładnym spisie z r. 1882 było w Warszawie 121/2% ogółu ludności, zaś przy spisie z r. 1897 wypadło nawet 12,74%47.

Jeżeli przyjmiemy za podstawę 121/2%, w takim razie Warszawa posiada obecnie dzieci w wieku szkolnym 96.412. Z tego 1/5 odliczyć by można na klasy zamożniejsze, które kształcą swe dzieci po domach i w szkołach śred-nich, pozostanie jednak jeszcze około 77.130 dzieci warstw biedniejszych, dla których szkoły elementarne są potrzebne48. Jeżeli potrącimy dzieci uczęszczające do szkół elementarnych i dzieci uczęszczające do chederów, szkół religijnych, oraz do szkół niedzielnych, pozostanie nam 48.870 bied-nych dzieci, dla których ani w jedbied-nych, ani w drugich miejsca nie ma.

Inaczej mówiąc, w  obecnych szkołach elementarnych oraz niedziel-nych i chederach religijniedziel-nych, znajduje pomieszczenie niewiele więcej jak

1/3 biednych dzieci, zaś dla 2/3 droga do nauki jest w Warszawie zamknięta. I co robi ta gromada dzieci? Gdzie się kształci? W jaki sposób przygoto-wuje się do życia w stolicy kraju?

Przychodzi tu z pomocą wielka instytucja dobroczynna, jaką jest war-szawskie Towarzystwo Dobroczynności. W  jego szwalniach i  salach za-jęć (ale nie w  ochronach), znaczna ilość młodzieży płci obojga znajduje opiekę, uczą ją rzeczy praktycznych, a nadto stosownie do upoważnienia władzy z r. 1900, pisania, czytania, rachunków i zasad religii. Toż samo ma miejsce w zakładach sierocych, gdzie dzieci pozostają na całkowitym utrzymaniu towarzystwa. Ilość szczęśliwych dzieci, które w  tych salach

47 Pierwaja wsieobszczaja perepiś nasielenia. Gorod Warszawa, str. 6.

48 Przypominam, że wedle spisu z r. 1882 (część III, str. 78 i nast.) mieszkania jedno i dwupokojowe stanowią więcej, aniżeli 2/3 wszystkich mieszkań, a iluż ludzi biednych, jak służba etc. mieszka przy zamożniejszych w  większych mieszkaniach. Zdaje się więc, że więcej aniżeli 1/5 na dzieci warstw zamożniejszych liczyć nie można. Levasseur, mówiąc o szkołach początkowych w Londynie, odlicza tylko 1/7 na dzieci klas średnio i więcej za-możnych, l.c., str. 16.

i szwalniach otrzymują podobne opatrzenie, stosownie do sprawozdań z lat ostatnich dochodzi do 2000, a dodawszy do tego 500 dzieci w zakładach sierocych, wypadnie razem 2500. Inne mniejsze zakłady dobroczynne dają podobną opiekę jeszcze kilkuset dzieciom.

Wreszcie różne osoby dobrej woli przychodzą z pomocą ubóstwu w tej wielkiej jego potrzebie i uczą jeszcze po domach czytania i pisania, gdzie kto może, i jak może bez pomocy szkół, których brakuje. Przypuśćmy, że uczących się w ten sposób jest w Warszawie 1000, przypuśćmy, że 2000, przypuśćmy dalej, że podobnież uczą poza szkołami i chederami dzieci ży-dowskie, i że drugie tyle ostatnich dzieci w ten sposób zdobywa szczyptę wiedzy. Cóż to wszystko znaczy? Wszelkie te usiłowania zmniejszyć mogą cokolwiek liczbę nie uczących się niczego, nie zdołają jednak usunąć wiel-kiego zła, które uderza w oczy. Po dokonaniu wszelkich możliwych redukcji, 40.000 dzieci wydziedziczonych i zaniedbanych stoi przed oczyma naszymi i woła o światło i naukę dla siebie.

Obok tego istniejące w Warszawie szkoły początkowe nie wolne są od licznych wadliwości.

Szkoła przeważnie i w ogromnej większości wypadków, jak to widzie-liśmy, składa się z jednej tylko klasy, w której uczący się podzieleni są za-zwyczaj na trzy grupy, w miarę przygotowania i zależnie od długości czasu uczęszczania do szkoły. Nauczanie prowadzi nauczyciel współcześnie – ze wszystkimi grupami, co nie zawsze wychodzi na pożytek dzieci.

Skoro się jeszcze zwróci uwagę, że nauczycielami bywają niekiedy lu-dzie niedostatecznie przygotowani i nieznający należycie języka lu-dzieci, do których przemawiać im przypada, to zrozumiemy, że rezultaty nie mogą być zbyt pomyślne.

Ilość nauczycieli jest bardzo skromna, po jednym na klasę. W przyto-czonych powyżej 187 szkołach jest nauczycieli starszych i młodszych 250. W szkołach rzemieślniczych niedzielnych, oprócz dziewięciu dyrektorów szkół cztero- i trzyklasowych oraz specjalnego nauczyciela w szkole rzeźni-czej, oddzielnych nauczycieli nie ma, wykładają tam nauczyciele szkół ele-mentarnych. Tym sposobem cały komplet obejmuje 260 osób, a dodawszy do tego 18 nauczycieli szkół prywatnych, wypada ogółem 278 osób.

Z powyższej liczby było 148 katolickiego, 95 prawosławnego, 25 ży-dowskiego i 12 ewangelickiego wyznania. Pomiędzy nimi znajdowały się i kobiety, przeważnie w szkołach dla dziewczynek, a w szczególności kobiet było 16, mężczyzn 262. Jeżeli dodamy do tego 34 nauczycieli ze szkół religij-nych żydowskich, otrzymujemy liczbę 302 osób oddareligij-nych początkowemu kształceniu. Powyższe liczby sił nauczycielskich ludowych są śmiesznie małe dla wielkiego miasta, jakim jest Warszawa. W zestawieniu z ludno-ścią daje to zaledwie 4 nauczycieli na 10.000 mieszkańców, gdy tymczasem

wedle liczb przytoczonych u Levasseura liczba uczących w szkołach począt-kowych wyobraża gdzie indziej 3 do 4 na 10.000 [sic!] mieszkańców, a więc prawie 10 razy jest ich tam więcej niżeli w Warszawie49. Poza tymi siłami stoją jeszcze mełamedzi w chederach żydowskich, których liczba wynosi około 400, to jest znacznie więcej od ilości chederów ze względu na dodat-kowe oddziały i obecność w wielu razach więcej aniżeli jednego mełameda w chederze. Łącznie z mełamedami jest w Warszawie nauczycieli ludowych nie więcej jak 8 na 10.000 ludności.

Szkoły początkowe warszawskie są upośledzone i pod innymi wzglę-dami. Przede wszystkim uderza używanie języka obcego przy wykładzie, poza obrębem nauki religii i nauki języka polskiego. Gdy chodzi o drobne dzieci, których nauczanie rozpoczyna się od alfabetu, brak języka rodzin-nego nie może pozostać bez szkody dla nauczania i  rozwoju dziecięcego umysłu. Ten brak stanowi klęskę, którą jak najprędzej zażegnać by nale-żało.

O należytych środkach pomocniczych naukowych pod postacią map, atlasów, rysunków i obrazów, wzorów, narzędzi etc., nie ma mowy. Jest tego wszędzie za mało, czego również na dobro szkoły policzyć nie można. Bi-bliotek przy tych szkołach również nie bywa. Wprawdzie minister oświaty reskryptem z d. 6 listopada 1872 r. za № 12203 zalecił urządzanie bibliotek pedagogicznych, w rzeczywistości jednak przy warszawskich szkołach po-czątkowych ich nie ma lub prawie nie ma.

Pomieszczenia, w  jakich szkoły funkcjonują, również przedstawiają bardzo wiele do życzenia. Jest to rzeczą trudną do uwierzenia, a przecież prawdziwą, że Warszawa dotąd nie posiada ani jednego gmachu dla szkół miejskich, lokują się one w prywatnych domach, po mieszkaniach zgoła do potrzeb szkoły niedopasowanych i nieraz wprost nieodpowiednich.

Kiedy za czasów inspektora Sawienkowa lekarze przy szkołach począt-kowych dopełnili oględzin pomieszczeń szkolnych, znaleziono, że zaledwie w  9-ciu szkołach przestrzeń powietrza dochodziła do koniecznego mini-mum 4 metrów kubicznych na dziecko, w  ogromnej zaś większości prze-strzeń ta była niższą i wynosiła połowę rzeczonego minimum. Dalej, lekarze notowali brak wentylacji poza obrębem lufcików, brak szatni do wieszania zwierzchniej odzieży, brak sal rekreacyjnych, brak sal gimnastycznych, brak oddzielnych przy szkołach klozetów, skutkiem czego dzieci, zwłaszcza dziew-czynki, wstrzymują się nieraz z potrzebą naturalną, nie mówiąc o tym, iż w wielu szkołach spostrzeżono wilgoć, obdarte i zabrudzone ściany, wyziewy z  kuchen nauczycielskich, zostających często w  bezpośrednim połączeniu z izbami szkolnymi. Raport w tym przedmiocie dra Polakavi z d. 10 września

1899 roku obejmuje ciekawe szczegóły i zasługuje ze wszech miar na uwagę. W raporcie tym dr Polak wskazuje na konieczność budowy domów dla szkół miejskich, dowodząc, że budowa – o ile będzie oparta na funduszach spła-canych za pomocą amortyzacji – doskonale się opłaci, uwalniając miasto od płacenia wciąż rosnącego komornego, które bez mała wystarczy i na oprocen-towanie i amortyzację kapitału, zapewniając miastu z czasem po amortyzacji spokojne posiadanie własnych gmachów.

Na zakończenie dr Polak proponował budowę 5-ciu gmachów w 5-ciu różnych punktach miasta50.

Myśl zaczęła kiełkować, w projekcie inwestycji z roku 1902 magistrat zaproponował budowę dwóch gmachów kosztem 200.000 rb każdego i po długich kancelaryjnych korowodach, towarzyszących każdej sprawie miej-skiej u nas, w sierpniu 1904 r. przystąpiono nareszcie do budowy jednego z  tych gmachów na Pradze. Drugi ma być zbudowany w  Warszawie na końcu Leszna.

Do budżetu na r. 1905 magistrat wniósł stosowny fundusz na kupno placu pod gmach, który ma być trzecim z kolei. Gdyby kto zapytał, dlaczego wszystko to idzie tak powoli, można by mu odpowiedzieć, że miasto nie stanowi dotąd prawnej gminy i nie posiada żadnej samodzielności w dzie-dzinie własnych lokalnych spraw. Piecza o interesach moralnych ludności nie należy wcale do obowiązków miejscowego magistratu, zakładanie szkół i  budowa dla nich gmachów stanowi narzucony magistratowi ciężar, do dźwignięcia którego nie posiada on odpowiednich sił materialnych i inte-lektualnych. Dodawszy do tego, że magistrat w każdej sprawie związany jest decyzjami władz wyższych, bez których nic sam przedsięwziąć, ani zdziałać nie może, przestaniemy się dziwić temu, że rzeczy idą tak opie-szale. I nie wiadomo, kiedy jeszcze Warszawa będzie posiadała nareszcie własne gmachy, oddane do użytku i na potrzeby szkół początkowych.

Jeżeli to wszystko, co wyżej było powiedziane, weźmiemy pod uwagę, stajemy wobec ciężkiej choroby, zwanej brakiem szkół początkowych, bo nawet wadliwych jest tak mało, że nie mogą one chociaż w drobnej części sprostać istniejącemu na nie zażądaniu. Rodzice i  dzieci cierpią na tym pospołu i odczuwają niemożność zadośćuczynienia najpierwszej i najistot-niejszej potrzebie swojej.

W  borykaniu się z  tym niedostatkiem płyną od najbiedniejszej war-stwy miasta skargi aż do podnóżka tronu, jak to kurator okręgu naukowego w odezwie z d. 18 maja 1898 r. № 10.246 poświadczył, odbijając w sobie to uczucie bezbrzeżnego żalu i boleści, które z tego braku wynika.

50 [Adolf] Suligowski, Warszawa i jej przedsiębiorstwa [miejskie?], [Warszawa 1903], str. 91.

I wszystko to na próżno, odpowiednich szkół jak nie było, tak nie ma51. Kilka zestawień wyjaśni to jeszcze bliżej. Po zwinięciu w Warszawie komisji wyznań i oświecenia, i oddaniu spraw szkolnych pod zarząd mi-nisterium oświaty w Piotrogrodzievii, co nastąpiło w r. 1835, na zasadzie obliczeń zrobionych za r.  1840, ogólna liczba szkół w  Cesarstwie wy-nosiła 1992, w Królestwie zaś 123552, z których na szkoły początkowe przypadało w Królestwie około 100053, a w Cesarstwie w tymże stosunku około 1600. W 40 lat później, a mianowicie w r. 1880 szkół początko-wych było w Rosji Europejskiej (bez Królestwa i Finlandii) 20.483, zaś w Królestwie 2287 (Statisticzeskij Wremiennik Rossijskoj Imperyi, Serya

III Wypusk pierwyj, str. 46), czyli, że gdy w Cesarstwie ilość szkół po-czątkowych powiększyła się o 12 razy, w Królestwie zaledwie podwoiła się z małym okładem.

Dalej, wedle opartej na liczbach za r. 1898 ostatniej statystyki ministe-rium oświaty, o jakiej wyżej była mowa, liczba szkół początkowych w Rosji Europejskiej (również bez Królestwa i Finlandii), doszła do 66.792, Króle-stwo posiadało ich wtedy tylko 3646 (Wypusk III, str. 24), czyli, że wciągu dalszych 18 lat liczba tych szkół powiększyła się w  Rosji Europejskiej w  trójnasób przeszło, w  Królestwie zaś powiększyła się zaledwie o  60%, zatem przyrost był aż pięć razy słabszy.

Dodać należy, że w  ostatnich latach pod wpływem wzmożonej dzia-łalności ziemstw i  zarządów miejskich, a  niezależnie od tego pod wpły-wem nakładów ze strony rządu z funduszów skarbu, stosunek uległ jeszcze dalszej zmianie na niekorzyść Królestwa, gdzie podobnej akcji w kierunku

51 Smutny stan szkolnictwa początkowego stwierdzają źródła urzędowe. W wiadomo-ściach statystycznych wydanych niedawno przez ministerium oświaty (Statisticzeskaja swi-edienia po naczalnomu obrazowani[j]u w Rosijskoj Impieryi 1900–1902), na podstawie dat za rok 1898 w kwestii ilości szkół początkowych powiedziano wyraźnie, że w guberniach Królestwa zachodzą pod tym względem stosunki bardzo niepomyślne (Wypusk III, str. XII). Gdy szkolnictwo początkowe w epoce od r. 1885 do 1898 uczyniło wszędzie znaczne postę-py, to kraj ten, jak się wyrażają autorzy pracy, przedstawia zjawisko odwrotne, gdyż ludność wzrosła od 7.960.304 dusz do 9.455.943 dusz, czyli o 19%, liczba zaś szkół spadła z 3684 do 3646, a zatem środki kształcenia zmniejszyły się prawie o 20% (Wypusk III, str. XXXIII). Upadek ten przypada głównie na ludność miejską (Tamże, str. XXXVI). Stwierdza to samo sekretarz stanu Kułomzin w swojej pracy i dodaje, że stracono wiele czasu i że należałoby teraz za pomocą większych ofiar ze strony skarbu nagrodzić braki (Dostupnost’ naczalnoj szkoły w Rosii, str. 75).

52 Trudy wolno-ekonomiczeskawo obszczestwa. Zeszyt za lipiec i sierpień 1898, str. 99.

53 W materiałach urzędowych zamieszczonych w Zbiorze postanowień administracyj-nych (Wydział oświecenia, t. VI, str. XV), liczba szkół w Królestwie za r. 1838 dochodziła do 7166, a w tej liczbie szkół początkowych i rzemieślniczo-niedzielnych było 999, lecz liczba ta do r. 1840 mogła cokolwiek się podnieść, skoro ogólna ilość szkół uległa powięk-szeniu.

rozszerzania szkół początkowych nie było. Kułomzin podaje, że do końca 1902 r. liczba szkół początkowych w Rosyi urosła do 91.12954.

Jakkolwiek liczby te noszą charakter ogólny i  nie dotyczą wyłącznie Warszawy, potwierdzają przecież te wnioski, które z liczb warszawskich wy-prowadzić się dały. Skutkiem zaniedbania sprawy, szkolnictwo początkowe w Warszawie doszło do zupełnego upadku.

Wśród takich okoliczności i przy skonstatowanym urzędownie braku szkół początkowych, rozciągnięte zostało na gubernie Królestwa Polskiego, a tym samym i na Warszawę, prawo wydane o 8 lat wcześniej w r. 1892 dla dziewięciu guberni zachodnich, mocą którego zakazano nauczania po domach prywatnych i w mieszkaniach dzieci z różnych rodzin przycho-dzących, bez specjalnego zezwolenia władzy, zakazano to nie tylko oso-bom prywatnym, ale nawet nauczycielom, mającym stosowne patenty55. Za podobne nauczanie, które odtąd stanowi przestępstwo, ulegają karze do 300 rb i  do 3-ch miesięcy aresztu wszyscy, którzy w  nim pośrednio i bezpośrednio przyjmują udział, a więc i uczący, i rodzice, i właściciele domów i  lokali, gdzie nauczanie odbywać się może. Dlaczego wydano podobne prawo, nie pomyślawszy przede wszystkim o zakładaniu szkół, trudno zrozumieć. To tylko pewna, że to prawo wywołało rozdrażnienie i oburzenie w społeczeństwie, a skutku zamierzonego nie przyniosło i za-pewne nie przyniesie.

W  warunkach, o  jakich wyżej była mowa, obowiązek społeczeństwa myślenia o biednych dzieciach występuje mocniej niż gdziekolwiek, walka ze strony prawa przeciwko temu obowiązkowi na nic się nie przyda.

Kara w podobnych wypadkach nie uwłacza przestępcy, otacza go au-reolą zasługi i męczeństwa, zachęcając innych do tym żywszego