• Nie Znaleziono Wyników

107 w niem ałym kłopocie o swe pożywienie. W szy stk ie skrzydlate

Zmyślność jaskółek

107 w niem ałym kłopocie o swe pożywienie. W szy stk ie skrzydlate

°w ad y chowają się przed deszczem, a jask ó łk i daremnie za zdo­

byczą latają. A jed nak potrafią one sobie w tym razie poradzić.

W idziałem raz w czasie deszczu jaskółki, latające tłumnie koło nturu, o krytego m ałym daszkiem. K a ż d a z nich podlatyw ała Pod daszek, jak by się chciała pod niego schronić i odlatyw ała dniej, robiąc miejsce drugim, zbliżywszy się do muru zobaczyłem Powód tego postępowania. Pod daszkiem siedziała niezliczona dość much. Jaskółki p od latyw ały tak blisko pod daszek, że niuskały skrzydłam i mur. Spłoszone tym sposobem m uchy zla­

tyw ały i staw ały się zdobyczą zgłodniałych jaskółek.

Dr. i Limbach

O OCHRONIE PSÓW .

M iędzy innymi zwrócił W yd zia ł krakow skiego Stow arzy­

szenia ochrony zwierząt szczególniejszą uwagę na dręczenia psów, dokonywane przez oprawcę i pom ocników jego. Już przed 10 Inty udało się tutejsze tow arzystwo ochrony zwierząt do Magi • stratu z prośbą (20. IX. 1877, 1. 8):

1) aby oprawca zaniechał barbarzyńskiego chwytania psów na sznur i natomiast używał siatki, jakto się indziej dzieje (Bru- xela);

2) ab y oprawca pochw ycone p sy w ygodnie umieszczał, takowe w podesłanie ze słom y i w w odę do picia zaopatryw ał, kom orki należycie czysto utrzym yw ał; psów zabitych w bezpo­

średniej bliskości nie trzym ał, p sy za stosownym w yn agrodze­

niem należycie karmił;

3) aby opraw ca nie jeździł po ulicach i ryn ku miasta K r a ­ kowa w tym czasie, kied y młodzież obojga płci udaje się do szkoły lub ze szk o ły powraca do domu.

M agistrat w odpowiedzi swojćj z dnia I. X II. 1877 1. 170 na tę odezwę oznajmił, że w y z n a c z o n o d o ł a p a n i a psó;w s t o s o w n i e j s z e g o d z i n y .

Ponieważ owe stosowniejsze do łapania psów godziny p o­

zostały tylko na papierze, ponieważ ja k się okazało, opraw ca Jeździ bardzo często po mieście przed ósmą godziną zrana aż do samego południa, a młodzież szkolna dla błogiego w pływ u

io8

zdrożności na rozwój uczucia przypatruje się gromadnie nieludz­

kiemu postępowaniu opraw cy i jego pomocników p rzy łapaniu psów na sznur i wrzucaniu ich do budy, nareszcie oprawca i pom o­

cnicy wobec przechodniów zachowują się gburowato i swoje zu­

chwałość do tego stopnia posuwają, iż z trotoarów spędzają p sy na ulicę, niepokojąc tym sposobem przechodniów wśród świstów i wrzasków, wniósł W yd zia ł powtórnie do M agistratu przedstawienie z d. 17. X II. 1878 1. 35 z prośbą:

1) aby oprawca odbyw ał ło w y na psy, czy w lecie, czy w zimie, do godziny 7'/2 zrana;

2) aby opraw cy podczas każdej objażdżki tow arzyszył żoł­

nierz p o licyjn y ;

3) ab y oprawca codzień inną dzielnicę miasta objeżdżał w edług regulaminu, jaki uchwali Świetna R eprezentacyja miejska.

Prośbę poparliśm y rozporządzeniam i istniejącymi w W a r­

szawie, Petersburgu, R ydze, Mitawie, we Lw ow ie i Przem yślu, a d otyczącym i opraw cy.

N a pow yższą odezwę otrzym aliśm y odpowiedź od Prze­

świetnego Prezydyjum Magistratu z dnia 12. I. 1879 1. 33876, że kom isyja sanitarna, przez R adę miejską ustanowiona, zajmuje się ułożeniem instrukcyi dla opraw cy i że tejże wnioski naszego Stow arzyszenia do możliwego uwzględnienia p rzy redagowaniu instrukcyi przedłożone zostaną.

Dalsze badania tow arzystwa w yk azały, że psy przez o- praw cę schw ytane nie znajdują u niego należytego umieszczenia.

W wielkim budynku drewnianym, nie m ającym żadnego oświe­

tlenia, b y ły dwie klatki, jedna dla psów m ałych, druga dla wię­

kszych. Pierwsza nie mierząca nawet metra długości, a pół m e­

tra w ysokości i szerokości, mieściła w sobie niekiedy dziesięć psów m ałych i średnich, nie m ogących w skutek ciasnoty ru­

szyć się lub obrócić. T a k ie umieszczenie rozm aitych psów, mię­

d zy którym i mogą się znajdować zdrowe i chore psy, w tak ciasnej klatce jest istnym przekroczeniem rozporządzenia mini- steryjalnego z 15. II. 1855 r. Schw ytane psy, jako cudza w ła­

sność, pow inny b yć szanowane i jak to dzieje się indziej np.

w H a m b u r g u , H a n o w e r z e , R y d z e , F l o r e n c y i , B r u ­ k s e l i itd., umieszczane k ażd y w osobnej kom órce, aby zdrowe psy nie stykały się z ■ horym i. W tym nieodpowiednim umie­

szczeniu, jakoteż nieludzkim obchodzeniu się z psami przez o- prawcę szukać należy głównego źródła niebezpiecznych chorób

Psich, przedewszystkim w ścieklizny, gd yż pies najzdrowszy d o­

stawszy się m iędzy chore, zaraża się, a w ykupiony przez pana swego lub n a b yty przez kogo innego staje się dlań i je g o o to­

czenia niebezpiecznym .

O bok należytego umieszczenia pow inny p sy być odpow ie­

dnio żywione i pojone. Również nie powinien oprawca w blisko­

ści kom órek trzym ać zabite psy i konie, gdyż w idok odartych ze skóry psów i koni dla każdego jest wstrętnym .

Z tych to powodów W yd ział wniósł przedstawienie z 12.

I- i B79 r. 1. 71 do M agistratu z p ro śb ą :

1) a b y budynek, w którym oprawca p sy trzym a, b y ł j e ­ dynie dla psów przezn aczony;

2) a b y ten budyn ek b ył w ja k największej czystości i p o­

rządku u trzy m y w a n ym ;

3) ab y oprawca należycie p sy utrzym yw ał, takow e żyw ił 1 poił za stosownym stale w yznaczonym w ynagrodzeniem ;

4) ab y oprawca w bezpośredniej bliskości kom órek nie trzym ał zabitych psów i koni.

D o dogodnego umieszczenia psów u opraw cy posłużyć może urządzenie schroniska, ja k to jest indziej. W yd zia ł zapro­

ponował wówczas Magistratowi urządzenie schroniska i przedło­

żył nawet plany schroniska istniejącego w H anowerze wraz z o- pisem i kosztorysem , o któ rym to schronisku pisaliśm y w osta­

tnim numerze Opiekuna.

Rów nież załączono rysunek wozu używ anego w H anowe­

rze do przewożenia złapanych psów.

W iadom o, że opraw ca nie w ykupione p sy po upływ ie pe­

wnego przeciągu czasu zabija i to przez uderzanie pałką w głow ę.

Ten sposób zabijania w ym aga wielkiej w praw y i zręczności, je ­ żeli zwierzę ma być przy tym w szystkim wolne od niepotrze­

bnych cierpień i męczarni, które mu się zadaje przez nienale­

żyte zabicie. Często bowiem zdarza się, że p sy przez oprawcę lub jego pom ocników palką uderzone na półżyw e odrzucone na bok pozostają w najw iększych m ęczarniach, zanim żyć prze­

staną. N a m ięd zyn arod ow ym kongresie tow arzystw o ch ro ­ ny zwierząt, k tó ry od był się w Paryżu w czasie w ystaw y po­

wszechnej w lipcu 1878 r., uznano za barbarzyństwo zabijanie psów przez wieszanie i uderzanie p ałką; również nie zgodzono się na trucie tych że zapom ocą k w a s u p r u s k i e g o . Jeden ty l­

ko sposób, tak zw any a m e r y k a ń s k i , okazał się n ajdogodniej­

i i o

szym i najpraktyczniejszym . Polega on na odurzeniu zwierzęcia tlenkiem węgla. Jest on pow szechny we wszystkich miastach am erykańskich, a na lądzie europejskim wszedł w życie w m ia­

stach Fiorencyi, R zym ie i Palermie.

K u temu celowi służy tak zwana k o m o r a a s f i k s y j n a (chambre d ’asphyxie). K o m o ra, jakiej w Fiorencyi używają, ma postać budynku prostokątnego zbudowanego z cegieł, 2 7 m.

długa, 1 3 m. szeroka, 1*51 m w ysoka. Posadzka jest nieco po­

chyloną, a pow ała sklepioną. W kom orze tej zmieści się w y g o ­ dnie 12 do 18 psów.

Główne drzwi, otwierające się na zewnątrz, dają się szczel­

nie zamknąć. W ewnątrz kom ory w odległości 40 cm. od głó­

w nych drzwi znajdują się kratki żelazne, otwierające się również na zewnątrz, t. j. ku głów nym drzwiom. M iędzy drzwiami głó­

wnym i a tą kratką ustawia się naczyńka z żarzącym i węglami.

W bocznej ścianie kom ory znajduje się dogodne dla widza okienko, opatrzone podwójną szybą, a od wnętrza kratą żelazną.

Podobnież ściana tylna i górna mają po jednym takim okienku.

K a żd e z nich jest opatrzone podwójną szybą i zameczkiem.

W ścianie tylnej naprzeciwko głównych drzwi tej kom ory znaj­

duje się jeden lub więcej bloków według potrzeby. Są one um o­

cowane w pewnej w ysokości ściany. Przez te bloki przechodzą sznury, których jeden koniec wprowadza się przez górne okien ­ ko do wnę rza kom ory aż do głów nych drzwi, drugi zaś k o ­ niec znajduje się zewnątrz budynku i zaczepia się na haku wbi­

tym w mur we w ysokości takiej, ab y oprawca m ógł go dogo­

dnie ręką dosięgnąć.

Z p rzyległych kom órek w yprow adza stróż rzeźni miejskiej niewykupione p sy na łańcuchach i zaprowadza je po cztery lub pięć do główriych drzwi kom ory; tutaj przypina łańcuchy, na których znachodzą się psy, do pierścienia znajdującego się na jed n ym końcu wzmiankowanego sznura. O djąw szy drugi koniec jego z haka, zmusza pociągnięciem za sznur najgryźliwsze psy do wejścia do kom ory.

Przypuściw szy, że jeszcze drugą grupę psów ma w prow a­

dzić do kom ory asfiksyjnej, przypina je do pierścienia drugie­

go sznura, przechodzącego przez drugi blok i postępuje ja k po­

przednio. P o tym zam knąwszy kratę żelazną zapom ocą zam ka, w yciąga sznur lub sznury przez górne okienko i odpina z nich łańcuchy. Skutkiem tego p sy mogą w kom orze wolno się p o ­

I I I ruszać. Następnie wstawia jedno lub kilka naczyniek p rzy g o to ­ wanych z żarzącym i węglami w naznaczone miejsca; wreszcie Zamyka główne drzwi i wszystkie okienka jak najszczelniej,

^ sku tek odurzenia tlenkiem węgla p sy zasypiają i giną bez Clerpień. N a to potrzeba 15 minut czasu. Po tej operacyi otwiera dozorca okienka od zewnątrz, wpuszcza świeże powietrze i w y ­ kosi nieżywe psy.

K rakow skie Stow arzyszenie ochrony zwierząt porozum iaw- Szy się z Florenckim tow arzystw em i otrzym aw szy pożądane

^ strukcyje i plany, zaproponowało w odezwie z 15 I. 1879 1.

75* M agistratowi krakowskiem u p ow yższy sposób zabijania Psów, a tym sam ym i urządzenie kom ory asfiksyjnej, p rzyczym załączyło plany takiejże kom ory istniejącej we Florencyi. K o - misyja sanitarna, której M agistrat odstąpił tę sprawę, nie u- Względniła wcale tego podania, jak o też podania tyczącego się schroniska p rzy układaniu nowego regulaminu dla opraw cy, na- Wet nie raczyła wziąć pod obrady naszych bardzo p o żytecz­

nych wniosków na posiedzeniu od b ytym 11. III. 1879. Ponie­

waż brutalstwo i okrucieństwo dokonyw ane na psach przez o- Prawców publicznie na ryn ku i ulicach miasta naszego przecho­

dzą wszelkie opisy i oprócz karygod nego pastwienia się, bardzo Szkodliw y w p ływ w yw ierają na ludność i demoralizują młodzież, Wniosło przeto T ow arzystw o do W ys. c. k. Nam iestnictwa Przedstawienie (z 20. paźdź. 1879. 1. 128) z prośbą o zarzą­

dzenie :

1) a b y oprawca odbyw ał ło w y na p sy czy to w lecie, Czy to w zimie do godziny 7 ‘/tt zrana i to zapom ocą siatk i 2) a b y op raw cy podczas każdej objażdżki tow arzyszył żoł- n'erz p o licyjn y;

3) ab y opraw ca pochw ycone p sy w ygodnie w oddzielnych komórkach umieszczał, takow e w podesłanie ze słom y i w wo­

dę do picia zaopatryw ał; kom órki czysto utrzym yw ał; psów za­

bitych i innych zwierząt w sąsiedztwie kom órek nie trzym ał;

aby p sy za stosownym wynagrodzeniem należycie żywił;

4) ab y opraw ca w czasie objażdżki przyjm ow ał przepisany Wykup psa i takow ego właścicielowi natychm iast odd aw ał;

5) a b y oprawca codzień inną dzielnicę miasta objeżdżał Według danego mu polecenia i tylk o w wskazanej dzielnicy psy

k p a ł. Dok. nast.

Członkowie Krakowskiego Stowarzyszenia ochrony zwierząt.

Od 15. w rze śn ia do 2 2 . p a źd ziern ik a . a) w K rakow ie:

W n i : Bieliński K a ź m ir z , Szk. przena. — Bobek K a ź m ir z , prof. g i m n . — G ładysiew icz K lem ens, dyr. arch. mag. — Dr. Jaw orow ski A ntoni, prof. gim n.

— Lipowski Stefan, u rzę d n mag. — Łaski L u d w i k , ra dc a są do w y. — MorgU- lec Sta n is ła w . —

b) w W ieliczce:

W n y Leńczowski Stefan.

c) w różnych m iejscowościach:

W nn P a n i W eigel K a r o l i n a , Isp in a, p. G rob la. — W n i : GuńkiewiCZ Leon, prof. giinn , W a d o w i c e . — N iem entow ski Jan, naucz., Ł u ż e k dolny, p. K r a n z b e rg . — T rz e p ią K a ź m ir z , orga nista, Z a bie rz ó w , p. N i e p o ł o m i c e . —