• Nie Znaleziono Wyników

OPOWIEŚCI O KOMFORCIE – ETNOGRAFICZNE OPISY MIESZKAŃ I MIESZKAŃCÓW

D. ILUSTRACJE – ZDJĘCIA WNĘTRZ I ICH ROLA W WYWIADZIE

1. OPOWIEŚCI O KOMFORCIE – ETNOGRAFICZNE OPISY MIESZKAŃ I MIESZKAŃCÓW

Krótkie charakterystyki badanych przeze mnie gospodarstw domowych bazują na notatkach, spisywanych niedługo po zakończeniu każdej z rozmów, uzupełnianych następnie w trakcie przepisywania i kodowania wywiadów. Każda z takich notatek zawiera opis odwiedzanego budynku i mieszkania, charakterystykę każdego z domowników i pierwsze impresje na temat ich wspólnego i indywidualnego podejścia do domowego komfortu. Tego typu zapiski pomagają lepiej odtworzyć sytuację wywiadu podczas późniejszych analiz. Sama transkrypcja nie zawsze pozwala na odtworzenie atmosfery rozmowy, a zdjęcia nie zawsze oddadzą całości pierwszego wrażenia, jakie wywarło mieszkanie. Zwerbalizowanie odczuć i wrażeń tuż po badaniu pomaga też badaczowi zdać sobie sprawę z ewentualnej niechęci bądź sympatii odczuwanej wobec osób badanych – dzięki temu łatwiej jest wyeliminować stronniczość w późniejszym procesie analizy.

Pewną inspiracją dla przekształcenia notatek terenowych w krótkie portrety mieszkańców i ich wnętrz była książka Daniela Millera „The Comfort of Things” (2007). Autor przez siedemnaście miesięcy prowadził wywiady i obserwacje wśród trzydziestu gospodarstw domowych na wybranej losowo ulicy Londynu. W przypadku tej pracy, rolą etnograficznych opisów mieszkań jest jednak nie tylko spojrzenie z bardzo bliska na procesy budowania komfortu w miejscu zamieszkania i uważne przyjrzenie się ludzkim działaniom odtwarzania i wytwarzania norm czy narracji na temat mieszkania i czucia się u siebie. Portrety mieszkańców mają również stanowić pewnego rodzaju pomoc dla czytelnika. W rozdziale „Wymiary komfortu” wielokrotnie występować będą odwołania do poszczególnych fragmentów rozmów.

Zależało mi na tym, aby reprezentujące badanych imiona i nazwiska oraz inicjały9 odsyłały do poznanych już wcześniej przez czytelnika osób. W ten sposób cytat pochodzący z wywiadu można połączyć z wieloma danymi na temat rozmówcy, jakich dostarczają portrety, i umiejscowić wypowiedź w szerszym kontekście. Poza tym, dzięki tym szkicom wypowiedzi przytaczane później jako ilustracje poszczególnych kategorii analitycznych można ujrzeć również jako indywidualne, konkretne wypowiedzi bardzo różnych od siebie i bardzo interesujących osób.

Charakterystyki mieszkańców są jednak istotne przede wszystkim dlatego, że pozwalają zobaczyć z bliska kilkunastu mieszkańców poznańskich kamienic – każdego z osobna,

9 Wszystkie imiona i nazwiska zostały zmienione

72 każdy układ domowników z osobna – a także porównać je ze sobą. Każdy z portretów ilustruje specyficzne wnętrze, w którym krzyżują się potrzeby, nawyki i opinie współ domowników, a ludzkie działanie krąży między stanem niczym nie zakłóconego „przepływu” i zgodności z przyzwyczajeniem a refleksyjnym przepracowywaniem schematów i wzorów codziennych praktyk zamieszkiwania. Ta część pracy pokazuje również z bardzo bliska wątek relacji człowieka z jego materialnym środowiskiem – to, w jaki sposób ludzie kontrolują przestrzeń, oswajają ją, kultywują, manifestują tożsamość i przynależność do miejsca a także jak ważne jest zmysłowe doświadczenie otaczającej przestrzeni. Komfort, którego analiza w kolejnym rozdziale rozbita jest na poszczególne wymiary, w „Portretach” widoczny jest z innej strony – przyglądamy się bowiem jak mieszkańcy czerpiąc z kulturowych zasobów (mniej lub bardziej wcielonych wzorów czy norm) budują z nich specyficzne „mozaiki” – indywidualne sposoby relacji z przestrzenią, przedmiotami i innymi ludźmi.

„Portrety” są również rodzajem archiwum czy kroniki, która dokumentuje mieszkaniową codzienność lokatorów poznańskich kamienic – to, jak urządzają swoje mieszkania, jak organizują swoje działania w domowym wnętrzu, jakie relacje łączą ich z sąsiadami. Wartość tej dokumentacji będzie rosła wraz z upływającym czasem.

73 2. MIESZKAŃCY POZNAŃSKICH KAMIENIC

ZYGMUNT (80), JANUSZ (52), BARBARA (50) I MAJA (25) MAZUR (ZM, JM, BM, MM)

KAMIENICA

XIX wieczna, mocno zniszczona i zaniedbana kamienica na Jeżycach, blisko Rynku Jeżyckiego.

Duża, stale otwarta brama. Bardzo zniszczone schody i klatka schodowa, odrapane ściany, nieprzyjemny zapach.

MIESZKANIE

W mieszkaniu słychać odgłos tykającego zegara, jest cicho, spokojnie, życie toczy się bez pośpiechu. Wywiad ma miejsce w „dużym pokoju”. Znajduje się tam sporo starych przedmiotów i mebli, okazały kredens, stylowa, choć zniszczona lampa, solidny stół z krzesłami, ciężkie zasłony, dywan. Być może niektóre przedmioty są dość cenne; giną one jednak wśród serwetek, zdjęć, standardowych reprodukcji, rodzinnych zdjęć w ramkach, roślin i bibelotów.

Stare, wygodne fotele zachęcają, by się w nich zatopić i odpocząć. Duża ilość tkanin czyni wnętrze przytulnym i w pewnym sensie wyizolowanym od otoczenia, „zasłoniętym” od świata zewnętrznego. W godzinach popołudniowych pokój pogrążony jest w przyjemnym półcieniu. W całym mieszkaniu, poza pokojem pana Zygmunta, panuje idealny porządek, który zresztą okazuje się dla mieszkańców bardzo ważny.

Uderzają kontrasty; poszczególne pomieszczenia różnią się od siebie; niewielka, czyściutka i jasna kuchnia utrzymana jest w stylu „swarzędzkim” (drewniane, rzeźbione meble i jaskrawo żółte ściany), pokój Mai jest kolorowym, „młodzieżowym” wnętrzem, a królestwo pana Zygmunta ciemną, duszną przestrzenią zagraconą do granic możliwości, zakurzoną i zaniedbaną (ilość przedmiotów prawie uniemożliwia poruszanie się po niewielkim wnętrzu;

pan Zygmunt ogranicza do minimum korzystanie ze wspólnej przestrzeni, dlatego też w pokoju są nawet naczynia i przybory kuchenne oraz toaletowe). Łazienka z kolei błyszczy nowymi, różowymi kafelkami i czystością. Później dowiedziałam się, że pan Zygmunt jako jedyny nie włącza się do rytuału rodzinnych porządków i ostentacyjnie pozuje na abnegata. Jest to w jego przypadku manifestacja odrębności wobec reszty rodziny.

Kolejny zauważalny estetyczny kontrast stanowią nowe sprzęty – bardzo nowoczesna lodówka i kuchenka mikrofalowa – w otoczeniu starszych, tradycyjnych w stylu mebli, zegara

74 na ścianie, wypchanego cietrzewia nad drzwiami czy typowej dla starego budownictwa szafki pod oknem (dawniej zastępującej lodówkę, jako że w tym miejscu utrzymuje się niska temperatura). Ta intuicja dotycząca kontrastu „starego” i „nowego” okazała się słuszna: w trakcie wywiadu ważny był temat zmian i innowacji.

Kuchnia jest bardzo „zamieszkana”; pani domu często tam chałturzy (przynosi do domu drobne prace), domownicy kręcą się nieustannie, gotują, podjadają, zmywają, rozmawiają.

Miejsce bardzo zaprasza, aby w nim posiedzieć, przyciąga światło i zapach jedzenia.

MIESZKAŃCY

Barbara: mama Mai, żona Janusza, synowa Zygmunta. Niska, trochę nieśmiała, bardzo serdeczna, szybka i pracowita. Bardzo przejęta rolą gospodyni i zatroskana odpowiednią prezentacją rodziny i mieszkania. Najlepiej odpoczywa krzątając się wkoło, nie potrafi siedzieć bezczynnie. Lubi czystość, porządek, dobrze wykonaną pracę. Z pewnością nie prowokuje konfliktów, możliwe nawet, że unika ich za wszelką cenę. Pracuje jako technik dentystyczny, ma wykształcenie średnie, co stanowi jeden z powodów złych stosunków z teściem, który uważa małżeństwo swojego syna za mezalians. Pani Barbara to osoba skromna, ustępująca z drogi. Mówiąc o mieszkaniu i komforcie często odnosi się do aspektu prezentacji domu na zewnątrz („żeby to jakoś wyglądało”); wstydzi się wyglądu klatki schodowej, pęknięć w ścianach. Marzy o bezpieczeństwie i czystości, których symbolem jest dla niej blok – symbol standardu, na który składa się czysta klatka schodowa, nowe okna i „porządni” sąsiedzi (nie urządzający pijatyk czy awantur).

Janusz: mąż Basi, inżynier około pięćdziesiątki. Urodzony gawędziarz (mówi rozwlekle, opieszale: „ani jeden, ani drugi, dopiero ten trzeci…”) i meloman, lubi zapaść się w fotel i posłuchać muzyki lub prowadzić pogawędki. Z tego zatopienia potrafi wyrwać się na rzecz dwóch innych ulubionych czynności: składania spontanicznych wizyt rodzinie i znajomym oraz górskich wycieczek z córką. Woli mówić niż słuchać. Kiedy inni wypowiadają się na nieinteresujące go tematy, oddala się: wychodzi żeby coś przynieść, nastawia muzykę. Podczas wywiadu siedzi w swoim fotelu, trochę z boku, i często mówi uwagi „w tle”, równolegle do rozmów reszty, przez co nie zawsze jestem w stanie je usłyszeć. Ma wyrobione poglądy na większość spraw i raczej tradycyjne zapatrywania na kwestie obowiązków rodzinnych, choć po przejściu na rentę nastąpiła w tej kwestii pewna zmiana. Choć wcześniej raczej czekał na obiad z gazetą i dziś też pewnie o tym marzy, od jakiegoś czasu sam przygotowuje posiłki. Jest typem

„swojaka”, który lubi czuć się w mieszkaniu wygodnie i w przeciwieństwie do żony nie zwraca szczególnej uwagi na odpowiednią prezentację mieszkania. Siedzi rozparty w wyciągniętych

75 dżinsach na szelkach i starym podkoszulku, do żony zwraca się pieszczotliwie, na co ona reakcje dość nerwowo (widać, że nie lubi publicznego spoufalania się). Miłość do muzyki i wygodnego fotela skłania go do marzeń o willi z dużym ogrodem i pokojem z dobrą akustyką, jednak zbyt silnie są w nim zakorzenione wzory oszczędzania, żeby kiedykolwiek zdecydował się na taki krok. („Kolega ma chatę wolnostojącą, na granicach Poznania, tam gdzieś w Antoninku, to mówi, muszę chyba pomyśleć nad zmianą pieca, bo ten mi wszystko żre, bo była zima, to koksu musiałem spalić prawie 4 tony, nie. Tona koksu po 400 złotych, to mi wyszło 1200, nie. Czy 1600.”). Janusz rozpatruje mieszkanie nie tylko pod kątem jego wygody (możliwości

„zatopienia się”) ale przede wszystkim praktycznych kwestii: oszczędności czasu, energii, wydatków, ilości ruchów potrzebnych do wykonania czynności. Każdy nowy przedmiot, jaki pojawia się w domu, musi zdać test praktyczności i ekonomiczności; pierwszym etapem jest porównywanie cen i funkcji urządzeń, drugim – zakup w najtańszym sklepie, trzecim – nie kończąca się racjonalizacja wyboru produktu. Pewnego rodzaju „funkcją ukrytą” tego procesu jest umacnianie rodzinnego mitu o zaradności i przedsiębiorczości, dzięki której przetrwali trudne czasy, wyrażanego w wielokrotnie powtarzanym przez rodzinę powiedzonku „damy radę”, „daliśmy radę”.

Maja to studentka informatyki, zaradna organizatorka, w domu sprząta, zmywa, załatwia formalności w bankach, wbija gwoździe, robi sama biżuterię, studiuje zaocznie i pracuje. Oficjalnie mówi się, że ojciec chciał syna, a kiedy urodziła się córka, udawał, że jest ona chłopcem. W mieszkaniu Maję interesują podobnie jak jej ojca, unowocześnianie, upraktycznianie i racjonalizacja domowej przestrzeni. Chwali lokalizację mieszkania, wielokrotnie podkreśla usytuowanie blisko centrum, pracy, szkoły. Ceni też sobie ustawność i przestronność wnętrz. Jest szybka i sprawna w remontach i naprawach, lubi rzeczy własnoręcznie wykonane. Ten spójny obraz burzy pewna dawka sentymentu. Maja lubi otaczać się pamiątkami, zdjęciami, bibelotami. Nostalgicznie wspomina dawne rodzinne zjazdy, a także tajemnicze miłe chwile, które już nigdy nie wrócą; po to by o nich zapomnieć, wyremontowała pokój. Sentyment łączy się też ze zmysłową przyjemność doświadczania ciepła i miękkości tkanin. Chwile w mieszkaniu, które Maja lubi, to te, kiedy otoczona kocem i poduszkami mości się na łóżku z ukochaną książką, ciepłym kakao i nogami blisko pieca. Maja miota się trochę między potrzebą bliskości a samotności. Rodzina czasami dość mocno jej ciąży (konfliktów jest więcej niż może się początkowo wydawać) – szuka wtedy ucieczki „na łonie przyrody”.

Jednocześnie lubi gwar, ruch i życie, do pewnego stopnia nawet hałas za oknem choć i ten, podobnie jak bliscy, potrafi ją zmęczyć.

Zygmunt jest emerytowanym lekarzem, trochę zarozumiałym, lecz pełnym uroku starszym panem, nieustannie przechwalającym się swoimi muzycznymi umiejętnościami

76 (wygrane w konkursach piosenki w klubie seniora). Mógłby mówić o sobie długo, kiedy ktoś mu przerwie – obraża się. Jego obsesja dotycząca zbyt niskich emerytur lekarzy utrudniała wywiad – należało za wszelką cenę unikać kwestii finansowych, ponieważ raz wywołane kończyły się długimi wywodami na temat niesprawiedliwości sytemu emerytalnego. Pan Zygmunt potrafi być nieprzyjemny, lubi psychologiczne gry, uwielbia narzekać na innych i wytykać im błędy.

Czyni to jednak w sposób aluzyjny – ma wpojoną przedwojenną kindersztubę, używa zwrotów typu „całuję rączki” i „uszanowanie” i jest pełen niechęci dla wulgarności nowych czasów. Jego pokój wygląda jak magazyn-przechowalnia wspomnień, nie spędza w nim wiele czasu, najlepiej czuje się w swoim domu pomocy społecznej, gdzie przebywa pół dnia (nie jest osobą wymagającą opieki – miejsce to traktuje bardziej jako „klub seniora”).