• Nie Znaleziono Wyników

NAUKA, TECHNOLOGIA, PROFESJONALIZACJA

2. WYGODA I FUNKCJONALNOŚĆ

2.2. NAUKA, TECHNOLOGIA, PROFESJONALIZACJA

Próby rozpowszechniania nowych modernistycznych koncepcji, niesienia „kaganka komfortu”

odzwierciedlały też nowe poradniki dotyczące urządzania domu, którym przyświecały ideały funkcjonalizmu; radziły one kierować się praktycznością, oszczędnością i dbałością o wygodę (Kowecka 1975: 245). Ruchom reformatorskim przyświecał nie tylko moralny imperatyw

„każdy ma prawo do wygodnego życia”, ale i chęć wdrożenia w życie na szeroką skalę naukowych koncepcji dotyczących udoskonalenia mieszkania i pracy domowej i uczynienia ich komfortowymi. Z jednej strony, były to koncepcje dotyczące higieny, związane m.in. z odkryciami medycyny i epidemiologii, z, drugiej zaś – koncepcje racjonalizatorskie mające na celu wprowadzenie do domu zasad ergonomii, związane nie tylko z nowymi koncepcjami naukowymi, ale też z wprowadzaniem nowych technologii.

Istotnym składnikiem pojęcia komfortu jest higiena; stanowiła ona nowe podejście w stosunku do istniejących wcześniej koncepcji czystości i w znaczący sposób wpłynęła zarówno na postrzeganie tego, czym jest czyste wnętrze, jak i na praktyki utrzymywania czystości. Tym, co istotne dla historii domowego komfortu, był fakt uznania wody za istotną broń w walce z bakteriami, co z kolei miało wpływ na stworzenie sieci hydraulicznych i doprowadzenie wody do mieszkań, a także propagowanie środków chemicznych i urządzeń służących do eliminacji brudu i kurzu, a tym samym – groźnych bakterii, które mogły się przyczynić do rozwoju chorób.

Jako że woda w mieszkaniu była długo dobrem luksusowym a dostęp do niej – przywilejem niewielu, było to oczywiste pole zróżnicowania społecznego (niższe klasy definiowane jako cuchnące). Ruchy reformatorskie omawiane powyżej, w tym na przykład ruchy misjonarskie, miały na celu zaszczepienie higienicznych praktyk i dyscyplinę czystości wśród biednych i w koloniach, a tym samym wyzwolenie „great unwashed” (Shove 2003: 88). Uważano wówczas, że reforma higieniczna ma być krokiem do zniwelowania podziałów społecznych. Koncepcje czystości przekładano na obywatelską dumę i społeczne dobre samopoczucie, uzasadniały one i legitymizowały inwestycje w kolektywne czyszczenie, na przykład w urządzenia sanitarne (Shove 2003: 89). Higiena traktowana była jako moralny obowiązek; nieprzestrzeganie jej zasad zagrażało publicznemu porządkowi (groziło na przykład wybuchem epidemii), a

33 powszechne propagowanie tego obowiązku doprowadziło do normalizacji nowych kryteriów czystości i sposobów ich zaprowadzania.

Na wytworzenie i ustabilizowanie kryteriów czystości miało też wpływ wprowadzenie innowacyjnych technologii. Światło elektryczne rozświetliło mroczne dotąd izby, zaś urządzenia czyszczące takie jak pralka i odkurzacz podnosiły standardy czystości i intensyfikowały potrzebę perfekcyjnego prowadzenia domu. Pytanie zatem, czy urządzenia te oszczędzały pracę, czy też stwarzały jej więcej. W każdym razie, konsekwencji wprowadzania innowacyjnych technologii dla zmiany pojęcia komfortu było mnóstwo, a ich upowszechnianie uzasadniane było zarówno oszczędnością czasu, jak i wysiłku włożonego w prace domowe, a poza tym uprzyjemnieniem czynności domowych, uczynieniem ich czymś łatwym, przyjemnym, wygodnym.

W domowy komfort zaangażowanych było coraz więcej ekspertów: lekarzy, technologów, naukowców i praktyków w postaci autorek wspominanych już poradników dla gospodyń domowych. Christene Frederick pokazywała na przykład, jak inteligentny design może pomoc zmniejszyć ilość kroków wykonywanych w kuchni i zredukować ilość marnowanej energii, a Lillian Gilbreth pokazywała, jak zastosować w kuchni zasady tayloryzmu (Hollows 2008:27) Idee te były popularyzowane także przez czasopisma kobiece. Profesjonalizacja domu następowała też we współpracy z biznesem: magazyn „The Business of Good Housekeeping”

pokazywał, jak rola żony w zarządzaniu domowym budżetem może być analogiczna do ról wypełnianych przez mężczyzn w sferze profesjonalnego biznesu i jak prowadzić gospodarstwo domowe jako przedsiębiorstwo, wydając pieniądze „mądrze i naukowo” (Tamże: 28).

Czytelniczki zachęcane były do używania wiedzy naukowej, biznesowej, ale i medycznej: po to, by czystość i higiena zapobiegły zarazkom. (Forty 1986; Martens and Scott 2005 za Hollows 2008: 28). Reklama Grape Nuts Company w magazynie kobiecym z 1928 głosiła na przykład:

„Nowoczesna matka – bardziej niż ktokolwiek inny – jest w rodzinie ekspertem do spraw zdrowia” (Braithwaite and Walsh 1990: 80 za Hollows 2008: 28).

Bardziej współczesne poradniki dotyczące prowadzenia gospodarstwa domowego upowszechniały podobną wizję dobrego zamieszkiwania, to znaczy opierały się o wypracowane

„naukowo”, profesjonalne i obiektywne miary komfortu, posiłkując się takimi terminami, jak higiena, funkcjonalność, ergonomia, optymalizacja, wygoda, zdrowie. Wydany w 1963 roku podręcznik szkolny „Zajęcia w gospodarstwie domowym dla dziewcząt” (Przeradowski 1963), w poradach dawanych swoim czytelniczkom, nie tylko zachęca do wcielania w życie zasad higieny:

34 Kuchnia w gospodarstwie domowym powinna stanowić jedno z najbardziej higienicznie utrzymanych pomieszczeń, gdyż jest to jak gdyby laboratorium, w którym przyrządza się posiłki stanowiące podstawę zdrowia członków rodziny (s.65).

Konieczność zachowania wzorowej higieny w sporządzaniu posiłków jest warunkiem zdrowia rodziny.

Brud i niechlujstwo przyczyniają się mnożenia bakterii, które przez pokarmy dostają się do organizmu człowieka (…) mieszanie potraw łyżką, którą osoba gotująca miała już w ustach, jest wysoce niehigieniczne, gdyż można bezwiednie przenosić jawną lub ukrytą chorobę na zdrowych członków rodziny (s.73-75).

i ergonomii:

Obserwacje specjalistów wykazały, że racjonalnie rozplanowana kuchnia oszczędza wysiłków i energii gospodyni oraz przyspiesza wykonywaną pracę o 50-70% (s.65).

Sporządzanie posiłków – bez różnicy, czy będzie to przyrządzanie jajecznicy, czy smażenie kotletów, czy też wypiek ciasta – jest procesem technologicznym, opartym na tych samych zasadach organizacji pracy, co wykonanie np. ławki, aparatu radiowego, czy wielkiej maszyny przemysłowej (s.67-8).

oraz wygody:

Odzież ochronna powinna być lekka i wygodna, aby nie utrudniała pracy (…) Na stopy należy wdziewać bardzo wygodne pantofle skórzane lub na niskim obcasie. Obuwie musi być obszerne i o dość grubych zelówkach, aby dobrze izolowało nogi od zimnej podłogi kamiennej, a jednocześnie, by nie powodowały pocenia się stóp(s.8-9).

ale i równie mocno, jak w poradnikach z początku wieku, podkreśla, że wypełnianie tychże zasad jest obowiązkiem gospodyni, a także świadectwem cywilizacyjnej wyższości oraz powodem do dumy:

Brud i nieporządek w szkole, w mieszkaniu i w obejściu gospodarskim zwykle wzbudza w człowieku kulturalnym niechęć, a nawet odrazę do ludzi, którzy przebywając w tych warunkach nie dostrzegają tego niechlujstwa (…) Zasada wytwarzania porządku i czystości osobistej i w miejscu stałego przebywania jest dla każdej dziewczynki niejako obowiązkiem życiowym, gdyż jako przyszła żona, matka i gospodyni oddziaływać będzie wychowawczo i kulturalnie na wszystkich domowników przez długie lata (s.6).

35 podręcznik z 1974 roku, autorstwa Kazimiery Pyszkowskiej, przypomina nawet o naukowych tradycjach będących podstawą dla zasad właściwego funkcjonowania domu:

Zasad organizacji pracy można się nauczyć. Nauka o organizacji pracy zajmuje się sprawnym i skutecznym działaniem ludzi, czyli takim, które najszybciej prowadzi do celu. (…) Już w XIX wieku amerykański inżynier Fryderyk Taylor opracował dla potrzeb przemysłu ciężkiego wzorzec pracy robotnika (…) wyeliminował ruchy zbędne i opracował szczegółowe instrukcje usprawniające metody i techniki pracy (…) W Polsce naukę o organizacji pracy zapoczątkował Karol Adamiecki, który pierwszy wprowadził wykreśloną metodę planowania pracy przy pomocy harmonogramów (Pyszkowska 1974:

328).

W poradniku autorstwa Wiesława Wieczorkiewicza z 1979 roku znajdziemy zaś między innymi schemat przedstawiający właściwe i niewłaściwe rozmieszczenie urządzeń w kuchni (Wieczorkiewicz 1979: 15), który ma zaoszczędzić polskiej gospodyni nawet do kilkunastu zbędnych kilometrów pokonywanych dziennie w kuchni przy przygotowywaniu posiłków.

Rysunki przedstawiają „ciąg komunikacyjny” zorganizowany według kolejności „cyklów produkcyjnych” (mycie – obieranie – krojenie – formowanie – wkładanie do naczyń – przyrządzanie – podawanie – zmywanie). Kolejne ryciny instruują, jak prawidłowo rozmieszczać żywność i sprzęty kuchenne w szafkach, jakie są prawidłowe wymiary mebli, gdzie należy umieścić stół jadalny.

Rycina przedstawiająca „prawidłowe” i

„nieprawidłowe” rozmieszczenie mebli kuchennych (Wieczorkiewicz 1979:15)

36 Wspomniane poradniki to jedne z wielu PRL-owskich wydawnictw lansujących model

„nowoczesnej kobiety pracującej” (porównaj np. Gumowska 1955, Dzięgielewska 1982, Janicka 1971, Kempista, Włostowska 1988).

Dziś poradnictwo istnieje zarówno w postaci magazynów i czasopism (coraz mocniej wyspecjalizowanych i poświęconych często odrębnym pomieszczeniom – kuchni czy łazience), książek, jak i programów telewizyjnych, takich jak na przykład „Perfekcyjna Pani Domu”, emitowanego przez TVN Style, w którym ekspertka Anthea Turner w każdym odcinku uczy dwie osoby przez dwa dni zasad prowadzenia gospodarstwa domowego, a pod koniec tygodnia odwiedza uczestników programu, „aby sprawdzić czy skorzystali z jej lekcji i poprawili wygląd swoich domostw. Wtedy rozstrzyga, który z jej uczniów okazał się najlepszy i kto zasłużył na miano najlepszej Pani domu lub najlepszego Pana domu” (Dudzisz 2007). Tego typu programów jest dużo więcej; inne tytuły to m.in. „Clean Sweep”, „Mission Organization”,

„Clean House”, „Your New House”, „Extreme Makeover Home Edition”. Poza tym, do grona domowych ekspertów dołączyła profesja „domowych organizatorek”, które „ramię w ramię z projektantami wnętrz i firmami budowlanymi zaprowadzają ład w spienionym morzu gratów kotłującym się w niejednym amerykańskim domu” (Bosacka 2009). Zawód ten istnieje w Stanach Zjednoczonych od lat 80-tych, a liczba wykonujących go osób wzrosła w ciągu ostatnich pięciu lat z dwóch do prawie pięciu tysięcy (Tamże).

Tendencja do naukowego i obiektywnego traktowania komfortu jest obecna i na innych polach. Badania naukowe, studia fizjologiczne na temat przystosowania ciała do warunków zewnętrznych, wpływają na sposób, w jaki projektuje się, na przykład, urządzenia regulujące temperaturę i wilgotność powietrza. Cooper (1998: 78, za Shove 2003: 30) pisał, że współcześnie dowiedziono, iż żadne miejsce, żaden naturalny klimat nie jest w stanie zapewnić komfortu i dzięki temu można każdemu miastu zapewnić możliwość zmiany klimatu na idealny poprzez zakup odpowiednich urządzeń. Tym samym, fizjologia pozwoliła uczynić z komfortu pojęcie uniwersalnie dostępne i podobnie definiowalne, a po drugie, dostarczyć ilościowych wyników badań, które trudno podważyć. Naukowa definicja normalności zawęziła ilość działań i warunków, mogących być opisane jako normalne i komfortowe. Wytworzone zostały standardy takie jako ISO, obowiązujące w wielu krajach na świecie. Ale istnieją wciąż ogromne różnice w tym, co ludzie uważają za przyjemne wnętrze. We współczesnych biurach, urzędach i sklepach część ludzi dobrze czuje się przy działającej klimatyzacji, część zaś uważa ją za nieprzyjemną i źle wpływającą na ich zdrowotne samopoczucie. Kulturowo, grupowo, indywidualnie, istnieją wahania między tym, co dla ludzi komfortowe.

Ciekawą ilustracją tej tezy jest badanie przeprowadzone przez wielkie przedsiębiorstwo farmaceutyczne Merck (Rybczyński 1996: 227). Zapytano wówczas ponad dwa tysiące ludzi o

37 stosunek do miejsca pracy. Pytania dotyczyły wystroju wnętrza, bezpieczeństwa, wydajności.

Niezadowolenie pracowników najczęściej dotyczyło nieodpowiedniego oświetlenia i temperatury. Te dwa czynniki były zaś przecież całkowicie kontrolowane, dostosowane do powszechnie obowiązujących standardów wypracowanych przez lekarzy i naukowców.

Podobnie błędne założenie przyjął jeden z autorów nagrodzonych projektów oszczędnościowych na zebraniu Kadry Projektowania Budynków Mieszkalnych po rozstrzygnięciu konkursu: „(nas) tam żadne socjo- czy psychologie nie interesują, bo dobry architekt potrafi w każdych warunkach zaprojektować dobre mieszkanie” (Rębowska 1990:

158). A jednak do zaprojektowanych przez niego mieszkań, pomimo ich większego metrażu, nie chciały się przeprowadzać rodziny wielodzietne, najwyraźniej inne były przyjmowane przez nie kryteria dobrego wnętrza.

Ciekawe wyniki przyniosły też badania przeprowadzane przez pracowników Instytutu Geografii UAM w latach 90-tych w Poznaniu i Gnieźnie (Kaczmarek et al. 1993: 294-317).

Geografowie zainteresowali się mianowicie osiedlami substandardowymi, takimi, na których brakowało czasami kanalizacji i innych obiektywnych wskaźników dobrego mieszkania, miejscami postrzeganymi jako „gorsze”. Co się okazuje, mieszkańcy tych osiedli zapytani o to, co zrobiliby w sytuacji możliwości przeprowadzki, w większości ustosunkowywali się do tej myśli bardzo niechętnie. Większość nie chciałaby zmieniać miejsca zamieszkania. Dla nich zamieszkiwane domy spełniały kryteria komfortu, czy „domowości”. Czy w takim razie możemy powiedzieć, że pojęcie komfortu jest całkowicie subiektywne? Raczej nie. Wydaje się, że zarówno standardy estetyczne, jak i pojęcie prywatności, czy też koncepcji tego, co sprawia przyjemność lub ułatwia odpoczynek, w dużym stopniu stanowi dziedzictwo kulturowego i rodzinnego kodu, a w drugiej kolejności, pewnych indywidualnych zróżnicowań, a także biologicznie i fizycznie uwarunkowanego odczucia komfortu i dyskomfortu..